Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

010

Najbardziej w życiu się ucieszyłem, kiedy rodzice mi powiedzieli, że nie jestem jedynakiem. Było to na moje czwarte urodziny. Wcześniej rodzice ukrywali przede mną fakt, że mam siostrę. Chyba nie chcieli widzieć mojego rozczarowania, gdyż, jak mi mówili, planowali bliźniaków, ale chłopców. Jednak nie spodziewali się tego, jak bardzo się wtedy ucieszyłem z informacji, że mam siostrę bliźniaczkę.

Rea jednak nie była zadowolona z mojego widoku. Ciągle mi dokuczała i obrażała. Ale ja nadal ją kochałem.

Kiedy wybuchła pandemia i straciłem Reę z oczu, bardzo się bałem, że coś jej się stało, albo, co najgorsze, że umarła. Kiedy jednak dowiedziałem się, że Rea jednak żyje, z trudem powstrzymałem radość.

Teraz też z trudem powstrzymałem radość, kiedy zobaczyłem Mię, dziewczynę Tom-a. Trochę urosła, odkąd ostatnio ją widziałem. Szkoda tylko, że nie było z nią Tom-a. Wtedy to bym nawet nie wytrzymał i chyba bym skakał z radości.

Razem z Mią usiedliśmy na jednej z ławek przed jadalnią. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy. Chyba trudno nam coś powiedzieć.

- Aż trudno mi w to uwierzyć, że ty żyjesz...-wyrzuciłem w końcu z siebie.

- No...-odparła Mia.

I znów milczeliśmy. Po chwili jednak tą ciszę przerwała Mia.

- Wiesz może, czy Tom...?-spytała mnie Mia, ale nie mogła dokończyć.

- Nie-odparłem.-Nie widziałem nikogo z naszej klasy. Nawet Tom-a, chociaż zdawało mi się, że widziałem go w sklepie spożywczym w Dniu Z, ale nie jestem tego pewny.

- Trochę poprawiłeś mi samopoczucie...-powiedziała Mia.

- Co się z tobą działo?-zapytałem.-Już myślałem, że nigdy cię nie zobaczę...

- To dość długa historia...-mruknęła Mia, po czym zaczęła opowiadać.

***

Opowieść Mii

Kiedy to się zaczęło, na początku rodzice nie chcieli, byśmy opuszczali domu. Jednak to się zmieniło, kiedy dwa tygodnie po wybuchu pandemii do naszego domu zaczęli się dobijać zarażeni. Rodzice szybko nas spakowali i uciekliśmy.

Ruszyliśmy na zachód, w stronę San Francisco, gdzie mieszkali moi dziadkowie. Tata powiedział nam, że zostaniemy tam na jakiś czas, dopóki sytuacja w kraju się nie ustabilizuje.

Jednak nie przewidział tego, co nastąpi chwilę później.

Kiedy jechaliśmy przez autostradę, nagle na drogę wyskoczył zarażony. Tata mocno skręcił w lewo, a auto przebiło się przez barierkę i wylądowało w rowie. Straciłam na chwilę przytomność, a kiedy ją odzyskałam, byłam kilka metrów od rozbitego samochodu, a obok mnie stał mój brat Ethan. Z jego miny wywnioskowałam, że rodziców nie dało się już uratować.

Ruszyłam wraz z bratem w stronę jakiegoś miasteczka, by tam znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, gdzie mogliśmy przetrwać jakoś tą pandemię. Szukaliśmy takiego miejsca chyba z dwa lata. Mój brata ciągle był przy mnie, nie odstępował nawet na krok.

Po jakimś czasie dotarliśmy tutaj, czyli do obozu ocalonych na zachód od Pittsburga. Przyjęli nas nawet dobrze.

I tak minęły kolejne trzy lata.

***

Kiedy Mia skończyła swoją opowieść, podszedł do nas chyba dwudziestoletni chłopak o brązowych włosach. Mimo kapturu na głowie wiedziałem, kim on jest.

- Cześć, Ethan-przywitałem się z bratem Mii, wstając z ławki.

- Ciebie też dobrze widzieć, Nathan-odparł Ethan i podał mi rękę. Uścisnąłem ją.

- Już myślałem, że nie żyjesz, że umarłeś na samym początku-powiedział Ethan, puszczając moją rękę.-Gdzie jest twoja siostra?-zapytał po chwili.

- Właśnie to mnie tutaj sprowadza-oznajmiłem.-Widzisz, rozdzieliłem się z Reą na samym początku, w Dniu Z. Później uważałem ją za zmarłą, ale w końcu odkryłem, że żyje i że jest w Chicago.

- W Chicago?-zapytał zdziwiony Ethan.-Nie uważasz, że to trochę przesadzone?

- Nie-odparłem stanowczo.-Właśnie tam zmierzałem, ale spotkałem ludzi z tego obozu i pomyślałem, że może tutaj zacznę swoje poszukiwania.

- To od razu ci mówię, że Rei tutaj nie ma-oświadczył Ethan.-Ale jak na razie możesz się tutaj rozgościć.

Po chwili podszedł do nas przywódca obozu.

- Ty jesteś Nathan?-zwrócił się do mnie. Przytaknąłem głową.-Chodź ze mną.

Spojrzałem na Ethana i Mię, ale posłusznie ruszyłem za przywódcą. Szliśmy tak z kilka minut, kiedy w końcu dotarliśmy do ogrodzenia. Za nim było widać boisko, a trochę dalej był las, nad którym było widać wieżowce.

To jest Chicago-powiedział przywódca, wskazując w stronę wieżowców.-Dostać się tam można tylko autostradą, ale tego nie zalecam.

- Czemu niby?-zapytałem.

- Gdyż pełno tam bojowników oraz zarażonych-powiedział przywódca.-Najlepiej będzie, jak pojedziesz tam zimą.

- Słyszał pan naszą rozmowę?-zapytałem.

Przytaknął głową.

- Wiem, czego szukasz, Nathan-ie-powiedział mężczyzna.-Postaram się, żebyś odnalazł swoją siostrę. Ale na razie rozgość się u nas. Zobaczysz, nie będzie ci tutaj źle-po tych słowach mnie pożegnał i poszedł.

Spojrzałem ostatni raz na wieżowce, po czym odszedłem od ogrodzenia i ruszyłem w stronę ławki, przy której powinni być Ethan i Mia. Jednak po drodze wpadłem na Jacka.

- Cholera, stary, tutaj jest obłędnie!-zawołał Jack.

- Możesz się tak nie drzeć?-uciszyłem go.-I tak tutaj długo nie zostaniemy.

- Chyba nie chcesz od razu ruszać do Chicago, Nate?-zapytał mnie Jack.-Dopiero co tutaj przyjechaliśmy.

- Nie chcę od razu jechać do Chicago-powiedziałem.-Rozmawiałem o tym z przywódcą obozu. Mówi, że lepiej tam się wybrać zimą, gdyż jedyną drogą do miasta jest autostrada, a tam teraz jest pełno bojowników oraz zarażonych.

Jack nadal nie wyglądał na przekonanego.

- I tak chyba miałeś mnie opuścić-dodałem po chwili.-Przecież kogoś szukasz, prawda?

- No tak, ale tej osoby tutaj nie ma-powiedział Jack.

- Czyli co, zostajesz, czy jedziesz jej poszukać?-zapytałem.

- Zostaję-oświadczył Jack.-Może kiedyś w końcu się zbiorę w siebie i ruszę na poszukiwania. Ale to może poczekać. Na razie skupmy się na odnalezieniu twojej siostry.

Po chwili zauważyłem zmierzających w naszym kierunku Mii i jej brata Ethana.

- Kto to?-zapytała mnie Mia.

- To jest Jack, poznałem go po drodze-odpowiedziałem.-Jack, to jest Mia, dziewczyna mojego przyjaciela Tom-a, a to jest Ethan, brat Mii.

- Miło was poznać-powiedział Jack i wyciągnął rękę w ich stronę.

Mia od razu ją uścisnęła, ale Ethan zrobił to z lekkim opuźnieniem, jakby nie chciał tego robić.

- Mogę pogadać z Nathan-em na osobności?-zapytał Ethan.

- Jasne, oczywiście-odparł Jack.

- O co chodzi, Ethan?-zapytałem chłopaka, kiedy Jack wraz z Mią odeszli.

- Nie podoba mi się ten cały Jack-powiedział Ethan.-Wygląda, jakby był z Wybawcami.

- Wy też o nich wiecie?-zapytałem. Ethan przytaknął głową.

- Przyjeżdzają co tydzień o tej samej porze i zabierają nam połowę zapasów-oznajmił Ethan.

- To coś w rodzaju haraczu?-spytałem.

- Mniej więcej-odparł Ethan.

- A nie możecie się im sprzeciwić?-zapytałem.

- Nie-powiedział stanowczo Ethan.-Oni mają sporo ludzi, broń palną oraz mają wiele kryjówek. Nie dorastamy im do pięt, Nate.

- Coś mi mówi, że nie raz się z nimi zmierzymy...-mruknąłem.

***

I tak na zakończenie chciałem wam powiedzieć, że jest to ostatni rozdział z tej książki, jaki wypuszczam w tym roku.

Chciałbym wam też życzyć wesołych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku!

Do zobaczenia w roku 2024!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro