Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~5-Daria_Wojciech~

Pov Daria

Wtorek kojarzył mi się zawsze źle z kilku powodów. Po pierwsze, był dniem, w którym moi rodzice jasno się mnie wyrzekli, ale szczegółów nie będę opowiadać. Po drugie, straciłam tego dnia niegdyś ważną dla mnie osobę, która jako jedyna mnie rozumiała. Po trzecie, od razu wspominała mi się pierwsza lekcja Walki i Samoobrony z nowym nauczycielem. Po czwarte, po prostu nie lubiłam wtorku. Po piąte, nienawidziłam nigdy wtorków. Po szóste, nie lubię wtorków... Mówiłam to już? Mniejsza o to. Nie lubię, nie lubiłam i nigdy nie polubię wtorków, dlatego już od rana czułam, że i tego dnia nic dobrego się nie wydarzy. Byłam wręcz co do tego tak przekonana, dlatego pierwszą lekcję zaczęłam ze złym nastawieniem. Chyba musiała buzować ode mnie złość już na kilometr, bo dziś wyjątkowo uczniowie stronili ode mnie. A może był jakiś inny powód? Albo znowu coś sobie ubzdurałam? A jednak nie. Wyraźnie trzymają się kilka metrów dalej i niezbyt wiem co jest tego powodem. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało.

Skończyła się lekcja trzecia i nastała przerwa obiadowa. Ta najdłuższa. Zwykle nudziłam się wtedy, bo raczej nie chodziłam jak inni uczniowie na stołówkę, aby coś zjeść. Albo jadłam własne kanapki, albo nie jadłam nic. Dziś nie miałam też zbytniego apetytu, więc postanowiłam zająć się sprawą, która siedziała mi w głowie. Musiałam znaleźć pana Marka i natychmiast z nim porozmawiać z wielu powodów. A dokładnie to jednego, bardzo ważnego. Ominęłam wczorajszą lekcję. To jedno, ale fakt, że akurat wtedy postanowił zadać mojej klasie jakiś ważny projekt do zrobienia, to już drugie. I przez to musiałam z nim porozmawiać. W końcu na jego lekcjach nawet mi zależało. Uczył matematyki i chemii, a oba te przedmioty były dla mnie równie ważne. W szczególności ten drugi, który był jednym z podstawowych przedmiotów, jakie musiałabym ukończyć z dobrą oceną, aby móc dostać lekarzem.

Zapukałam do pokoju nauczycielskiego i nim ktoś otworzył, musiałam trochę poczekać. Do środka wpuścił mnie pan Wojciech, z którym uprzejmie się przywitałam. Potem od razu odszukałam wzrokiem pana Marka, ale nie było to trudne, bo w pokoju znajdowało się tylko trzech nauczycieli. Pan Scott, który nie wpuścił. Pani Maria, która zajęta była sprawdzaniem kartkówek i nawet nie zauważyła mojego przybycia oraz pan Marek, do którego miałam sprawę. Od razu więc podeszłam do nauczyciela, który siedział przy stole. Dopiero gdy się przywitałam, podniósł wzrok na mnie znad ekranu telefonu.

- Potrzebujesz w czymś pomocy, Dario? - zapytał uprzejmie, odkładając urządzenie.

Pov Wojciech

Siedziałem w pokoju nauczycielskim. Byłem tam tylko ja, Marek i Maria, która i tak zajęta była sprawdzaniem jakiś kartkówek. Nie zwracałem uwagi na nich zbytnio i sam zajęty byłem sobą. Dopiero gdy do drzwi pokoju rozległo się pukanie, wróciłem na ziemię. Dwójka nauczycieli nawet się nie podniosła, żeby otworzyć i nadal zajęta była swoimi sprawami. Postanowiłem, że w takim razie ja otworzę, bo pukanie rozległo się znowu. Otworzyłem więc drzwi i moje spojrzenie od razu padło na niską blondynkę. Dopiero wtedy ją rozpoznałem. Daria.

Przywitała się i wpuściłem ją do środka, bo chyba miała jakąś sprawę. Już chciałem zapytać ją o powód jej wizyty, ale on od razu podeszła do Marka, więc podejrzewałem, że do niego przyszła.

- Pomóc Ci w czymś? - zapytał ją.

- Chodzi o projekt, który wczoraj zadał pan mojej klasie. - powiedziała po chwili, jakby analizując coś w głowie.

- Projekt z chemii? - najwyraźniej chciał się upewnić, a dziewczyna od razu pokiwała głową twierdząco. - Już, już. W klasie nie jest was parzyście, więc będziesz musiała zrobić go sama. Przypuszam jednak, że to dla ciebie żaden problem. - zaczął mówić i potem coś jej tłumaczył. Coś czego i tak nie rozumiałem. Z chemii zawsze byłem słaby i do tej pory się to nie zmieniło. Nie rozumiałem uczniów, którzy chemię lubili i byli z niej dobrzy. Dziwiłem się więc i Darii. Widać było, że pojmuje ten przedmiot bardziej niż mój, lekcje magii.

- Rozumiesz? - rozbudziłem się, słysząc pytanie Marka, które kierował do dziewczyny. Ta tylko energicznie pokiwała głową. - Dam ci dodatkowy czas na zrobienie projektu, bo wiem, że robisz go sama. Jeśli czegoś byś potrzebowała, to mów śmiało.

- Dobrze. Dziękuję. - podziękowała szybko, a potem żegnając się, opuściła pomieszczenie.

- Oj Wojtek! - rozległ się śmiech Marka. Spojrzałem na niego oszołomiony, nie bardzo rozumiejąc powód jego wybuchu. Moja mina jeszcze bardziej go rozśmieszyła, odrywając Marię z zajęcia. Spojrzała na Marka i chyba jakoś porozumieli się spojrzeniami, bo i ona wybuchnęła śmiechem. Jezu! Ludzie! Z kim ja pracuję?

- O co wam chodzi? - zapytałem w końcu z widocznym oburzeniem. Nareszcie też się uspokoili, mimo wciąż rozbawionych min.

- Oj Wojtek! Przecież widać, że nie możesz przestać się gapić na tą dziewczynę. - zaśmiała się Maria. - Jeśli ona tego nie zauważyła, to aż dziwne.

- Ha ha. - bąknąłem bez emocji. - Bardzo śmieszne. - potem dodałem już poważniej. - Po prostu zastanawia mnie jej zachowanie.

- Mówiłem Ci z początku, kiedy zacząłeś tutaj pracować, że o tej uczennicy ciężko jest nie myśleć. Jej odmienność wśród uczniów jest interesująca i stanowi zagadkę dla wielu nauczycieli. Nawet pani Dyrektor jest nią zainteresowana. To naprawdę bardzo miła i ciekawa uczennica. Odróżnia się już na pierwszy rzut oka. Taka czarna owca. - śmiał się Marek, ale musiałem przyznać mu rację. Różniła sie na tle innych uczniów. Była inna i przykuwała uwagę. Aż ciężko było jej nie zauważyć, mimo że wydawała się być taką samotną myszą, która siedzi gdzieś w kącie niezauważona. Ale nie była taka, mimo że może nie zdawała sobie z tego sprawy. Pewnie inni uczniowie też, bo w końcu słabsi zawsze muszą być ofiarami, a ona dla nich właśnie nią była. Ale w rzeczywistości wydawała się być naprawdę odważną i pełną energii dziewczyną. Chciałem wiedzieć co kryje i jaka jest jej prawdziwa twarz, którą ukrywa tak dobrze i szczelnie.

Pov Daria

Nadeszła pora ostatniej lekcji. Dziś wyjątkowo udało mi się spotkać z Olivią i razem udałyśmy się na plac, bo w końcu miała być moja nie ulubiona lekcja. Walka i Samoobrona. Z westchnieniem ustawiłam się obok innych uczniów, kiedy wydzwonił dzwonek. Chwilę później zjawił się nauczyciel i jak zawsze kazał nam dobrać się w dwójki. Byłam przekonana, że znowu dostanę sama i będę zmuszona ćwiczyć z nauczycielem. Tym razem nie było inaczej.

Każdy zaczął walczyć jeden z drugim, a pan Wojciech obserwował uczniów uważnie i dawał co chwila jakieś rady niektórym. Potem zatrzymał swój wzrok na mnie, przez co po moich plecach przeszedł dość nieprzyjemny dreszcz. I to nie jego spojrzenie było tego powodem, bo kolor jego oczu był piękny, a jego oczy same w sobie były bardzo hipnotyzujące i ładne. Nie mogłam temu zaprzeczyć. Jednak strach wywołała u mnie myśl, że znowu będę musiała walczyć z mocami, mimo że nie potrafię. Jednak moje zdziwienie nie miało granic, gdy nauczyciel zastosował inną taktykę.

- Podejdź. - poprosił, a ja powoli wykonałam jego polecenie. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i intensywnie wpatrywaliśmy sobie głęboko w oczy.

- Co dalej? - przerwałam niezręczną ciszę i on widocznie dopiero wtedy wrócił do rzeczywistości.

- Dalej, co? - zdziwił się chyba nie pojmując. Dopiero po chwili zrozumiał o co mi chodzi i w pełni odzyskał świadomość. - Przepraszam bardzo za moją nieuwagę, panno Dario. - przeprosił pospiesznie, a potem dodał już spokojniej. - Jesteś pewna, że dasz radę dziś walczyć? Bez mocy oczywiście.

Jasne, że nie! Aż głupie pytanie. Trzeba mieć źle w głowie poukładanie, żeby zadać je osobie, która nie potrafi ani walczyć z mocą, ani nawet bez niej. Smutne, ale prawdziwe.

- Panno Dario? - chyba znowu się zamyśliłam, bo obudził mnie po chwili jego głos.

- Przepraszam. - wydukałam tylko, a on westchnął zrezygnowany.

- Usiądź więc, panno Dario. - polecił i zaczął kontynuować lekcję już bez mojego udziału. Z jednej strony, cieszyło mnie to. Jednak z drugiej, nieco bolał fakt, że ja nie mogłam w niej normalnie uczestniczyć. W końcu sama byłam nienormalna jakaś.

Zadzwonił dzwonek i uczniowie zerwali się od razu, a potem ruszyli do swoich pokoi. Poszłabym i ja, ale nauczyciel zatrzymał mnie.

- Wszystko dobrze, panno Dario? - zapytał, gdy ostatni uczeń opuścił plac.

Pokiwałam głową.

Pov Wojciech

Zauroczyłem się znowu, kiedy energicznie pokiwała głową na moje pytanie. Wyglądała uroczo, kiedy to robiła. Albo mi już serio rozum odjęło.

Zdecydowanie to drugie!

Patrzyłem na nią w ciszy, a dziewczyna wyraźnie zmieszała się i nie bardzo wiedziała co zrobić. Ja sam potrzebowałem jakiegoś rozbudzenia, ale ono nie przychodziło z łatwością. Jej błękitne oczy nie pozwalały ani na moment oderwać od niej wzroku. Była ładna i nie ciężko jest to zauważyć. Nie była jak inne dziewczyny. Umalowana i ubrana jak na jakąś imprezę. Ona chodziła w zwyczajnych dresach i miała na twarzy jedynie lekki makijaż, który w większości składał się z delikatnych kresek przy oczach, co w pewnym znaczeniu, dodało jej jeszcze większego uroku.

- Panie profesorze? Chciał pan czegoś? - rozbudził mnie jej ciepły i delikatny głosik. Rozbudził? Chyba zyskał całkiem odwrotny rezultat, bo zatonąłem w jej oczach bardziej.

- Panie profesorze? - znowu próbowała zwrócić moją uwagę. Zwróciła, ale nie w ten sposób, jaki chciała, ani jaki chciałem ja. Dopiero po chwili, czując zimny powiew wiatru, wróciłem do rzeczywistości.

- Coś pan chciał? - zapytała ponownie, widząc moje rozbudzenie.

- Em... Ja... Tak.... Zna... Znaczy nie... W sensie tak! - weź się ogarnij idioto! - Nie. - westchnąłem w końcu.

- Dobrze. - uśmiechnęła się. - W takim razie do wiedzenia. - pożegnała się i ruszyła w stronę szkoły. Chciałem ją zatrzymać, ale nie mogłem. Albo zabrakło mi znowu języka w gębie.

To drugie bardziej.

Ty tchórzu!

Stchórzyłeś przed młodą dziewczyną! Dobra. Młodszą o jedenaście lat. Czyli w porównaniu z tobą bardzo młodą! Chyba, bo matematyka to nie moja mocna strona.

Westchnąłem zrezygnowany i udałem się do szkoły.

Pov Daria

Wróciłam do szkoły i powolnym krokiem udałam się korytarzem w stronę klatki schodowej. Nim jednak do niej dotarłam, zatrzymała mnie znowu ,,święta trójca".

- Myszko? Znowu mylisz kierunki? Śmietnik w drugą stronę. - zaśmiała się. Znałam ten tekst już na pamięć, bo w większości nim mnie obdarowywała na każdym kroku. Czasem miałam już dość i tym razem nie było inaczej. Nie zamierzałam jednak wyjść kolejny raz na ofiarę, która potrzebuje do pomocy innych, bo sama sobie najzwyczajniej nie radzi. Nie chciałam tego. Chciałam pokazać, że umiem o siebie zadbać i bronić siebie samą.

- Teksty ci się skończyły? - sarknęłam, a jej mordercze spojrzenie lekko mnie zaniepokoiło. Zrobiłam dobrze czy właśnie nagrabiłam sobie u niej bardziej? To drugie najprawdopodobniej jest bardziej możliwe, więc nie wykluczam, że mogę nie dożyć kolejnego dnia. Ale cóż. Skoro zaczęłaś ten cyrk idiotko, to teraz go skończ.

- Znaczy... Ja... Chciałam... Bo... - właśnie tak się tego nie robi. Proszę niech nikt, nigdy nie bierze ze mnie przykładu.

- Bo co? - bąknęła Iza. - Języka w gębie ci brakuje? - i znowu ten ironiczny śmiech, którego mam dość. Czasem mam ochotę ją udusić i kiedyś do tego dojdzie, bo moje granice wytrzymałości nie są bardzo trwałe.

- Nie mam dla was czasu. - próbowałam je wyminąć, ale te mi nie pozwoliły i od razu zagrodziły mi drogę. Chciałam się wycofać, ale okazał się to być jeszcze większy błąd, kiedy wpadłam na jakiś chłopaków. Od razu rozpoznałam Michała - chłopaka Izy i jego wierną zgraję kundlów.

- Problem, mała? - pchnął mnie lekko, a potem jego silne dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Pisnęłam z bólu.

- Zostaw ją! - wydarł się ktoś.

Pov Wojciech

Wracałem korytarzem, myśląc o wszystkim. A tak naprawdę o jednym.

Darii.

Znaczy nie!

Znaczy tak. Ech. Samego siebie nie oszukam.

Myślałem o całej jej osobie. O anielskim wyglądzie i pytaniu: po kim go odziedziczyła? Na pewno nie po matce, a po ojcu tym bardziej. Myślałem o jej pięknych oczach. O jej uśmiechu. O jej dziwnym zachowaniu. O tej jej odmienności na tle innych uczniów. O jej nieufności i powodzie tego. O jej słodkim dla uszu głosie, który jakbym słyszał właśnie w głowie.

Cholera! Nie wydaje mi się. Słyszę jej głos. Inny niż zwykle, ale jednak jej. Głos pełen bólu, łamiący się i smutny. Musiałem interweniować, kiedy chwilę później jej głos przerodził się w przeraźliwy pisk. Przyspieszyłem od razu, prawie przewracając się na zakręcie. Jednak tuż za zakrętem, na środku korytarza, kilkanaście metrów dalej zobaczyłem dość niecodzienny widok oraz jak dla mnie, bardzo przerażający.

Daria stała pośrodku, a po jednej stronie otaczała ją trójka dziewczyn, a po drugiej z kilku, chyba czterech, chłopaków, gdzie jeden z nich, Michał, mocno zaciskał dłonie na ramionach Darii. W tym czasie Iza, która stała tuż za blondynką, ciągnęła ją za włosy, coś szepcząc jej do ucha i śmiejąc się przy tym w dość denerwujący dla uszu sposób. Inni tylko się śmiali. Nie to jednak było najgorsze, bo gdy Iza puściła włosy Darii, blondynka od razu wyprostowała głowę, a swoje spojrzenie wbiła w chłopaka naprzeciwko, który nadal przyprawiał ją o ból ramion. Jednak to jej oczy były w tym wszystkim najgorsze. Widziałem w nich wszystko. Ból, złość, nienawiść do ludzi i wszystkiego innego, brak wiary w lepsze jutro, poddanie się, wielki wstyd, chęć ucieczki, strach i brak chęci do życia. Zabolało to i mnie. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałem je, a w mojej głowie wciąż siedziało jedno pytanie: jak można pastwić się nad niewinną osobą, która nic nie zrobiła i niczym sobie na takie traktowanie nie służyła, dalczego?

Po chwili otrzeźwiałem. No albo odwrotnie. Miałem ochotę rzucić się na tych wszystkich gnębicieli i udusić ich gołymi rękoma. Walczyłem jednak z tym pomysłem, z wielu powodów. Nie chciałem iść do więzienia, nie chciałem stracić pracy, nie chciałem zrobić przy okazji krzywdy i jej. Jednak gdy po policzkach dziewczyny zaczął płynąć strumień łez, nie wytrzymałem. Ruszyłem przed siebie, krzycząc do chłopaka, aby dostawił Darię. Ale nie. On ani drgnął i tylko mocniej zacisnął dłonie.

Rzuciłem się na niego i z całej siły oderwałem go od dziewczyny. Później moja pieść wylądowała na jego twarzy, a za tym nadchodziły kolejne uderzenia. Jego koledzy od razu spaniowali i zwiali jak spłoszone pisklęta. Dziewczyny zmyły się szybko. Tylko Daria stała, wpatrzona w nas. Tak mi się zdawało, ale po chwili zrozumiałem, że jej wzrok błądził wszędzie. Nie dużo brakowało, a zemdlała by lada moment. Jednak złość we mnie buzowała i nadal wyładowywałem ją na Michale. On jak się okazało, wcale nie zamierzał być dłużny i oddawał ciosy. Muszę przyznać, że równie mocno.

- Co się tutaj wyprawia!? - rozległ się czyjś krzyk. Chwilę później podbiegła do nas pani Dyrektor, a zaraz potem na korytarzu zjawił się i Marek, który usłyszał krzyki.

Pani Dyrektor nie czekała długo i zaczęła nas usilnie od siebie odciągać. Była silna, jak na kobietę. Marek natomiast podtrzymał Darię na nogach, ale widząc, że dziewczyna nie daje rady, wziął ją na ręce i ruszył gdzieś z nią. Chciałem wiedzieć gdzie. Chciałem wiedzieć co teraz siedziało w głowie Darii. Chciałem wiedzieć jak się czuje. Nie wiedziałem. I sam byłem sobie winny, bo zamiast udzielić jej pomocy, ja obijałem twarz jej gnębiciela. Może mi ulżyło, gdy poczuł zasłużoną karę, ale wiedziałem, że Darii wcale nie. Nie pomogłem jej tym ani trochę. I to bolało.

Bardzo bolało.

Nawet bardziej niż bardzo.

Za bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro