~6-Daria_Wojciech~
Pov Daria
Czwartek minął bez większych problemów. Sprawa Izy i Michała ciągnęła się jeszcze cały długi dzień, bo pan Wojciech usilnie bronił się, że słusznie pobił chłopaka. Trochę wszystko spomplikowałam ja. W sumie musiałam. Bałam się Izy i Michała, którzy nie tylko nie dali by mi potem spokoju, ale również grozili mi, abym skłamała. Wymyślili proste, ale całkiem zwyczajne kłamstwo, które ja powtórzyłam pani Dyrektor, a ona bez większych podstaw, uwierzyła mi. Byłam przekonana, że tym samym narobię problemów panu Wojciechowi, ale nic nie mogłam poradzić. Nie chciałam pogorszyć swojej sytuacji, która i tak była fatalna.
Nastał piątek. Razem z Olivią i Piotrkiem szliśmy korytarzem powoli, rozmawiając o byle czym. Lubiłam tą dwójkę. Olivia zawsze miała szalone pomysły i trzymała się zasady, że kto nie próbuje, ten niech żałuje, czy jakoś tak. Piotrek był pod tym względem bardzo podobny do Olivii, dlatego tworzyli naprawdę cudowną parę. Szybko więc stali się główną parą w szkole, o której często mówiono.
Różniłam się od nich nieco, ale mimo to, dogadywaliśmy się całkiem dobrze. Tylko kiedy mieliśmy na to czas. Piotrek przeważnie przesiadywał z Drużyną Koszykarską, do której należał, a Olivia miała podzielone lekcje trochę inaczej niż pozostała część naszej klasy, tylko dlatego, że nie mieszkała w Akademii, ale poza nią z powodu jej rodziców. Chodziła tylko na niektóre lekcje, kiedy akurat zdarzyło się jej w szkole być. Gdy jej nie było, była wówczas na lekcjach w innym akademiku, bo dziewczyna dzieliła Akademię Magii ze studiami prawniczymi, dlatego czasem się jej dziwiłam, jak dawała sobie radę. Sama też myślałam nad takim wyborem co ułatwiło by mi szybsze skończenie studiów i dostanie lekarzem. Moi rodzice nie zgodzili się jednak na to, a ja chcąc czy nie, musiałam się z tym pogodzić.
- Jak myślicie? Jaki będzie ten nowy uczeń? - zagadnęła Olivia, bo już od rana w szkole było huczno o jakimś nowym uczniu. Ponoć był to syn kogoś ważnego, stąd całe zamieszanie. W dodatku miał chodzić do naszej klasy.
- Pewnie taki sam, jak każdy chłopak w tej szkole. - bąknęłam jedynie.
- Wypraszam to sobie! - Piotr teatralnie złapał się za serce, a ja i Olivia od razu wybuchnęłyśmy śmiechem, bo w jego towarzystwie nigdy nie można było się nudzić.
- Oprócz ciebie. - dodałam, gdy się trochę uspokoiłam. - Może i ten nowy taki nie będzie.
- Już widzę jak dziewczyny zaczynają za nim szaleć. Będę musiał zastosować nowe środki, aby was odwieść od niego. - zamyślił się Piotr, a my z brunetką znowu zaczęłyśmy się śmiać.
- Coś ty! - krzyknęłam. - Nie jesteśmy jak one i nie zamierzamy szaleć za nie wiadomo kim. - broniłam nas.
- Ale wiem jak macie obie źle w głowach poukładanie, więc to tak tylko dla bezpieczeństwa. - upierał się chłopak.
Potem zadzwonił dzwonek i ruszyliśmy do klasy. Weszliśmy do niej jak zawsze i zajęliśmy nasze miejsca. Mielibyśmy mieć właśnie zajęcia z panem Wojciechem, ale on, jak przypuszczaliśmy, jeszcze nie mógłby dziś prowadzić lekcji. Nie myliliśmy się. Do sali wpuścił nas pan Marek i rozpoczął matematykę.
Wtedy do klasy jak burza wyparował jakiś chłopak. Po sali rozległy się szepty, więc musiał być to ten nowy uczeń.
- Przystojny. - szepnęła mi Olivia na ucho, która siedziała tuż za mną w ławce.
- Ej no! - oburzył się Piotr, który siedział z nią. My od razu cicho się zaśmiałyśmy.
Musiałam jednak przyznać rację Olivii. Nowy uczeń był dosyć przystojny, w porównaniu do innych chłopaków tej szkoły. Właściwie nigdy się za żadnymi nie rozglądałam, ale swoje wiedziałam.
Miał blond włosy, które sterczały mu na różne storny, przy okazji zasłaniając mu część twarzy. Szybko jednak odsunął je w bok, co sprawiło, że wyglądał jeszcze dziwniej. Miał na nosie okulary, które właściwie tylko dodawały mu urody. Nie był jakoś specjalnie wysoki, a jego zielone oczy wyrażały dziwną radość.
- Przepraszam. - wydukał szybko do nauczyciela.
- Spokojnie. - uspokoił go pan Marek ze swoim stoicki opanowaniem, jakie zawsze biło od tego nauczyciela. Inni od razu by się zezłościli na ucznia za takie wejście do klasy. Ale nie nauczyciel matematyki. On do wszystkiego podchodził na spokojnie, dlatego był lubiany przez wszystkich uczniów. Można było z nim porozmawiać jak z starym znajomym, z podstawówki. Czesto też zgadzał się na różne wyjścia z uczniami po lekcjach. Sama czasem uczestniczyłam w takich wypadach za namową Olivii.
- Przedstaw się proszę klasie. - polecił nauczyciel.
- Wiktor Mikołajczyk. - przedstawił się chłopak, a ja skojarzyłam od razu jego nazwisko. Był synem burmistrza.
- Ja nazywam się Marek Lewski. Jestem tutaj nauczycielem matematyki i chemii. Teraz jestem tutaj na zastępstwie, jak pewnie wiesz z planu lekcji. - zaczął tłumaczyć pan Marek. - Usiądź i zaczniemy już lekcje.
Wiktor rozejrzał się po klasie, a swój wzrok zatrzymał na mnie. Jako jedyna nie siedziałam z nikim, więc skierował się w moją stronę i zajął miejsce obok.
- Cześć. - przywitał się szybko z Piotrkiem, a ja i Olivia tylko obrzuciłyśmy Piotrka pytającym spojrzeniem, w którym kryło się także i niemałe oburzenie.
Jak się okazało jednak, jak na tą lekcje nie było koniec niespodzianek, bo do klasy znowu ktoś wszedł. Tym razem spokojnie i powoli. Momentalnie wszystkie spojrzenia padły na pana Wojciecha, który wszedł do środka z grobową miną. Spojrzał na pana Lewskiego, a potem przyjrzał się klasie.
- Dalej lekcje poprowadzę już ja. - zwrócił się do pana Marka.
- Jasna sprawa. - zgodził się nauczyciel matematyki i zaczął zbierać się do wyjścia. Jednak za nim opuścił klasę, jego wzrok zatrzymał się na mojej ławce. W ostateczności przeprosił pana Scotta, informując go, że ma jeszcze sprawę do mnie i Wiktora.
- Dario, proszę cię, przedstaw Wiktorowi temat naszego projektu z chemii i niech co pomoże. Skoro jest już parzyście, zróbcie projekt razem. - polecił, a potem pożegnawszy się, wyszedł z klasy, nawet nie czekając na naszą odpowiedź.
Lekcja dobiegła końca i razem z Olivią oraz Piotrkiem rozsiedliśmy się na ławce. Zajęliśmy się powtarzaniem na kolejną lekcje z panią Marią, bo byliśmy pewni, że i tym razem nie odpuści i przepyta całą klasę.
Wtedy podszedł do nas Wiktor i dosiadł się.
- Cześć. - przywitał się jakgdyby nigdy nic.
- Cześć. - odrzekł mu Piotr, a ja i Olivia poczułyśmy się dziwnie niezauważone. Dopiero gdy brunetka chrząknęła, Piotrek zrozumiał o co chodzi.
- Wiktor, poznaj moje znajome. Olivię, moją dziewczynę i Darię, koleżankę. Wy poznajcie Wiktora. - przedstawił nas sobie, a blondyn podał mi i Olivii dłoń, którą mimo wszystko uścisnęłyśmy.
- Miło mi was poznać. - powiedział po chwili ciszy.
- Poznaliśmy się z Wiktorem, gdy dołączył do naszej Drużyny Koszykarskiej, wczoraj po południu. - wyjaśnił Piotrek.
To by trochę wyjaśniało.
- Fajnie! - ucieszyła się Olivia.
Pov Wojciech
Lekcje mijały jedna za drugą, a ja czekałem na sam ich koniec. Dokładnie to na zajęcia z Darią. Zależało mi na rozmowie z nią. Najlepiej na jak najszybszej rozmowie. Czekałem więc niecierliwie. Czy to nie dziwne?
Pov Daria
Lekcje dobiegły końca. Przynajmniej nie dla mnie, bo miałam mieć jeszcze zajęcia z panem Wojciechem. Jednak coś mi nie pozwoliło czekać na nie cierpliwie. Albo raczej ktoś.
- Zrywamy się na jakiś spacer po mieście? - zagadała Olivia, gdy lekcje się skończyły.
- Ja nie mam nic przeciwko. - zgodził się od razu Piotr.
- Ja też. - przyznał pospiesznie Wiktor, a potem cała trójka wlepiła swoje spojrzenia we mnie.
- Em... No... Ja... Ja... Nie mogę. - oznajmiłam, bo ich spojrzenia nie odrywały się ode mnie ani na moment. - Mam zajęcia dodatkowe.
- No i? - wzruszył ramionami Wiktor. - Chce Ci się na nie iść? Zresztą, jak raz nie pójdziesz, to nic się nie stanie. A my przynajmniej pogadamy o projekcie na chemię, bo nie wiem jak ty, ale mi na nim mega zależy. Przy okazji mamy okazję lepiej się w czwórkę poznać. - oburzył się Wiktor, a ja musiałam mu przyznać rację z wielu powodów.
Po pierwsze, nie chciałam iść na te zajęcia, bo nie miał na to najmniejszej ochoty.
Po drugie, wiem, że pan Wojciech nie odpuści mi za to, że skłamałam pani Dyrektor i narobiłam mu tym samym problemów.
Po trzecie, też zależało mi na projekcie.
Po czwarte, rozerwanie się ze znajomymi dobrze mi zrobi.
Po piąte, nie chciałam wyjść na nudziarza.
Po szóste, pogoda była dobra, a spacer nie był takim złym pomysłem.
Po siódme, też miałam ochotę poznać ich lepiej, bo jakoś specjalnie dobrze się nie znaliśmy.
Po ósme, wszystko byle nie zajęcia ze Scottem!
Zgodziłam się i chwilę później razem ze znajomymi spacerowałam po mieście, śmiejąc się z żartów Piotra albo Wiktora. Było naprawdę miło i choć na chwilę zapomniałam o ostatnich wydarzeniach. Lepiej poznałam Wikotra, a nawet Piotra i Olivię, mimo że znałam ich wcześniej. Oprócz tego z Wiktorem umówiłam się na robienie tego plakatu, a że Olivia i Piotr również mają go robić w dwójkę, umówiliśmy się na robienie podwójnie plakatu w ten weekend.
Pov Wojciech
Udałem się pod salę. Dzwonek zadzwonił chwilę temu, a nie chciałem spóźnić się na zajęcia z Darią, jak mi się ostatnio zdarzyło. Moje zaskoczenie nie miało jednak granic, gdy nie zastałem uczennicy pod salą. Zaskoczenie? Chyba przerażenie i niepokój naraz. Moje myśli tego też wcale nie ułatwiały, bo od razu zaczęły rodzić się w mojej głowie różne scenariusze, przez które nie przyszła na zajęcia. Mój niepokój wzrósł jednak bardziej, gdy nie znalazłem jej w pokoju, a uczniowie stwierdzili, że nie przyszła do niego po zakończeniu lekcji.
Porwali ją? Oby nie!
Uprowadzili.
Wywieźli.
Zabili.
Zrobili coś.
A co jeśli Iza i Michał dokonują na niej właśnie zemstę?
I pomyśleć, że to przeze mnie.
Weź się w garść chłopie. Musi być przecież jakieś logiczne wyjaśnienie jej nieobecności. Może to być cokolwiek.
Źle się poczuła i poszła do pielęgniarki.
Albo ma sprawę u jakiegoś nauczyciela.
Może jest u pani Dyrektor.
Mogła być w toalecie.
- Widziałem ją jak wychodziła ze szkoły ze znajomymi. Z tą całą Olivią i Piotrkiem. - oznajmił jeden z uczniów, który akurat mnie mijał na korytarzu. - No i szedł z nimi jeszcze ten nowy. Jak mu tam było... A Wiktor!
Aha. Albo uciekła.
No teraz to zabolało.
Już ją mogli porywać, a nie żeby mi specjalnie uciekała. Tylko dlaczego mnie to tak boli?
Ech.
Pogadam z nią jak wróci.
Ciekawe co znowu wymyśli na swoje usprawiedliwienie...
***
Był już wieczór. Jakoś zbliżała się osiemnasta, kiedy przez okno ujrzałem jak wraca ze znajomymi. Widocznie dobrze się bawiła.
Od razu wyszedłem z pokoju i ruszyłem jej naprzeciw. Zatrzymałem ich na środku korytarza, a gdy mnie zobaczyli, od razu miny im zbledły. Trochę mnie to rozbawiło, ale nie miałem teraz czasu na żarty.
No to teraz będzie ciekawie.
Nie przesadzaj tylko.
Jak ostatnio przesadziłeś, to nie było miło.
- Gdzie się to pani szwęda, panno Dario? - zapytałem ją bezpośrednio, nie zwracając uwagi na pozostałą trójkę. Oni mało mnie obchodzili.
- Em... Że... Ja? Tylko... Ten... By... Byłam... Się przejść. - dokończyła w końcu.
- Przejść? A nie zapomniała pani o jeszcze jednych zajęciach, panno Dario? - kontynuowałem dalej naszą nijaką wymianę zdań.
- Em... Mu... Musiałam... Za... Zapomnieć. - jąkała.
Nie kłam mi tutaj.
Bez takich numerów ptaszyno.
Spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. Widać było, że nie bardzo wie jak wyjść z opresji. Zobaczyłem to wyraźnie w jej oczach i pożałowałem tego naskoku na nią. Był w sumie nie potrzebny. Tyle razy uczniowie uciekali z lekcji, a zawsze uchodziło im to płazem, ale akurat ją postanowiłem ukarać niepotrzebnymi kłótniami na środku korytarza o tak później porze? Przesadziłem. Nawet bardzo. Nie powiniem był, ale to zrobiłem. Tylko jak powiedzieć jej, że popełniłem błąd, bo tak bardzo zabolała mnie jej ucieczka? Zabolał mnie fakt, że nie docenia i nie rozumie mojej chęci pomocy. Ucieka od tego i wyraźnie ode mnie stroni. To mnie tak zabolało. Tylko dlaczego?
Dobra dość! Jakaś młoda dziewczyna zrobiła mi wodę z mózgu. Weź się w garść! Zamiast stać tak wpatrzony w nią, stań się znowu prawdziwym sobą. Bezwzględnym i wymagającym nauczycielem, a nie idiotą.
- Dziś zbagatelizuję twoją ucieczkę, ale następnym razem nie będę taki łaskawy, panno Dario. - doszedłem do siebie i wróciłem znowu do dawnych zachowań i postaw. Trochę sam sobie się dziwiłem. Tak jej nie pomogę, wiem. Jednak nie mogę zrobić z siebie bezmózga dla jakiejś dziewczyny.
- Wracajcie już do pokoi! - rozkazałem i wszyscy momentalnie się rozeszli... Oprócz niej.
- Jakiś problem, panno Dario? - bąknąłem bez żadnych emocji.
- Przepraszam tylko. - wydukała, a ja poczułem kolejny ucisk na sercu. Nie potrafiłem być dla niej taki.
Wyminęła mnie, gotowa wrócić do pokoju, ale ja złapałem ją za rękę pospiesznie. Odwróciła się jak oparzona.
- To ja przepraszam, panno Dario. - wysiliłem się na uśmiech.
- Za co? - zapytała, mrugając śmiesznie. Naprawdę wyglądała i zachowywała się jak anioł.
- Za mój niepotrzebny naskok. - byłem szczery. - Nie chciałem taki być. Tylko więcej mi nie uciekaj z zajęć. - zagroziłem za końcu żartobliwie.
- Przepraszam. - powtórzyła raz jeszcze. - Do widzenia. - pożegnała się i odeszła, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się sam do siebie. Ciężko było mi być wymagającym i bezwzględnym nauczycielem w stosunku do niej. Co ona ze mną zrobiła?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro