Nowy Rok
01.01.2004 Czwartek
Jeśli to powiedzenie, że jaki sylwester taki cały rok, naprawdę się sprawdza. To mnie zapowiada się najlepszy rok mojego życia!
Wczoraj w klubie byli wszyscy, z którymi pragnęłam pożegnać stare i przywitać nowe. Było wielu ludzi z tańców i ze szkoły, Patrycja z Szymonem, a nawet ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Alex (myślałam, że jest w Chicago, ale nie polecieli z ojcem ze względu na śnieżyce). Były tańce i muzyka prawie do samego rana, bo do domu wróciliśmy dopiero krótko przed piątą rano. Było dużo śmiechów i rozmów tych mniej i bardziej poważnych, szczere i mniej szczere Noworoczne życzenia.
Ale co najważniejsze całą noc spędziłam w ramionach Igora.
Chyba jeszcze nigdy razem nie bawiliśmy się tak cudownie. Na pewno nie od czasu, kiedy jesteśmy parą. Hulaliśmy ze wszystkimi tylko na krótką chwilę, znikając po północy w jego biurze, oddając się namiętnym pocałunkom.
(Choć Destiny zapewniała mnie, że Igor nie opanuje się na mój widok i będzie chciał czegoś więcej, to uszanował moje granice i do niczego nie doszło). Tańczyliśmy, dopóki naszych ubrań całkowicie nie zalał pot, za co moje stopy odwdzięczyły mi się dzisiaj ogromnymi pęcherzami.
To nieważne!
Ważne jest tylko to, że było cudownie!
Wszyscy bawiliśmy się tak, jakby jutra miało nie być!
Czasami nie mogę uwierzyć, jak cudowne mam życie.
04.01.2004 Niedziela
Igor wczoraj wypełniał swoje obowiązki związane z klubem. Człowiek nawet nie wie, ile pracy ktoś musi włożyć, żeby takie miejsce istniało. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że jego jedynym obowiązkiem jest pokazywanie się na imprezach, dziś już wiem, jak bardzo się myliłam.
– Jak Ty z tym wszystkim dajesz radę? – zapytałam, gdy siedzieliśmy na śniadaniu w małej krakowskiej restauracji.
– Z czym? – spojrzał, mrużąc brwi.
– Jesteś na ostatnim roku studiów, prowadzisz własny klub, teraz chcesz otwierać drugi – dodałam. – Jeszcze tańce, pełne życie towarzyskie...
– Ty – wtrącił, chwytając mnie za rękę.
– Co ja? – uniosłam brew.
– Jeszcze czas dla ciebie – wyjaśnił, lekko całując wierzch mojej dłoni. Tak delikatna czułość, a wywołała we mnie tyle emocji.
– No tego akurat nie mamy zbyt wiele – zesmutniałam.
– Prosiłem, żebyś poszła ze mną wczoraj do klubu, ale ty wybrałaś babski wieczór.
– Nie mogę dla ciebie rezygnować ze wszystkiego – zadziornie uniosłam podbródek.
– Nie możesz czy nie chcesz? – zapytał, a kąciki jego ust lekko wygięły się ku górze.
– Nie chce – przyznałam szczerze. Myślałam, że się obruszy czy coś, ale on dumnie uśmiechnął się do mnie.
Trochę chciałam wczorajszy wieczór spędzić z nim w klubie, ale dziewczyny nie miały ochoty na imprezę, a ja nie chciałam tam iść sama, żeby siedzieć i patrzeć, jak Igor zabawia gości. Jest dla mnie cudowny i w klubie i poza nim, chociaż wole go, gdy jesteśmy sami, jest wtedy bardziej prawdziwy. Jeśli mam być szczera pokazywanie się jako jego dziewczyna w klubie mi średnio odpowiada. Wszyscy oczekują ode mnie bycia jak Sara, idealna, towarzyska, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, gospodyni, a ja nie czuję się taka i nie mam ochoty grać.
Po południu mieliśmy noworoczny występ w krakowskim teatrze. Tańce naszej grupy były częścią wielkiego koncertu charytatywnego na rzecz domu samotnej matki. Atmosfera była cudowna. Wiele ważnych osobistości z Polski i samego Krakowa, ale pierwsze rzędy zajmowały właśnie te dzielne kobiety i ich dzieciaki. Po występach był poczęstunek, mieliśmy też możliwość porozmawiania z dziećmi i spędzenia z nimi czasu. Choć było to trochę smutne, wypełniła mnie jakaś dziwna energia. Te dzieci i kobiety, mimo że tyle przeszli w swoim życiu, byli wiecznie uśmiechnięci. Jak to jest, że ci, którzy mają naprawdę tak mało, cieszą się każdą sekundą, a my posiadający tak wiele nie doceniamy nic?
05.01.2004 Poniedziałek
Przede mną intensywny miesiąc, powrót do szkoły, próbna matura, przesłuchanie.
Cały ten rok, a przynajmniej pierwsze półrocze zapowiada się bardzo pracowicie, ale wiem, że im więcej dam z siebie tym lepiej dla mnie.
Mam zaplanowany ten rok do maja.
Po konkursie i maturach nie wiem, co będzie ze mną, z Igorem, z nami, z tańcami, ze studiami.
Wiem, że mam jeszcze czas się zastanowić, ale im to bliżej tym ja dalej z decyzją.
07.01.2004 Środa
Padam na twarz!
Pisząc ostatnio, że czeka mnie trudny rok. Chyba określiłam to zbyt łagodnie.
09.01.2004 Piątek
Wczoraj na tańcach dostałam niezły wycisk. Cały tydzień ledwo spałam, czułam się fatalnie, chyba trochę się przeziębiłam. W szkole był prawdziwy noworoczny Armagedon, a Pani Rozalia naprawdę nie odpuszcza ani na chwilę. Wczoraj już ostatkami sił trzymałam w sobie krzyk. Gdy po raz setny poprawiła moją nogę w fokstrocie, chciałam zacząć wyć i wyjść. Wydaje mi się, że ona też była na granicy wytrzymałości ze mną.
Dzisiaj po szkole również miałam tańce, ale już sama z Igorem. Nie trwały one zbyt długo, bo on widząc moje zmęczenie, zdecydował, że odpuszczamy. Odwiózł mnie pod kamienice babki i całując na dobranoc, dał reprymendę, żebym odpoczywała.
– Mogę przemycić cię do środka – zaproponowałam. – Dopilnujesz, abym nic nie robiła.
– Nie kuś mnie – jego dłoń zacisnęła się mocniej wysoko na moim udzie, na co automatycznie zareagowało moje ciało.
– Tylko proponuję. – Pocałowałam go namiętnie, przygryzając jego wargę, ledwo słyszalne westchnienie wyszło z jego ust, pobudzając nas jeszcze bardziej.
I właściwie nie wiem, jak się to udało, ale zdecydował się wejść. Nigdy u mnie nie był na noc. Zawsze obawialiśmy się babci i pani Doroty, ale ona są zbyt pewne, że nie odważyłabym się tego zrobić. I tak jak myślałam wejście do domu i przemieszczenie się do pokoju było banalnie proste. Światła już były pogaszone, a oba stróże mojej cnoty spały słodko niczego nieświadome.
Wzięłam prysznic, a po mnie Igor i położyliśmy się do łóżka. Dziwnie przyjemnie było leżeć jedynie w koszulce i majtkach na jego gołej piersi. Wsłuchiwałam się w jego oddech i ani nie wiem, kiedy zasnęłam. Przebudziłam się w środku nocy z ogromnym pragnieniem.
– Obudziłam cię? – zapytałam, a on szybko zaprzeczył. Odłożyłam wodę i wskoczyłam pod kołdrę, czując, jak palce u stóp zamarzają.
– Nie możesz spać? – Igor położył się na boku, bacznie mnie obserwując. Choć światło rzucane przez księżyc nie pozwalało wiele dostrzec, jego głodny wzrok poznałabym w całkowitej ciemności.
– Coś nie daje mi spać, gdy mam Cię blisko – wyrecytowałam jego stary tekst. Uśmiechnął się, doskonale rozpoznając swoje słowa.
– Mogę coś na to zaradzić – jego zachrypiały głos, brzmiał tak seksi. Pocałował mnie w usta, dłoń powoli wsuwając pod moją bluzkę. Moje ciało od razu zareagowało ożywieniem na jego dotyk. Wędrował wolno palcami wzdłuż mojego ciała, a moje tętno przyspieszało, gdy muskał piersi, to znowu wracając na brzeg majtek. Prowokował mnie coraz bardziej, widząc, jak na niego reaguję. Jego język bawił się moim, gdy dłonią ściskał piersi, drażnił sutki, by po chwili znowu delikatnie ledwie muskać skórę na talii. Czułam, jak pożądanie zaciska mi żołądek, a majtki robią się coraz bardziej mokre. Chciałam go tak bardzo, sama nie wiedząc jak to możliwe. Oderwał usta od moich, niespiesznie przesuwając je na szyję. – Gdy będziesz chciała, żebym przestał, nie krępuj się, tylko powiedz.
Jak mogłabym chcieć, żeby przestał?
Jego język wodził wokół moich brodawek, po chwili ssąc je tak, że gorąco wypełniło moje ciało. Palcami odsunął majtki, by pieścić łechtaczkę, nie trwało długo, gdy gorąco eksplodowało, a błogość rozpłynęła się po całym moim ciele. Wtedy wsunął we mnie palec. Zaczął nim powoli poruszać i choć wydawało mi się, że przynajmniej już być nie może, gdy przyspieszył, poczułam nową falę przechodzącą przez ciało. Zatkał mi usta pocałunkiem, gdy jęczałam, nie mogąc już panować nad sobą. Całował mnie, dopóki nie poczuł, że całkowicie się rozluźniłam. Spoglądał na mnie trochę zmieszaną, ale jednocześnie zbyt oniemiałą, by się trapić czymkolwiek.
– Teraz powinnaś lepiej spać – pocałował mnie leniwie. Czułam się trochę głupio, zastanawiając się, czy coś powinnam zrobić, ale on odwrócił mnie do siebie plecami i wyznając mi miłość, przytulił mocno.
I powinnam teraz spać, ale zamiast tego siedzę i gapiąc się na niego, piszę.
Wariatka!
10.01.2004 Sobota
Dzień minął mi zdecydowanie przyjemnie, choć nie do końca skupiona byłam na korepetycjach czy dodatkowej lekcji tańca, a raczej na rozpamiętywaniu nocy.
Na treningu starałam się być profesjonalna, ale gdy zobaczyłam Igora i jego dwuznaczny uśmiech, który mi rzucił na przywitanie, wiedziałam, że to niemożliwe. Mieliśmy dziś próbę bez grupy tylko z Panią Rozalią.
– Gdybyś dziś znowu miała kłopoty ze snem, daj mi znać – szepnął mi na ucho, nim zaczęliśmy tańczyć tango.
Ten taniec zdecydowanie nie pomógł mi zapanować nad emocjami, ale chyba właśnie takie podniecenie powinno mi towarzyszyć w tangu, bo nasza trenerka pierwszy raz od długiego czasu była mną, a raczej nami i naszym tańcem zachwycona.
11.01.2004 Niedziela
Jest krótko przed północą, a ja dopiero wróciłam do domu z tańców. Pani Rozalia zwariowała. Chce naszej wygranej jeszcze bardziej niż my sami. A przynajmniej takie sprawia wrażenie. Wiecznie słyszę, że to Igora ostatnia szansa tylko, że sam Igor wydaje się tym totalnie nie przejmować, za to ona zachowuje się trochę jak szalona.
Dzisiaj miałam już naprawdę dość. Dostałam okres i fatalnie się czuję cały dzień, a mieliśmy takie tempo na próbach, że ledwo zdążyłam zmienić tampon.
Pani Rozalia była z nami do końca, pokazując nam nasze nagrania, analizując je i poprawiając błędy. Robimy ich całkiem sporo, a raczej ja robię ich całkiem sporo, co budzi pewne obawy czy oby nadaję się na mistrzostwa, a przesłuchanie tuż, tuż.
14.01.2004 Środa
Umieram ze stresu!
Przed nami przesłuchanie i chyba bardziej się niepokoję niż ostatnio. Bo teraz naprawdę nie chcę zawieść Igora. Wiem, jak zależy mu na wygranej. Wiem, że to jedno z jego niespełnionych marzeń i jeśli teraz tego nie osiągnie to jego szansa, przepadnie na zawsze.
Do tego od poniedziałku czekają nas próbne egzaminy. Nauczyciele nas cisną, w kółko przypominając, jak wiele jeszcze nie wiemy, a to tylko zwiększa nasz stres.
Dzisiaj na tańcach nasza grupa zaczęła ćwiczyć nowe układy taneczne do wiosennego przesłuchania, ale ja i Igor nie bierzemy w nim udziału, bo musimy się skupić na wygranej.
Trochę szkoda, bo naprawdę bardzo lubię te nasze grupowe zajęcia. Jest dużo śmiechu, więcej luzu i wsparcia. Moje próby z Igorem na górnej sali, były męczące, frustrujące i chociaż uwielbiam z nim być, to miałam go już naprawdę dzisiaj dość, gdy po raz kolejny zwrócił uwagę na moje niedokładnie wykonane Underarm Turn.
16.01.2004 Piątek
Wyjechaliśmy już do Wrocławia. Właśnie leżę na ramieniu Igora, który słodko sobie śpi i zastanawiam się, czy dam radę. Taniec to jego życie i ciężko mu czasami zrozumieć moje obawy. Może jestem dla siebie zbyt krytyczna, wszyscy chwalą mnie i mówią, że jestem urodzoną tancerką, ale czuję się jak totalny amator, stojąc obok Igora czy Destiny, którzy wydają mi się do tego stworzeni. Poza tym ostatnio Pani Rozalia stała się dużo surowsza do mej osoby i mocno podupadła moja pewność siebie.
Wieczór
Jako że przyjechała tylko nasza piątka. Pani Rozalia mnie i Destiny ulokowała w jednym pokoju, a Igora i Adama w drugim, sama zajmując trzeci pokój.
Ale szybko bez jej wiedzy wymieniliśmy się kluczami i teraz ja leże z Igorem w jednym ogromnym łóżku i chociaż naprawdę miałam nadzieję, że będziemy mieli chwilę dla siebie, to oboje jesteśmy tak padnięci, że o ile dobrze mi się wydaje to Igor już słodko chrapie i ja pewnie zaraz zasnę.
Przed południem przyjechaliśmy do hotelu, zanim się zameldowaliśmy i wypisali dokumenty potrzebne na jutrzejsze przesłuchanie, była już pora obiadowa, później do wieczora ćwiczyliśmy, szybka kolacja na mieście i wspólny spacer po rynku Wrocławia.
Nie mogę powiedzieć, by było tu tak ładnie, jak u nas w Krakowie, ale to miasto ma swoją ciekawą energię.
W ogóle się nie stresuję!
Mam nadzieję, że słychać ironię.
17.01.2004 Sobota
Hurra!
Przeszliśmy dalej. Właściwie nie było opcji, by nie przejść, jeśli status pary tak jak nasz się nie zmienił odtańczenie kilku tańców, było formalnością. Gorzej miały pary, które w przeciągu tych kilku miesięcy od głównego przesłuchania zmieniły partnerów, bądź przeszli kontuzje.
Na szczęście nas nijak się to nie tyczyło. Dłużej trwało mi podpisanie wielu dokumentów, formularzy, zgód (w tym zgody na roczny wyjazd do Londynu w razie wygranej lub rezygnacja z tytułu w ciągu tygodnia od ogłoszenia wyników).
Oczywiście wszystko wypełniłam, chociaż obecnie nie bardzo wiem, jak chcę, aby moje życie potoczyło się po konkursie i maturze.
Myślę o tym coraz częściej, nie bez powodu. Niejednokrotnie poruszaliśmy ten temat z Igorem, a czasu na decyzje mamy (właściwie ja mam) coraz mniej.
Ale nie chce dzisiaj się tym martwić. Dzisiaj świętujemy, a rozmyślania o niejasnej przyszłości zostawię na jeden z tych pełnych dramatów dni.
21.01.2004 Środa
Szkoła, szkoła, szkoła!
Cały tydzień mamy próbne matury. Dopiero połowa za nami, a większość z nas jest już psychicznie wykończona. Naszła mnie dzisiaj taka myśl, że w Wysokiej przez całe liceum tylko kilka razy ktoś wspomniał o maturze. Jasne mówiono nam, abyśmy się uczyli, bo testy będą ciężkie i jest to przepustka na studia, ale nikt tam na nas nie cisnął takiej presji jak tutaj. Wiem, że liceum, do którego teraz chodzę, jest w czołówce najlepszych w Polsce i dla nauczycieli to ważne, by nie obniżyć średniej zdawalności w szkole. Ale tutaj i uczniowie inaczej na to patrzą. W Wysokiej co druga osoba marzyła o studiach, pewnie co czwarta się na nie dostanie, a reszta po szkole pójdzie do pracy, założy rodziny i będzie żyć prostym życiem. Tutaj każdy wie, że musi iść na studia. Tego wymagają od nich rodzice, nazwisko, pochodzenie. Co druga osoba marzy w mojej klasie o studiach za granicą, a reszta wie, że musi się dostać do jak najlepszych uniwersytetów w Polsce, by móc się rozwijać.
Jak sposób wychowania kształtuje nasze myśli, często ograniczając nasze możliwości.
Bo wierze, wiem to dobrze, że wielu uczniów z Wysokiej stać na to, by osiągnąć wiele. I studiować za granicą i osiągać sukcesy w kraju. Jednak przez to, że wychowali się w otoczeniu osób, dla których najważniejsza jest praca (nieważne jaka, ważne, żeby była „dobrze" płatna) szybkie założenie rodziny i ustatkowanie się. Nie widzą oni innej możliwość, nie marzą, nie rozwijają się, żyją, chociaż lepiej byłoby napisać „przeżywają" swoje jedyne życie, jakie mają.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro