«birds»
21.03.2008r.
Młodszy powoli i starannie zginał kolejne rogi papieru, starając się robić wszystko dokładnie tak, jak instruował go jasnowłosy, ale jego dłonie zdawały się w ogóle go nie słuchać, a kartka za każdym razem lądowała pognieciona w śmietniku.
– Tae, ja nie umiem – jęknął zrezygnowany, chowając buzię w dłoniach, a starszy spojrzał na niego jakby wyrwany z transu. Odłożył na bok swój dopiero zaczęty samolocik i wstał z krzesełka, żeby obejść stół i stanąć zaraz nad brunetem.
– Spokojnie, nie denerwuj się. Pokażę Ci jeszcze raz, dobrze? – zapytał ciepło, gładząc jego włosy i wziął do ręki czystą, kwadratową kartkę, układając ją przed nimi. Chłopak zgodził się kiwnięciem głowy i zabrał już dłonie z twarzy, układając je na blacie. Starszy ramionami objął ciało mniejszego, ale nie po to, żeby go przytulić, a żeby móc sięgnąć rękami do papieru. Jednak też korzystał z okazji na odrobinę bliskości, wtulając się w jego ciepłe plecy i układając głowę na ramieniu młodszego.
–Więc najpierw zginami na pół – poinstruował, w tym samym czasie robiąc mówioną przez siebie czynność. Wykonywał kolejne etapy, tłumacząc powoli, co robi, aby chłopak tym razem zrozumiał dokładnie i był w stanie samemu złożyć kolejnych kilkanaście sztuk. A Jeon podążał wzrokiem za dłońmi swojego współlokatora, podziwiając z jaką delikatnością muskał opuszkami papier i z jaką precyzją zginał kolejne części.
Wykonał ostatnie zgięcie, a przed nosem Jungkooka wyskoczył papierowy żuraw, który wyglądał tak pięknie i tak doskonale, jakby robił go największy mistrz origami. Chłopak od razu wziął go w swoje mniejsze dłonie, nie mogąc się napatrzeć na to cudo.
– Łał... Jest jeszcze lepszy niż ostatnio! – zachwycił się, obracając niespodziewanie głowę w prawą stronę, przez co nagle przed jego buzią wyrosła ta Taehyungowa. Jednak ten niczym się nie przejął, tylko uśmiechnął pod nosem i skorzystał z chwili, cmokając młodszego w czubek noska, zaraz odskakując ponownie na swoje miejsce.
– Ej! – pisnął, łapiąc się za nos i z rumianymi policzkami patrząc na rozbawionego bruneta.
– No co? Nic nie zrobiłem – zachichotał, biorąc do ręki swoje rozpoczęte dzieło i znowu wyłączył się, powracając w wir pracy.
A Jungkook tylko cicho burknął, przyglądając się żurawiowi i wziął czystą kartkę, starając się wykonać wszystko tak, jak mówił Taehyung.
°°°
– No, powieś tam! Tylko troszkę na lewo! – Taehyung instruował swojego współlokatora, który wyciągał się na drewnianym stołku. Mimo że był starszy, to właśnie Jungkook był tym wyższym i jemu łatwiej było przywiesić białe ptaki na nitkach pod sufitem.
Niby większość z nich zrobił Kim, jednak brunet i tak był z siebie ogromnie dumny, bo aż trzy z kilkunastu były jego (pomińmy fakt, że te bardziej koślawe).
Stęknął, stając na palcach i w końcu udało mu się przywiesić ostatnią ozdobę. Dumny z siebie zaskoczył z krzesła i stanął obok starszego, szeroko się do niego uśmiechając.
– Podoba mi się – skomentował, lustrując wzrokiem nowy wygląd ich pokoju. Zaraz przed niwielkim oknem stał ich stolik, przy którym zawsze odrabiali lekcje, a nad nim zwisały te śliczne ptaki, kołysząc się delikatnie na wietrze, który wlatywał przez uchyloną szybę.
– Mi też. Bardzo. Jeszcze trochę i będziemy tacy jak one... – Taehyung wyszeptał bardzo cicho, obejmując swojego przyjaciela ramieniem i z lekkim smutkiem obserwując papierowe dekoracje.
– Jak one? Będziemy z papieru? – zapytał, nic nie rozumiejąc, a jego brwi zmarszczyły sie, twarzac między sobą charakterystyczne kreseczki.
– Nie, nie z papieru – roześmiał się cicho na pytanie Jeona i pogłaskał go po przydługich włoskach. – Też się wzbijemy w powietrze i zaczniemy latać... Jak ptaki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro