Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Nie bój się komentować ciekawych fragmentów. Ja nie gryzę!

Teraźniejszość...Sierpień 2021

Demet, znajdując się w swojej tymczasowej sypialni w satynowym komplecie, sięgnęła z szafki nocnej telefon i usiadła na materacu łóżka. Po tym jak Mahir otworzył się przed nią w kwestii szpitala, głęboko wierzyła, że koniec jej tajnej misji jest bliski. W kilku prostych ruchach zamieniła kartę SIM na swoją osobistą. Po chwili ekran zalała fala powiadomień o nieodebranych połączeniach, SMS-ach oraz wiadomościach z mediów społecznościowych.

Przeglądając komunikaty, poczuła mieszankę ulgi i tęsknoty. Ulgę, że zadanie, którego się podjęła z własnej powoli dobiega końca. Tęskniła za normalnym, porzuconym życiem.

Przez chwilę czuła się przytłoczona ich ilością, ale zmusiła się, by przejrzeć każde z nich i wybrać te najistotniejsze. Uspokoiła najbliższych, że jest bezpieczna i wkrótce wróci do domu. Jednocześnie wiedziała, że musi zachować ostrożność, aby nie ujawnić szczegółów swojej obecnej pracy.

Wśród licznych treści, jej uwagę przykuło nazwisko Aziza Ekinci. Widniało przy nim nieodebrane połączenie oraz SMS'y. Otworzyła dymek chatu z szefem, a serce zaczęło bić jej szybciej.

Aziz Ekinci: Zadzwoń do mnie od razu, gdy tylko przeczytasz tę wiadomość i sytuacja ci na to pozwoli.

Aziz Ekinci: To pilne.

Prawniczka spojrzała na zegar w telefonie. Dochodziła już północ. Godzina była późna, a cisza w jej tymczasowym lokum zdawała się tylko potęgować napięcie. Przez chwilę bawiła się telefonem w dłoni, zastanawiając się, czy zadzwonić. CEO nigdy nie wysyłał pilnych SMS-ów bez powodu, ale obawa przed zakłóceniem spokoju szefa ją powstrzymywała.

Wiedziała, jak wiele ryzykowała, będąc częścią tej akcji. Zawdzięczała mu wszystko. Zaufał jej i pozwolił na udział w tym policyjnym działaniu pod przykrywką, a to było dla niej czymś wyjątkowym. Nie chciała nadużywać tej uprzejmości, wydzwaniając po nocach.

Z drugiej strony, ciekawość ją zżerała. Co takiego mogło się stać, że, prosił ją o kontakt? A jeśli to coś pilnego? Ostatecznie, miała obowiązek dowiedzieć się, o co chodzi.

Próbując uspokoić bijące serce, sięgnęła po szklankę wody ze stolika nocnego i upiła łyk. Wzięła głęboki oddech, a potem jeszcze jeden. W końcu, pokonując wahanie, wybrała jego numer. Przyłożyła telefon do ucha i czekała. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.

— Dobrze, że dzwonisz. — W końcu usłyszała znajomy, głęboki głos.

— Przepraszam, że tak o tej porze — powiedziała, starając się utrzymać spokojny ton. — To jedyna chwila, kiedy mogę odetchnąć. Przebywanie w tym środowisku... — zawahała się na moment, ważąc słowa — wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.

— Rozumiem — odparł, a w jego głosie dało się wyczuć nutę współczucia, choć nie był to człowiek znany z okazywania emocji. — Wiem, że to, co robisz, wymaga ogromnej odwagi. Dlatego właśnie musiałem się z tobą skontaktować. Sprawa jest nagła i nie mogłem czekać.

— O co chodzi? Coś się stało?

— Chodzi o firmę Aegean Lines — powiedział powoli. — Potrzebuję, żebyś sprawdziła wszystko, co możesz na jej temat.

Demet zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek wcześniej słyszała o tej nazwie.

— Aegean Lines? Czyżby coś związanego z branżą transportową?

— Właśnie to próbowałem ustalić sam. — Ekinci westchnął, a w jego głosie dało się wyczuć frustrację. — Przeszukiwałem internet, szukałem jakichkolwiek konkretnych informacji, ale nic nie znalazłem. To albo świetnie zabezpieczona firma, albo coś jest mocno nie tak.

— Myśli pan, że to odkrycie, co się za nią kryje, pchnie moją sprawę dalej?

— Mam powody sądzić, że jest powiązana z czymś, co może mieć znaczenie dla twojej misji.

— W porządku — powiedziała, tonem, który świadczył o pełnym skupieniu. — Dam znać chłopakom, sprawdzą ją. Pozwolę sobie zapytać, jak pan się o niej dowiedział?

— Na razie nie mogę ci tego powiedzieć. Obiecałem zachować dyskrecję.

Oknaz wiedziała, że nie może naciskać. Szef zawsze miał swoje powody, a jego milczenie oznaczało, że sprawa jest naprawdę poważna.

— Postaram się dowiedzieć, co się da. Jeśli to ma coś wspólnego z moją delegacją, nie mogę zignorować żadnej wskazówki.

Haberlerinizi bekleyeceğim. (Będę czekał na twoje wieści.)

— Odezwę się z mojego tymczasowego numeru. To ułatwi nam kontakt.

Demet, kończąc rozmowę z Azizem, od razu zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Postanowiła od razu działać. Podzieliła się zdobytą informacją z dwójką policjantów, którzy odgrywali rolę jej ochroniarzy. Dała zespołowi operacyjnemu krótkie wytyczne, a on natychmiast zabrał się do pracy.

Usiadła z powrotem na łóżku. Chciała skontaktować się z Burakiem, ale wiedziała, że powinna to zrobić z fałszywej karty SIM, by nie narazić siebie ani zespołu na niepotrzebne ryzyko. Zamieniła ją i zadzwoniła do niego, nie przejmując się czasem, wskazywanym przez zegarek.

Już od samego rana prawniczka była skupiona wyłącznie na tajnej misji. Poprosiła Mahira o spotkanie, które stanowiło część nowego planu działania, ustalonego razem z Yilmazem, ostatniej nocy. Denzi po krótkiej wymianie zdań zaproponował, że to on ją odwiedzi, bo załatwia swoje sprawy i nie ma go teraz w jego barze. Ona była gotowa zjawić się u niego osobiście.

Mafioza przybył punktualnie. Jego elegancki garnitur i nienaganny wygląd były świadectwem człowieka, dbającego o detale. W dłoni trzymał teczkę, której obecność od razu wzbudziła jej zainteresowanie.

— Ebru, dobrze cię widzieć — przywitał się, zasiadając przy stoliku naprzeciw niej. Jego głos, choć spokojny, zdradzał pewną stanowczość.

— Ciebie też, Mahir — odparła, próbując brzmieć neutralnie. — Dziękuję, że znalazłeś czas, by się spotkać.

Mafioza otworzył dossier* i wyjął z niego plik dokumentów. Zsunął je po stole w jej stronę.

— Oto papiery. Wszystko jest gotowe do podpisania — powiedział, uważnie ją obserwując. — Jeśli złożysz podpisy, będziemy mogli ruszyć z dostawą.

— Nie możemy tego zrobić — powiedziała, zerkając na nie. — Nie teraz.

— Jak to "nie możemy"? — zapytał, jego głos nabrał ostrości. — Przecież sam osobiście dopilnowałem każdego szczegółu! Stanąłem na wysokości zadania, bo zależy mi na tym, aby zostać twoim biznesowym partnerem! A teraz mówisz, że się wycofujesz?

— Nie wycofuję się. Proszę jedynie o przesunięcie terminu wyjazdu w trasę.

— Przecież jeszcze wczoraj mnie ponaglałaś! Mam odpuścić, kiedy wszystko jest na finiszu?! To nie w moim stylu!

— Rozumiem twoje rozczarowanie, ale tak po prawdzie wszystko wydarzyło się przez ciebie — powiedziała, pochylając się w jego stronę. — Dzięki twoim opóźnieniom, handlarz odsprzedał moją działkę komuś innemu. Nie dałam rady zatrzymać tej machiny! Nie chciał dłużej czekać. Opóźnienia kosztują i to jest właśnie ich cena.

— Ile czasu? — zapytał, patrząc jej prosto w oczy.

— Kilka dni. Nie wiem dokładnie. Jestem z nim w kontakcie.

Denzi przyglądał się jej z narastającym napięciem, jego dłoń zaciskała się na krawędzi teczki. Przez moment milczał, a jego spojrzenie wydawało się zimne i kalkulujące. W końcu, odchylił się na oparcie krzesła i skrzyżował ramiona.

— Kilka dni? — powtórzył z niedowierzaniem. — Ebru, myślałem, że masz wszystko ustalone. To miał być układ, na którym oboje zyskujemy!

Prawniczka poczuła, jak jej frustracja zaczyna narastać. Już wcześniej miała dość komplikacji związanych z przedłużającą się misją, a teraz musiała radzić sobie z jego nerwami. Oparła dłonie na stole i spojrzała na niego z determinacją.

— Nie musisz mi przypominać, że wszystko miało być dopięte na ostatni guzik! — powiedziała ostro. — To, że nie dostarczono mi działki na czas, jest również twoim problemem, nie tylko moim. Gdybyś od początku stanął na wysokości zadania, nie musielibyśmy teraz prowadzić tej rozmowy.

Mahir uniósł brwi, jakby jej słowa go zaskoczyły, ale szybko odzyskał rezon.

— Naprawdę? Chcesz mnie obarczyć winą za to, że twój dostawca cię wystawił? — rzucił z ironią. — Robię wszystko, żeby dostarczyć to, czego potrzebujesz. A ty sugerujesz, że to ja jestem przyczyną twoich problemów?

Od początku nią jesteś.

— To nie jest kwestia obwiniania kogokolwiek — powiedziała nieco spokojniejszym głosem, kładąc swoją dłoń na jego ręce. — Ja też mam ludzi, którzy na mnie polegają. Nie jesteś jedyny. Tracimy na tym oboje.

Demet odetchnęła, próbując opanować gniew, który kłębił się w niej od środka. Musiała zachować zimną krew.

— Jeśli chcemy, żeby to zadziałało, oboje musimy być bardziej cierpliwi. Jeszcze przyjdzie dzień, kiedy razem wypijemy szampana i będziemy wspominać te trudne początki z uśmiechem.

Mahir zmarszczył czoło, jakby zastanawiał się, czy traktować jej słowa poważnie. Po chwili jednak uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach nadal tliło się napięcie.

— Trzymam cię za słowo, Ebru — powiedział, opierając się łokciem o stół. — Mój czas jest równie cenny jak twój.

Oknaz skinęła głową, a jej wzrok powędrował na dokumenty leżące przed nią na stole. Gdy Denzi poprawił teczkę, odsłaniając ich pierwszą stronę. Wtedy jej uwagę przykuło coś, co natychmiast przyspieszyło jej tętno. Logo na górze kartki i nazwa firmy... brzmiało dokładnie tak, jak wspominał Aziz: Aegean Lines.

*

Burak wszedł do pokoju pierwszy, upewniając się, że nikt nie zauważył, jak kierował się na trzecie piętro małego hotelu na obrzeżach miasta. Miejsce było idealne. Nijakie, z tanimi meblami, ale za to z grubymi zasłonami, które zasłaniały widok na ulicę. Wybrał je właśnie dlatego, że nie przyciągało uwagi.

Rozejrzał się po pokoju, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Drzwi na balkon były zamknięte, a okna szczelnie zasunięte. Na stoliku stała butelka wody i dwa puste kieliszki, które wyglądały, jakby nikt ich nigdy nie używał.

Po chwili ciche pukanie do drzwi wytrąciło go z zamyślenia. Podszedł i spojrzał przez wizjer. To była Demet. Otworzył drzwi, a ona szybko weszła do środka, rzucając torbę na fotel. Wyglądała na zmęczoną, ale jej spojrzenie było uważne, pełne determinacji.

— Wszystko w porządku? — zapytał, zamykając drzwi na zasuwę.

— Tak, nikt mnie nie śledził — odparła, zbierając dłońmi swoje włosy. Związała je w niedbały kok, odsłaniając szyję.

Miała na sobie elegancką, obcisłą sukienkę, która ledwo zakrywała uda, podkreślając jej smukłą sylwetkę. To był element jej charakteryzacji na Bozkurt, który miał sprawić, że w razie potrzeby nikt nie połączy jej z prawdziwą sobą. Buty na wysokim obcasie, które teraz z ulgą zrzuciła przy wejściu, dopełniały wizerunku pewnej siebie i nieco wyniosłej kobiety mafii.

— Ta kiecka to jakiś koszmar — rzuciła, oddychając głęboko. — Nieważne. Nie przyszłam tu, żeby narzekać na garderobę. Co pan ustalił, panie policjancie?

— Nie kpij sobie. Będziemy rozmawiać o poważnych rzeczach.

— Wybacz, jakoś weszło mi to w krew. Ebru ciągle tak podpuszcza Mahira i wygląda na to, że przywykłam do tego.

— Odkryłem tożsamość dziewczyny, której ciało znaleźliśmy na cmentarzu — zaczął, przechodząc do rzeczy, siadając na krześle naprzeciwko niej. — Pamiętasz, wspominałem ci, że na to DNA trafiliśmy już dwa lata temu, zbierając dowody z miejsca wypadku samochodowego. — Oknaz potwierdziła jego słowa, skinieniem głowy, pozwalając mu mówić dalej. — Moi koledzy z innego wydziału zatrzymali człowieka, który jest właścicielem agencji dla ludzi poszukujących pracy. Nielegalnie zatrudniał migrantów. W jego biurze znaleziono dokumenty potwierdzające, że przemycał ludzi z Iranu, Gruzji i innych krajów, oferując im pracę na czarno. Podczas przesłuchania jednej z kobiet, zatrudnionej dzięki tej agenturze, poznaliśmy dane nieboszczyka. Co prawda, na razie znamy tylko imię, ale nam to wystarczy. Nazywała się Leila i pochodziła z Iranu.

— Leila? Co jeszcze o niej wiadomo?

— Niewiele. Z tego, co udało się ustalić, pracowała dla niego tylko kilka dni. Nikt tak naprawdę nie poznał jej dobrze. Trzymała się na uboczu, unikała rozmów. Była jedną z tych osób, które próbowały uciec przed swoim przeszłym życiem. Z dokumentów znalezionych w agencji wynika, że zgodziła się sprzątać w fabryce pod miastem. Pewnego dnia po prostu już nie przyszła do pracy, a my mamy świadomość dlaczego się nie pojawiła.

— A ten wypadek, o którym już nieraz wspomniałeś? Co się wtedy właściwie stało?

Burak, nie ujawniając wrażliwych danych, opowiedział prawniczce o sprawie sprzed dwóch lat, kiedy wraz z zespołem został wezwany do porzuconego samochodu, który uderzył w drzewo na bocznej drodze, kilka kilometrów od Stambułu. Na miejscu nie było kierowcy ani pasażera. Znaleziono jedynie dokumenty, telefon, damską torebkę i ślady krwi, które teraz okazały się należeć do Leili. Właściciel samochodu zniknął w tym czasie i przestał kontaktować się z rodziną.

Śledztwo ujawniło nagranie z monitoringu, gdzie zaginiony był widziany razem z Leilą. Następnego dnia odnaleziono go. Brał udział w kolejnym wypadku samochodowym, tym razem prowadził auto sam. Zaskakujące jest to, że poruszał się pojazdem z fałszywymi tablicami rejestracyjnymi. O dziewczynie ślad zaginął. A on zmarł w szpitalu.

— Jest jeszcze jedna, nurtująca mnie w tym wszystkim rzecz — powiedział Burak, podając jej dokumenty z prowadzonego przed laty śledztwa. — Oprócz obrażeń, które były wynikiem samego wypadku, miał też rany na obu nadgarstkach.

— Nie znam się, ale wyglądają jakby zostały zadane ostrym narzędziem — stwierdziła prawniczka, przyglądając się zdjęciom śladów na przegubach.

— No właśnie.

— Możliwe, że ktoś go wcześniej torturował albo próbował wymusić jakieś informacje. Te urazy są podejrzane, zwłaszcza że pojawiły się tuż przed jego śmiercią.

— Sprawdziliśmy to. Facet nie miał żadnych wrogów.

— W takim razie to by oznaczało, że ten mężczyzna był jedynie przypadkowym uczestnikiem wypadku. Trafił w sam środek dobrze zaplanowanej intrygi. Prawdziwą ofiarą miała być ta odnaleziona dziewczyna!

— Analizowałem to, co już wiemy. Sposób odnalezienia ciała na cmentarzu i stopień rozkładu. Usunięte nerki przez profesjonalne cięcia chirurgiczne. Żadnej amatorszczyzny. Denzi ma swój szpital i angażuje się w różnego rodzaju interesy. Jeśli ktoś ma środki, żeby coś takiego organizować, to właśnie on. Tylko niejednokrotnie sprawdzaliśmy każdy szczegół jego działalności. Przeszukaliśmy dokumenty, analizowaliśmy finanse. Chciałem coś na niego znaleźć. I nic. Mahir jest czysty jak łza. A nie jest bez winy, bo ma na swoim koncie kilka zarzutów o nielegalne rzeczy. Niestety nieudowodnionych! Zawsze ktoś brał na siebie jego winę.

— W porządku, Burak. Pozwól mi zrzucić bombę. Ustaliłam, kto jest właścicielem firmy, o której mówił mój szef!

— Słucham.

— Aegean Lines należy do Mahira Denzi!

Emin misin? (Jesteś pewna?)

— Nie mam na to jeszcze bezpośredniego dowodu — przyznała z wyraźnym żalem w głosie. — Spotkałam się z nim, żeby poprosić go o przesunięcie terminu transportu narkotyków, tak jak uzgodniliśmy wcześniej w ramach naszego planu. On przyszedł do mnie z gotowymi dokumentami do podpisu. Na początku nie zwróciłam uwagi na szczegóły, byłam zbyt skupiona na grze, jaką musiałam prowadzić, żeby nie wzbudzić jego podejrzeń — ciągnęła Demet, lekko rozkładając ręce. — Nie pamiętam dokładnie jak do tego doszło, ale zobaczyłam logo w rogu kartki, a pod nim nazwę firmy.

— Nie mogłaś ich dla siebie zatrzymać? — zapytał ostro.

— Wiem, że popełniłam błąd.

— Cholera! — Yilmaz westchnął i przeczesał włosy ręką. — Czyli mieliśmy dowód na wyciągnięcie ręki, a on nam się wymsknął.

— Przepraszam. Nie zrobiłam tego celowo. On też popełnia gafy, nie analizując tego, co mówi. Ja też nie jest perfekcyjna jak widać. Na dniach zamkniemy całą sprawę.

Burak wstał, podszedł do okna i delikatnie odchylił zasłonę, by spojrzeć na ulicę. Wszystko wyglądało spokojnie, ale jego myśli były dalekie od spokoju.

— Nie możemy pozwolić sobie na więcej błędów — powiedział, odwracając się w stronę Demet. — Muszę koniecznie porozmawiać z osobą, która przekazała Azizowi informacje o tej firmie. Chcę wiedzieć, skąd ten ktoś o niej wie. I co jeszcze istotnego może nam zdradzić.

Oknaz spojrzała na policjanta z niepewną miną, ale w jej oczach widać było przebłysk olśnienia. Przez chwilę milczała, jakby w myślach analizowała każdy szczegół. W końcu odetchnęła głęboko, przerywając ciszę.

— Wiesz co... — zaczęła, opierając się na fotelu. — Myślę, że wiem, kto to może być.

— Mów — rzucił natychmiast, podchodząc bliżej.

— Pan Aziz wziął na siebie moje obowiązki, a jak wiesz na krótko przed moim angażem w tę misję, zostałam prawnikiem w Aslan Holding — powiedziała, mrużąc oczy. — Kiedy zdenerwowałam Mahira, przebijając cenę restauracji, zaproponowałam mu, że może zostać moim wspólnikiem w interesach, ale postawiłam warunek.

— Potrzebowałaś punktu zaczepienia. Po nieudanych próbach zapunktowania w oczach Ebru, zaoferował ci usługi własnej firmy transportowej. A ty w ramach testu na wspólnika, zleciłaś transport narkotyków, żeby wpadł w nasze ręce.

— Między tym wszystkim zorganizowaliśmy jeszcze degustację alkoholi. Tam przedstawił mi swojego wspólnika. Moim zdaniem, to właśnie Engin Aslan puścił w końcu parę z ust, tak jak robi to Denzi. Podejrzewam, że pan Aziz usłyszał to przypadkiem.

— To bardzo prawdopodobne. W Holdingu Aslan ostatnio nie dzieje się najlepiej, więc mógł to palnąć z nerwów.

— Co masz na myśli? — zapytała, unosząc brwi.

— Naz wspominała mi o trwającym audycie w dziale finansowym. Tam coś nie gra, ale nie wypytywałem o szczegóły.

— To wszystko nabiera sensu — powiedziała po chwili, marszcząc czoło. — Engin odpowiada w firmie za dział finansowy.

— Tylko pytanie, jak przekonamy młodego Aslana, żeby zaczął z nami rozmawiać? Jak go zainteresujemy współpracą z policją?

Demet w odpowiedzi otworzyła torbę, którą rzuciła wcześniej na fotel, i zaczęła grzebać w środku. Po chwili wyjęła butelkę drogiego alkoholu, którą postawiła na stoliku między nimi. Burak uniósł brwi w zdziwieniu.

— Planowanie idzie lepiej, gdy w żyłach płyną bąbelki — wyjaśniła z lekkim uśmiechem.

— Nie mogę cię odwieźć. Będziesz miała jak wrócić? — zapytał, spoglądając na wino z mieszanką sceptycyzmu i rozbawienia.

— Jeden z twoich ludzi mnie odwiezie — rzuciła, unosząc kieliszki, które znalazła w szafce. — Jeśli chcemy go podejść, musimy przygotować każdy szczegół.

Policjant westchnął, ale nie oponował. Gdy Demet nalała alkohol, oboje zaczęli snuć pomysły, jak najlepiej dotrzeć do Engina.

*

Serkan przyjechał do Marmara Sweets & Coffee Corner. Z racji wczesnej godziny, spodziewał się, że nie będzie tłumów. Dawało mu to idealną okazję na rozmowę z Sevgi w cztery oczy.

Kobieta stała za ladą, układając talerze na półce. W środku nie było nikogo oprócz nich.

— Serkan? Co cię tu sprowadza o tej porze? — zapytała z lekkim zaskoczeniem, odwracając się w jego stronę.

— Możemy porozmawiać? — odparł, podchodząc bliżej i opierając się o blat.

— Oczywiście. Chcesz coś do picia? Herbata, kawa? — zapytała, sięgając po filiżankę.

— Poproszę herbatę — odpowiedział, patrząc, jak zręcznie przygotowuje zamówienie.

Po chwili usiedli przy jednym z małych stolików przy oknie. Mężczyzna, trzymając w dłoniach filiżankę z gorącym napojem, spojrzał na panią Kunt, która wydawała się nieco zaintrygowana jego nagłym pojawieniem się.

— Co cię do mnie sprowadza? — spytała, splatając palce na małej przezroczystej szklaneczce.

On wziął łyk herbaty, a potem odstawił ją na blat.

— Przyjechałem, żeby przekazać zaproszenie od mojej mamy — zaczął, wpatrując się w nią uważnie, aby wychwycić jej reakcję.

Sevgi uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona.

— Od twojej mamy?— zapytała, lekko zdziwiona.

— Tak. Zaprasza całą waszą rodzinę do naszego domu. Chciałaby w końcu poznać bliskich mojej dziewczyny. Jesteśmy razem już jakiś czas i nie ma potrzeby tego dłużej przeciągać. Pora zrobić następny krok. To tylko zwykła, nieformalna kolacja.

— W sumie czemu nie? Kiedy miałoby to być?

— Jutro wieczorem. Jeśli termin nie odpowiada, możemy to przełożyć. Chociaż znając moją mamę, już zaangażowała się w przygotowania.

— Mam nadzieję, że nie planujecie żadnych niespodzianek — zażartowała.

Serkan uśmiechnął się nieco szerzej.

— Obiecuję, że to tylko kolacja. Mama od jakiegoś czasu chciała coś takiego zorganizować, ale wie, że prowadzicie kawiarnię i ze względu na wzmożony ruch w letnich miesiącach, odkładała to.

— Miło z jej strony, że pomyślała o naszym napiętym grafiku — powiedziała, prostując się na krześle.

Aslan właśnie kończył rozmowę z Sevgi, gdy drzwi kawiarni otworzyły się, a do środka wszedł Aziz, ubrany w idealnie skrojony garnitur. W ręku trzymał mały bukiet kwiatów.

— Po drodze miałem spotkanie, ale stwierdziłem, że muszę się tu zatrzymać. Bez ciebie mój dzień nie jest taki sam — zawołał z automatu. Dopiero po chwili dostrzegł obecność Serkana.

Pani Kunt wyraźnie się spięła, rzucając szybkie spojrzenie w stronę chłopaka córki, zanim wstała z miejsca, starając się zachować spokój.

— Przede mną nie musicie udawać — powiedział Serkan, którego wzrok spoczął najpierw na matce ukochanej, potem na prawniku. — Wiem, że między wami coś jest.

Oboje spojrzeli na niego w niemym zdumieniu. Pani Kunt chciała coś powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. Ekinci zmarszczył brwi, jakby próbując ocenić, jak do tego doszło.

— Serkan... — zaczęła kobieta. — To nie jest takie proste.

— Domyślam się — przerwał jej, patrząc na nich oboje z mieszaniną troski i powagi. — To nie jest coś, co można łatwo ukryć. Nie będę was osądzał. Widziałem, jak na siebie patrzycie, jak się do siebie odnosicie.

— Masz rację — przyznał Aziz, łamiąc ciszę. Jego głos był spokojny, ale pełen napięcia. — Ja i Sevgi jesteśmy razem. Nie chciałem tego ujawniać w taki sposób, ale skoro się domyśliłeś...

— Posłuchajcie, dla mnie to nie ma absolutnie żadnego znaczenia — powiedział, unosząc dłonie w uspokajającym geście. — Nie zamierzam was oceniać ani wam przeszkadzać. Jedyne, na czym mi zależy, to szczerość wobec Naz. Powinna wiedzieć o tym, co was łączy. Po tym wszystkim, przez co przeszła, każda dobra wiadomość ma dla niej ogromne znaczenie. Zasługuje na coś pozytywnego w swoim życiu. Jeżeli to, co was łączy, jest prawdziwe, to jestem pewien, że ucieszy się na wieść o tym, że oboje znaleźliście szczęście — dodał, spoglądając na nich z mieszaniną powagi i wyrozumiałości.

— Mówię to już od jakiegoś czasu — westchnął prawnik, patrząc na miłość swojego życia. — Twoje dzieci, powinny o nas wiedzieć. Nie możemy tego przed nimi ukrywać w nieskończoność. Wiem, że to nie jest łatwe, i rozumiem twoje obawy, ale... — tu zrobił krótką pauzę, jakby szukał odpowiednich słów — jesteśmy dorośli, ale czy to znaczy, że miłość w naszym wieku jest czymś dziwnym? Nie sądzę. Nie bój się tego uczucia. Wiem, że możemy napotkać pytania, może nawet sprzeciw, ale jestem na to gotowy. Potajemne schadzki już mi nie wychodzą. Chcę, żeby Genco i Naz, wiedzieli, co do siebie czujemy.

Serkan przyglądał im się z delikatnym, niemal braterskim uśmiechem. Odstawił pustą filiżankę na stół i powoli wstał, poprawiając T-Shirt.

— Myślę, że to dobry moment, żeby zostawić was samych. Macie wiele do omówienia, a moja obecność chyba już nie jest potrzebna — powiedział spokojnie, kierując się w stronę drzwi.

Sevgi odruchowo zrobiła kilka kroków w jego stronę, jakby chciała go zatrzymać.

— Serkan, proszę... — zaczęła, podchodząc bliżej. — Mógłbyś zachować to dla siebie? Nie jestem jeszcze gotowa, żeby Genco i Naz się dowiedzieli. Potrzebuję chwili, żeby wszystko przemyśleć.

— Oczywiscie. Obiecuję, że niczego nie powiem.

Cały dzień Sevgi czuła się niespokojna. Pracując w kawiarni, nie mogła przestać myśleć o rozmowie, która odbyła się rano. Patrzyła na klientów, obsługiwała ich z uśmiechem, ale w głowie kłębiły się pytania.

Serkan miał rację. Nie dało się tego ukrywać w nieskończoność. Gdy w południe usiadła przy stoliku na zapleczu, aby na chwilę odpocząć, myśl o ukrytym związku z Azizem wydała jej się nagle absurdalna. Dlaczego miała się bać miłości? Byli dorośli, mieli prawo do szczęścia, nawet jeśli ich drogi były bardziej skomplikowane niż u młodszych ludzi.

Aziz już od jakiegoś czasu naciskał, aby powiedziała dzieciom. Za każdym razem ona prosiła go o więcej czasu, obawiając się reakcji Genco i Naz. A jednak, jej pociechy były dojrzałe, potrafiły zrozumieć, że życie bywa zaskakujące.

Wieczorem zebrała się na odwagę i poprosiła je, by usiadły z nią w salonie. Genco zajął miejsce w ulubionym fotelu, a Naz usiadła na sofie, spoglądając na matkę z lekkim zaciekawieniem. Widząc poważny wyraz twarzy Sevgi, oboje odłożyli na bok swoje zajęcia.

Anne, bir sorun mu var? (Mamo, coś się stało?) — zapytała Naz. — Wyglądasz na zdenerwowaną.

— Nie, nic złego się nie dzieje — zapewniła pani Kunt, starając się, by jej głos brzmiał spokojnie. Usiadła na kanapie naprzeciwko nich i splotła dłonie na kolanach. — Po prostu chciałam z wami porozmawiać. Jest coś, co powinnam wam powiedzieć już dawno.

Genco wymienił spojrzenie z siostrą, jakby oboje próbowali odgadnąć, o co chodzi.

— Mamo, możesz powiedzieć nam wszystko — odezwał się Genco. — Wiesz o tym, prawda?

— Chodzi o Aziza — zaczęła. — Od jakiegoś czasu spotykamy się jako para zakochanych.

Naz znów spojrzała na brata, a potem ponownie na matkę, wyraźnie próbując przetrawić to, co właśnie usłyszała. Przez chwilę panowała cisza, jakby każde z nich ważyło swoje słowa. Wreszcie Genco westchnął i przeciągnął dłonią po włosach.

— Szczerze mówiąc, trochę się tego spodziewałem — przyznał syn, patrząc na matkę z lekkim uśmiechem. — Widziałem, jak na ciebie patrzy w naszej kawiarni. Poza tym, wydaje się naprawdę w porządku.

— To prawda, mamo. Poznaliśmy go przecież już jakiś czas temu. Jest sympatyczny, kulturalny. Widać, że naprawdę cię szanuje. Zaskoczyłaś mnie, ale... jeśli on sprawia, że jesteś szczęśliwa, to ja też się cieszę.

Sevgi spojrzała na swoje dzieci z niedowierzaniem.

— Naprawdę? Nie macie nic przeciwko? — zapytała cicho, jej głos drżał od emocji.

— Dlaczego mielibyśmy? — odpowiedział Genco. — Ty akceptujesz nasze miłosne wybory. Nie powiedziałaś nic, gdy przyprowadziłem Filiz. Po prostu dałaś jej dach nad głową. Jesteśmy dorośli, rozumiemy, że życie pisze różne scenariusze. Zresztą miłość może przyjść w każdym wieku. Nawet tuż przed pięćdziesiątką.

Naz wstała z kanapy i podeszła do matki, obejmując ją mocno.

— Mamo, chcemy, żebyś była szczęśliwa. Przeszłaś w życiu tyle trudnych chwil, że zasługujesz na miłość, jak każdy inny. Aziz wydaje się odpowiednią osobą. A jeśli kiedykolwiek cię zawiedzie, będziemy pierwsi, którzy staną po twojej stronie. Pamiętaj o tym.

Sevgi poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Objęła córkę, czując niewypowiedzianą ulgę i wdzięczność.

— Dziękuję, moje dzieci. Bałam się, jak zareagujecie, ale... teraz wiem, że mogę na was liczyć.

— Zawsze możesz — dodał Genco z uśmiechem. — I skoro Naz to powiedziała, ja też dołączę do grona twoich obrońców. Aziz ma szczęście, że cię ma, mamo. Lepiej, żeby o tym pamiętał.

Cała trójka roześmiała się, a Sevgi poczuła, jak ciężar, który nosiła od tygodni, w końcu opuszcza jej serce. Jej dzieci zaakceptowały jej wybór, a to oznaczało, że mogła w końcu żyć swoją miłością bez lęku i wstydu.

dossier - zbiór dokumentów, odnoszących się do pewnej sprawy lub osoby.

______________

Pewnie trochę przegięłam z ilością nowych wiadomości, ale nie widzę sensu, żeby rozkładać niektóre wątki na kilka rozdziałów. 

Spodziewaliście się, że Aziz Ekinci dołoży swoją cegiełkę do tajnej misji? 

Możecie podzielić się swoim ulubionym momentem z tej części! 

Hasztag na X: #PamięćCiałaPL

Instagram: autorkazwattpada

Dziękuję za gwiazdki i komentarze oraz wszelkie inne ciepłe słowa! ❤️

Mam nadzieję, że zdrowie wam dopisuje! 

All the love!❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro