~2-Daria~
Skończyła się właśnie ostatnia lekcja i każdy wracał już do swoich pokoi, bo lekcje skończyły akurat praktycznie wszystkie klasy, dlatego na korytarzach był duży ruch i tłum, co doprowadzało do przeciskania się i popychania jeden, drugiego. Naprawdę czasem nie wiedziałam czy Ci studenci to dorośli ludzie, czy serio jeszcze dzieci.
Starałam się trzymać trochę z boku i przeczekać cały harmider, a że ten powoli ustawał, ruszyłam korytarzem w stronę klatki schodowej, prowadzącej na piętro wyżej.
Szłam powoli. Chyba ślimak szedłby już szybciej niż ja. Wolałam jednak nie spieszyć się jak inni, bo wiem jak to się przeważnie kończyło. Albo na kogoś wpadłeś i miałeś potem problemy, albo ktoś się popchnął i łamałeś nogę. Klasyka.
Zwolniłam jeszcze bardziej, widząc idącą znad przeciwka ,,świętą trójce". Chyba w każdej szkole były takie dziewczyny, które rządziły wszystkim. Jedna, ta najważniejsza i pozostałe, jej wierne pieski, które nie odstępowały jej na krok.
Wolałam minąć je niezauważenie, bo one bardzo często lubiły mnie zaczepiać, a miałam dość tego już czasem. Aż dziwne, że osmienastolatka boi się innych dziewczyn, wcale dużo od siebie nie starszych. Dziwne, nie?
- Ooo! Nasza myszka! - pisnęła jedna z nich, Iza. Ta, która była ,,divą szkoły".
Cała trójka podeszła do mnie i stanęła przede mną. Inni uczniowie, będący nieopodal od razu swój wzrok wlepili w nas i uważnie obserwowali dalszy rozwój sprawy.
- Myszka chyba zapomniała drogi. Jej miejsce jest na śmietniku, a to w przeciwną stronę. - zaćwierkotała Iza, a jej koleżanki i niektórzy uczniowie zaczęli się śmiać, jakby to co powiedziała, było czymś zabawnym. Chyba, że było? Ja przynajmniej byłam innego zdania.
Bez słowa chciałam ją wyminąć i iść dalej, ale ona chwyciła mnie mocno za ramię i odepchnęła do tyłu. Siła z jaką to zrobiła, była naprawdę niewyobrażalne duża. Nie utrzymałam przez to równowagi i po prostu upadłam na ziemię. Fakt, byłam chuda i lekka, więc nie miała z tym problemu. Wtedy nagle śmiechem wybuchli już wszyscy. I to mają być dorośli? No tak, bogate dzieciaki.
Moje oczy momentalnie się zaszkliły i nie miałam siły już nawet wstać. Wolałam zapaść się wtedy po ziemię i nigdy spod niej nie wychodzić. Moje policzki piekły ze wstydu, że poległam, poddając się trójce dziewczyn o paznokciach na dwa metry i toną makijażu na twarzy.
- Myszka nie umie wstać? - zaśmiała się Iza znowu.
Momentalnie jednak jej mina zbledła, a inne dziewczyny umilkły. Uczniowie także się wyciszyli. Wtedy też poczułam jak ktoś mocno obejmuje mnie w talli i pomagać wstać na równe nogi. Jednak nie puszcza mnie.
- A królowa nie powinna znaleźć sobie kogoś innego do gnębienia. No nie wiem, kogoś równego. Od kiedy startuje się do młodszych? - powiedział ktoś za mną, wciąż trzymając mnie. - Ostatni rocznik, a taki głupi. Izabello Armstrong, poinformuje panią Dyrektor oraz twojego wychowawcę o twoim zachwianiu.
- Przepraszam. - wydukała i razem z koleżankami znikła szybciej niż się pojawiła.
- A wam trzeba specjalnie zaproszenie!? Do pokoi, ale już! - rozkazał innym uczniom i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Ostatecznie dostałam tylko ja i mój wybawca, który w końcu mnie puścił, a ja korzystając z tego, odwróciłam się w jego stronę.
Wysoki mężczyzna, wyższy ode mnie aż o głowę. Brunet z czekoladowymi oczami i zbudowanym ciałem oraz tatuażem na szyi, który przedstawiał długiego węża, owiniętego wokół całej jego szyi. Miał ostre rysy twarzy i wyraźnie było widać, że jest starszy. Nie kojarzyłam go, więc musiał być albo nowym uczniem, albo z ostatniego rocznika.
- Dziękuję ci. - podziękowałam cicho.
- Gdzie masz pokój? Odprowadzę cię panienko, aby nie zaczepiały cię już te dziewczyny teraz. - oznajmił, ignorując moje podziękowania.
- Nie trze... - zaczęłam, ale on tylko gestem ręki od razu zaprzeczył, że jednak trzeba. - Na samej górze. Praktycznie na końcu korytarza. - uległam i razem z nim ruszyłam.
Szliśmy korytarzami i aż dziwne było to, jak wielu uczniów uwagę przykuliśmy, jakbym szła właśnie z kimś ważnym. On jednak wydawał się niewzruszony ciekawskimi uczniami i szedł z grobową miną.
Zatrzymaliśmy się dopiero przy drzwiach mojego pokoju, gdzie ostatni raz mu podziękowałam i rozeszliśmy się potem od razu. Sama też udałam się wziąść szybki prysznic i przygotować z niektórych lekcji na jutro, a potem usnęłam ze zmęczenie na kanapie.
***
Kolejny dzień nastał dość szybko. Wstałam wcześniej, zrobiłam co trzeba, ubrałam się w czyste ubranie i udałam się już na korytarz, aby tam wyczekiwać dzwonka, który zadzwonił chwilę później.
Czekałam z moją klasą pod naszą sala, wyczekując nauczyciela. I nagle zjawił się i on.
- Wchodzicie. - za nami rozległ się czyjś głos. Jak przypuszczałam, nauczyciela. Moje spojrzenie jednak padło na kogoś, kogo najmniej się spodziewałam. W końcu był to mój wybawca z wczorajszego dnia we własnej osobie. Aż ciężko mi było uwierzyć. Jak mogłam nie domyślić się, że to nowy nauczyciel, o którym wszyscy w szkole trąbią? Ponoć każda dziewczyna już za nim szaleje, ale podrywy się im jakoś nie udają. Sama musiałam jednak przyznać, że był przystojny, ale to nie zmieniło faktu, że był moim nauczycielem.
Weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca. Ja jak zawsze siedziałam sama w pierwszej ławce, pod oknem.
Nauczyciel usiadł przy swoim biurku i włączył laptopa. Potem zaczął sprawdzać obecność, a ja po chwili całkowicie się wyłączyłam, myśląc już całkiem o czymś innym.
- Daria Moore? - w końcu padło moje imię, ale ja zbyt zajęta byłam myślami, żeby je usłyszeć.
- Czy pani Daria ma problemy ze słuchem? - rozległ się czyjś głos przed moją ławką i ktoś oparł ręce o jej blat, zawisając tuż nade mną. Ja powoli podniosłam głowę do góry i moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem nauczyciela.
- Prze-przepraszam. - wyjąkałam cicho, a po klasie rozeszły się szepty i ciche śmiechy.
- Spokój! - wydarł się na nich nauczyciel, a potem znowu spojrzał na mnie. - A ciebie panienko proszę o większe skupienie.
Później podniósł się od pionu i podszedł do tablicy, na której wielkimi literami napisał swoje imię i nazwisko. Wojciech Scott.
- Nazywam się Wojciech i będę uczył was Walki i Samoobrony, języka polskiego oraz lekcji magii. Będę także waszym wychowawcą tego roku. - zaczął mówić, a mnie na samą myśl o tylu lekcjach z nim, skręciło w brzuchu. Średnio go polubiłam, mimo że wybawił mnie wczoraj od natrętnej Izy. Wydaje mi się, że z wzajemnością. No, ale kto powiedział, że muszę lubić nauczyciela? - Liczę na pełne skupienie i współpracę. Będzie miło i zabawnie, ale też i ważna będzie ciężka praca. I proszę mnie słuchać. - nacisnął na ostatnie słowa i jego wzrok padł na mnie. Moje policzki od razu zaczęły piec i zapewne już były czerwone bardziej niż jabłko.
***
Lekcja dobiegła końca i w końcu mogłam trochę odświeżyć umysł na świeżym powietrzu. Mam nadzieję tylko, że ten nauczyciel nie zepsuje mi jeszcze bardziej nauki w tej szkole. No i że daruje mi tej nieuwagi na dzisiejszej lekcji. Ale to się już okaże przy następnych dniach.
●●●
Bohaterowie w końcu się poznają! Co prawda w dość nietypowy sposób i widać, że relacja między nimi nie jest najlepsza. Ale uspokoję was, to się zmieni już niebawem. Jak zawsze proszę o szczerą opinię i w razie błędów, o poinformowanie mnie o nich w komentarzach. Piszcie śmiało:))
Dobrego dnia/nocy💗
_TaNieznana_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro