003
Kiedy wróciłam do swojego domu, znajdujący się niedaleko południowej bramy obozu, spodziewałam się, że zastanę w nim Charlie, która na mój widok zacznie zadawać mi różne pytania, na które nie miałam najmniejszej ochoty odpowiadać. Jakie było jednak moje zdziwienie, kiedy po wejściu do domu nie spotkałam Charlie od razu w progu domu. Pewnie była na zwiadzie albo pomagała w obozie. Szczęściara z niej, ona nie pakowała się w tak duże kłopoty, co ja. Zostawiłam plecak w przedpokoju, po czym weszłam do kuchni i usiadłam przy stole, zakrywając sobie twarz dłonią.
Jebany Chris. Jak mógł mi coś takiego zrobić? I gdzie znajdzie takiego dobrego zwiadowcę, jakim ja jestem? Bo na pewno nie będzie nim Aiden, bo on nie zna tak dobrze tych okolic co ja, rzadko kiedy zapuszcza się tak daleko od obozu, zwykle wysyłają go, kiedy sprawy przybierają nieciekawy obrót. W ogóle skąd on wiedział, gdzie mnie szukać? Dostał jakiś cynk czy coś? Nie wiem, nie zdążyłam się go zapytać. W sumie, i tak mnie to gówno obchodziło.
Musiałam się napić, i to porządnie. Wstałam od stołu, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej butelkę mocnego alkoholu, chyba bimbru albo innego dziadoctwa. Jako, że alkohol to teraz towar luksusowy, zaczęto robić własne trunki, ale pito jest jedynie w wielkie święta, jak na przykład Boże Narodzenie, Wielkanoc czy nawet w rocznicę powstania obozu. Ja jednak nie miała teraz żadnej okazji do świętowania, jedynie użalania się nad sobą. Wyciągnęłam jeszcze z szafki szklankę, po czym ponownie usiadłam przy stole, nalewając sobie alkohol do szklanki.
Miałam w kieszeni bluzy złożoną mapę, którą od razu wyjęłam i rozłożyłam na stole. Wzięłam łyk trunku ze szklanki i od razu poczułam się choć odrobinę lepiej. Przejechałam palcem po mapie, popijąc czasami małymi łykami trunek ze szklanki. Nie wiem, czemu to robiłam, musiałam się na chwilę wyciszyć, odciągnąć myśli od tej rozmowy z Chris-em. Miałam już dość tego wszystkiego, tego życia, tej jebanej pandemii.
Jedyne, co chciałam, to zaznać spokoju.
Po godzinie picia i patrzenia się tępo w mapę, w końcu opróżniłam całą butelkę. Ledwo patrzyłam na oczy, było już późno, więc wstałam od stołu i ruszyłam do swojeo pokoju. Tylko, że nie udało mi się do niego dotrzeć, jedynie dotarłam do salonu, po czym rzuciałam się ciężko na kanapę i od razu zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się, kiedy na niebie było już od dawna jasno. Nie wiedziałam, która jest godzina ani jaka jest pora dnia. Bolała mnie strasznie głowa i ledwo mogłam się ruszyć z miejsca. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. To pewnie była Charlie. Po chwili zauważyłam ją, jak wchodziła do kuchni. Najpierw spojrzała się na pozostawioną butelkę po alkoholu, mapę i szklankę na stole kuchennym, po czym weszła do salonu i zobaczyła mnie, leżącą na kanapie, z poważny kacem.
- Cześć, Charlie-powiedziałam, zaspanym głosem.
Charlie miała wziązane w kucyka blond włosy i wyglądała, jakby nie spała całą noc, czego oczywiście nie moge powiedzieć o sobie. Miała na sobie swoje zwyczajne ciuchy, z którymi nie rozstawała się od czasu wybuchu pandemii.
- A ty znowu piłaś?-zapytała mnie Charlie, załamując ręcę.-Przecież wiesz, że tobie nie można pić aż tyle alkoholu.
- Odwal się, co? Nie jesteś moim rodzicem! Nie będziesz mi mówić, co ma robić, a co nie!-zawołałam do niej, ledwo mogąc wstać z kanapy.
- Nie, nie jestem, Kate, ale jestem twoją jedyną bliską osobą, która nadal trzyma cię przy życiu-odparła spokojnie Charlie.-Więc, o co poszło?
- Chuja cię to obchodzi...-mruknęłam pod nosem, po czym dostałam prosto w twarz od Charlie, co mnie zaskoczyło.-Kurwa mać, ja pierdole! Pojebało cię czy co?!-zawołałam, łapiąc się za nos.
- Ogarni się, kurwa! Nie jestem kimś, kogo możesz tak po prostu wychujać, Kate!-krzyknęła Charlie, po czym złapała mnie za bluzę i podniosła do góry.-A teraz gadaj, co się stało?! Czemu znowu piłaś?! Odpowiadaj, kurwa!
Nie spodziewałam się aż takiego wybuchu złości u Charlie. Niby rozumiałam, że jest na mnie zła, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo.
- Chris mnie uziemił, dobra?!-zawołałam, wyrywając się.-Uziemił mnie przez tą akcję z magazynem Cienistych. Noż kurwa, Charlie! Nie mogłam pozwolić, żeby mieszkańcy obozu cierpieli!
- Od kiedy ty w ogóle interesujesz się życiem innych?-zapytała mnie obojętnie Charlie.-Ciągle słyszę, że masz gdzieś ludzkie życie, że najważniejsze dla ciebie jest tylko twoje jebane przetrwanie! I nikogo więcej!
- Odpierdol się ode mnie, jasne?-powiedziałam do niej ostro, podchodząc bliżej niej.-Nie próbuj mi wmówić, że jestem lepsza, niż jaka jestem teraz. Więc nie próbuj mnie zmieniać i się w końcu ode mnie odpierdol, rozumiesz?
Patrzyłyśmy na siebie przez dobre kilka minut, kiedy w końcu Charlie odpuściła i, wzdychająć ciężko, cofnęła się ode mnie o kilka kroków.
- Dobra, jak chcesz-powiedziała dziewczyna.-Tylko, proszę, nie daj się zabić.
- Znasz mnie. Tak łatwo się dam...-odparłam, zmuszając się na uśmiech.
Przez resztę dnia leczyłam kaca, bo głowa mi prawie pękała. Obiecałam jeszcze Charlie, że więcej nie będę piła, nawet, jak ktoś z moich bliskich umrze. Trudna to była obietnica, lecz wiedziałam, że Charlie robi to wszystko tylko po to, żeby było mi lepiej. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, że się tak na nią wydarłam. Chciałam tylko zaznać chwili spokoju, ale ona musiała wtrącić swoje cztery grosze i wszystko zepsuć. Teraz zrozumiałam, że Charlie po prostu się o mnie troszczy. Tylko ona mi została z bliskich mi osób, bo nie wiedziałam, co z moim bratem oraz rodzicami, jakby zapadli się pod ziemię.
A, i jest jeszcze mój kuzyn, ale o nim też niewiele wiem. Wiem na pewno, że żyje, bo raz się odzywał, ale to było cztery lata temu, w dodatku mówił mi, że znajduje się na wyspie Man, na której są też przedstawiciele rządu Angli, Walii, Szkocji i Irlandii Północnej. Od tamtego czasu nie otrzymywałam już żadnej wiadomości od niego, ale wciąż mam nadzieję.
Siedziałam przez ten czas uziemienia w domu. Czasami Charlie do mnie przychodziła, czasami Aiden, ale nigdy nie wszedł tutaj Chris. Pewnie nie miał zamiaru zmienić swojego zdania albo po prostu żałował swojej decyzji i nie chciał mi tego powiedzieć prosto w twarz, bo pewnie uważał, że uznałabym go za zbyt słabego na przywódcę obozu. Oczywiście, uważała go za takiego, był zbyt naiwny i naprawdę wierzył, że sojusz z Cienistymi rozwiąże nasze wszystkie problemy.
Ta, jasne. Rozwiąże, kurwa. To i tak nic nam nie da, ale kto mnie w ogóle słucha w tym obozie?
W dniu podpisania sojuszu, nie chciało mi się wychodzić z domu i patrzeć na przyjeżdżających do naszego obozu Cienistych. Nie miałam zamiaru patrzeć, jak mieszkańcy obozu patrzą się na nich jak na zbawców oraz pomocą na zniwelowanie wszystkich naszych problemów. Po prostu żygać mi się wtedy zachciewało. Charlie i Aiden nie mogli niestety mi towarzyszyć podczas siedzenia w domu, gdyż mieli swoje obowiązki podczas przybycia Cienistych. Charlie zajmowała się wydawaniem posiłków, a Aiden pilnował wraz z kilkoma innymi żołnierzami bezpieczeństwa. Ja natomiast siedziałam na łóżku, albo raczej leżałam na nim, i czytałam starą książkę, jeszcze przed XXI wiekiem.
Po chwili usłyszłam pukanie do drzwi frontowych. Może to Charlie albo Aiden? Nie, na pewno nie. On do wieczora był na swoim posterunku, a Charlie nigdy nie pukała do drzwi, tylko od razu wchodziła do środka. Więc kto to mógł być? Odłożyłam książkę, wstałam z łóżka, po czym pomaszerowałam w stronę drzwi frontowych. Pukanie do drzwi nasilało się, komuś bardzo się chciało, żebym mu otworzyła.
- Już otwieram, kurwa!-zawołałam, podchodząc do drzwi.-Czego?-zapytałam, ale dopiero wtedy zauważyłam, że to Isabella. Aż głupio mi się zrobiło.
- Cześć, Kate. Charlie mówi, że siedzisz w domu sama, więc postanowiłam ci potowarzyszyć-powiedziała dziewczyna, poprawiając swoje kruczoczarne włosy.-Mogę wejść?-zapytała.
- Eee... Tak, jasne! Wchodź!-odsunęłam się na bok, żeby dziewczyna mogła wejść.
- Dzięki-odpowiedziała mi Isabella, posyłając mi ciepły uśmiech, przez co policzki zrobiły mi się ciepłe. Mam tylko nadzieję, że tego nie widać aż tak bardzo.
- To... co chcesz porobić?-zapytałam ją po chwili, zamykając drzwi.-Bo w sumie... to kompletnie się ciebie nie spodziewałam... mogłabym się wtedy lepiej ubrać...-spojrzałam niewinnie na swoje podarte w niektórych miejscach ubrania.
- W sumie... to nie wiem tak szczerze...-odparła zmieszana Isabella, po czym spojrzała na mnie.-Kate, Charlie mówiła mi, że znowu zaczęłaś pić...
- Chris uziemił mnie z byle głupiego powodu, stracił jednego z najlepszych zwiadowców, jakich miał, więc co twoim zdaniem miałam zarobić?-zapytałam ją, po czym uświadomiłam sobie, że odezwałam się trochę niegrzecznie.-Wybacz, miałam zły dzień i tak mi się...
- Wiem i rozumiem cię, Kate-przerwała mi Isabella, podchodząc do mnie blisko, za blisko.-A może nie chciałabyś trochę spędzić czasu ze mną? Tylko my dwie, w jednym pokoju. Co ty na to?
Myślałam, że zaraz padnę i się rozpadnę na drobne kawałeczki. Nie wiedziałam, że mam podziać oczy. Isabella stała tak blisko mnie, że miałam zamiar ją odepchnąc od siebie oraz wybiec z domu i więcej tutaj nie wracać. Jednak uratowało mnie kolejne pukanie do drzwi i ich otwieranie. To była Charlie, która od razu po wejściu spojrzała się na nas, a my na nią. Staliśmy tak i patrzyliśmy się na siebie przez dobre kilka minut, kiedy w końcu Isabella odsunęła się ode mnie.
- No... to ja będę się zbierała. I tak muszę pomóc paru osobom-powiedziała w końcu dziewczyna.-Widzimy się jutro, dziewczyny!-zawołała na pożegnanie, po czym wyszła z domu.
- Co to było?-zapytała mnie po chwili Charlie, patrząc na mnie ze zdziwieniem na twarzy.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć-odparłam, po czym wróciłam do swojego pokoju.
Po zamknięciu za sobą drzwi pokoju, rzuciłam się na łóżko, próbując zrozumieć, co się przed chwilą stało. Może Isabella też coś do mnie czuła? Nie, pewnie się tylko wygłupiała, żebym tak myślała. A co, jeśli nie udawała? Nie wiem, nie jestem do końca pewna. Zresztą, Isabella ma chłopaka, którego bardzo kocha, a ja nie chcę im niszczyć związku, który budowali przez ostatnie dwa lata.
Miałam jednak cichą nadzieję, że coś się w tej kwestii zmieni.
***
Taka mała informacja:
Zmieniłem nieco okładkę, gdyż tamta zbytnio nie oddawała tego, co będzie się działo w książce. Teraz wydaje mi się, że jest nawet spoko.
A wy, jak myślicie?
Dajcie znać w komentarzach!
To tyle ode mnie.
Trzymajcie się ciepło i życzę miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro