Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

015

Dotarcie do centrum trochę mi zajęło, gdyż po drodze musiałem zejść z głównej drogi, ponieważ na jej drodze zobaczyłem zarażonych, z którymi nie miałem zamiaru walczyć. Chciałem oszczędzać amunicję, a broni białej nie miałem. Mogłem poprosić Charles-a o kij, który miał, ale chyba go gdzieś upuścił, gdyż nie zauważyłem przy nim tego kija.

Kiedy w końcu dotarłem do tego centrum, rozejrzałem się wokół siebie, nie wiedząc, od czego zacząć. W końcu postanowiłem ruszyć w stronę pobliskiego hotelu. Miałem przeczucie, że to właśnie tak znajdę Reę albo przynajmniej znajdę tam wskazówkę, gdzie powinienem jej szukać. Zdjąłem z ramienia karabin snajperski i ruszyłem przez główny hol hotelu. Zajrzałem do recepcji, ale nic tam nie znalazłem, nawet mimo tego, że spędziłem dużo czasu na jej sprawdzenie.

Zanim jednak chciałem ruszyć dalej, po raz ostatni sprawdziłem recepcję. I nie uwierzycie, ale mimo tego, że recepcję sprawdziłem bardzo dokładnie, pod blatem znalazłem jakąś kartkę, która na początku była dla mnie po prostu kartką i nie zwróciłem na niej zbyt dużej uwagi. Teraz jednak wziąłem ją do ręki i odkryłem, że coś jest na niej napisane. Wczytałem się w nią i zrozumiałem, że to po prostu notka jakiegoś recepcjonisty, który tutaj pracował. Zapisał w niej swoje pierwsze dni pandemii.

Dzień 1
Goście wyjechali jeszcze przed popołudniem. W ciągu dwóch godzin nasz hotel opustoszał. Też miałem zamiar uciekać, jednak nie chciałem stracić swojego stanowiska, na które tak bardzo pracowałem. Dlatego też zostałem i pilnowałem hotelu, razem z garstką innych pracowników.

Dzień 2

Dwójka z pozostałych pracowników hotelu, która została po jej zamknięciu, wyjechała. Zostało nas tylko ośmioro, czyli mało. Hotel był ogromny, miał pięć pięter oraz wiele pokoi, których nie możemy pilnował cały czas. W dodatku mieliśmy ograniczone zasoby jedzenia.

Dzień 5

Kolejne dwie osoby nas opuściły, ale tym razem nie opuściły hotelu. Do budynku wkradło się trzech zarażonych, który rzucili się na kucharzy. Udało się nam ich pozbyć, ale kucharzy nie udało nam się uratować. Zamarli, a następnie wrócili do życia. Ich też musieliśmy ich pozbyć. Zakopaliśmy ich za hotelem, odmówiliśmy modlitwę, po czym wróciliśmy do budynku.

Dzień 14

Minęły już dwa tygodnie, odkąd pandemia ogarnęła cały świat. Została nas tylko dwójka, ja i sprzątaczka. Czwórka pozostałych postanowiła ruszyć po pomoc. Obiecała, że wróci przed zmrokiem, ale to było dwa dni temu. Możliwe jest, że dorwali ich zarażeni albo po prostu uciekli z miasta. Nie wiem, co gorsze.

Rok 1, dzień 1

Rok minął. Zostałem sam jak palec. Sprzątaczka zmarła w wyniku choroby. Nie wiem, co mam robić. Na szczęście umiem się bronić przed tymi zarażonymi. Miałem rewolwer włożony pod blatem, jednak nie miałem do niego zbyt wiele amunicji. Teraz zostało mi czekać na pomoc, która możliwe jest, że przyjdzie po mnie...

Rok 2, dzień 34

Kolejny rok, a ja wciąż czekam. Skończyły mi się zapasy i coś mi mówi, że nie dam rady czekać dłużej. Rewolwer nadal leży pod blatem, z pełnym bębnem. Chyba pora go użyć, bo ja już mam dość...

Do tego, kto to czyta:

Moje ciało znajdziesz w kuchni, a przy nim rewolwer. Weź go, mi się już nie przyda. Jedzenia i picia już nie ma, więc ich ci nie zostawiam. Proszę cię tylko o to, żebyś mnie pochował jak człowiek. O ile w ogóle normalni i rozumni ludzie zostali jeszcze na tym świecie...

Odwróciłem kartkę, na której też było coś napisane. I nie było wątpliwości, że napisała to Rea.

Nathan,
Jeśli to czytasz, to znak, że jednak żyjesz, a nie umarłeś, jak nasi rodzice. Chcę ci tylko powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku. Przepraszam cię, że nie dawałam znaku życia, ale nie chciałam ryzykować. Znajduję się w pokoju 234, na drugim piętrze tego hotelu. Zapukaj do drzwi dwa razy szybko oraz dwa razy wolno. To nasz kod.

A więc jednak żyje. Ponad pięć lat czekałem na ten moment. Teraz musiałem się udać na to drugie piętro. Jednak wpierw chciałem zobaczyć tego recepcjonistę, który napisał tą notatkę. Złożyłem notatkę na pół i włożyłem do kieszeni kurtki. Następnie ruszyłem w stronę kuchni, gdzie znalazłem autora notatki. Siedział na krześle, głowę miał rozwaloną na pół, a w ręku trzymał rewolwer. Wziąłem ten rewolwer, wyciągnąłem z bębna naboje, po czym odłożyłem go na blat. Trupa zrzuciłem z krzesła na podłogę, po czym przykryłem go obrusem. Nie miałem czasu, by go pochować. Zrobię to, kiedy spotkam się z Reą.

Ruszyłem po schodach na drugie piętro, po czym szedłem korytarzem, spoglądając na numery pokoi w poszukiwaniu numeru 234. W końcu go znalazłem, na końcu korytarza. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem dwa razy szybko i dwa razy wolno, tak, jak moja siostra napisała w liście. Nic się nie stało, w dodatku drzwi były otwarte. Założyłem karabin na ramię i wyciągnąłem rewolwer, po czym wszedłem do pokoju.

W środku zastałem niezły bałagan. Wszędzie walały się śmieci oraz łuski po nabojach. Nie wiem, co tutaj się stało, ale na pewno coś złego. Rozejrzałem się po sypialni, po czym wszedłem do drugiego pomieszczenia, która była salonem. Nikogo tutaj nie było. Miałem ochotę się załamać. Usiadłem na łóżku w sypialni i ukryłem twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać, ale musiałem być twardy.

Wnet usłyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju. Wstałem z łóżka i ukryłem się przy ścianie obok drzwi. Po chwili ujrzałem broń, która pojawiła się za rogiem. Niewiele myśląc, złapałem za lufę tej broni, podniosłem do góry, po czym przystawiłem swój rewolwer do twarzy nieznajomego. A raczej nieznajomej, która wyglądała na przerażoną. 

- Kim jesteś?-zapytałem dziewczynę.

- Raczej, kim ty jesteś?!-zawołała dziewczyna.-To prywatna kryjówka, wstęp mają tutaj nieliczni!

-  Szukam siostry, ponoć tutaj była-powiedziałem.

- Jak wyglądała?-zapytała dziewczyna.

- Jak ja, to moja siostra bliźniaczka-odparłem.-Ten sam charakter, praktycznie taki sam wygląd. Była tutaj?

- Mówisz o Rei Walker?-spytała dziewczyna. Przytaknąłem głową.-To ty jesteś ten Nathan?! Rea wiele mi o tobie mówiła!

- Naprawdę?-nie chciało mi się w to wierzyć.

- No tak!-zawołała dziewczyna.-Jestem Alice, przyjaciółka Rei. 

- Miło cię poznać, Alice...-mruknąłem, puszczając broń dziewczyny i zabierając rewolwer spod jej twarzy.

Znów usiadłem na łóżku.

- Co tutaj się stało?-zapytałem dziewczynę po chwili.

- Nie wiem, wyszłam po zapasy-odparła Alice.-Ktoś musiał tutaj być, zabić wszystkich i prawdopodobnie porwać Reę.

- Możliwe, że tak było...-mruknąłem.

- Rozejrzyjmy się-powiedziała po chwili Alice.-Może porywacze zostawili jakąś wskazówkę, gdzie mogli zabrać twoją siostrę.

Tak jak powiedziała, tak też zrobiliśmy. Zacząłem od salonu, a Alice zajęła się sypialnią. Zajrzałem w każdy kąt, ale nic nie znalazłem. Wróciłem więc do Alice, która chyba coś znalazła. Trzymała w dłoni jakąś kartkę, na której było coś napisane. Zajrzałem jej przez ramię, by zobaczyć treść.

Nathan,
Jeśli to czytasz, to oznacza, że mam twoją siostrę. Myślałeś, że umarłem z początkiem pandemii? Nie, ja żyję i pragnę zemsty za to, jak twoja siostra mnie potraktowała. Rea myślała, że ją nie znajdę, ale jednak ją znalazłem, mam ludzi od tego. Po twojej ucieczce z domku leśnego w okolicach Pittsburgh-a, wiedziałem, że masz wolę przetrwania i chcesz za wszelką cenę znaleźć swoją siostrę.

Chcesz ją odzyskać? Czeka w Las Vegas, pod ochroną moich Wybawców. Przyjdź, pogadamy. Może dojdziemy do porozumienia. A może nie...

- I co?-zapytała mnie po chwili Alice.-Gdzie jest Rea?

- W Las Vegas-powiedziałem ciężko.-Zabrali ją Wybawcy, pod wodzą jej byłego chłopaka, Kevina...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro