~4-Wojciech_Daria~
Pov Wojciech
Nastał poniedziałek, ale musiałem darować sobie pójścia do szkoły na lekcje. Dziś bowiem miałem uczestniczyć w jakiejś impreze. Normalnie to bym nie poszedł, bo jak wiadomo nie jestem raczej typem imprezowicza. Nie była to jednak taka zwykła impreza. Raczej impreza w rodzaju spotkania się znanych biznesmenów i bogatych rodzin. Dlaczego więc ja miałem w tym uczestniczyć, skoro moje konto bankowe raziło pustką? Mój ojciec był kiedyś najbogatszym człowiekiem w naszym mieście. Był znany i zawsze chodził na takie imprezy, a razem z nim ja i matka. Jednak gdy okazało się, że ojciec ma powiązania z poważną grupą przestępczą i jest oskarżony o kilka zabójstw, dostał dożywocie. Pieniądze po nim nam zabrano, a my musieliśmy jeszcze spłacać długi, które nam narobił, a o których nawet nie mieliśmy pojęcia. Jeszcze chwila i wylądowalibyśmy na ulicy bez dachu nad głową i jedzienia. Potem doszedł do tego nowotwór matki. Nie mogła już pracować, bo choroba skazała ją na wieczne siedzenie w łóżku, a ja nie mogąc się nią non stop zajmować, musiałem jeszcze opłacać pielęgniarki, które robiły to za mnie, gdy ja pracowałem lub nie było mnie w domu. Mimo wszystko nadal mnie zapraszano, w zastępstwie za ojca. Chodziłem na to, bo za samo przyjście można było nieźle zarobić. Aż dziwne, ale nigdy nie wnikałem w sprawy bogaczy.
***
Impreza rozpoczęła się. Wśród bogaczy widziałem ich żony i dzieci, które w większości były już dorosłe. Każdy dobrze się bawił i wiele osób rozmawiało z sobą nawzajem. Tylko ja stałem bardziej z boku. Dopiero potem podszedł do mnie jeden ,,znajomy". Nie lubiłem go, ale poznałem go za pośrednictwem ojca i ciężko było mi mu powiedzieć prosto w twarz, żeby się w końcu ode mnie odczepił.
- Pójdę po jakieś drinki. - zaproponował i odszedł. Ja rozejrzałem się po zgormadzonych. I wtedy mnie zatkało.
Właśnie do budynku weszła znana mi już osoba. Pomiędzy nią stał ojciec, którego ramię obejmowała, a z drugiej strony stała jej matka. Niektórzy od razu rzucili się do witania mężczyzny i kobiety, ale ja wpatrzony byłem tylko w nią. Wyglądała obłędnie. Jej blond włosy bezwładnie opadały na jej odkryte nieco ramiona. Ciało pokryte miała błękitną suknią, która sięgała nieco poniżej kolan. Na twarzy miała lekki makijaż, a w uszach pobłyskiwała biżuteria.
- Co się tak zagapiłeś? - z myśli wyrwał mnie głos ,,zajomego", Oskara.
- A... Nic. - wyjąkałem ledwo co.
- Ładna? Nie? - szturchnął mnie w ramię i dopiero wtedy moje spojrzenie przeniosłem na niego. Czy była ładna? Wyglądała jak anioł.
- Nawet jeśli, to nic nie zmienia. To moja uczennica. - podkreśliłem jasno, ale moje myśli mówiły co innego. Nie mogłem przestać o niej myśleć.
- Poza tym jej ojciec nie pozwala dziewczynie zadawać się z byle kim. - dodał mężczyzna. - Czasem jej współczuję. Jest dorosła, a wciąż decydują o jej życiu.
- Jest córką bogacza. Nie dziw się. - wzruszyłem ramionami obojętnie, ale też szkoda mi było Darii.
Spojrzałem znowu w kierunku, gdzie widziałem ją wcześniej, ale jej już tam nie było. Moje westchnięcie na jej brak, rozśmieszyło Oskara. Może faktycznie zbyt o niej myślałem. Aż dziwne.
Impreza mijała powoli. Darii nawet nie widziałem, bo pewnie była gdzieś z rodzicami albo jakimiś znajomymi, jeśli takowych posiadała. Zauważyłem ją dopiero, gdy zgromadzeni ruszyli na parkiet, bo muzyka właśnie zadudniła w głośnikach. Siedziała przy stoliku. Jej rodziców z nią nie było, bo rozmawiali w innej części sali z jakimiś ludźmi. Ona była sama i widocznie czymś niezadowolona. Miałem ochotę podejść do niej i zapytać czy wszystko dobrze, ale wiedziałem, że nie wypada. W końcu mimo wszystko była moją uczennicą i nie mogłem o tym zapominać. Jednak nie tylko to mnie powstrzymało, bo do niej podszedł wówczas ktoś inny, ktoś kogo nie znałem albo przynajmniej nie przypominałem sobie, żebym znał.
Wysoki blondyn o niebieskich oczach dosiadł się do dziewczyny. Początkowo widać było, że nie była zainteresowana rozmową, ale szybko się to zmieniło. Później już nawet się śmiali. Czy ja właśnie postradałem zmysły? Obserwowałem swoją uczennicę i uważnie badałem co robi. To chyba przesada. Już nawet olałem młodą dziewczynę, która zaczęła do mnie o czymś nawijać i piszczeć jak szalona przy swoich opowieściach, których i tak nie słuchałem.
Pov Daria
Nie lubiłam imprez, na które przychodzili jedynie bogacze, ale ze względu na rodziców musiałam na nie chodzić. Nie podobało mi się to, bo zawsze siedziałam sama. Tym razem było tak samo. Nudziła mnie już ta impreza i moje granice wytrzymałości właśnie dostawały powoli przekraczane. Wtedy podszedł do mnie jakiś blondyn i dosiadł się od razu do stolika. Rozpoznałam go po chwili. Nie znałam go i nie miałam pojęcia jak się w ogóle nazywa. Kojarzyłam go, bo tata przedstawiał mnie jego rodzicom. Wiem jakie mieli wobec mnie plany i przypuszczam, że i chłopak musiał już o nich wiedzieć. Nie podchodziłby nawet.
- Hej. Daria, tak? - zagadał jakby od niechcenia. Ja pokiwałam jedynie głową, niezbyt chętnie wdając się z nim w jakąkolwiek rozmowę.
- Nicolas. - wystawił w moją stronę dłoń, którą mimo wszystko uścisnęłam. Tak z dobrych manier. - Słyszałem o planach naszy rodziców. - dodał po chwili. Wiedziałam już co miał na myśli.
- Chodzi o naszą wspólną przyszłość? - spytałam niechętnie, a ten pokiwał głową. Czyli zgadłam.
- Wiesz, jakby... Nie znamy się. - zauważył, jakbym ja nie wiedziała.
- Nie wiem czy wiesz, ale niezbyt jestem chętna do poznawania ciebie. - przyznałam otwarcie.
- Z nie krytą wzajemnością. - zaśmiał się cicho, a mnie samą tym rozbawił. Widać było, że oboje nie bardzo cieszyliśmy się z pomysłu naszych rodziców.
- Będę na ciebie skazany, jak rodzice nie odpuszczą. - śmiał się nadal, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Niestety. Jeśli już, to ostrzegam, że ze mną nie ma tak łatwo. - kontynuowałam naszą wymianę zdań.
- Oj wiem to. Taka ładna dziewczyna. Czego ja się spodziewałem?
- Dziękuję za komplement, jednakże muszę potwierdzić twoje przekonania. Spodziewaj się bardzo wiele.
- Spodziewałem się tego. Muszę więc zaprosić panią do tańca, a pani nie może mi odmówić.
- A jeśli odmówię?
- Będę nalegał nadal.
- Brzmi jak groźba.
- A nią jest?
- To ja się powinnam o to zapytać, ale skoro sam nie wiesz, ciężko będzie dojść nam do porozumienia. Nie zamierzam też odmawiać i liczę, że nie połamiesz sobie nóg przy mnie, bo tańczę okropnie!
- Domyślam się, że tak jest. Widać jednak, że nie trafiła pani na lepszego tańcerza, ale o wiele gorszego.
- W razie czego, oboje połamiemy sobie nawzajem nogi i będą musieli nas stąd wynosić.
- Przynajmniej nie będzie tak nudno, a my odpoczniemy od imprezy i zgiełku.
- Ale utkniemy wśród szpitalnych ścian.
- A nie byłoby to już lepsze?
- Owszem. Myślę, że dużo ciekawsze. - zaśmiałam się jeszcze bardziej. Nasza wymiana zdań wyglądała jak komedia i uśmiałam się do łez. Potem faktycznie Nicolas zaprosił mnie do tańca i wyszło na to, że oboje nie umiemy w ogóle tańczyć. Śmialiśmy się przez co jeszcze bardziej. Polubiłam go, ale nie tak, żeby od razu brać z nim ślub, jak to sobie ubzdurali nasi rodzice.
- Udam się teraz do toalety. - oznajmiłam.
- Niech się pani tylko po drodze nie zgubi. A jeśli porwie panią jakiś nieprzyjaciel, chętnie przybiegnę na ratunek. - zaśmiał się znowu. Ja tylko ruszyłam w stronę łazienek.
Pov Wojciech
Szedłem akurat do łazienki. Miałem swoje potrzeby, ale także chciałem trochę odpocząć od tej imprezy. Niestety, mimo że nie chciałem, musiałem wytrzymać do jej końca. Moje rozmyślenia przerwałem jednak, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie na kogoś wpadłem. Kogoś kto był niski i tak lekki, że przewrócił się do tyłu bez większych problemów. Wyciągnąłem więc dłoń w stronę potrąconej osoby i podciągnąłem ją na równe nogi. Nim jednak z moich ust wydobyło się słowo przeprosin, rozpoznałem w tej osobie moją uczennicę, Darię.
- Wybacz mi, panno Dario. - uśmiechnąłem się do niej, a ona najpierw lekko zszokowana, odpowiedziała po chwili tym samym.
- Nic się nie stało? - chciałem się upewnić, że nic jej poważnego nie zrobiłem. Ona pokręciła głową, ale ja wciąż niepokoiłem się. Jednak ona zapewniła mnie, że nie potrzebnie. Nasza rozmowa właściwie szybko się skończyła i najwidoczniej dziewczyna nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Ja sam zastanawiałem się nad tym. Wyminąć ją i kontynuować swoje zamiary czy poprowadzić rozmowę dalej. Zdecydowanie mój mózg bardziej przyciągała opcja druga, a i mnie samemu wydała się ona lepszą. Chciałem nieco dłużej z nią porozmawiać, bo widziałem, że dobrze gadało jej się z tamtym blondynem. Dużo się przy nim śmiała, a ja nie chciałem wyjść na nudziarza.
- Może by panna zechciała zatańczyć? - spytałem po chwili zastanowienia. Spojrzała na mnie i widać było, że myśli nad odpowiedzią. Nie chciałem jej zmuszać, więc jakby odmówiłam, ja bym zrozumiał.
- Porwał panią nieprzyjaciel czy pomyliłem przyjaciela z wrogiem? - rozległ się czyjś głos. Spojrzałem w bok i moje spojrzenie od razu padło na blondyna, z którym wcześniej Daria rozmawiała. Nie spodobało mi się to, że przeszkadza mi w rozmowie z dziewczyną. A może ja faktycznie przesadzałem zbytnio?
- Ciężko stwierdzić. - wzruszyła ramionami uczennica, a ja nie bardzo zrozumiałem o co chodziło.
- Jeśli trzeba, zawalczę z smokiem i uwolnię panią. - zapewnił chłopak. Doszedłem do wniosku, że to mnie nazwał smokiem i nie byłem pewien czy on robi sobie żarty właśnie, czy zaczepia w tym momencie dziewczynę i tym samym próbuje mnie obrazić.
- Musisz więc pogodzić się z faktem, że ,,pani" jest skazana na smoka, bo jest on jej nauczycielem. - fuknąłem w jego stronę. Jednak śmiech Darii upewnił mnie w przekonaniu, że źle odebrałem ich rozmowę.
- Panie Wojciechu, to tylko zwykłe żarty. - zapewniła mnie uczennica.
- Czyli ,,książę na białym koniu,, też żartował? - wolałem się upewnić, a jej śmiech znowu dał mi do zrozumienia, że robię z sobie jeszcze większego idiotę.
- Oczywiście. - zachichotała, a jej delikatny i przyjemny dla uszu śmiech, nieco mnie rozbawił. Nie dałem jednak po sobie tego poznać. Udawałem niczym niewzruszonego mężczyznę.
- W takim razie mogę prosić o zwrócenie mojej damy? - zapytał blondyn, a Daria zaśmiała się jeszcze bardziej.
- Nie twojej. To po pierwsze. Po drugie, ta panna obiecała mi taniec. - postawiłem na swoim. Daria początkowo znowu zaczęła się śmiać, ale chwilę później jej zaszokowane spojrzenie zatrzymało się na mojej twarzy. Udając, że tego nie widzę, wziąłem jej dłoń w moją i pociągnąłem w stronę tańczących. Spotkałem się jedynie z dużym oporem, więc spojrzałem za siebie na dziewczynę. Stała w miejscu i wyraźnie nie zamierzała się ruszyć. Nie chciała. Rozumiałem. Byłem jej nauczycielem i już sam fakt, że rozmawiamy poza szkołą był dziwny, a co dopiero wspólny taniec. Było wręcz widać, że mi nie ufa.
- Ja już muszę iść, panie Wojciechu. - powiedziała po chwili. Wiedziałem, że był to jedynie pretekst, żeby ze mną nie tańczyć, ale nic nie mówiłem. Nie chciałem jej zmuszać. Puściłem więc jej ciepłą i delikatną dłoń. Dziewczyna pożegnała się uprzejmie i podreptała za blondynem jak wierny piesek. Wyglądała uroczo, gdy próbowała zdąrzyć za mężczyzną, a jej krótkie nogi wyraźnie jej to uniemożliwiały.
- Weź się tak na nią nie gap. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Oskara, która znikąd nagle zjawił się obok mnie. - Wiem, że ładna i w ogóle, ale nie dla ciebie.
- Taa. - bąknąłem. - Bo ty się znasz.
Reszta imprezy ciągnęła się jeszcze długo. Przesiedziałem ją w większości z Oskarem, który wciąż o czymś nawijał lub dziewczyną, która się wyraźnie na mnie uwzięła. Jednak oni mało mnie obchodzili, bo moje myśli coraz częściej zaczynały uciekać do Darii. Z jednej storny sam sobie się dziwiłem, a z drugiej, niepokoiłem. Była uczennicą, a ja chyba właśnie straciłem dla niej głowę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro