Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Dean Winchester sięgnął tego wieczoru po... przestał liczyć, która to już butelka piwa. Ale raczej z końcówką -nasta.

Sam ciągle żłopał jedno i to samo piwo - po tym co zobaczył nie bardzo miał ochotę na spicie się w trupa, co najwidoczniej było celem jego brata.

- Nie wystarczy ci już?

Dean spojrzał na niego wzrokiem pytającym Poważnie?.

- Nie weszliśmy do domu wiedźmy i nie zabiliśmy jej, bo Cas z przyszłości nam zabronił. Jakiś chłopak rozpłynął się w powietrzu. Na naszych oczach, Sammy! Przepraszam, ale to za dużo jak na jeden dzień - mówiąc to wziął duży łyk z butelki.

- Z tego co mówił Cas, mieliśmy tam zginąć. Może zamiast pić, poszukajmy czegoś co wskaże na konsekwencje tego, że wciąż żyjemy.

- Świat nadal musi się z nami męczyć, to wystarczająca konsekwencja - stwierdził Dean.

- Dean, mówię poważnie - powiedział z naciskiem Sam. - Coś takiego musi mieć konsekwencje.

Dean wywrócił oczami.

- Nic...

- Sam ma rację - wtrącił Cas, który odkąd wrócili stał opierając się o ścianę z rękami założonymi na klatkę piersiową i myślał nad czymś intensywnie.

Tylko on wiedział kim był ten chłopak. Znał jego duszę. Wyczuł tam jego duszę. Nie miał pojęcia jak to możliwe, ale wiedział, że się nie mylił. Chłopak, który rozpłynął się w powietrzu? To był Dean.

Sam wykonał gest A nie mówiłem?, na co Dean znów przywrócił oczami.

- Masz coś konkretnego na myśli? - spytał anioła młodszy z braci.

Castiel pokręcił głową.

- Nic nie wyczuwam. W anielskim radiu panuje cisza, więc inne anioły też nic nie wyczuwają.

Sam skinął głową.

- Więc co? Czekamy.

- Wiecie co? - spytał Dean. - Wy tu sobie gadajcie o jakiś konsekwencjach, a ja... - wziął jeszcze jedną butelkę piwa i ruszył lekko zataczającym się krokiem w stronę swojego pokoju, potykając się o wzniesienie, którym wychodziło się z salonu. Utrzymał jednak równowagę.

- W porządku? - spytał Sam, a Dean w odpowiedzi pokazał mu uniesiony kciuk i po chwili zniknął im z oczu.

- Cas o co chodzi? - spytał Sam, widząc, że anioł znów odpływa w swoje myśli.

- O nic - skłamał.

- Wiesz, że jesteś kiepskim kłamcą?

Cas westchnął i usiadł koło Sama.

- Ten chłopak - zaczął anioł. - Ten, który nagle zniknął. Nie był aniołem, nefilimem...

- To już ustaliliśmy wracając tutaj - przypomniał mu Sam, więc Castiel tylko przytaknął i wypalił coś, co zszokowało Sama tego dnia najbardziej.

- To był Dean - łowca patrzył się na anioła, jakby oczekując wyjaśnienia, że to tylko żart. Szybko zrozumiał jednak, że to nie był żart. - Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale to był on. A przynajmniej jego dusza.

- Ale powiedziałeś... Znaczy ty z przyszłości powiedziałeś... Znaczy...

- Że zginiecie jeśli wejdziemy do środka. Tak.

- Więc jak to możliwe?

- Nie wiem. Może to wina reinkarnacji. Może jakiegoś zaklęcia. Nie wiem. Wiem jedynie, że to był Dean.

Sam skinął powoli głową.

- A te słowa, które wymówił na sam koniec? - spytał Sam.

Miał swoją teorię, ale nie był mistrzem czytania z ruchu warg, więc chciał poznać opinię przyjaciela na ten temat.

- Nie jestem pewien.

- A co ci się wydaje.

Anioł zawahał się na chwilę, a Sam zachęcił go do dalszego mówienia

- Kocham cię - powiedział. - Ale to nie ma sensu.

- Czemu?

- Bo to Dean.

- I co z tego?

Cas spojrzał na niego wzrokiem Na prawdę muszę to tłumaczyć?.

- To że mówił to do mnie.

Sam skinął lekko głową i nie ciągnął dłużej tematu. Widział, że anioł nie chciał o tym mówić i że czuł się niekomfortowo.

- Więc co teraz?

- Czekamy - stwierdził anioł. - Na to co nadejdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro