Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10: Nikt nie jest wart Twoich łez część 2

Kate

Leżałam na łóżku załamana. W kółko słuchałam smutnych piosenek i opychałam się słodyczami. Do tego skończyły się moje ulubione batoniki. Jestem żałosna.

Jak oni mogli mi to zrobić? Co ja im takiego zrobiłam? Co jest ze mną nie tak? To najgorsze Święto Niepodległości jakie mi się przytrafiło od... zawsze.

Miało być pięknie. Z mamą i Pepe szykowałyśmy obchody od dawna. Ponieważ wypadło w piątek* nie poszłyśmy do szkoły. Macie pojęcie jak ciężko o kiszoną kapustę w Ameryce?! Mama ugotowała bigos i schabowego, i rosół... Zrobiłyśmy sobie maraton "Rancza" i "Samych swoich", a zakończyłyśmy "Panem Tadeuszem". Uśmiałyśmy się, kiedy Solejukowa rozwieszała pranie, a Wargacz je ubłocił. I ten tekst: "Ja mam jemu ustępować?! Mowy nie ma!". To jest super komedia.

Ale później wszystko się popsuło. Fiona wysłała mi SMS ze zdjęciem. Agnes i James się całowali! Nie widziałam w prawdzie twarzy Agnes, ale ile jest krótko obciętych, rudych dziewczyn z końcówkami ufarbowanymi na czerwono?! Fiona napisała, że jej przykro. Od tamtej pory leżę na łóżku i się nad sobą użalam. Co z tego, że to głupie? Jest mi źle.

Paulina i mama leżą obok mnie i próbują mnie pocieszać. Właśnie zużyłam kolejną paczkę chusteczek. Mama wysłała po nowe Kai'a.

- Czy mogę pobyć sama? - zapytałam, no dobra, wychlipałam.

- Jasne skarbie - powiedziała mama. Po chwili wyszły. Paulina zatrzymała się na chwilę w drzwiach i popatrzyła na mnie z współczuciem.

Kiedy wyszły, rozpłakałam się jeszcze głośniej. 

Usłyszałam pukanie do okna. Na parapecie od zewnątrz stał Cosimo. Zaskoczona wpuściłam go do środka. Nie chciałam towarzystwa, ale co będzie stał i marznął biedak. Chociaż to facet. Faceci to zdrajcy i kłamcy.

- Wiem, co się stało - powiedział. - Jak się czujesz?

- Super - powiedziałam i odruchowo zerknęłam do lustra. Wyglądałam jak 7 nieszczęść. Blond włosy sterczały mi w każdym możliwym kierunku, makijaż mi się rozmazał, przez co na policzkach i wokół ust miałam plamy z tuszu do rzęs i szminki. Nos i oczy były czerwone i zapuchnięte od łez. Eleganckie, galowe ubranie było pogniecione i mokre. Do tego chyba wywołałam deszcz, bo pogoda rano była piękna, a teraz lało jak z cebra. W koło naszego domu/hotelu. Na pewno mi uwierzy. Szczególnie, że dookoła mojego łóżka walały się zużyte chusteczki.

- Każdy kiedyś przeżył rozczarowanie sercowe i miał złamane serce - próbował mnie pocieszać. Czułam się jeszcze gorzej.

- A ty miałeś? - rzuciłam chlipiąc. 

- Eee... Oczywiście. Zakochałem się kiedyś w... dziewczynie. On nie jest wart twoich łez. 

- Skoro nie jest mnie wart, to dlaczego nikt inny mnie nie chce?

- Bo chłopcy w twoim wieku to głąby. Jeszcze nie wiedzą co dobre.

- Ale dlaczego Agnes mi to zrobiła? - znowu zaczęłam szlochać.

- To mi do niej nie pasuje. Ona jest lojalna. Nie zrobiłaby tego. Kiedyś zrezygnowała ze swoich uczuć, na rzecz przyjaźni.

- Więc dlaczego teraz tak postąpiła?

- Nie wiem - bąknął Cosimo i spuścił smutno uszy. - Muszę to zbadać - mówiąc to zeskoczył z łóżka i ruszył w stronę wyjścia. - Pomożesz? - zapytał stojąc przy drzwiach.

Nie chętnie ruszyłam w stronę drzwi, ale doznałam olśnienia.

- Zaczekaj pójdę z tobą - usiadłam przed komodą z dużym lustrem i zmyłam rozmazany makijaż. Przebrałam się w dżinsy i różowy sweterek. Ruszyłam za kotem.

Agnes

Gdzie jest Kate. Muszę z nią pogadać i to koniecznie. Biegłam właśnie na autobus, ale się spóźniłam, bo właśnie odjechał. Westchnęłam mocno wkurzona.

Jej chłopak chciał ją zdradzić i to ze mną! To nie dopuszczalne. Frajer musi ponieść karę.

Nagle podjechał autobus z którego wysiadła Kate. Źle wyglądała. Nosiła biały plecak w niebieskie paski. Dziewczyna wyraźnie płakała.

- Kate, dobrze, że jesteś. Twój chłopak cię... - nie dokończyłam, ponieważ woda z pobliskiego jeziorka wzniosła się w górę i opryskała mnie. Strumień wody przykuł mnie do ściany przystanku, następnie woda zamarzła skutecznie mnie unieruchamiając. To Kate zrobiła? Jej oczy błyszczały lodowatą, niebieską poświatą.

- Jednego zdrajcę mniej - rzuciła, a z lodu wyrosły kolce, które z niepokojącą szybkością zbliżały się do mojej szyi.

- To nie ja cię zdradziłam. To James.

- Wy oboje - warknęła, a lód był już zbyt blisko mojej szyi. Muszę działać, bo mnie zabije. Stanęłam w płomieniach, tym samym rozpuszczając lód.

- Musisz mnie wysłuchać!

- Musisz ponieść karę - mówiąc to jej oczy znów zalśniły. Woda, którą rozpuściłam uniosła się w powietrze i wycelowała we mnie. Stworzyłam tarczę z ognia, chroniąc się przed atakiem.

- Wystarczy, dziewczęta! - z plecaka Kate wyskoczył Cosimo. - Nie możecie ze sobą walczyć. Jesteście strażniczkami. Powinnyście żyć ze sobą w przyjaźni.

- Chciałam - bąknęła Kate i znów mnie zaatakowała. Ponownie obroniłam się tarczą z ognia. Na skutek połączenia wody i ognia powstała para wodna. Wykorzystałam ją, żeby się wycofać.

- Kate, ja się z nim nie całowałam ok? Chciał to zrobić, ale się cofnęłam. Oblałam go za to wodą, słyszysz?

- Daruj sobie te kłamstwa, wiem, co widziałam - mówiła zrozpaczona.

- Mówi prawdę - usłyszałyśmy głos Marcusa. On, Garfield i ta dziewczyna, co przywlokła Stone'a do higienistki.

- Co tu się dzieje? - zapytała skołowana. Kate popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem. Nie zaatakuje mnie chyba przy cywilach. Widok pary wodnej w słoneczny dzień musiał być dla niej dość zastanawiający. Delikatnie to ujmując.

Marcus podszedł do Kate i pokazał jej nagranie, na którym było widać jak się do mnie dobiera, a ja go odtrącam. Kate wyciągnęła z kieszeni telefon ze zdjęciem, na którym było widać coś zupełnie innego. Fiona. To ona wysłała jej to zdjęcie. 

- Co tutaj robisz? -  zwróciłam się do tej dziewczyny.

- Nudzi mi się w szkole i postanowiłam pomóc w załatwieniu tej sprawy. 

- Wow, Rae, ale jesteś wygadana - rzucił żartobliwie Gar. Obie wywróciłyśmy oczami, a ona wysłała mu sprostowanie:

- Jestem Rachel.

- Musimy zamienić parę słów z Fioną - rzuciła rządna zemsty Kate.

- Tylko gdzie ta suka jest  - bąknęłam.

- W galerii handlowej - odpowiedział Marcus. Wszyscy popatrzyliśmy na niego zaskoczeni: - Billy mi napisał - odpowiedział na niezadane pytanie. 

Ruszyliśmy w tamtym kierunku. Tapety siedziały przy stoliku w kawiarence bezczelnie pijąc kawkę i śmiejąc się w najlepsze.

- Chciałabym zobaczyć minę tych idiotek, jak się o tym dowiedzą - rzuciła krztusząc się śmiechem Natasha.

- To się odwróć - warknęłam, a jak to zrobiła posłałam jej uśmiech.   

- Jak mogłaś! - wrzasnęła Kate i już chciała użyć swoich mocy, ale w porę złapałam ją za rękę, powstrzymując od ataku.

- Załatwię to - rzuciła do psiapsiółek Fiona. Podeszła do nas i odciągnęła w cichy zaułek, gdzie nikt nie mógł nas zauważyć: - Co wy tu robicie?

Zanim uzyskała odpowiedź przywaliłam jej z pięści w twarz. Jest twarda. Dalej stała, tylko cofnęła się parę kroków do tyłu. Z nosa poleciała jej krew.

- Powaliło cię?! Już do reszty ci odbiło?! 

- Nie, a tobie? - już miałam poprawić, kiedy coś wybuchnęło, a z jednego ze sklepów wybiegły Harley Quin i Poison Ivy. Fiona ma szczęście. Wybiegłam z zaułku. Garfield do mnie podbiegł.

- Co robić? 

- Wyprowadź ludzi. 

- Jak? Z resztą, stać mnie na więcej.

- Kieruj tłumem!

Za nim się ruszył galeria opustoszała, ale Ivy odcięła im drogę ucieczki swoimi roślinami. Stanęłam w płomieniach i spaliłam ubranie, które miałam na sobie. Z wyjątkiem gogli, które miałam we włosach. Oficjalnie byłam w stroju służbowym, kostiumie Fire Girl. Założyłam maskę. Szkoda, że nie udało mi się uratować kurtki. To była moja ulubiona. Trudno, skołuję nową. Rzuciłam spojrzenie w stronę sklepu z podobnymi. Nawet wiem skąd.

- Masz pod spodem kostium, prawda?

- Na szczęście, tak - odpowiedział z uśmiechem, prezentując tym samym szczerbę między zębami.

Ściągnął zegarek, przez co stał się zielony, jego ramiona obrosła zielona sierść, a z ust wystawały kły. Wyrósł mu też małpi ogon**. Oboje przybraliśmy pozę do boju. Kate i Fiona wyszły z zaułku i zrobiły dziwne miny na nasz widok. Poison Ivy i Harley Quin  spojrzały w naszą stronę z nienawistnymi minami.

- Nie powinnaś być w Gotham? - zapytała Ivy atakując mnie swoimi chwastami. Chyba pobawię się w ogrodnika.

- Zabawne, miałam zapytać o to samo - odpyskowałam i biegnąc po ogromnym pnączu z zapalonymi sztyletami atame, zadałam cios przeciwniczce. Następne pnącze przytwierdziło mnie do ściany, ale je odcięłam.  

Bestia w tym czasie walczył z Harley.

- To nie fair, dlaczego mam dzieciaka - narzekała. Chłopak zmienił się w tygrysa i machnął łapą, robiąc jej dziurę w spodniach: - Masz pojęcie, jak ciężko to zacerować? Dostaniesz klapsa, dzieciaku - wyciągnęła ogromny, rozkładany młot i chciała zadać mu cios, ale ten pod postacią kangura odskoczył, oparł się na ogonie i uderzył ją nogami.

Ivy wydawała roślinom kolejne polecenia, a ja non stop ich unikałam. Miałam dosyć tej zabawy. Do tego niechcący spowodowałam pożar. Kate ruszyła mi z pomocą. Wodą ugasiła ogień, a część wykorzystała do ataku na Ivy. Zielona szybko odparowała cios, ale jestem pod wrażeniem odwagi i refleksu Kate, która bardzo w ten sposób mi pomogła. Odwracając jej uwagę, mogłam zadać jej cios. Kiedy była zajęta atakiem na blondynkę wbiegłam po jednym z jej pnączy i znokautowałam ją. Kiwnęłam głową w formie podziękowania. Odwzajemniła gest.

Quin widząc zajście wzięła zakładnika. Rachel. Bestia leżał nieprzytomny. Dziewczynka chciała się wyrwać, ale ta przyłożyła jej nóż do gardła.

- Chyba znasz warunki, płomyczku. Puszczasz nas wolno, nie ścigasz, a ja nic nie zrobię tej słodkiej ptaszynce - rzuciła wybuchając psychopatycznym śmiechem. Nie mogę przystać na ten układ, a jeśli zaatakuję narażę dziecko na niebezpieczeństwo. Być może ostatnie w jej życiu.

- Jest jakaś trzecia opcja? - zapytałam. Trzeba ją podejść psychologicznie. Harley szybko wpada w złość. Dałam manualny sygnał Kate, żeby zaszła ją od tyłu. Popatrzyła na mnie jak na kosmitkę. Kiwnęłam głową, dla jasności. Dalej nic. Westchnęłam: - Daj spokój Harley. Nie chcesz tego zrobić.

- Och, chcę zebrać łupy. Idziesz z przyjaciółką na zakupy, a tu nagle dwóch namolnych herosików psuje ci zabawę. Trzeba wziąć wynagrodzenie - z kolejną salwą psychicznego śmiechu miała poderżnąć jej gardło, ale stało się coś dziwnego. Reflektor na nią spadł. W ostatniej chwili zrobiła unik, tym samym puszczając dziewczynkę.

Rachel uciekła. Harley została znokautowana prze Bestię, który odzyskał przytomność.

- Dużo mnie ominęło?

* Akcja dzieje się w 2016 roku, więc Święto Niepodległości wypadło w piątek.

** Teraz już wiecie, dlaczego Agnes twierdziła, że Garfield jest brzydki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #fantasy