Ostrzeżenie
20.11.2003 Czwartek
Dostałam dzisiaj moją pierwszą czwórkę z matematyki w tej szkole. Pan Nessler był chyba w większym szoku niż ja. Ogłosił to na forum całej klasy, aż wszyscy zaczęli bić brawo i gwizdać. Doprawdy bardzo to zabawne.
Ale ucieszyłam się. Nie mogłam nie pochwalić się babci. Gdy tylko weszłam do domu, od razu wyskoczyłam z dobrą nowiną.
– Gratulacje – pochwaliła mnie i wyściskała mocno. Nawet pani Dorota była dumna.
Może to trochę idiotyczne, ale naprawdę czuję się z tym super.
Babcia chciała zjeść ze mną kolację, ale musiałam iść na tańce. Obiecałam jej, że w sobotę spędzę z nią czas. Naprawdę mam niewiele chwil dla siebie, między tańcami i ostatnim rokiem szkoły, a teraz jeszcze czasem z Igorem. Nie pamiętam już, kiedy mogłam w spokoju poczytać książkę. Obiecałam sobie, że w weekend zostaję w domu. Piątek dla mnie. Sobota dla babci. Niedziela dla Igora.
– W ogóle nie chcesz spędzać ze mną czasu. – Igor złapał mnie za dłoń, nim wyszłam z jego auta po tańcach.
– To nie tak, ja po pierwsze naprawdę mam mało czasu, a po drugie chcę zacząć ten związek spokojnie.
Nie wydawał się usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, ale nic nie mówiąc, ucałował tylko wierzch mojej dłoni.
Prawda jest taka, że część mnie jest przerażona tą nową sytuacją. Związkiem z Igorem. To nie to, że boję się go. Nie boję się Igora!
Ale gdzieś tam głęboko cały czas krążą mi w głowie ostrzeżenia Patrycji, Alexa i jego rodziny.
21.11.2003 Piątek
Destiny w końcu pogodziła się z Adamem. Wczoraj po tańcach (miało jej nie być do końca tygodnia, ale okres minął, a wraz z nim złe samopoczucie) odprowadzając ją do domu. Odbyli jedną z tych długich, ciężkich, ale potrzebnych każdemu związkowi rozmów i ostatecznie postanowili spróbować.
Bardzo się cieszę, jej, ich szczęściem. Bo wiem dobrze, że Adam za nią szaleje.
Destiny wyznała mi też, że boi się, że im nie wyjdzie. Kilka razy już próbowali od nowa i za każdym razem coś ich poróżniło. Też opowiedziałam jej o moim strachu z nowego związku i zaczęłyśmy się śmiać same z siebie.
– Wiesz, jak to mówią, nigdy nie masz pewności, wchodząc w nową relację czy będzie to najpiękniejsza historia, czy najboleśniejsza lekcja. – Destiny brzmiała naprawdę mądrze.
– Wiem jedno, jeśli nie zamkniemy przeszłości, nie uda nam się wybudować przyszłości.
Dzisiaj po szkole spędziłyśmy trochę czasu razem w kawiarni, popijając śmiesznie drogą wcale nie tak dobrą kawę i debatując o naszych życiach. Czułyśmy się trochę jak te zarozumiałe, bogate studentki, które każde popołudnie spędzają w takich miejscach. To zdecydowanie poprawiło nam humor.
23.11.2003 Niedziela
To najlepsza niedziela!
Spędziłam całe popołudnie z Igorem, byliśmy w kinie, na kolacji i na długim spacerze. Mówiliśmy o wszystkim i o niczym, a później nie gadaliśmy wcale i to chyba było jeszcze przyjemniejsze. Bo jeśli czujesz się przy kimś tak cudownie, nieskrępowanie bez przymusu ciągnięcia wiecznych dyskusji to trochę tak jakbyś mógł być sobą.
– Nasza pierwsza oficjalna randka właśnie się kończy – zaznaczyłam, gdy staliśmy przed wrotami kamienicy babki.
– Właściwie to druga randka – Igor upomniał mnie, uśmiechając się słodko.
– Szkoda, że to dopiero druga randka i nie mogę Cię wpuścić do środka.
– Możesz, obiecuję, będę grzeczny – przytulił mnie.
– Już i tak złamaliśmy reguły, obecnie chodzi zasada, że na drugiej randce pocałunek bez języczka – przekomarzałam się z nim.
– W moich kręgach obowiązują inne zasady – objął mnie w talii, przyciągając do siebie.
– Nie wątpię – miało to zabrzmieć karcąco, jednak jego usta tuż przy moich całkowicie odwróciły kontekst. Pocałował mnie delikatnie, ledwie dotykając moich ust. – Powinnam już iść, mam jutro szkołę.
– Też mam jutro szkołę – słusznie zwrócił mi uwagę między kolejnymi pocałunkami. – Skoro Twoja babcia już wie o nas, może dobrze byłoby, gdybym się z nią przywitał oficjalnie jako Twój chłopak.
– Igor... – Wsunął lekko język w poszukiwaniu mojego. Na chwilę zapomniałam o całym świecie. Nie rozumiem jak pocałunki z nim, mogą być tak przyjemne. Chyba nawet nie chcę tego zrozumieć, chcę tylko by trwały nieskończoną ilość czasu.
– Chciałaś coś powiedzieć? – Przerwał, odsuwając się lekko. Jego łobuzerski wyraz twarzy jeszcze bardziej mnie rozpala i on zdaje się o tym doskonale wiedzieć.
– Chciałam – przytaknęłam, próbując przypomnieć sobie, o czym rozmawialiśmy.
– Chciałam powiedzieć, że powinniśmy dać babci trochę czasu na oswojenie się z tą informacją.
Wczoraj spędziłam z nią cały dzień. W porze obiadowej dołączyła do nas Patrycja, która nie omieszkała przy babci wspomnieć o moim zejściu z Igorem. Nie obawiałam się reakcji babki na nasze zejście, sądząc, że go uwielbia. Nie zliczę, ile razy mówiła mi, że powinnam Alexa wymienić na Igora. Jednak po słowach Patrycji babka trochę zbladła i długo w ciszy mierzyła mnie wzrokiem. Łagodnie mówiąc, nie była zadowolona. Ja z kolei próbowałam nie zabić siostry.
– Zamierzałaś mi o was powiedzieć? – Babka wróciła do tego dopiero późnym wieczorem na reklamie filmu.
– Tak, ale spodziewałam się innej reakcji z Twojej strony. – Wzięłam wielką garść chipsów z miski. – Przecież lubisz Igora, sama niejednokrotnie powtarzałaś, że powinnam być z nim, a nie z Alexem.
– Mówiłam, że powinnaś być z kimś takim jak on, nie z nim – podkreśliła ostatnie słowa. – A po drugie to naprawdę nie najlepszy chłopak dla Ciebie. Jest starszy, ma dosyć burzliwą przeszłość i nie najlepszą opinię na mieście. Poza tym dopiero co zerwał z narzeczoną, z którą był kilka lat, a Ty chyba jeszcze nie uporządkowałam sobie wszystkiego po Alexie.
– Babciu prawda jest taka, że już od dawna coś nas łączy...
– Myślałam, że go nie znosisz – załamała głos, teatralnie przykładając dłoń do czoła. – Nie mogę Ci niczego zakazać, ale proszę Cię, uważaj. To starszy doświadczony chłopak, doświadczony w różnych aspektach życia, które Tobie jeszcze...
– Proszę Cię, przestań – przerwałam jej. Rozmowa z nią o seksie była ostatnim, czego pragnęłam. – Nie planuję iść z nim od razu do łóżka, a nawet jeśli to znam rodzaje antykoncepcji. – Czułam jak policzki mi płoną, babka wydawała się jednak niewzruszona tym tematem.
– Cieszę się, że je znasz – uśmiechnęła się do mnie trochę łagodniej. – Ważniejsze jest jednak wiedzieć, jak ich używać.
Z całych sił próbowałam przekonać ją, że wiem i naprawdę nie chcę kontynuować tego tematu. Jednak ona mimo wszystko wydawała się zaniepokojona. Kilkukrotnie wspomniała o złej reputacji Igora i jego przeszłości, ale ani razu nie powiedziała nic konkretnego. Domyśliłam się jednak, że historia Agaty nie jest jej obca.
– Ana bądź ostrożna. – Wróciła do tematu, gdy skończyłyśmy oglądać film, a ja już kierowałam się do swojego pokoju. Odwróciłam się do niej. – Nie mam na myśli seksu, mam na myśli serce.
Jej spojrzenie było nieodgadnione.
Kolejna osoba, która postanowiła mnie ostrzec przed Igorem. Naprawdę miałam nadzieję, że chociaż ona będzie po naszej stronie. Bo na razie poza Destiny nie ma nikogo.
25.11.2003 Wtorek
Wczoraj na tańcach pojawił się niespodziewany gość. Dobry znajomy pani Rozalii. A dokładnie jeden z byłych nauczycieli Akademii Tańca Towarzyskiego w Londynie. Starszy siwy pan z małą kozią bródką, ubrany w kratkowany garnitur i lakierowane buty siedział z boku na sali, gdy nasza grupa zaczynała się zbierać. Każdy z nas przywitał się grzecznie, ale nikt sobie z niego nic nie robił. Dopiero gdy Lady wyszła z gabinetu i przedstawiła nam pana Romana Coopera, zostali stać z otwartymi buziami (wszyscy z wyjątkiem mnie, bo jego nazwisko nic mi nie mówiło). Pan Roman to nie tylko światowej sławy tancerz, który obecnie jeździ po świecie na największe turnieje tańca w roli jurora głównie tańców klasycznych. To także dawny nauczyciel Lady, jej były mąż i jak się okazało przemiły człowiek. Przyglądał się uważnie naszemu treningowi. Po nieco ponad pół godzinie zaczął krążyć między parami grzecznie, ale stanowczo wytykając błędy wymagające poprawy. Na osobie mojej i Igora skupił się wyjątkowo mocno i tak okazało się, że o ile Igor jest cudownym tancerzem, a ja, o ile w walcu wiedeńskim i angielskim daję radę, o tyle w tangu moja postawa jest zbyt pasywna, podstawowe figury takie jak Falloway Whisk wymagają poprawy, a stopy, moje stopy to masakra.
Wyszłam z sali mega dobita. Wiem, że konstruktywna krytyka jest potrzebna i nie można jej brać jako powód do płaczu, ale jako powód do poprawy błędów. Mimo wszystko chciało mi się płakać.
– Wiesz, że to dla Twojego dobra. – Destiny usiadła obok mnie na ławce w szatni.
– Uparł się na Ciebie, bo wie, że walczycie o mistrzostwo, a jeśli chcecie je zdobyć, musicie być idealni.
– Ja wiem, ale...
– Nie przywykłaś do krytyki, bo od początku każdy Cię podziwia. – Oparła głowę o moje ramię. – Jesteś świetna i w krótkim czasie nauczyłaś się bardzo dużo, co więcej, mimo tych błędów dostaliście się dalej. Pan Roman chce Twojego dobra.
– Wiem – odparłam smutno, rozmowa z nią nie pomogła mi. Do końca dnia byłam mega podminowana. Nawet próby rozbawienia mnie przez Igora w jego aucie nie przyniosły oczekiwanych skutków.
Za to dzisiejsze korki poszły świetnie.
Może jednak nie jestem tak głupia z matmy, jak myślałam, tylko pan Nessler nie mógł do mnie trafić?
26.11.2003 Środa
Szkoła, tańce, korki, nauka do matury to pochłania moje życie w dziewięćdziesięciu procentach. Do tego Igor, z którym się mijam, bo jego zajęcia i klub też wymagają uwagi. Cieszę się, że ktoś wymyślił komórkę, bo bez niej zupełnie nie miałabym czasu się z nim komunikować.
– Czy my nie mamy zajebistego życia? – Destiny westchnęła, gdy wracała ze mną ze szkoły. – Mieszkamy w najpiękniejszym Polskim mieście, chodzimy do maturalnej, możemy już praktycznie wszystko, a nasi faceci to zajebiście przystojni studenci.
– Tak wszystko zaczęło się super układać – moja ekscytacja nie była, aż tak wielka, jak jej.
– Nie brzmisz na szczęśliwą, a Ty to w ogóle masz szczęście. Z tym wyglądem i talentem. Wygracie mistrzostwa i będziesz sobie żyła w Londynie.
– Przestań, to Ty tańczysz całe życie i masz ścianę medali. Poza tym nikt nie powiedział, że nawet jeśli uda nam się wygrać pojadę do Londynu...
– Co? – Destiny gwałtownie zatrzymała się na chodniku, przytrzymując i mnie. – Jak to nie pojedziesz? A co Igor?
– W sumie o tym nie gadaliśmy – wzruszyłam ramionami. – A ja od zawsze chciałam studiować polonistykę. – Destiny chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. – Dobra, a teraz mi powiedz czemu, aż skaczesz z radości? I nie mów mi, że to z powodu najpiękniejszego miasta – roześmiałam się, wywracając oczami.
– Nic nie działa lepiej na samopoczucie niż seks, powinnaś się przekonać sama. – Szturchnęła mnie łokciem. – Po tańcach wylądowaliśmy z Adamem w jego pokoju w akademiku i jakoś tak doszło do seksu. – Wzruszyła niby od niechcenia ramionami, ale oczy jej błyszczały z podekscytowania. – Wiem, że dobrze zrobiłam, schodząc się z nim.
– Bo doprowadził Cię do orgazmu? –Uniosłam jedną brew, rzucając jej aprobujące spojrzenie.
– Dwa razy! – poprawiła mnie. – A to już sztuka
Roześmiałyśmy się obydwie. Cieszę się jej szczęściem.
27.11.2003 Czwartek
– Masz gościa. – Pani Dorota weszła do mojego pokoju z dwuznacznym uśmiechem, a za nią Igor.
– Co tam skrobiesz znowu? – spogląda właśnie na mój zeszyt.
– Zapisuje tę chwilę – uśmiecham się do niego, a on podchodzi ku mnie. W skórzanej kurtce i jeansach wygląda tak cudownie. Pani Dorota wychodzi z pokoju i zostajemy sami...
Późny wieczór
Pocałował mnie najpierw delikatnie, po chwili zwiększając nacisk. W kilka sekund znajdując się nade mną, całując moją szyję. To tak przyjemne, to ciepło rozpływające się po całym ciele za sprawą jego pocałunków i dreszcze wywołane jego dłońmi ślizgającymi się po mojej talii, biodrach, udach, znowu talii i piersiach. Jedną dłoń wsunął w moje włosy, kontrolując tym intensywność pocałunków, a drugą gładził moją pierś. Z każdym jego mocniejszym uściskiem wydobywałam z siebie coraz głośniejsze jęki. Nie wiem, jak mi się to udało, ale przetoczyłam go na plecy, siadając na nim okrakiem. Nasze pocałunki stawały się coraz to mocniejsze i szybsze. Moje dłonie wplątane w jego włosy przyciągały go jeszcze bliżej mnie, a jego wsunęły się pod moją koszulkę i gładziły nagą skórę. Moje ciało płonęło, chciałam zrzucić z nas wszystko i być bliżej niego. Czułam, jak błądzi na granicy mojego stanika i nagiej skóry, bawił się zapięciem, po chwili znowu wracając do piersi, ugniatając je przez cienki materiał bielizny. Czułam jego podniecenie, a to podniecało mnie jeszcze bardziej. Chociaż nie wiem, czy to w ogóle możliwe.
– Kochanie chyba powinniśmy iść na tańce – wyszeptał między pocałunkami. Jęknęłam cicho. – Poza tym, jeśli zaraz tego nie skończymy, zrobię z Tobą coś, czego nie chciałbym robić, mają za ścianą Twoją babcie i Dorotkę – brzmiał bardzo przekonująco.
– Obiecujesz? – moje usta pieściły jego szyję. Wypuścił głośno powietrze, jakby chciał się opanować, ucieszyło mnie, że nie tylko ja muszę się pilnować.
– Ana – wychrypiał.
– Tak? – próbowałam uwieść go głosem. Koniuszkiem języka zwilżył usta, przygryzając dolną wargę. Dłonie zacisnął na moich pośladkach, mocno mnie do siebie przyciskając. Jego twardy kutas wbił się w moje udo. Żałowałam, ale i dziękowałam, że jest między nami tyle warstw materiału, inaczej byłoby ciężko to zakończyć.
Odsunął się ode mnie lekko, przyglądając mi się z podnieceniem. Jego zuchwały wzrok mierzył mnie centymetr po centymetrze. W końcu uśmiechnął się dwuznacznie, złapał znowu za moje pośladki i zrzucił mnie na łóżko koło siebie.
– Musimy iść – postanowił. Usiadł na skraju łóżka, dłonie zaciskając na pościeli. Nie widziałam jego twarzy, ale mowa jego ciała mówiła wiele. Chce mnie tak bardzo, jak ja jego.
Ostatecznie zeszłam z łóżka, zebrałam się i pojechaliśmy na tance.
Żyłam w błogiej nieświadomości, że nikt o nas nie wie. Ani razu nie zachowywaliśmy się jak para, będąc na treningu. Mimo to Destiny uświadomiła mnie, że nasze zejście jest tematem numer jeden.
– Ana ciężko się nie domyślić, gdy on pożera Cię wzrokiem jeszcze bardziej niż wcześniej, a Ty na jego dwuznaczne uwagi czerwienisz się, a nie złościsz jak kiedyś. – Była rozbawiona moją nieświadomością.
– To nieprawda ja się nie czerwienię! – zaprzeczyłam, chowając twarz w dłoniach, na szatni zostałyśmy już tylko my dwie. – Jestem taka szczęśliwa! Czy to normalne?
– Love is in the air... – zaśpiewała mi i obie parsknęłyśmy śmiechem.
28.11.2003 Piątek
Dzisiaj rocznica śmierci moich rodziców. Od rana byłam mega przybita. Destiny zauważyła, że coś jest nie tak, ale zrzuciłam winę na PMS co w sumie też jest prawdą. Po szkole odebrał mnie Igor, który urwał się z ostatnich zajęć, żebyśmy mogli pobyć chwilę razem. Wieczorem musiał być w klubie. Dzisiaj ważna impreza Andrzejkowa. Zabrał mnie na kawę i ciastko. Opowiadał o studiach i chyba zdał sobie sprawę, że myślami byłam gdzie indziej.
– Co jest? – był rozgniewany. – Zadaje Ci dwa razy to samo pytanie, a Ty ...
– Dzisiaj rocznica śmierci moich rodziców – wyrzuciłam to z siebie.
– Mała tak mi przykro. – Zamienił miejsce na to koło mnie i przytulił mnie mocno.
– Przepraszam – jęknęłam zła na siebie, że psuję atmosferę. – Zawsze mnie bawi, że tęsknie za nimi, chociaż ledwo ich pamiętam.
– To twoi rodzice nieważne czy pamiętasz, jak wyglądali czy nie i tak ich kochasz. – Pogłaskał mnie czule po włosach. Siedzieliśmy tak przytuleni, aż za oknem zrobiło się już bardzo ciemno.
– Chyba powinniśmy się zbierać – westchnęłam.
– Może spędzimy ten wieczór razem? Masz jakieś plany?
– Nie, ale... – Ostatnie, na co miałam ochotę to imprezowanie u niego w klubie.
– Coś wymyślę, czekaj. – Wyszedł z kawiarni. Przez mokrą od deszczu szybę widziałam, że gdzieś dzwoni. Po chwili wrócił z uśmiechem. – Załatwione. Chcesz pojechać do Wysokiej?
– Dogadałam się już z babką i Patrycja, że pojedziemy tam w niedziele. Nie musisz iść do klubu?
– Poprosiłem Tymka, żeby wszystkiego dopilnował. – Tymek to menadżer klubu Igora. Jego prawa ręka i jak to mówi Igor „Jego pieniądze". Bo o ile Igor ma świetne pomysły i rękę do interesów, o tyle to właśnie Tymek to wszystko realizuje i wszystkiego pilnuje.
Pojechaliśmy do sklepu, kupili wino, chipsy i dużo słodyczy i pojechali do mieszkania Igora. Byłam tam tylko kilka razy, ale czuję się tam bardzo komfortowo.
Cały wieczór siedzieliśmy na kanapie, tylko się przytulając, trochę gadając, oglądając durne filmy i jedząc śmieci. Było idealnie. Tak dobrze, że ani nie wiem, kiedy zasnęłam i obudził nas telefon. Babcia. Godzina grubo po dwunastej w nocy.
Odebrałam, słysząc tylko jej krzyki. Za bardzo nawet nie rozumiałam, co próbowała mi powiedzieć, ale z intensywności jej wypowiedzi domyśliłam się, że nic dobrego. Wyłapałam tylko pojedyncze słowa, nieodpowiedzialna, wykorzystuje, szlaban, chłopak.
Igor odwiózł mnie do domu, chciał wejść do babci załagodzić sytuację, ale przeczuwałam, że jego pomysł wywołałby wprost odwrotną reakcję.
– Załatwię to sama. – Pocałowałam go delikatnie w usta. – Dziękuję za dzisiejszy dzień i za podwózkę.
– Nie masz, za co mała – mrugnął do mnie nadal rozbawiony całą sytuacją. No mnie do śmiechu nie było.
Babka była wściekła, na nic zdały się moje tłumaczenia, że zasnęliśmy, że oglądaliśmy filmy, że nic nie zaszło, że po prostu zapomniałam. Była wściekła i krzyczała chyba dobre pół godziny. Ja już po dziesięciu minutach zrezygnowałam z przekrzykiwania jej i próbowania udowodnienia swojej racji. Pani Dorota kilka razy wyjrzała zza drzwi do salonu. Najpierw z przerażeniem, ale później już tak samo, jak ja rozbawiona całą sytuacją.
Na szczęście skończyło się tylko na krzykach. Nie mam szlabanu ani nic. Mam tylko być bardziej odpowiedzialna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro