Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Randka

14.11.2003 Piątek


Byłam dzisiaj z Igorem na randce, właściwie nie wiem, jak to nazwać, ale... po szkole dostałam SMS-a.
I: „Będę po Ciebie o 19.00"

Chciałam skakać z radości, ale nie wiedziałam czego się spodziewać. Sam fakt, że chce spędzić ze mną piątkowy wieczór, gdy w klubie praca wre. Chciałam krzyczeć z radości.

A: „Gdzie jedziemy?"

I: „Na kolacje"

A: „To randka?"

I: „Jeśli chcesz?"

I właściwie mogłam się nie zgodzić, ale nie mogłam, bo nie mam dość silnej woli. Ubrałam dżinsową spódniczkę i czarny sweterek, a do tego kozaczki.

– Wyglądasz pięknie – skomplementował mnie. Igor zawsze wygląda idealnie i tym razem nie zawiózł. Podarował mi czekoladki i wyruszyliśmy w drogę. Tak rzadko widzę u niego dobry humor, uśmiech na twarzy, stukanie palcem w kierownicę w rytm muzyki z głośnika...

– A więc dokąd jedziemy? – Moja ciekawa strona nie wytrzymała, musiałam zapytać. Uśmiechnął się zawadiacko, aż ścisnęło mnie w żołądku. Nie odrywał wzroku, od kierownicy, a czułam jakby, nie spuszczał ze mnie oka. Nie odpowiedział, a ja więcej nie pytałam. Cieszyłam się jego bliskością, podekscytowana i troszkę zdenerwowana, nadal nie wiedząc czego się spodziewać.

W końcu zatrzymaliśmy się kawałek za Krakowem, pod małą z napisu wywnioskowałam włoską restauracją. Włochy, Sycylia gorący pocałunek w kuchni...
Nie wiem, czy można to nazwać jeszcze pocałunkiem. Zapiekły mnie policzki na to wspomnienie.

– Kolacja? To już chyba randka – stwierdziłam. Chłodne powietrze ostudziło trochę moje zdenerwowane ciało.

– Chce spędzić z Tobą trochę czasu, właściwie nigdy tego nie robiliśmy poza tańcami.

– Myślę, że jak na parę przypadkowych tancerzy spędzamy ze sobą dość dużo czasu.

– Jeśli bierzesz nas jako parę przypadkowych tancerzy. – droczył się ze mną.

– A jako kogo? – Czy flirtowanie z nim może przestać być tak przyjemne.

– To zależy czy to randka, czy kolacja pary przypadkowych tancerzy. – Położył dłoń na moich plecach i delikatnie skierował mnie do środka.

– A czego Ty byś chciał? – musiałam zapytać.

– Ciebie – spoważniał – ale nie chce Cię do niczego zmuszać.

Chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się do środka.
Ostatecznie nie wiem, czy to randka, ale było cudownie. Siedzieliśmy tam chyba z cztery godziny, zajadając się pysznościami i gadając o wszystkim i o niczym. Igor powiedział, że mogę pytać, o co chcę i pytałam, omijając temat Agaty, choć parę odpowiedzi doprowadziło do jej osoby. Dowiedziałam się, że Igor ma dwie miłości taniec i klub. Klub otworzył w wieku dziewiętnastu lat. Właściwie wszystko było otwarte na jego ojca, ale dziś już to wszystko jest jego. Otworzył go za pieniądze, które dostał na osiemnaste urodziny od dziadków z Sycylii. Jego rodzice nie byli z tego zadowoleni, szczególnie matka, ale ojciec ostatecznie mu pomógł. Matka go nienawidzi (tak powiedział, ale myślę, że to zbyt wielkie słowo) Igor wcale jej się nie dziwi po tym wszystkim. Wiele z nim przeszli. Były odwyki i sprawa z Agatą i handel narkotykami, kilka dni więzienia...

– Dużo tego – przyznałam szczerze lekko przytłoczona.

– Nie chcę przed Tobą już nic ukrywać.

Później opowiedział o swoich planach. Chce stworzyć sieć klubów w Polsce, a do tego od zawsze marzył, żeby na rok wyjechać do Anglii do szkoły tanecznej zdobyć tytuł mistrza. Ale dostać można się tam tylko po uczestnictwie w Mistrzostwach Europy, te mistrzostwa to jakby eliminacje do szkoły, każdego roku dziesięć par dostaje taką możliwość.

Ja opowiedziałam mu trochę o sobie, chociaż on już zadziwiająco dużo o mnie wie, opowiedziałam mu o wysokiej o Patrycji i babci o wujostwie, o moich planach.
Było tak przyjemnie, było idealnie, ale cały czas to wszystko to dla mnie za dużo i chociaż cały wieczór była między nami taka chemia. Cały wieczór marzyłam o tym, żeby mnie pocałował to, gdy przyszła ta możliwość nie dopuściłam do tego.

– Wiem, że chcę zatańczyć z Tobą na mistrzostwach, ale jeśli dopuszczę do tego. – Wskazałam na nas. – A nie przekonam wszystkiego, to zniszczę to. Muszę być Cię pewna, jeśli nie będę, zostaniemy tylko parą przypadkowych tancerzy.

– Zdajesz sobie sprawę, że nigdy nimi nie byliśmy? – pogładził mój policzek. – Nigdy nimi nie będziemy. Dużo się wydarzyło, ale przez ostatnie kilka dni zdałem sobie sprawę, że cholernie mocno Cię chcę i wiem, że Ty chcesz mnie. Mam już dość przekonywania siebie, że na Ciebie nie zasługuje, bo za Tobą szaleje i niezależnie czy to złe, czy dobre zrobię wszystko, żeby z Tobą być.

Brakło mi słów. Powinnam, chciałam powiedzieć coś elokwentnego, ale mój język utknął gdzieś w gardle.

– Dziękuję za miły wieczór Igor – pocałowałam go w policzek, specjalnie przeciągając tę chwilę kilka sekund dłużej. Czułam, jak jego kąciki ust się uniosły. – Dobranoc.

– Dobranoc mała.

Aaa! Chyba nie zasnę! Będę całą noc odtwarzać sekunda po sekundzie cały ten wieczór, aż nauczę się go na pamięć, by nigdy tego nie zapomnieć!
Czy to nie jest właśnie to „zakochanie", które opisuje tyle książek?!

15.11.2003 Sobota

W sobotni poranek obudził mnie SMS od Igora „Dzień dobry, mała"
Odpisałam grzecznie, śmiejąc się jak głupia do telefonu. To zadziwiające jak jeden pusty SMS może być przepełniony emocjami.
Rano miałam korki, a później razem z babcią i Patrycją wybrałyśmy się na obiad i wspólne zakupy. Ani ja, ani Patrycja nie przepadamy za zakupami z babcią, ale żadna z nas nie ma odwagi odbierać jej tych kilku godzin przyjemności. W końcu nie może kupować ubrań jedynie dla siebie, jej garderoba i tak już pęka w szwach.
Patrycja opowiadała o studiach i kilku wielkich projektach, w które jest zaangażowana. Wydawała się tym naprawdę podekscytowana. Cieszy mnie, że lubi to, co robi.

– Jak idą tańce? – Gdy udało jej się mnie złapać na chwilę samą, nie czekała z pytaniami.

– Dobrze – odpowiedziałam ogólnikowo.

– A co z Igorem?

– A co ma być? – spojrzałam na nią znad wieszaka z jeansami.

– Nie wiem, tylko ktoś widział was razem... – Już domyśliłam się, o co jej chodzi.

– Kumplujemy się.

– Ten ktoś widział to inaczej. – Pisałam już, jak bardzo nie nawiedzę jej krytycznego spojrzenia?

– Ten ktoś to Ty? – uniosłam jednoznacznie brew.

– Być może – odpowiedziała po dłuższej chwili. Odwróciłam się od niej, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Po prostu się o Ciebie martwię. On miesza Ci w głowie, jeszcze kilka dni temu go nienawidziłaś, a teraz migdaliliście się w aucie przed kamienicą babci.

– To nie Twoja sprawa! – odrobinkę za mocno podniosłam głos.

– Jesteś moją siostrą, owszem to moja sprawa! – Ostro mierzyłyśmy się spojrzeniem. – Po prostu się o Ciebie martwię – powtórzyła łagodnie.

– Ostatnio wszyscy się o mnie martwią. – wywróciłam oczami – zajmij się swoim życiem!

Nie mogę tego pojąć. Ja z jednej strony rozumiem, że się martwi, ale z drugiej strony nie ma prawa wtrącać się w moje sprawy. Jestem już dużą dziewczynką. Gdy miałam naprawdę kłopoty, to nigdy jej nie było, a teraz nagle się przejmuje.
Dlatego, że jestem jej siostrą?

Czy dlatego, że nie wygodne byłoby dla niej moje zejście z Igorem?

Na szczęście mam Destiny. Pisała, że wieczorem idziemy w miasto. Krótko po niej odezwał się i Igor, zapraszając do swojego klubu, ale odpisałam grzecznie, że mam inne plany.

I: „Koleżanki też zapraszam"

A: „Potrzebuję nabrać do Ciebie dystansu"

I: „Uważam wprost przeciwnie"

No jak?
Jak mam nie skończyć w jego klubie?
Chcę ten wieczór spędzić z Destiny, szaleć do rana, oczyścić głowę i nie myśleć o Igorze chociaż przez parę minut!

16.11.2003 Niedziela

Całowałam się z Igorem!
Wiem, jestem uległa i niesłowna!
Nienawidzę siebie za to.
Po co w ogóle wychodziłam z domu?
Dlaczego się tak upiłam?
Taki wstyd.
Do tego umieram na kaca.
Ale w sumie cieszę się jak głupia z tego pocałunku!

Destiny podeszła do mnie po dwudziestej i razem wyszykowane ruszyłyśmy w miasto. Nie uszłyśmy zbyt daleko, gdy napisała Patrycja z przeprosinami i zaproszeniem do akademika. Nie trwało długo, gdy się tam znalazłyśmy. Impreza nie była tak duża, jak ostatnio, odbywała się w męskiej części i gdy tam przyszłyśmy większość ludzi była już porządnie zalana. Nie spotkaliśmy też zbyt wielu ciekawych znajomych, więc wzięłyśmy po piwie i wróciły do pokoju Patrycji, gdzie jej współlokatorka z chłopakiem leżeli w gorącym uścisku.
W międzyczasie dostałam kolejnego SMS-a od Igora, a wścibskie oko Destiny to wyłapało i już zaczęła mnie przekonywać. Patrycja z jednej strony była przeciwna, ale nie brzmiała już tak bardzo przekonująco, gdy Oliwia wspomniała, że Szymon będzie tam wieczorem z kumplami. Jak się okazało, moja siostra ma nowy obiekt westchnień.

– Nie idziemy tam! – zaprotestowałam. Postanowiłam być stanowcza, Destiny była tym trochę zasmucona. – Przestań mnie przekonywać, w Krakowie jest pełno klubów.

– Ale tam jest najlepiej. – Całe jej ciało kłaniało mi się w prośbach.

– I mamy darmowe drinki. – Oliwia też chciała tam iść.

– I na pewno będzie tam Adam. – Destiny nadal ma z nim niewyjaśnioną sytuację.

– Możecie wziąć też pod uwagę, że będzie tam Igor. – Usiadłam na łóżku, krzyżując ręce, a nade mną wisiały trzy proszące głowy.

– Może w końcu się zejdziecie. – Destiny dwuznacznie poruszyła brwiami.

– Nie wiem, czy tego chce. – Upiłam spory łyk piwa.

– Nie powinnaś tego chcieć! – Patrycja krzyknęła z łazienki, niby przeciwna, ale już stroiła się w krótką kieckę. Chyba naprawdę chce zdobyć tego chłopaka, bo pierwszy raz widziałam, że bez nacisku babci miała na sobie sukienkę.

– Proszę cię, gdybyś tego nie chciała ani nie planowała, to nie wracałabyś na tańce. – Destiny nie dawała za wygraną. – Wszyscy wiemy, że mu wybaczyłaś i sama nie wierzysz w tę historię.

– Jaką historię? – Chłopak Oliwi, wydawał się już, dość mocno podpity, spoglądał tępo na swoją dziewczynę, a ta wzruszyła tylko lekko ramionami i zaczęła dzwonić po taxi.

– Ty wiesz? – Patrycja zaskoczona wyszła z łazienki. Destiny skinęła.

– To nie moja historia i nie moja sprawa, ale jeszcze mu nie wybaczyłam...

– To będzie twoja historia, jeśli się z nim zwiążesz! – Patrycja znowu zaczęła swój wywód.

– Nie zwiąże! – zarzekłam się.

– Proszę cię, Ana przestań, czy Igor jest dupkiem? Może i tak, czy tamto jest prawdą? Nie ma żadnych dowodów, ale czy ty jesteś święta? Nie! Przypomnę ci, że to ty, odkąd tylko go poznałaś, wzdychałaś do niego, okłamując Alexa. Całowałaś się z nim, sama go prowokowałaś, jednocześnie spotykając się z jego bratem i dobrze o wszystkim wiedziałaś! Znałaś wtedy historie o Agacie, wiedziałaś, że Igor to palant, że miał problemy z narkotykami, że nie ma dobrej opinii, ale co? Wtedy ci to nie przeszkadzało, a teraz jak w końcu zerwał z Sarą i wyznał Ci, co czuje, a ty go osądzasz? Akurat Ty? – Destiny chyba pierwszy raz powiedziała, co naprawdę myśli, teraz to doceniam, ale w tamtej chwili podpita miałam ochotę ją spoliczkować.

– Nic nie wiesz! – krzyknęłam, wściekła spoglądając to na nią, to na siostrę.

– Ja myślę, że wiem wystarczająco dużo by móc Cię nazwać hipokrytką! – Moja przyjaciółka nie szczędziła mi ostrych słów.

– Pieprz się! – wściekłość mnie również poniosła.

– Bardzo chętnie, lepiej to niż udawać świętą krowę jak Ty! – Te słowa Destiny przelały szalę. Widziałam, że dziewczyna, wykrzykując to, już żałowała, ale nie miałam najmniejszej ochoty na nią patrzeć.

I wyszłam, Patrycja coś wołała za mną, ale ja już się nie zatrzymałam.
Weszłam do pierwszego po drodze klubu, ale nikogo tam nie było i do drugiego i dalej nikogo więc wypiłam drinka może dwa, a w trzecim klubie spotkałam grupkę ludzi ze szkoły, dołączyłam do nich, znowu wypijając parę drinków, parę prawdopodobnie zmieniło się w większą parę...
Nie wiem, co się stało i jakim cudem tak szybko się upiłam. Na szczęście w nieszczęściu z perspektywy czasu cieszę się, że ostatecznie znalazłam się w ramionach Igora.

– Odwiozę Cię do domu! – Niósł mnie gdzieś.

– Ja nie chcę, chce się bawić! – Próbowałam się wyrwać.

– Ana jesteś zalana w trupa...

Rzucił mnie na tylną kanapę swojego samochodu i zawiózł do siebie.

– Ale to nie jest mój dom! – bełkotałam, gdy próbował mnie postawić na ziemi w swoim salonie – to zdecydowanie Twój dom.

Opadłam bezwiednie na kanapę, co nieco kontaktowałam, ale nie miałam siły, by cokolwiek robić. Igor rozebrał mnie do bielizny, dał mi swoją koszulkę i położył w łóżku i właśnie wtedy próbowałam, a raczej pocałowałam go i chciałam więcej, ale on to przerwał na szczęście.

– Dlaczego Ty nie mogłeś być zawsze tak idealny? Dlaczego Igor!? – I zasnęłam, a przynajmniej nic więcej nie pamiętam.

I obudziłam się przed południem z wielkim kacem. Telefon leżał przy łóżku. Setka nieodebranych połączeń od Destiny, Patrycji i Igora. Nie miałam odwagi wstać, przypominając sobie wydarzenia minionej nocy, ale wiedziałam, że nie mogę zostać w jego sypialni na zawsze. Małej białej sypialni z dużym łóżkiem na środku i oknem na panoramę Krakowa. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu jakiś osobistych rzeczy, ale poza łóżkiem, jednym stolikiem nocnym, na którym stała lampka i ogromną szafą nic tam nie był. Żadnych zdjęć, plakatów, kwiatów, dywanu. Nic. No nie miałam tyle czelności, by grzebać mu po meblach.
W końcu zdecydowałam się wstać. Ból głowy i mdłości z każdym krokiem nabierały na sile.

– Mam nadzieję, że czujesz się lepiej, niż wyglądasz? – Siedział na kanapie, zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu. Poczułam się goła.

– Dziękuje, przebiorę się i wrócę do domu. – Zaczęłam rozglądać się za swoimi rzeczami.

– Może weź prysznic, twoja babka myśli, że jesteś u Patrycji, Patrycja o tym wie. Wszystko załatwione, masz jej tylko dać znać, jak wrócisz do domu.

– Dziękuje, przepraszam za wczoraj, w sumie za dużo nie pamiętam, ale ...

– Pogadamy, jak się ogarniesz. – Wydawał się zły. Czułam się jak prawdziwa idiotka.

Co ja sobie myślałam. Gdy wcześniej sprawdziłam listę połączeń, dowiedziałam się, że nie wykonałam wczoraj żadnego idiotycznego telefonu, ani nie wysłałam żadnego SMS-a. Zastanawiałam się, jak on mnie znalazł? Igor dał mi swój dres, czysty ręcznik i pokazał łazienkę. Tak samo pusta i zimna jak reszta domu. Ale czego mogłabym się spodziewać po męskim mieszkaniu?

Prysznic brałam wyjątkowo długo, chociaż nienawidzę zimnej wody, dzisiaj pomogła mi oprzytomnieć.
Gdy w miarę ogarnięta wróciłam do salonu. Igor gotował w kuchni, jajecznica pachniała w całym domu. Zaburczało mi głośno w brzuchu. Poszłam do niego, siadając na jednym z wysokich krzeseł. Czekał tam na mnie sok pomarańczowy i tabletki przeciwbólowe, byłam mu wdzięczna.

– Zjesz? – Wskazał na patelnię, skinęłam głową. Nałożył na dwa talerze i usiadł naprzeciw mnie. Jedliśmy w ciszy, czułam na sobie jego wzrok, ale ze wstydu nie chciałam podnosić głowy do góry. Po śniadaniu pomogłam mu pozmywać, po czym wróciłam na krzesło. Dziwnie mi się przyglądał, opierając się o kuchenny blat.


– Jesteś na mnie zły? – W końcu zmusiłam się odezwać.

– Dziwnie mieć Cię tutaj...

– Chciałam już iść... – zaczęłam szybko wstawać zmieszana.

– Nie chcę! – zaprzeczył gwałtownie. – Tylko w moim ubraniu, krzątasz się po mojej kuchni. Rozczochrana z mokrymi włosami – uśmiechnął się pod nosem. – To dziwnie przyjemne. – Połechtało mnie to w środku. – I tak jestem na Ciebie zły – spoważniał.

– Przepraszam, ja nie wiem, co mówiłam, ale...

– Nie jestem zły o to, co mówiłaś. Tylko że sama szłaś w miasto, bo wolałaś to niż spędzić wieczór w moim klubie.

– Miałam inny plan, ale pokłóciłam się z Destiny...

– Wiem, dzwoniła do mnie wczoraj... – Okazało się, że gdy wyszłam z akademika, dziewczyny poszły za mną, ale mnie nie znalazły i zdecydowały się powiedzieć Igorowi, a ten niczym rycerz w lśniącej zbroi wybiegł na moje poszukiwania i znalazł. Nie wiem jakim cudem, pewnie uruchomił swoje znajomości. Przecież w większości klubów ma kogoś, kto dobrze go zna.

– Igor naprawdę przepraszam, to nie Twoja sprawa, nie musiałeś mnie szukać.

– Już to mówiłaś wczoraj i dzisiaj.

– Co jeszcze mówiłam?

– Że Destiny o wszystkim wie, że wszyscy Cię przede mną ostrzegają, tylko ona jest po naszej stronie, że w sumie miała rację...nie wiem z czym.

– To wszystko?

– Wszystko, co powinienem powtórzyć. – Uniosłam brew, po jego minie już wiedziałam, że pożałuję dalszych słów. – Gadałaś, że jestem sexy, że leci na mnie pół Krakowa, że Ty też na mnie lecisz. – Zbliżył się ku mnie, stając tuż przede mną. – Że mnie kochasz i że boisz się strasznie ze mną być, ale jeszcze bardziej boisz się ze mną nie być. – Chwycił dłońmi moje kolana i delikatnie je rozsuwając, zrobił jeszcze krok ku mnie. Wysokie krzesła mają jeden wielki plus, nasze usta były na tej samej wysokości.

– Rozgadana byłam. – Serce zaczęło mi bić szybciej, chociaż chyba już wcześniej wariowało.

– Nie tylko rozgadana. – Wiedziałam, co ma na myśli, nasze usta były tak blisko, nie wiem jakim cudem jeszcze się nie dotykały.

– Jeszcze Ci nie wybaczyłam, nie potrafię Ci zaufać. – Prowadzenie poważnej rozmowy w tak małej odległości naszych ciał nie było łatwe. – Okłamałeś mnie, myślałam, że chcesz mnie wykorzystać.

– Nigdy nie chciałem Cię wykorzystać – pogładził mój policzek – nie pamiętam tego wieczoru, dałbym wszystko, żeby to sobie przypomnieć, może masz rację. Może nie chcę tego pamiętać, może to wyparłem.

– Chcę ci zaufać, ale ...

– Potrzebujesz czasu. Wiem, dam ci go tyle ile tylko chcesz, ale daj mi szansę. – Ton jego głosu był błagalny. – Nie opuszczę Cię, dopóki jasno mi nie powiesz, że mnie nie chcesz. Nie zrobię tego, bo Cię kocham Ana.

– A ja ciebie kocham Igor.

Pocałowałam go albo on mnie, albo ...nie wiem kto kogo to nieważne. Ważny był tylko ten pocałunek. Najcudowniejszy, wyczekany, idealny.

17.11.2003 Poniedziałek

Dzisiejszy dzień jest tak cudowny. Obudziło mnie słodkie „Dzień dobry mała" i od razu dzień stał się lepszy. Do szkoły szłam sama, bo Destiny i ja nadal jesteśmy pokłócone. Chciałam z nią pogadać w szkole przeprosić i powiedzieć wszystko, ale urwała się do domu po drugiej lekcji. Na tańcach również jej nie było. Napisałam jej SMS-a, ale nie odpowiedziała. Adam też nic nie wie. Trochę się martwię.
Przed chwilą wróciłam z Igorem z tańców. Odebrał mnie po szkole, chciał pocałować, ale dałam mu jedynie buziaka w policzek. Nie powiedziałam jeszcze nikomu o naszym zejściu, w sumie nawet nie wiedziałam, czy się zeszliśmy Igor chyba też nie, bo wprost o to zapytał.

– Czuję się głupio, zadając to pytanie, ale wolę mieć wszystko czarno na białym. – Odpalił samochód. – Jesteśmy razem, randkujemy czy wczorajszy pocałunek nic dla Ciebie nie znaczył?

– Chcesz wiedzieć, czy możesz się umawiać z innymi? – Nie wiem czemu, od razu musiałam go atakować.

– Dobra, ewidentnie nie jesteś gotowa ze mną być – zacisnął zęby wściekły – a gdybym chciał spędzać czas z kimś innym, nie siedziałbym tu z Tobą.

Oparłam głowę o siedzenie, czując się jak ostatnia idiotka. Położył prawą dłoń na moim udzie, delikatnie gładząc je kciukiem. Chociaż materiał jeansów jest dość gruby i tak czułam jego ciepło, które rozproszyło się po całym ciele. To się chyba nie nazywa ciepło, ale podniecenie.
Ostatecznie ustaliliśmy, że spróbujemy być razem. Nie musimy się z tym obnosić, ale nie będziemy też zaprzeczać sami sobie. Po prostu chcemy być razem, ale nie wiemy, czy to wyjdzie. Jednak czy ktokolwiek wie takie rzeczy na początku związku?

Na tańcach zachowywaliśmy się jak zwykle, przynajmniej staraliśmy się, żeby wyglądało to normalnie. Po tańcach Igor odwiózł mnie do babci. Chciał wejść do środka, ale wymigałam się nauką. Bardzo chciałam go u siebie, ale jeszcze bardziej chcę być ostrożna. Już i tak wariuję na jego punkcie. Gdyby mnie pocałował na dobranoc, już zwariowałabym kompletnie.

18.11.2003 Wtorek

Destiny nie zjawiła się w szkole. Dzwoniłam do niej i pisałam, ale nie reagowała. Postanowiłam wybrać się do niej po lekcjach, ale zapomniałam o głupich korkach z matematyki. Babcia niestety nie dała mi zapomnieć. SMS od niej zamigotał już w połowie zajęć. Dodatkowo ostatnia lekcja, właśnie matematyka w końcu nie była dla mnie czterdziestopięciominutową niewiadomą. Dzisiaj pierwszy raz chociaż przez chwilę wiedziałam, o czym mówi nauczyciel. Jako że na większości lekcji siedzę z Destiny, przez jej nieobecność byłam sama. Wykorzystał to Alex, który usiadł koło mnie.

– Co słychać? – Był chyba bardziej zmieszany niż ja. Niby już między nami dobrze, ale dziwnie mi rozmawiać z nim o pogodzie, gdy wyrządziliśmy sobie krzywdę. Poza tym jeszcze kilka tygodni temu trzymał mnie w objęciach, a jego dłonie dotykały mnie wszędzie, a teraz mieliśmy gadać, jak gdyby nigdy nic. Zawsze mnie zastanawiało, jak pary mogą się rozejść i później być przyjaciółmi.

Na szczęście Alex, choć z początku wymuszenie, zaczął prowadzić ze mną całkiem lekką pogawędkę o wszystkim i niczym. Oboje unikaliśmy tematu jego brata, ale postanowiłam, że powiem mu, jak jest. Naprawdę zasługuje, żeby dowiedzieć się ode mnie.

Gdy lekcja dobiegała końca i mieliśmy kilka minut dla siebie, zdecydowałam się zacząć ten niezręczny temat.

– Alex ja, powinnam Ci o czymś powiedzieć. – Początek już wydał mi się nieudany.

– Wiem, że jesteście razem – mrugnął do mnie. Niby się śmiejąc, ale znam go dość dobrze by widzieć, że go to boli – widziałem Was w sobotę. Ze względu na Ciebie naprawdę chcę, żeby Wam wyszło, ale pamiętaj, że Cię ostrzegałem.

Wyszliśmy z sali, każdy podążając w swoim kierunku. Ja totalnie rozbita. Tak strasznie nienawidzę, gdy on mi to mówi. Nie wiem, dlaczego mam tyle wątpliwości, gdy słyszę ostrzeżenie pod adresem Igora. Wiem, że jeśli mu nie zaufam, nigdy nie stworzymy prawdziwego związku.

19.11.2003 Środa

Dzisiaj po szkole poszłam prosto do Destiny, okazało się, że jest chora, właściwie zdrowa. Okres zmiótł ją z powierzchni ziemi.

– Ana co Ty tu robisz? – Otworzyła mi ledwo żywa.

– Przyniosłam zeszyty i coś na poprawę humoru – uśmiechnęłam się, pokazując serniczek. – A to... – uchyliłam torbę, w której była butelka wina – ... na rozejm. Przepraszam.

– To ja przepraszam – spojrzała skruszona i uścisnęła mnie mocno.

Destiny ostatnio bardzo źle znosi okresy. Tym razem było na tyle ciężko, że jej babcia musiała zadzwonić po karetkę, Ci przyjechali dali jej zastrzyk i odjechali. Lekarz powiedział jej, że taka jej uroda.

– Niektóre mniej odporne na ból kobiety tak już mają – dziwnym tonem naśladowała głos doktora.

– Chciałabym, żeby faceci chociaż raz w roku dostawali okres. Taki okres. Może wtedy ktoś uznałby to za problem i zaczął szukać rozwiązań, a nie śmialiby się z naszego niskiego progu bólu.

– Proszę Cię, ich populacja by wyginęła – roześmiałyśmy się.

Opowiedziałam jej najpierw o szkole, później o najnowszych wydarzeniach. W końcu o moim zejściu z Igorem.

– Adam o Ciebie pytał – uniosłam dwuznacznie brwi – martwi się.

– Wiem, pisał i wydzwaniał mi tu – wywróciła oczami niby obojętna. Wiedziałam jednak, że ją to cieszy. – Odpisałam mu tylko, że jestem chora i nie będzie mnie w tym tygodniu.

– Nie rozumiem, dlaczego nie umiecie się dogadać. – Leżałyśmy na łóżku, zajadając się słodkościami.

– I kto to mówi – szturchnęła mnie łokciem – ile wam to trwało? –
Było to pytanie retoryczne.

– Naprawdę nasz przypadek jest ostatnim, z jakiego powinnaś brać przykład.

Igor dzwonił i pisał, ale miałam wyłączony głos. Dopiero, idąc na tańce, odczytałam wszystko. Jego troska o mnie, nie mogę powiedzieć, by mnie nie ucieszyła.
Minimalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro