Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 4

Rozdział specjalny z okazji wczorajszych walentynek. Miłego czytania
______________________
Dzisiaj był 14 lutego. Od samego rana James i Syriusz przekrzykiwali się kto dostanie więcej walentynek. Była sobota więc nie trzeba było się uczyć. O 9 Annie zeszła po schodach do Wielkiej Sali na śniadanie. Byli już prawie wszyscy. Annie dosiadła się do swoich przyjaciół - usiadła pomiędzy Remusem a Lily. Powiedziała:
- Hejka, komu będziecie wysyłać walentynki?
- Ja takiej jednej dziewczynie. - Remus spojrzał na Annie. Ich spojrzenia spotkały się. Policzki dziewczyny lekko się zarozowily dlatego od razu odwróciła wzrok.
- A reszta. - zapytała.
- Ja nigdy nie robię walentynek, ja je dostaje.- uśmiechnął się Syriusz.
- Ta jasne, ja zrobię walentynkę dla pewnej dziewczyny...- rzekł James. Annie wiedziała o jakiej dziewczynie była mowa. Chodziło mu o Lily Evans, jej przyjaciółki.
- A wy dziewczyny?
- Ja nie jestem w nikim zakochana- odrzekła Dorcas.
- Tak samo.- odpowiedziała Marlena.
- Ja... Komuś dam walentynkę.- powiedziała niepewnie Lily. Tutaj też Annie wiedziała o kim mówi Lily. Chodziło o jej przyjaciela, Severusa Snape'a. - A ty Annie?
- No właśnie, tylko wypytujesz, a sama nie opowiadasz.- powiedział James.
- No wiecie, ja... Wiem komu dać tą walentynkę. - powiedziała Annie. Od dawna była zakochana w Lupinie i tylko Evans o tym wiedziała. Po śniadaniu poszli na błonia by porzucać się śnieżkami. Po zakończonej bitwie (w której wygrali Annie, Remus, Lily i Dorcas) poszli do swoich dormitoriów zrobić kartki dla swoich walentynek. Annie postanowiła najpierw wymyślić treść tej kartki (co w niej było dowiemy się później). Gdy już go ułożyła zrobiła kartkę z sercem i parą zakochanych (Annie pięknie rysowała).  Pokolorowała i napisała w niej wierszyk. Wybiegła z dormitorium do skrzynki na walentynki, która znajdowała się na 4 piętrze. Wróciła do dormitorium i zaczęła czytać książkę. Gdy nadeszła pora obiadu wyszła z dziewczynami do Pokoju Wspólnego by tam spotkać się z chłopakami i razem pójść do Wielkiej Sali na obiad.
- I jak, zanieśliście już swoje walentynki? - zapytała chłopaków Lily.
- Tia. Chyba zrobiłem wszystko co było w mojej mocy by ta głupia kartka jakoś wyglądała. - powiedział James. Poszli razem na obiad a potem czekali w swoich dormitoriach  na prefektów rozdających walentynki. Annie dostała kilka kartek, ale tylko jedna zwróciła jej uwagę. Była ona koloru jasnego różu ozdobiona w serce. A w niej Annie przeczytała:

Kochana Annie,
Gdy tylko cię zobaczyłem, poszółem jakby motylki w brzuchu. Przez te pół roku zdążyłem się w tobie zakochać po uszy. Nie stety jestem jak ciemność a ty jak jasność. Nie mogą być razem. Jedne co mogę ci powiedzieć to: kocham cię.
                                Twój cichy wielbiciel

Gdy dziewczyna skończyła czytać serce zabiło jej dwa razy mocniej. Myślała nad tym kto mógł jej to wysłać. Kto mógł się w niej zakochać? Miała nadzieję że ta osoba nie stroi sobie z niej żartów. Choć pismo wydawało jej się znajome... Nie mogła wymyślić, od kogo to jest.

POV. REMUS
Czytałem "Baśnie Barda Beedle'a" kiedy do pokoju weszli prefekci z pudełkiem z walentynkami. Miałem nadzieję że dostanę jakieś walentynki. Syriusz od razu podszedł do prefektów i czekał aż dadzą mu jego walentynki. Syriusz dostał chyba 23 kartki walentynkowe, James też 23, Peter nie dostał żadnej a ja dostałem chyba 5. Najbardziej jednak zaciekawiła mnie jedna z nich. Była koloru różowego, z sercem i rysunkiem pary zakochanych. Domyślałem się po rysunku, od kogo mogłem to dostać. Bez większych przeszkód otworzyłem i zaczołem czytać.

W dniu świętego Walentego
Masz życzenia z serca mego!
Od początku znajomości
W moim sercu stałe gościsz.
I zostaniesz tam do końca,
Bo to rzecz nieustającą!
Kocham cię, Remusie💘
          Tajemnicza wielbicielka

Hm... Skądś znam to pismo. Ale skąd? Nie miałem pojęcia. Nie zamierzałem nawet reszty rozpakowywać i położyłem się na łóżku. Długo myślałem nad tym od kogo mam ten list. Byłem bardzo ciekawy. Miałem nadzieję że to od niej a nie od tamtej Alicji Johanson. Wkurzająca babka. Łazi za mną jakby nie widziała że Frank Longbottom jest w niej zakochany. Koszmarna baba. Oby to było od tej, którą kocham. Dobra, dosyć tych gierek. Powiem jej. Powiem że ją kocham.

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA
Dziewczyna po raz kolejny tego dnia czytała list od tajemniczego chłopaka. Miała nadzieję że w końcu odgadnie od kogo jest ten list. Miała wrażenie że skądś zna to pismo. Nagle a okno coś zastukało. Była to mała sówka z listem. Marlena otworzyła jej okno a ona od razu wleciała i ustała na łóżku Annie. Dziewczyna usiadła po turecku na łóżku i wzięła liścik. To był list do niej od jej tajemniczego wielbiciela. Przeczytała:

Chcesz wiedzieć od kogo dostałaś walentynkę? Przyjdź o 21 na wieżę astronomiczną. Będę czekał.

I tyle. Annie zaintrygowały słowa napisane w liście. Oczywiście, że chciała dowiedzieć się od kogo dostała walentynkę. Zbliżała się 19 więc postanowiła pójść na kolację. Po kolacji siedziała z chłopakami w Pokoju Wspólnym. Grali w karty.
- Po makale! Wygrałam! Znów!- cieszyła się brunetka.
- Ale to nie fair!- oburzył się Syriusz- nigdy nie przegrywam. A teraz każdą rundę przegrywam!
- No cóż, Syriuszu, takie życie.- westchnął Remus.
- Mówiłem przecież że ona zawsze wygrywa w karty. Dlatego nie chciałem w nie grać. - powiedział James. Annie spojrzała na zegarek. Godzina 20.40.
- Zrobiło się późno, chłopaki. Czas iść do łóżek. Do jutra. - wstała i poszła do swojego dormitorium. Chłopaki zrobili to samo. Annie poczekała do 20.50 a potem wyszła z Pokoju Wspólnego i ruszyła na wieże astronomiczną. Czas poznać naszego tajemniczego wielbiciela!

POV. REMUS
Opierałem się o barierkę na wieży astronomicznej. Miałem nadzieję że Annie zgodzi się i przyjdzie. Chodziaż tak naprawdę obawiałem się tego jak cholera. W końcu miałem wyznać miłość dziewczynie, którą znam ledwo pół roku. A najgorsze w tym wszystkim było że jestem wilkołakiem. Przemyślałem sobie cały przebieg tego spotkania. Miałem nadzieję że Annie mnie nie odrzuci. Nagle usłyszałem za sobą czyjeś kroki. Wiedziałem czyje są. To były kroki Anne Potter. Mimowolnie serce zabiło mi trzy razy szybciej. Gdy się odwróciłem zobaczaczyłem jej twarz w świetle księżyca. Jej błękitne oczy.
- Remus? - zapytała swoim słodkim głosem, zdziwiona. W sumie ja też się nie spodziewałem że tu będę.
- Tak, to ja. To ja wysłałem ci tą walentynkę.- powiedziałem na jednym wydechu.
- Nie spodziewałam się.- pomyślała chwilkę a potem się uśmiechnęła- dostałeś moją?
- Twoją?- zapytałem zdziwiony. Pogrzebałem w kieszeni i wyciągnąłem złożoną kartkę.- To od ciebie?
- A myślałeś że kogo? Alicji? No nie stety to nie Alicji, to moje dzieło.- odrzekła. Jej czarne jak noc włosy lśniły w świetle księżyca. Zrobiłem krok w jej stronę. Zapytałem:
- Czytałaś co tam było napisane?
- A żeby to raz...- powiedziała. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Dalej pytałem,
- A zrozumiałaś co chciałem przez to powiedzieć?
- A co ty zrozumiałeś po mojej walentynce?- nie dawała za wygraną.
- Mam nadzieję że dobrze zrozumiałem, dlatego powiedz mi czy ty też mnie kochasz? - zapytałem bardzo poważnie. Miałem nadzieję że mnie nie wyśmieje.
- Ta..ta..tak, Remus. Kocham cię. Zagosciles w moim sercu i za szybko z niego nie uciekniesz. - powiedziała lekko się rumieniąc. Ja też się zarumieniłem. Powiedziałem:
- Ja też cię kocham, Annie. Chciałbym abyśmy zostali parą...- na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech- lecz jest jedno ale. - natychmiast uśmiech zszedł jej z twarzy. - Żebyśmy mogli zostać parą, ja najpierw muszę wyjawić ci mój największy sekret. Ale musisz obiecać, że nigdy, ale to nigdy, nie wyjaśnisz mojego sekretu. Obiecujesz?
- Ja, Anne Euphemia Potter, obiecuje Remusowi Johnowi Lupinowi, zachować jego sekret aż do grobowej deski.
- Wow... Niezła obietnica...- zaklaskałem z podziwem.
- Co nie? - uśmiechnęła się. - Więc co to za tajemnica?
- Bo widzisz... Pamiętasz jak pytałaś się mnie w pociągu, skąd mam te blizny?
- Tak...
- Jestem wilkołakiem Annie.- spodziewałem się wszystkiego ale nie tego. Annie po prostu wzruszyła ramionami. To było dla mnie dziwne.
- Nie boisz się?
- Czego?- zapytała zdziwiona.
- Heloł, jestem wilkołakiem. Nie przeraża cię to? Chodziaż by nie szokuje?
- Odkąd cię zobaczyłam, wiedziałam że jesteś wilkołakiem. Poczułam to.
- Poczółaś? Jak? Ty też jesteś wilkołakiem? Przecież bym to poczuł.
- Eh, czas odkryć wszystkie karty...

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA
Annie opowiedziała całą swoją historię. O tym jak spotkała czterech założycieli Hogwartu i o tym jak się uczyła u wampirów, Wilkołaków, upadłych aniołów i w piekle. Powiedziała też że jest animagiem i metarmofomagiem Remus słuchał całej tej historii nie przerywając jej ani jednym słowem. Gdy skończyła mówić zapadło milczenie. Annie nie wytrzymała.
- I co? Powiesz coś?
- Myślę. Ha, a ja się dziwiłem dlaczego kolor oczu ci się wtedy zmienił.
- Co?! Kiedy?!
- Wtedy jak poznaliśmy Bellatrix, Narcyze i Lucjusz. Jak klocilas się z Bellą to kolor oczu się zmienił ci na czarne. Ale nie martw się, chyba tylko ja to zauważyłem. Mam pytanie. W co się zmieniasz pod postacią animaga?
- W lisa polarnego. Ale mogę też zmienić się w wilka, dzięki darze księcia Jacoba. Nie zmieniam się pod czas każdej pełni w wilkołaka ale mogę zmienić się kiedy chce w wilka. Oczywiście, kiedy nadchodzi pełnia tak jak każdy wilkołak źle się czuje, ale mniej boli niż takiego ciebie. Ale to już chyba sam zauważyłeś.
- Tia...
- To ja tym razem mam pytanie.
- Jakie?
- Zostaniemy tą para? - lekko się zarumieniła.
- Chcesz być z wilkiem?
- Sama po części nim jestem.
- Jeśli tak mówisz...- wstał i podał dłoń Annie by pomóc jej wstać. - w takim razie, Anne Euphemio Potter, czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Remusie Johnie Lupinie, nawet gdybym nie chciała moje serce już należy do ciebie.- uśmiechnęła się. Remus przyciągnął ją do siebie i pocałował ją lekko w usta. Za mali są na namiętne pocałunki. Niestety. Gdy odsunęli się od siebie spojrzeli sobie w oczy uśmiechając się. Złapali się za ręce i poszli do Pokoju Wspólnego nie przejmując się tym czy ktoś ich złapie czy nie. Bo miłość jest ważniejsza od wszystkiego innego. >.<

_____________________________________

OD AUTORKI
Cześć misiaczki. Tak oto zakończyliśmy rozdział walentynkowy. Zrobiłam go ponieważ wczoraj były walentynki. Możecie go uznać za "odcinek specjalny". Nie mogłam się sama doczekać aż oboje odkryją swoje karty. I wyznają sobie miłość. Następny rozdział odbędzie się za jakieś chyba trzy albo cztery lata, nie wiem, przemyśle to. I zrobimy małe zamieszanie oraz zdradę. Dla dociekliwych - rozdział ma 1561 słów. Poprzedni miał ponad 2000 ale ten mam nadzieję że też był spoko. Do zobaczenia misie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro