Rozdział 3 cz. 2
Rozdział 3 cz. 2
Isra nie ufała obcej przez uprzedzenie, ale pomimo jego, mogła powiedzieć, że osoba przed nią była dość miła. Wylewała się z niej uprzejmość.
— Moich rodziców tu nie ma. — Westchnęła. — Nazywam się Isra Argenis.
To wystarczyło, by dyplomatka nieco spochmurniała. To zaalarmowało księżniczkę, która od razu wykonała krok w tył. Poczuła się zagrożona, co nie uszło uwadze drugiej kobiety. Ta ponownie uniosła dłonie ku górze.
— Nie denerwuj się — poprosiła. — Nie sądziłam, że twój król poświęci kogoś tak młodego. Jesteś przecież dzieckiem! — odparła wyraźnie oburzona, odgarniając ciemne loki na plecy.
Jasnowłosa natomiast wpatrywała się w obcą, jakby wyrosła jej druga głowa. Nie pojmowała. Ta dyplomatka naprawdę musiała być zbyt miła. Co ktoś taki robił w Głębinach i jak mógł zachowywać spokój? Na pewno była świadoma losu niewolników.
— Nazywam się Demalis Sora i jestem dyplomatką Królestwa Yanna — przedstawiła, wykonując ukłon i znowu odgarniając loki, uwidaczniając tym samym znajdujący się pod prawym okiem pieprzyk. — To zaszczyt z tobą rozmawiać, Księżniczko Wichrów.
Isra była zmęczona. Musiała stąd uciec, ale nie wiedziała, od czego zacząć. Teraz spotkała osobę, która wydawała się bardzo miła, ale mogła chować węża w kieszeni. Na pewno znała prawdę o poświęceniu, mogła chcieć zdobyć jej zaufanie, byle zyskać zasługi. Nerwowo zacisnęła dłoń na wisiorku, myśląc. Przedrzeźniała się w myślach, wyrzucając, że mogła jednak ciut bardziej przykładać się do nauki strategii.
— Nie jestem dzieckiem — naburmuszyła się, dopiero przypominając sobie, że tak ją nazwano. Dziecinne zachowanie wywołało u Demalis słaby uśmiech. — Wiesz, kim jestem — zwróciła uwagę Isra, chcąc zmienić temat na coś przydatnego.
— Słyszałam o poświęceniu, a tożsamości koronowanych głów to coś, co muszę mieć w małym palcu.
Isra zachmurzyła się. Cały świat wiedział! Gdzie miała się skryć, jeśli teraz gdziekolwiek się uda i tak może zostać odprawiona?
— Znasz prawdę o poświęceniu — stwierdziła pewnie szarooka, świdrując starszą kobietę.
Demalis niechętnie skinęła głową.
— Znam. Jednak widzę księżniczko, że nie spotkał cię los pozostałych — zagadnęła, wyciągając w stronę Isry małe zawiniątko. — To karmelizowane orzechy. Mnie zawsze poprawiają humor.
Próba podzielenia się łakociami zawsze była na miejscu. Również prezent łechtał nieco królewskie ego. Nie chwyciła za przekąskę, bo była zainteresowana czymś innym.
— Skąd wiesz, że spotkało mnie coś innego? Może po prostu uciekłam — zauważyła nieufnie, zdradzając, że wciąż ma wątpliwości, co do intencji kobiety.
Demalis wskazała na własny palec serdeczny.
— Pierścionek, księżniczko. Ma w sobie smoczą łuskę. Takich rzeczy nie daje się niewolnikom, raczej to prezent dla... — Ciemnozielone oczy zostały wybałuszone, a dyplomatka nagle przyklękła, dłoń przykładając do piersi w miejscu serca.
— Milcz — wtrącił znany Isrze głos, nim Demalis otworzyła usta. — Po prostu odejdź, spotkam się z tobą później.
Księżniczka Wichrów przełknęła gulę w gardle, odprowadzając spojrzeniem podnoszącą się znajomą, po czym odwróciła się w stronę mężczyzny. Ubrany był w czarne, eleganckie szaty i biały płaszcz. Próbowała wyczytać coś z jego twarzy, chcąc wiedzieć, jak grać, ale na nic nie wpadła. Obydwoje milczeli, a nagły wiatr wywołał u dziewczyny dreszcze. Tylko Aynur nie był niczym poruszony, zupełnie jak skała.
— Masz mi coś do powiedzenia, Isro? — spytał spokojnie.
— Zakazałeś jej mówić. Dlaczego?
Zauważyła to dopiero teraz i miała wrażenie, że on po prostu nie chciał, aby o czymś usłyszała. Zastanawiała się nad tajemnicą, której tak strzegł.
— Przypuszczam, że nie zasłużyłaś na odpowiedź — podsumował chłodno, wyciągając rękę.
Isra spojrzała na nią ze wstrętem. Pamiętała, co jej zrobił. Nie chciała, by był blisko, nawet jeśli w duchu czuła, że jedynie dotyk jego skóry mógłby dać ukojenie. Skąd wzięły się te myśli? Naprawdę nie wiedziała.
— Ja mam ci się tłumaczyć, ale ty nie mo-
Ugryzła się w język, pod koniec ściszając głos. Miała być ostrożna. Zacisnęła usta, zmuszając się do patrzenia na ciemnozieloną trawę, która wydawała się bardziej wilgotna niż ta na powierzchni.
— Możesz sądzić inaczej, ale nie jestem rozczarowany twoim pobytem tutaj. Wręcz przeciwnie. Uważam, że próba aklimatyzacji to z twojej strony rozsądna decyzja.
Aynur ostrożnie dobierał słowa. Isra czuła, że chociaż mówił o próbie aklimatyzacji, to nie wierzył w nią. Miał rację.
— Wszystko byłoby w porządku, gdybyś nie zapomniała o jednej bardzo ważnej kwestii. Swoim wyglądzie.
~ CDN ~
Wygląd? A kto by w tej sytuacji przejmował się wyglądem! Aynur, jak widać, ma całkowicie inne priorytety niż nasza Isra. Rozdział na piątek wybraliście wy i bardzo cieszy mnie tak gromki odzew pod moją wiadomością na profilu! Zachęcam do komentowania ^^
Data pierwszej publikacji: 10.02.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro