𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀Ł 𝟏
𝐒𝐈𝐄𝐑𝐏𝐈𝐄Ń 𝟏𝟗𝟑𝟖
- Masz wszystko?- zapytałam poprawiając Grecie płaszcz.
- Tak. Mam. Wszystko sprawdziałam dwa razy. Tak jak kazałaś. I przestań się tak zamartwiać. Jestem już dorosła nic mi się nie stanie w Warszawie.- powiedziała, machają lekceważąco dłonią. Westchnęłam. Greta była czasem zbyt ufna.
- No dobra...tylko pamiętaj że masz uważać. Ostatnie czasy nie są korzystne dla ciebie.- Moja siostra nie miała lekko. O ile ja wpisywałam się w Aryjski wygląd, to ona ani trochę nie przypominała niemieckiego "ideału". Miała czarne włosy, ciemnoniebieskie oczy, nieduże krągłości, duży nos i była troszeczkę przy kości. Do tego wyznawała Judaizm. Po tym jak w Niemczech, zaczęto ograniczać i strofować Żydów moja siostra postanowiła wyjechać do Polski na stałe.
- Będę uważać. Nie masz się o co martwić.- powiedziała z uśmiechem.- Będę pisać listy i przyjeżdżać na Święta i wakacje. Obiecuję.- położyła rękę na sercu.
- Nie obiecuj...po prostu to rób.- przytuliłam siostrę.- Kocham cię, Greta...
- Ja ciebie też, Sofia.- Oddała uścisk z uśmiechem. Po chwili przerwała dotyk.
- A właśnie.- szybko zaczęłam, grzebać w torebce. Po chwili podałam jej przypinkę.- Dla ciebie.- Greta delikatnie wzięła biżuterię do ręki. Była złota, w kształcie kwiatu, wysadzana różowymi kamieniami. Ciemnowłosa ostrożnie przypięła ją do płaszczyka.
- Ja... dziękuję.- powiedziała wzruszona. Uśmiechnęłam się do niej.
- Żaden problem... Greta, gdzie ty na Boga masz beret?!
- W walizce. Spokojnie. Nie zapomniałam o nim.- zaśmiała się. Przerwał nam gwizd pociągu.
- Proszę wsiadać! Pociąg do stacji Warszawa Główna odjeżdża za 5 minut!- krzyknął konduktor.
- Chyba muszę iść...- powiedziała smutno i mocno mnie przytuliła.
- Będę tęsknić- szepnęłam.
- Ja też...- powiedziała cicho. Po chwili wzięła walizkę i poszła w stronę pociągu. Pomachała mi na pożegnanie i tyle ją widziałam
𝐆𝐑𝐔𝐃𝐙𝐈𝐄Ń 𝟏𝟗𝟑𝟖
𝐖𝐑𝐙𝐄𝐒𝐈𝐄Ń 𝟏𝟗𝟑𝟗
𝐌𝐀𝐑𝐙𝐄𝐂 𝟏𝟗𝟒𝟎
𝐌𝐀𝐑𝐙𝐄𝐂 𝟏𝟗𝟒𝟎
Westchnęłam poprawiając rękawiczki. Był ciepły kwietniowy wieczór. W barze „Katze Noir" jak zwykle zgromadziło się dużo klientów. Większość z nich to Wermacht i SS-mani. Jak ja nienawidziłam tych sukinsynów. Prychnęłam pod nosem.
- Coś się stało, laleczko? Wyglądasz na zdenerwowaną.- No nie...
- Odczep się, Olaf.- powiedziałam zimno. Poczułam jego rękę na mojej talii. Agresywnie ją zdjęłam.
- Ale nie musisz być taka agresywna wobec swojego szefa.- usmiechnął się chytrze.
- Mam dla ciebie dwa słowa. Zjeżdżaj. Stąd.- spojrzałam na niego wkurzona. Nieznosiłam go całym sercem.
- Oh no weź...możemy się razem nieźle zabawić~- przyparł mnie do ściany.
- Zostaw mnie. Powiedziałam ZOSTAW MNIE!- krzyknęłam. Ten już miał coś powiedzieć, kiedy ktoś mu przerwał.
- Nie znaczy nie. Po jakiemu ona mówi? Po Chińsku?- spojrzeliśmy w stronę dźwięku. Była to Kira Rivistka, moja starą dobrą koleżanka po fachu. Nikt jeszcze nie wiedział czemu nie straciła tutaj pracy, skoro była Rosjanką. Być może dlatego że Olaf bał się jej jak ognia. Wzbudzała u każdego ogromy autorytet. Mój szef tylko kaszlnął niezręcznie i odstąpił ode mnie na kilka kroków.
- Po prostu...uśmiechaj się i wyglądaj jak idealna Niemka na scenie..- mruknął i poszedł w swoją stronę. Spojrzałam na kobietę.
- Dziękuję.- posłałam jej lekki uśmiech, na co ta tylko skinęła głową.
- Żaden problem. Jak to lubię mówić Помощь друга – чистое золото (Pomoc przyjaciela to złoto najczystsze).- uśmiechnęła się i podała mi cygaretkę. Wzięłam ją i zapaliłam. Dym papierosowy jakoś mnie uspokajał.- I jak? Dużo Naziuchów?
- Ta...za dużo jak na mój gust.- mruknęłam i zaciągnęłam się cygaretką. Ruda wychyliła się i spojrzała na scenę. Stała na niej Helga Rugenberg. Dogadywałam się z nią, ale ona i Kira były gotowe się pozabijać. Rivistka skrzywiła się.
- шлюха...- mruknęła.
- Czemu wy się tak nie lubicie? - zapytałam zaciekawiona.
- Bo tak biedronki chciały! - warknęła i oparła się o ścianę. Wyciągnęła z torby butelkę wódki i wzięła duży łyk. Uniosłam brew.- Rosyjska magia...- mruknęła i westchnęła. Chwilę stałyśmy w ciszy, gdy nagle usłyszałyśmy spikera.
- Panie i Panowie! A teraz przed Wami diva naszego klubu! Istny cud oraz kwiat pustyni! Panna Sofia Shöger!- rozległy się głośne brawa.
- No dobra. Lecę. Trzymaj kciuki!- powiedziałam, na co Kira puściła mi oczko.
Wyszłam na scenę. Widownia była zalana przez oficerów, żołnierzy i innych. Każdy czekał na mnie. Byli wpatrzeni w moją osobę niczym wygłodniałe sępy. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam śpiewać.
Here I go again, here I go again
Here I go again, here I go again
Taking a chance, taking a chance
(Gary)
Here I go again
I hear those trumpets blow again
All aglow again
Taking a chance on love
Here I slide again
About to take that ride again
Starry-eyed again
Taking a chance on love
I thought that cards were a frame-up
I never would try
But now, I'm taking the game up
And the ace of hearts is high
Things are mending now
I see a rainbow blending now
We'll have our happy ending now
Taking a chance on love
Oh, oh
Ah-ah, oh-oh, baby groove again
Taking a chance on love
I'm gonna give my all again
Taking a chance on love
I thought that cards were a frame-up
I never would try
But now I'm taking the game up
And the ace of hearts is ha-ha-ha-ha-high
I'm gonna give my all again
Taking a chance on love
Here I go again, here I go again
Here I go again, here I go again
Taking a chance, taking a chance
Taking a chance
On love*
Była to co prawda Amerykańska piosenka, ale i tak ludzie ją tutaj kochali. Podobno z moich ust brzmiała magicznie. Widziałam jak panowie na widowni patrzą na mnie maślanymi oczami, śliną się lub nawet niektórzy krwawili z nosa. Żałosne...to wręcz zabawne jak szybko można zamienić bezwzględnych żołnierzy w grupkę zakochanych szczeniaków. Ukłoniłam się lekko i zeszłam ze sceny. Za kulisami nadal stała Kira.
- Niezły głos. Jak zawsze.- powiedziała z uśmieszkiem.
- Dzięki- mrugnęłam do niej i poszłam do swojej garderoby. Spojrzałam w lustro. Patrzyłam w swoje niebieskie jak niebo oczy. Złociste loki oplatały moją twarz, tworząc całkiem ładny widok. Długa czerwoną sukienka w połączeniu z czarnymi rękawiczkami eksponowały moje krągłości i dodawały mi uroku. Westchnęłam cicho i zdjęłam moje złote kolczyki. Czasem miałam już dość.wyglądania jak ,,idealna" kobieta i bycia uważaną za "Divę". To już było...męczące. Codzienne śpiewanie dla tych morderców, wyglądanie idealnie i udawanie Nazistki. Wiedziałam, że gdybym jawnie powiedziała co myślę o Hitlerze i jego polityce skończyłabym w obozie koncentracyjnym. Więc udawałam. Zgrywałam ideał i grałam jak mi zagrali.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Poprawiłam koka i szminkę po czym otworzyłam drzwi. Z nimi stał młody, blondyn o niebieskich oczach. Po jego mundurze rozpoznałam że to żołnierz Wermachtu. Miał lekko zarumienione policzki i nieśmiały uśmiech.
- Guten Abend...- powiedział cicho.
- Guten Abend.- odpowiedziałam zimno. Tylko na scenie byłam dla nich miła. Poza nią zwracałam się do nich z zimnem i obojętnością.- Ma pan jakiś szczególny problem?- zapytałam.
- No cóż...właściwie...to...ja...- zaczął się jąkać. Uniosłam brew.
- No słucham.- założyłam ręce na piersi.
- Panienko Shöger...Jestem oficer Karl Sholtz...i ja...chciałem się zapytać...czy chciałaby Panienka wybrać się ze mną do restauracji?- zapytał i wyjął zza pleców bukiet fiołków.
𝐂.𝐃.𝐍
*Taking a Chance on Love. Ella Fitzgerald
Witam, witam i jeszcze raz witam!
Oto pierwszy rozdział przygód naszej Sofii!
Jak wam się podobało? Osobiście uważam, że rozdział jest średni, ale czekam na waszą opinię.
Będzie mi miło jeśli będziecie komentować moją książkę, ponieważ kocham odpowiadać na wasze komentarze i czasem nawet rozwijać przez to fabułę ( @Wilczek_wolf wie o co chodzi 😉)
Miłego dnia i pamiętajcie, aby pić wodę!
Wasza Luna 💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro