Rozdział 7
Nie bój się komentować ciekawych fragmentów. Ja nie gryzę.
Serkan siedział przy swoim biurku w cichym gabinecie. Chwilę wcześniej wrócił z planowanego spotkania na mieście, w którym uczestniczył razem z Enginem. W pewnym momencie rozległo się krótkie pukanie do drzwi. Mężczyzna krzyknął szybkie "proszę" i gdy otworzyły się one delikatnie, dostrzegł stojącą w nich postać Naz. Na jego nieco zmęczonej twarzy niemal natychmiast pojawił się uśmiech.
— Naz! Jak miło cię widzieć — powiedział, wstając z fotela, aby ją przywitać. Nie widzieli się wcześniej. Zostawił jej wiadomość na mailu, czym ma się zająć podczas jego nieobecności w biurze.
— Pana też dobrze widzieć — odparła promiennie, zajmując krzesło po drugiej stronie biurka. Czuła się coraz swobodniej w relacji ze swoim CEO. Wspólna praca zaczęła ich do siebie zbliżać. — Jak przebiegło spotkanie?
— Cóż, jak to zwykle bywa na spotkaniach biznesowych: trochę nudno, trochę stresująco — zaśmiał się w odpowiedzi. — Dyskusje, różnice zdań. Generalnie dobrze się potoczyło. Jak zawsze, dziękuję za zorganizowanie tego meetingu.
— Nie ma sprawy. — Skinęła głową. — To moja rola, aby upewnić się, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Serkan spojrzał na asystentkę z ciekawością, intuicyjnie czując, że coś jest na rzeczy.
— Coś mi mówi, że masz do powiedzenia coś więcej.
— Tak, ma pan rację. — Naz znów skinęła głową, wydając delikatny śmiech. — Umówiłam pana z agentem nieruchomości, tak jak pan prosił. Spotkanie jest w poniedziałek, więc będzie miał pan czas, aby ostatecznie wszystko przemyśleć.
— To świetnie! — wybuchnął radością, unosząc delikatnie brwi. — Naprawdę doceniam, że ogarnęłaś to za mnie. Zajmowanie się sprawami mojego domu nie należy do twoich obowiązków. Mam także nadzieję, że to spotkanie również przyniesie dobre wieści.
— Inshallah. (Jak Bóg da.) Cieszę się, że mogłam się do czegoś przydać. Pomaganie drugiej osobie jest dla mnie rzeczą naturalną.
— Muszę przyznać, że ostatnio czuję się trochę przytłoczony obecnością Engina zarówno w domu, jak i w pracy. — Mężczyzna pochylił się lekko do przodu. — Jesteśmy razem niemalże non stop. Nie jestem do tego przyzwyczajony.
— Rozumiem — westchnęła Naz, nie do końca jednak pojmując swojego szefa. Ona nie miała takiego problemu ze swoim bratem. Wręcz chciałaby widywać go częściej. Natomiast Genco w ostatnim czasie skupił się na pracy jeszcze bardziej. — Przepraszam, że o to zapytam, ale dlaczego zdecydował się pan na przeprowadzkę dopiero teraz?
— Decyzję o tym, żeby zamieszkać osobno, podjąłem już miesiąc temu — wyjaśnił Serkan. — Wcześniej nie potrafiłem powiedzieć o tym mojej matce. Obawiałem się jej reakcji. Jak pewnie wiesz, przez jakiś czas mieszkałem w Toskanii. Nie chciałem sprawić jej przykrości. Dopiero co wróciłem i już chcę się przenieść. Wcześniej mieszkałem już sam. Studiowałem też za granicą. Część mojego życia spędziłem z dala od rodziny. Siłą rzeczy w domu byłem bardziej gościem. Stąd potrzeba oddzielnego mieszkania z bliskimi. Potrzebuję osobistej przestrzeni, a w domu rodzinnym jest to trudne.
— Rozumiem. Każdy potrzebuje czasami trochę oddechu — przyznała z empatią. — Zatem mam nadzieję, że przeprowadzka pomoże panu znaleźć tę równowagę.
— Dziękuję, Naz — odparł z wdzięcznością.
Po tym gdy Kunt opuściła jego gabinet, mężczyzna złapał się na tym, iż nie może się oprzeć myśli, jakie miał szczęście, że podjął tak dobrą decyzję, wybierając Naz na swoją asystentkę. Nie narzekał na jej pracę. Robiła wszystko, o co ją poprosił. A nawet więcej. Lubił z nią rozmawiać.
Nazajutrz Serkan wybrał się na trwający przez cały weekend festiwal gier planszowych. Impreza odbywała się w szczytnym celu. Cały dochód z wydarzenia miał zostać przeznaczony na cel charytatywny, więc cieszyło się to ogromnym zainteresowaniem. Było atrakcyjne dla rodzin z dziećmi i osób poszukujących bardziej relaksującego otoczenia. W związku z tym zawsze brało w nich udział bardzo dużo ludzi.
Zorganizowany festiwal odbywał się w parku. Słoneczna kwietniowa pogoda dopisywała wydarzeniu już od rana. Kiedy w drugiej połowie dnia dotarł na miejsce, impreza trwała w najlepsze. Wiele osób zgłosiło się do turniejów, co ucieszyło go, gdyż z informacji, jakie otrzymał, bilety wstępu rozeszły się w mgnieniu oka. Cały czas można było dołożyć swoją cegiełkę na cel dobroczynny, kupując coś na przygotowanych stoiskach, między innymi z jedzeniem i piciem.
Aslan, na prośbę matki, zgodził się ją zastąpić i wystąpić przed ludźmi, aby powiedzieć im kilka słów. Nie odmówił jej, chcąc ją jakoś udobruchać za to, że wkrótce znów zamieszka z dala od niej.
Gdy zawołano go na scenę, wkroczył na nią, przejmując mikrofon od jednej z kobiet, uczestniczki stowarzyszenia, do którego należała Beril.
— Szanowni goście, przyjaciele gier planszowych, jeszcze raz witam was serdecznie na tym wspaniałym festiwalu w naszym pięknym parku! — zawołał, trzymając w wolnej dłoni okulary przeciwsłoneczne, ubrany w jasny garnitur i biały t-shirt. — Dziękuję, że jesteście dzisiaj z nami, promując naszą pasję do gier, ale również służąc szczytnemu celowi charytatywnemu. Chciałbym najpierw podziękować wszystkim zaangażowanym osobom, wolontariuszom, sponsorom... — Rozejrzał się pośród tłumu i zobaczył wśród niego Naz w towarzystwie Buraka.
Aslan poczuł niewielkie zaskoczenie, kiedy dostrzegł Kunt wśród zgromadzonych osób. Nie przypuszczał spotkać ją dokładnie na tym samym wydarzeniu. Jednakże ta niespodziewana obecność sprawiła mu ogromną radość i uczucie ciepła. Uśmiechnął się serdecznie, będąc jeszcze bardziej podekscytowany i zmotywowany.
— ... i organizatorom, którzy poświęcili swój czas i energię, aby ten festiwal stał się rzeczywistością — kontynuował z większą energią, starając się przerzucić wzrok na kogoś innego. — Ich poświęcenie i determinacja sprawiły, że możemy tu dziś wszyscy być razem. Przypomnę, że dochód z tego wydarzenia zostanie przeznaczony na dom dziecka w Izmirze, który najbardziej potrzebuje naszej pomocy. Dzięki waszej obecności i hojności będziemy mogli wpłynąć na życie wielu osób i sprawić, że świat mieszkających w nim dzieci i młodzieży stanie się, choć odrobinę lepszy. Dziękuję!
Bezpośrednio po przemówieniu nie zamienił z nią kilku słów. Po prostu dziewczyna zniknęła mu z oczu. Ponadto członkinie stowarzyszenia od razu zainteresowały się jego osobą, ciągnąc na bok, aby porozmawiać.
Okazja sama nadarzyła się nieco później. Spotkali się przy stoisku z lemoniadą.
— Naz! — zaczął Serkan, gdy dziewczyna odebrała dwie kupione lemoniady. — Co za niespodzianka spotkać cię tutaj!
— Burak mnie wyciągnął. Kupił bilety i stwierdził, że to dobra okazja do tego, żeby się trochę rozerwać — odparła, szukając wzrokiem stolika, gdzie zostawiła przyjaciela. — To naprawdę niesamowite spotkać pana tutaj! Nawet w dni wolne się widujemy — rzuciła, przechodząc na bok. — Bardzo dobre przemówienie.
— Dziękuję! Wyszło bardzo spontanicznie — przyznał, bo nie przygotowywał się do wystąpienia. — Mówiłem w imieniu mamy, która niestety nie mogła się pojawić. Jak się bawisz?
— Planuję zagrać w kilka gier planszowych. Z pańską mamą wszystko w porządku? — spytała, zmartwiona. Podążali razem w stronę stolika, przy którym siedział Burak i grał z kimś w tryktraka.
— Tak. Po prostu skoczyło jej ciśnienie — wyjaśnił, wkładając rękę do kieszeni spodni. — Engin jest z nią na pogotowiu, ale już dzwoniłem do niego. Powiedział, że sytuacja wraca do normy. Chciałem być z nimi, ale upierali się, żebym przyjechał tutaj.
— Çok iyi (To dobrze.) — odetchnęła z ulgą. — Niech zostanie w przeszłości. Lubi pan grać w planszówki?
— Lubię i to nawet bardzo — przyznał z uśmiechem, przypominając sobie czasy, w których gry planszowe zabijały mu wolno płynący czas w szpitalu. — Mam kilka turniejów planszowych do poprowadzenia, lecz powinienem znaleźć chwilę, aby sam w coś zagrać. Jeśli masz ochotę, możemy stanąć razem do rywalizacji.
— Chętnie się przyłączę — stwierdziła z radością. — Niech pan tylko da mi znać, gdy będzie wolny.
— Oczywiście! Będę wiedział, gdzie cię znaleźć.
Ponownie się rozeszli. Każde z nich poszło w swoją stronę.
Serkan obserwował Naz i Buraka z daleka. Ostatnio często widział ich razem. Komisarz parę razy czekał na nią przed holdingiem, czego on był świadkiem. Ich bliskość i sposób, w jaki się wzajemnie traktowali, sugerowały mu, że mogą być parą. Nie miał jednak odwagi zapytać, czy to prawda. Od niedawna pracował z Kunt i niewłaściwe wydawało mu się pytanie o to, co łączy ją z komisarzem. Przede wszystkim był jej szefem i takie sprawy nie powinny go interesować. Jemu wciąż nie dawało spokoju to, jak inaczej się czuje, gdy brunetka jest tuż obok. Nie rozumiał tego, ale wraz z rozwojem ich relacji, zaczął zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem Kunt nie wpadła mu w oko.
*
Po nagłym zbliżeniu Filiz i Genco wdali się w romans. Relacja między nimi z czasem pogłębiła się, zaczęli się lepiej poznawać i budować między sobą emocjonalną więź. Oboje spędzali razem więcej czasu. Z boku nie wyglądało to podejrzanie, ponieważ Genco pracował jako kierowca jej rodziny. Woził ją wszędzie tam, dokąd tylko zechciała. Szef miał do niego pełne zaufanie. Wręcz cieszył się, że mężczyzna ma oko na jego córkę.
W wolnym czasie, a nawet często w środku dnia kochankowie spotykali się w drogich hotelach, za które płaciła dziewczyna. Filiz zawsze znajdowała wytłumaczenie na to, dlaczego spędza mnóstwo czasu poza domem, jednocześnie tłumacząc zabieranie ze sobą Genco. Nie przejmowała się tym, że znalazła sobie osobę, która poniekąd została jej utrzymankiem. Chłopak nie miał aż tyle wolnej gotówki, żeby pozwolić sobie na wynajem pokoju w ekskluzywnym hotelu tylko po to, żeby spędzili w nim kilka chwil we dwoje. Natomiast dla niej liczyło się, że miała przy sobie kogoś bliskiego. Kogoś, komu na niej zależało, po tym jak zrozumiała, iż Serkan ostatecznie ją od siebie odepchnął.
Nie inaczej było i tym razem. Genco i Filiz znajdowali się w apartamencie jednego z drogich hoteli, gdzie z okna wysokiego budynku można było dostrzec piękno tłocznego Stambułu. Leżeli nadzy w hotelowym łóżku, przytuleni do siebie. On obejmował jej gołe plecy, a ona trzymała głowę na jego wyrzeźbionej klatce piersiowej. Wsłuchiwała się w przyspieszone tempo pracy serca, które jeszcze się nie unormowało po ich niedawnych igraszkach.
— Chyba nie masz mi za złe, że zwróciłam na ciebie uwagę dopiero teraz? — zaczęła Filiz, unosząc głowę, aby spojrzeć na ukochanego. Zamiast odpowiedzi, dostała pocałunek w usta. — Tak naprawdę byłeś na wyciągnięcie ręki.
— Czasami nie warto szukać gdzieś daleko, bo okazuje się, że to, czego szukamy jest dokładnie obok nas — skwitował, jeżdżąc palcami po jej plecach.
— Wiesz, teraz widzę, że straciłam tyle czasu, nie zauważając, co mam tuż przed sobą. — Filiz westchnęła z lekkim uśmiechem, chwytając dłoń ukochanego. — Wtedy, gdy po ciebie zadzwoniłam, nie oczekiwałam, że zaczniemy się spotykać. Potrzebowałam, żebyś mnie wysłuchał. Pocieszył. A teraz spotykamy się w tajemnicy przed wszystkimi.
— To właśnie jest piękno odkrywania rzeczy, które są tuż przy nas, ale czasem ukryte w cieniu naszej uwagi — odpowiedział, unosząc jej dłoń do ust i pocałował delikatnie opuszki palców.
— Czyli wszystko dzieje się w odpowiednim czasie? — zapytała, patrząc mu prosto w oczy.
— Tak, wszystko ma swój czas, nawet nasze spotkanie — potwierdził, zbliżając się do niej jeszcze bardziej. — Teraz ważne jest to, co robimy z tym czasem, który mamy razem.
Filiz uśmiechnęła się szeroko, czując się niesamowicie szczęśliwa, że wreszcie znalazła to, czego szukała — i to tuż obok niej.
Nagle ich rozmowę przerwał dźwięk sms'a z telefonu Kunta. Brunet przeprosił ukochaną, która ułożyła się na poduszce, i podniósł się do siadu, aby przeczytać wiadomość. Nie zapominał o tym, że cały czas jest w pracy, Mogła to być wiadomość od szefa. Ten często pisał do niego, żeby córka nie denerwowała się, że stara się ją kontrolować, w obawie przed wpędzeniem się w kłopoty.
Genco uśmiechnął się, widząc od kogo przyszła wiadomość. Od razu na nią odpisał, stukając palcami w klawiaturę.
— Wszystko w porządku? — Filiz zainteresowała się reakcją chłopaka. — Podziel się ze mną tym, co cię tak rozbawiło? Pośmiejemy się razem!
— Och, to nic ważnego — stwierdził, odkładając telefon na szafkę nocną. — Zwykła wiadomość.
— Wiadomość? — zaintrygowała się, podnosząc na łokciach. — Od kogo? Możesz mi powiedzieć?
— To... hmm... nie, to nic takiego — odparł, próbując zmienić temat. — Po prostu coś mało istotnego.
— Twój uśmiech mówi coś zupełnie innego — jęknęła lekko zaniepokojona dziewczyna. — Czyżbyś miał jakąś tajemnicę?
— Hayır, öyle değil, hayatım (Nie, to nie tak, kochanie.) — stwierdził, pragnąc skupić się na czymś innym. — Po prostu zwykła sprawa. Nic, czym powinnaś się martwić.
— Dobrze, rozumiem — rzuciła, zmartwiona Filiz, próbując ukryć swoje uczucia. — Gdyby coś się działo, powiesz mi? Postaram się ci pomóc. We dwoje zawsze raźniej jest przezwyciężać problemy.
— Nie martw się, wszystko jest w porządku — zapewnił ją, delikatnie głaszcząc jej dłoń. — Masz ochotę na wspólny prysznic?
— Idź sam, ja jeszcze trochę odpocznę.
— W porządku. Niedługo będę z powrotem. — Genco wstał z łóżka, kierując się w stronę łazienki. — Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić zdanie i do mnie dołączyć.
Filiz naciągnęła na siebie mocniej kołdrę, zostając z własnymi myślami.
— Co takiego przede mną ukrywa? — odezwała się Filiz do siebie szeptem. Jej wzrok utkwił na leżącym na szafce nocnej telefonie. — Może jednak powinnam się dowiedzieć...
Zakryła oczy dłońmi kręcąc głową. Nie rozumiała, dlaczego nagle stała się taka podejrzliwa w stosunku do niego. Wcześniej nie dał jej powodów do niepokoju. Może rzeczywiście niepotrzebnie się nakręca, wyobrażając sobie nie wiadomo co. A prawda była taka, że bała się, iż może ponownie stracić kogoś bliskiego.
*
W poniedziałkowy wieczór Naz stanęła przed niełatwym wyzwaniem. Brunetka pośród ubrań w swojej szafie szukała odpowiedniego stroju na pierwszą oficjalną imprezę pracowniczą, która odbywała się za dwa dni. Czekało ją wystąpienie u boku Serkana Aslana. Była tym bardzo przejęta.
W jej pokoju panował bałagan. Wszędzie walały się ubrania. Przykładała je do siebie, przeglądając się w lustrze, a następnie odrzucała, frustrując się coraz bardziej. Nie chciała zawieść swojego szefa. Wiedziała, że musi wyglądać stylowo tak jak on. Nie mogła przynieść mu wstydu.
Bliska załamania zadzwoniła do Mercan. Dziewczyna uspokoiła ją, wspominając własne początki. Powiedziała, że to zupełnie normalne, ona sama miała podobnie przed pierwszą taką imprezą. Poprzez połączenie wideo obie starały się wybrać coś odpowiedniego.
— Klasyczna elegancja będzie w sam raz jak na początek — powiedziała w końcu Mercan, nieco zmęczona rozmową. Było już bardzo późno. — Czarna sukienka o klasycznym kroju zawsze się sprawdza. Resztę dopracuje się innymi dodatkami. Odpowiedni makijaż i fryzura podkreślą cały look.
— Wydaje mi się to zbyt skromne — westchnęła, poprawiając niesforną kaskadę włosów, które wyszły z lekko związanego koka przez niekończące się przymiarki. — Chociaż... Gdybym połączyła to ze srebrną biżuterią i podkręciła włosy, upięte w kucyka. To mój pierwszy raz. Totalnie się na tym nie znam. Najwyżej poproszę pana Serkana, aby pozwolił mi iść do domu, żeby uniknąć kompromitacji.
— Pokazywałaś mi taką jedną czarną, ale jej teraz nie widzę. Pewnie ukrywa się gdzieś pod resztą ubrań — przypomniała sobie blondynka, bawiąc się swoimi włosami. W tym czasie Naz zaczęła poszukiwania wspomnianej sukienki. — O właśnie ta!
— Muszę ją przymierzyć — odparła, przykładając ją do swojego ciała. — Przyznaję, że leżała trochę w szafie i nie wiem, czy się w nią zmieszczę. Zdążyło mi się przytyć — zaśmiała się.
— Przesadzasz! Masz idealną figurę! — oznajmiła natychmiast Mercan, spoglądając na swoje nieco większe piersi. Uważała je za swój atut. — Prawie taką, jak ja. Aczkolwiek ja próbuję zejść trochę z bioder.
— Daj spokój! O czym ty w ogóle mówisz? Faceci to u nas lubią.
— Wiem, dlatego się nie spinam. Zażartowałam, żeby rozładować to towarzyszące ci napięcie.
Wtedy rozległo się krótkie pukanie do drzwi. Chwilę potem otworzyły się i pojawił się w nich Genco, gotowy do tego, aby znaleźć się w łóżku i pójść spać.
— Wiesz, która jest godzina? — spytał, zdziwiony stanem pokoju siostry. — Co się tutaj dzieje? Wydałaś swoją pierwszą pensję asystentki na nową garderobę?
— Cześć, Genco — odezwała się Mercan, zdradzając tym samym swoją obecność. Pomachała do niego, a Naz ukazała siebie i brata w kamerze. Przywitał się z nią. — Szykujemy się na firmową imprezę. Pomagam Naz wybrać strój.
— Do środy jest jeszcze tyle czasu — zauważył, łapiąc się za głowę. — Ja zdecydowałbym się w pięć minut, co założyć. Nieważne. Wybrałaś coś?
— Można tak powiedzieć — przyznała niepewnie Naz. — Jednak nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji.
— Kochana, pozwolisz, że ja już się rozłączę? — spytała Mercan, którą wzięło na ziewanie. — Pogadamy jutro w biurze.
— Jasne! Wielkie dzięki za pomoc! Yarın görüşmek üzere! (Do jutra!)
— Nie podjęłaś jeszcze decyzji? — prychnął Genco, podnosząc z podłogi rzucone elementy garderoby. — Nic dziwnego, że nie możesz się zdecydować! Masz zbyt wiele ubrań. Spokojnie można otworzyć sklep.
— Pomyślę o tym — odparła, biorąc się za sprzątanie. — Naprawdę to trudne. Pierwszy raz będę uczestniczyć w pracowniczej imprezie. I to nie byle jakiej. Holding jest nominowany do odbioru nagrody. Chciałabym dobrze wypaść.
— Domyślam się, jakie to dla ciebie ważne. Dlatego mam coś dla ciebie. — Naz zawiesiła wzrok na bracie, unieruchamiając się na moment z wrażenia. — Wprawdzie, miałem ci to dać dopiero jutro, ale skoro już się wygadałem... Zaczekaj chwilę.
Kunt zniknął na moment. Wrócił do pokoju z pokrowcem. Jego rozmiar sugerował, że w środku kryje się długa suknia.
— O matko! — krzyknęła Naz, rozsuwając zamek. Serce zabiło jej mocniej. — Jest przepiękna! Nie wiem, co powiedzieć!
— Pracuję dla wyższych sfer, więc widziałem co nieco — przyznał dumnie Genco, radując się razem z siostrą. — Mam nadzieję, że nie przesadziłem zbyt mocno. Zależało mi na tym, abyś czuła się komfortowo i pewnie w swoim stroju.
— Będę się w niej czuła jak księżniczka — powiedziała, rzucając się z mocnym uściskiem na brata, po tym jak mężczyzna zawiesił na szafie wieszak z suknią. — Jakbym była gwiazdą na czerwonym dywanie. Bardzo ci dziękuję, braciszku. Zaskoczyłeś mnie.
— Niech się dobrze nosi — powiedział, przytulając siostrę. Jej szczęście było dla niego wystarczającym podziękowaniem. Brakowało mu widoku szczerego uśmiechu na jej twarzy. — Pamiętaj, że to, co nosisz, powinno odzwierciedlać twój własny styl i osobowość.
— Potrafisz nawet ładnie mówić — dostrzegła Naz, śmiejąc się w głos. — Chyba zaczynam dostrzegać plusy twojej pracy od świtu do nocy.
Dwa dni później odbyła się impreza. Genco przywiózł Naz na miejsce wydarzenia. Pomógł jej wysiąść z auta. Życzył dobrej zabawy i odjechał.
— Cóż to za piękność! — zawołała Mercan, czekając na przyjaciółkę. — Wyglądasz niesamowicie! Muszę przyznać, że twój brat ma całkiem niezły gust!
Naz miała na sobie długą, prostą czerwoną sukienkę z przedłużonym tyłem, gołymi plecami i rozcięciem na prawej nodze od połowy uda. Góra sukni była trochę pomarszczona. Miejsce na biust przypominało skrzydła. Do tego jasne buty na obcasie z odkrytymi palcami. Włosy miała rozpuszczone, mocno polakierowane, więc były tak sztywne, że żaden podmuch wiatru nie zniszczył ich położenia. Mocniejszy makijaż, lecz nie przyciągający zbytniej uwagi, stanowił wraz z drobnymi srebrnymi kolczykami dopełnienie stylizacji.
— Dzięki! — powiedziała, starając się przyjąć komplement z godnością. Objęła przyjaciółkę, a potem sama dokładnie się jej przyjrzała. — Ty też wyglądasz cudownie! Powiem więcej, wyglądamy jak siostry.
Mercan również miała długą suknię tylko w kolorze zielonym. Tak samo prostą, eksponującą biust, z mniej grzesznym rozcięciem na lewej nodze w przeciwieństwie do niej. Pod wpływem światła latarni materiał się błyszczał. Włosy także zostawiła rozpuszczone chociaż delikatnie je zakręciła. Na ustach miała czerwoną szminkę i cienie na oczach w kolorze stroju. Zamiast kolczyków, na prawej dłoni miała srebrną bransoletkę.
— Masz rację! — zaśmiała się Mercan. — Wyglądamy bardzo podobnie!
Dziewczyny stanęły przy wysokim wolnym stoliku w pobliżu przygotowanej sceny, dołączając do reszty pracowników holdingu. Dostrzegły braci Aslan po drugiej stronie. Pomiędzy jedną, a drugą stroną stolików leżał czerwony dywan, prowadzący na podwyższenie.
Gala rozpoczęła się zgodnie z harmonogramem. Nagrodzeni zostali zwycięzcy w poszczególnych kategoriach.
— Nagrodę za innowację w branży transportowej otrzymuje... — zapowiedział prowadzący, stojąc przy przezroczystej mównicy. Wyjął z koperty nazwę zwycięskiej firmy. — Holding Aslan!
Tłum zaczął klaskać i wiwatować. Bracia razem podążyli na scenę, odbierając statuetkę. Podziękowania wygłosił Engin, który miał najbardziej decydujący głos w zarządzie.
Naz nie skupiła się na wypowiadanych słowach, ponieważ jej wzrok zawiesił się na osobie Serkana. Z daleka podziwiała jego elegancję. Tego wieczoru mężczyzna miał na sobie granatowy garnitur. Spod marynarki wystawała biała koszula. Na nogach ciemne buty. Włosy ułożone były do góry. Delikatny zarost dodawał mu charyzmy.
Od pierwszej chwili podziwiała mężczyznę przy okazji różnych wystąpień. Bez względu na okoliczności, zawsze prezentował się znakomicie. Była pod jego wielkim wrażeniem. Pamiętała również o tym, że należy on do wyższych sfer, co czyniło go kimś, kto nie należał do jej ligii. W związku z tym obserwowała go ukradkiem.
— Dobrze razem wyglądają — oznajmiła Mercan, klaszcząc po skończonej przemowie Engina. — Aż dziwne, że żaden z braci nie jest jeszcze zajęty!
— W ich świecie nie ma miejsca na miłość — westchnęła Naz, mając w pamięci rozmowy z Genco na ten temat. — Przynajmniej na takie szczere uczucie. Tam liczą się skandale, umowy, a przede wszystkim pieniądze. Władza to jest to, wokół czego kręci się ich życie.
— Ten świat jest trochę zepsuty pod tym względem i nie zazdroszczę im tego ani trochę — przyznała Mercan. — Jednak takich chwil jak ta akurat im zazdroszczę. Lubię nosić te szykowne stroje. Cieszę się, że mam możliwość poczuć się jak oni raz na jakiś czas. W naszym świecie nie odważyłabym się założyć takiej sukni. Z wyjątkiem ślubu oczywiście.
— Masz rację! To miłe doświadczenie. Coś innego w naszej szarej codzienności.
— Więc ci się podoba? — spytała, pijąc wodę z lodem. — A widzisz... Mówiłam, że pierwszy raz jest najtrudniejszy. Potem chce się tylko więcej i częściej.
— Podoba mi się — przyznała jej rację, dyskretnie obserwując inne kobiety, głównie te z wyższych sfer, obecne na imprezie.
Po części oficjalnej zrobiło się swobodniej. Zgromadzeni ludzie zaczęli się mieszać, prowadząc ze sobą ciekawe rozmowy. Jedynie pracownicy holdingów stali w swoim kręgu. Korzystali z darmowego jedzenia z wyższej półki.
Natomiast Serkan i Engin udzielali wywiadów do gazet w związku z odebraną nagrodą. W pewnej chwili jeden z reporterów zasugerował, aby panowie zapozowali ze swoim zespołem. Dlatego wszyscy całą ekipą ustawili się do zdjęcia.
Aslan wyciągnął Naz z ostatnich rzędów do przodu. Stanął w połowie za jej ciałem.
— Ślicznie ci w tej sukience — wyszeptał, szykując się do ujęcia. — Kolor przyciąga uwagę.
— Dziękuję — przyznała Naz, chrząkając. Czuła, jak płoną jej policzki. — Pan zawsze jest szykownie ubrany. Chciałam dorównać pańskiemu stylowi.
— Cieszę się, że zauważyłaś. — Uśmiechnął się szeroko z lekkim rumieńcem na policzkach. — Natomiast nie chodzi o to, jak się ubieram. To, co naprawdę liczy się dla mnie, to towarzystwo, w którym się znajduję. I dzisiaj, mając cię obok, czuję się trochę jak na królewskim balu.
— To miłe z pańskiej strony, szefie. — Naz spojrzała na niego z onieśmieleniem, czując, jak serce bije jej szybciej. — Nie jest pan zbyt hojny w słowach?
— Może tak. — Wzruszył ramionami, wciąż się uśmiechając. — Kiedy widzę ciebie, moja mowa zawsze staje się bardziej kwiecista.
Naz, stojąc obok Aslana, rozmyślała o słowach i jego zachowaniu wobec niej. Czuła się zaskoczona i trochę zakłopotana jego uprzejmością, zwłaszcza że niezwykle rzadko widziała go w tak delikatnej rozmowie z kimkolwiek.
Po zakończonym pozowaniu do wspólnego zdjęcia Mercan wyciągnęła ją, aby coś przekąsić.
Kunt przyglądała się szefowi ukradkiem, stojąc przy wysokim stole i jedząc sałatkę. Kilka razy ich spojrzenia się ze sobą spotkały. Zauważyła wtedy subtelne zmiany w jego wyrazie twarzy, lekkie rozluźnienie, które zwykle maskowała jego poważna postawa. To sprawiło, że czuła się trochę niepewnie. W sercu Naz zaczęło budzić się pytanie: Czy to możliwe, że...
Jednak jej myśli zostały przerwane przez dźwięk telefonu, dobiegający z kopertówki. Zdezorientowana i lekko zestresowana, odebrała połączenie, widząc na ekranie numer swojej mamy. Niepokój odbił się na jej twarzy.
— Anne (Mamo.) — odezwała się, starając się zachować spokój, choć serce biło jej szybciej niż zwykle.
Po drugiej stronie słuchawki usłyszała spokojny, ale poważny głos matki:
— Naz, córeczko, nie uwierzysz, co się stało... Genco... Genco został aresztowany.
Słowa te uderzyły w nią jak piorun. Jej umysł zawirował, a serce zamarło na chwilę, zanim zaczęło bić jeszcze szybciej.
Brunetka, słysząc wieść o ponownym aresztowaniu brata, przeżywała mieszane uczucia. Z jednej strony odczuwała szok i zdumienie — jak mogło się to zdarzyć po raz kolejny? Czyżby Genco nie wyciągnął wniosków z poprzednich doświadczeń?
Z drugiej strony, towarzyszyła jej głęboka troska i smutek. Mimo wszystko, był jej bratem, a pomimo popełnianych przez niego błędów, nadal go kochała i się martwiła.
__________________________________
Dziękuję za tak duży (jak na mnie) odzew pod poprzednim rozdziałem! Chyba nie muszę przypominać, że wasza aktywność bardzo mnie motywuje. Jestem wam za to bardzo wdzięczna!
Dziękuję również za 600 wyświetleń i 100 gwiazdek! ❤️❤️❤️
Co sądzicie o wydarzeniach z tej części? Podzielcie się wrażeniami!
Interesuje mnie, czy podoba wam się rozwój zdarzeń. Nie ukrywam, że chyba coraz lepiej idzie mi tworzenie ciągu dalszego w taki sposób, żeby oddać charakter tureckich produkcji. Ja się przy tym świetnie bawię!
Hasztag na X: PamięćCiałaPL
Instagram: autorkazwattpada
All the love! ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro