Impreza
08.10.2003 Środa
Spotkałam dzisiaj Igora przed wejściem na tańce.
-Pisałem-zastawił mnie.
-Wiem-wyminęłam go, pisał kilka razy, że chce pogadać, że chce się spotkać, ale nie odpisałam. Nie miałam powodu. Przecież nic nas nie łączy. Nie interesuje mnie jego życie osobiste, a skoro zostaje do konkursu to reszta już totalnie jest dla mnie obojętna.
-Chciałem Ci powiedzieć sam o wszystkim-szliśmy powoli schodami do góry.
-To nie moja sprawa-zacisnął zęby-Nie ma o czym mówić, bałam się tylko że wyjedziesz, ale skoro zostajesz do konkursu...
-Ana-złapał mnie za łokieć -bałaś się, że nie będziesz miała partnera, czy że wyjadę?
-Bałam się, że marnuje swój czas na coś co nigdy się nie wydarzy-patrzył na mnie tak intensywnie. Chciałam, żeby coś powiedział, chciałam z nim mówić, chciałam z nim wszystko-Igor, byłam w Tobie zadurzona, ale nie jestem idiotką, która będzie na Ciebie czekać i wzdychać do Ciebie podczas gdy Ty planujesz ślub z inną. Może mnie za taka uważasz, ale naprawdę rozumiem jak ktoś raz mi powie ze mnie nie chce!
Niestety jestem taką idiotką. Jestem taką żałosną karykaturą człowieka!
Czekam na jego słowa, na jego sms, na jego uśmiech, na jego dotyk, na niego całego. Nigdy nie sądziłam, że tak zgłupieje na czyimś punkcie.
Tańce nie szły nam najlepiej. Dalej czuję się kiepsko, do tego to napięcie między nami i totalny brak zgrania nie dał najlepszych efektów. Na szczęście quickstep idzie mi całkiem nieźle więc przynajmniej Igor nie miał się o co mnie czepiać.
09.10.2003 Czwartek
Pani Rozalia zaczęła zajęcia z nowymi grupami (w tym z cudowną grupą maluszków, którzy wymiatają lepiej niż my wszyscy).
Ucieszyłam się mając nadzieję, że zmienią się trochę nasze treningi, ale...
Nadzieja matką głupich jak to mówią.
Plan treningów się nie zmienił. A my jako reprezentanci na mistrzostwach dostaliśmy dodatkowy klucz do Sali na górze.
-Przychodźcie i ćwiczcie w każdej wolnej chwili, kiedy tylko najdzie was ochota- Ledwo udało mi się nie wywrócić oczami. Ja naprawdę ledwo ogarniam moje życie, mając trzy dni zabite tańcem, a gdzie tu mówić o „wolnej chwili"
Sala jest świeżo po remoncie. Znacznie mniejsza, ale wyższa z ciemną drewnianą podłogą i jasnym sufitem. Trzy ściany zastąpione zostały lustrami, a czwarta jest całkowicie zastąpiona dużymi oknami, a zza nich rozciąga się widok panoramę Krakowa. Byłam oczarowana, gdy tam weszłam. Dostałam też od pani Rozalii książkę (jak się okazało napisaną przez nią dla jej uczniów). Są w niej wszystkie tańce kolejno opisane krótko, narysowane podstawowe kroki, przykładowa muzyka, stroje itp. Podobno tę książkę powinnam mieć w małym paluszku tak jak i tańce standardowe i latynoamerykańskie.
Przeglądając ją przed chwilą już w domu, zrozumiałam, że moje pojęcie o wiedzy jaką powinnam posiadać jest zupełnie inne niż Lady. Czeka mnie jeszcze wiele nauki. Znam podstawy, ale do mistrzyni mi daleko.
Zostaliśmy sami z Igorem na górze. I przez prawie trzy godziny ćwiczyliśmy. Od tamtej rozmowy na moście po wygranej przestał mnie prowokować, ale teraz już w ogóle przestał mnie zauważać. Nie pytał o nic, nie wczuwał się w nic, nawet nasz taniec stał się jakby zupełnie bez emocji. Był tylko taniec przestaliśmy w tym być my. A może to sobie uroiłam, bo tak bardzo pragnę jego uwagi. Chciałam, żeby zachowywał się profesjonalnie i tak się zachowuje i teraz znowu to mi przeszkadza.
Nie przeszkadza, wolę go takiego chociaż boli mnie wtedy wszystko w środku.
10.10.2003 Piątek
Poszłam dziś z Alexem na wagary. Tak wiem, że to nie rozsądne wiem też, że będę musiała się z tego tłumaczyć. Ale my tak mało czasu spędzamy razem. On tak prosił, a ja jestem już i tak bardzo złą dziewczyną.
Więc uciekliśmy. Poszliśmy na lody, zahaczyliśmy o karuzele ostatecznie kończąc u mnie. Pani Dorota była na zakupach, a babka załatwiała swoje „interesy" na mieście więc wiedziałam, że będziemy sami.
Właściwie tylko leżeliśmy, oglądaliśmy "Cztery wesela i pogrzeb" zajadając się dobrociami z spiżarni. Alex próbował czegoś więcej, prawił komplementy, całował mnie długo. Dotykał przyjemnie, gładząc moje plecy i piersi pod bluzką, ale gdy tylko wsunął dłoń w moje spodnie szybko się wycofałam. Czułam jego podniecenie i ciężko mi było udawać, że nie widzę jego frustracji, ale ja nie mogę się do tego zmusić!
Mam nadzieję, że uprawianie seksu jest mniej skomplikowane, niż jego nieuprawianie!
Późny wieczór
Destiny wpadła do mnie wieczorem poskarżyć się na Adama, z którym już oficjalnie nie jest.
-Dowiedziałam się, że w ogóle nie byliśmy parą-była wściekła- Przespaliśmy się z sobą i później zaczął do mnie pisać na dzień dobry i dobranoc i byliśmy w kinie i znowu to zrobiliśmy i ...czy to Ci nie wygląda na zachowanie pary? Naprawdę nie mamy czternastu lat, żeby pytać i oczekiwać pytania w stylu „Będziesz ze mną chodzić?". Myślałam, że skoro zachowujemy się jak para to nią jesteśmy i dzwoniłam dzisiaj do niego po szkole z zapytaniem o plany na weekend, a on do mnie że już ma plany, pytam go w takim razie co robimy, a on że mnie w jego planach na weekend nie ma- było mi jej naprawdę szkoda, widziałam jak jej przykro mimo, że starała się to ukryć- Ale to jeszcze nie najlepsze, pytam go co będzie robił, a on bez zawahania mi odpowiedział, że idzie dzisiaj z jedną dziewczyną do kina, a jutro ma jakąś imprezę, a ja do niego idziesz z inną dziewczyną do kina? Rozumiesz to, co ze mnie za idiotka? Jak mogłam go o to w ogóle pytać? - mocno wymachiwała rękoma- Nie wiem po prostu, byłam tak pewna, że jesteśmy razem, że nie pojęłam jego jasnego przekazu, że nie! A on, przecież nie jesteśmy parą, mogę robić co chcę, nie zachowuj się jak zazdrosna smarkula, czaisz to? Jak on mnie nazwał zazdrosna smarkula! -uniosła wysoko głowę krzycząc w sufit- Jak mogłam uprawiać z nim seks!?
Chyba uprawianie seksu jest tak samo skomplikowane jak jego nieuprawianie.
Wyjęłam spod łóżka wino, schowane tam na czarną godzinę z kuchni wyjęłam resztę lodów z poniedziałku i próbowałyśmy zajeść i zapić nasze problemy. Gdyby tylko to było takie proste!
11.10.2003 Sobota
Alex obudził mnie dzisiaj wcześnie rano byśmy poszli biegać. Byłam wściekła po wieczorne posiadówce z Destiny nie czułam się najlepiej, ale ostatecznie po godzinnym maratonie ucieszona usiadłam w jego kuchni.
Choć temperatura jest już znośna i tak była zupełnie przepocona.
-Wyglądasz tak bardzo seksownie-rozsunął mi uda i przyciągnął mnie do siebie, zarzuciłam mu ręce na szyi uśmiechając się. Zaczął mnie całować dość namiętnie.
-Twoi rodzice są w domu-zaprzeczył okazało się, że gdzieś wyjechali. Więc pozwoliłam mu na więcej. I tak całował mnie po szyi i ramionach, gładził moje plecy i pośladki. Czułam jego erekcję. Czułam go tak bardzo i nie czułam nic.
-Może weźmiemy wspólny prysznic? -zaproponował.
-My? -jęknęłam.
-A kto? -zaśmiał się-Daj spokój Ana nie musi do niczego dojść, ale zrozum mnie spotykamy się cztery miesiące chcę czegoś więcej niż przytulania i całowania po szyi. Mam osiemnaście lat, nie jestem ogrem, mam zajebistą dziewczyną, ale ona ledwo mnie może całować, nie mówiąc już o czymś więcej.
-Alex ja nie jestem gotowa! -było mi przykro.
-Ale ja Cię nie zmuszam do seksu, ja chcę tylko żebyś wykazała jakiekolwiek zainteresowanie. A skoro Ty nawet nie chcesz chwycić mojego kutasa to chyba coś jest nie tak!
-Nie będę się do niczego zmuszać!
-A ja nie będę czekał wiecznie! -wstałam i wyszłam. A on oni za mną nie pobiegł, nic...
I leżę teraz na łóżku i gadam o tym z Destiny która leży koło mnie i obie przyznajemy mu rację. Coś jest ze mną nie tak.
-To przez Igora, ja to wiem, ja się staram o nim zapomnieć, ale...
-Coś do niego czujesz, a miłość potrzebuje czasu i na rozkwitnięcie i na zapomnienie-schowałam głowę pod poduszką.
-Pierwsza miłość i od razu taka klęska to nie wróży dobrych perspektyw na przyszłość.
12.10.2003 Niedziela
Zrobiłyśmy sobie wczoraj babski wieczór. Po mojej kłótni z Aleksem nie miałam ochoty się z nim widzieć. Zresztą on sam napisał mi, że ma inne plany na sobotni wieczór. Od razu zgadałam się z Destiny na wieczór, a że już od południa siedziała u mnie to wieczorem byłyśmy w dość balowych nastrojach.
Kupiłyśmy wino i zgarniając po drodze Hanie wybrałyśmy się na długi spacer do akademików.
-Czy mi się wydaje czy wasza trójka już jest wstawiona? -Patrycja wyszła po nas na ganek. Inaczej nie mogłybyśmy wejść.
-Mamy swoje powody-Destiny która tego wieczora była delikatnie mówiąc rozłamana nie kryła się z niczym.
-Jakie powody możecie mieć w liceum? - Szłyśmy za Patrycją w oddali słysząc już odgłosy imprezy.
-Ana jest zakochana w bracie swojego faceta, który chce z nią uprawiać seks, a ona ledwo nie wzdryga się, gdy go całuje-Hanna spojrzała na mnie zaskoczona, a ja ledwo powstrzymałam się by nie zabić Destiny-Ja przespałam się z swoim ex, myślałam, że się spotykamy, a on najwyraźniej sypia z połową Krakowa, a Hanna to Hanna ugania się za nią pół szkoły, a ona wzdycha do jej-wskazała na mnie-chłopaka, który już sto razy powiedział jej, że jej nie chce.
-Cóż za dramaty- drwiący głos Patrycji, nic na nas nie robił tego wieczoru- Jednak cieszę się, że mam to już za sobą.
Impreza odbywała się na kilku piętrach akademika. Co prawda byłam w tym miejscu tylko kilka razy, ale nigdy nie widziałam tam tylu ludzi. Nigdy nie widziałam też tam jego ani jej mam na myśli Igora i Sary. Bo przecież taka elita jak oni nie mieszkają w takich miejscach. Wypatrzyłam go od razu wchodząc, ale na szczęście on mnie nie więc chowając się za Patrycja poszłyśmy do jej znajomych. Co tam się działo... alkohol, zioło, narkotyki były wszędzie. Sex, muzyka, wolność. Podobno to temat przewodni i to było tam widać i czuć na każdym kroku. Hanna szybko zniknęła z jakimś jej kolegą kolegi i nie widziałyśmy jej do końca wieczoru. A ja zostałam z Destiny która nie żałowała sobie niczego tego wieczora.
-Może tabsa? -podszedł do nas niski ciemnowłosy chłopak.
-Arek zostaw je są ze mną-Patrycja szybko go odegnała, ale Destiny w między czasie złapała blanta. Dość długo tańczyłyśmy głównie ja tańczyłam, a Destiny w nie najlepszym stanie nerwowo kręciła się dokoła. Próbowałam zmusić ją do ruchu by szybciej wyparował z niej alkohol, ale ostatecznie się poddałam. Znalazłyśmy mały balkonik i popijając ciepłe piwo zapaliły. Robiłam to tylko kilka razy w życiu.
-On tu jest! -Destiny szepnęła mi na ucho już trochę zjarana.
-Adam? -rozejrzałam się dookoła. Studiował tu więc było to możliwe, ale ona oburzyła się-Jaki Adam? -zaczęła się śmiać-Igor tu jest z tą jego wywłoką.
-I stoi przy was-obie odwróciliśmy się za siebie
-O nie-Destiny zaczęła się śmiać
-O nie- zawtórowałam jej.
-O tak-patrzył na nas rozbawiony-Dlatego dzieci nie mają wstępu na takie imprezy- usiadł między nami, wyjął blanta z mojej dłoni i zgniótł go na podłodze, posyłając mi karcące spojrzenie. Destiny pod wymówką toalety zostawiła nas samych.
-Prześladujesz mnie? -byłam już troszeczkę zjarana i mówiłam jakby nie swoim głosem.
-To impreza studencka, mógłbym pomyśleć, że to Ty mnie prześladujesz-oparłam głowę o jego ramię. Nie oburzył się, tylko dołożył swoją głowę do mojej- Nie powinnaś tu być.
-Dlaczego tato? -nawet śmiech, który wychodził z moich ust nie brzmiał jak mój własny.
-Dlatego, że jest tu wielu chłopaków, którzy próbują wykorzystać takie dziewczyny jak Ty.
-A Ty nie możesz być jednym z nich? -podniosłam ku niemu głowę tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Byłam bardziej zjarana niż mi się wydawało w tamtej chwili. Patrzył na mnie tak żarliwie, tak jak każda dziewczyna marzy by patrzył na nią chłopak, którego pragnie. A może byłam pod takim wpływem używek, że to wszystko sobie wymyśliłam.
- Zostawić Cię na chwilę samą-Patrycja znalazła się jak zawsze w samą porę-Igor zostaw ją jest dziewczyną Twojego brata
- Ale go tu nie ma-zioło nieźle mnie zabrało. Śmiałam się do upadłego.
-Ana chodź, musimy znaleźć Destiny-wywróciłam oczami wtulając się w Igora, ale siostra prawie zabiła mnie wzrokiem i wyrywając z jego objęć zmusiła do pójścia z nią.
Dość długo szwendałyśmy się po korytarzach zaglądając kolejno do pokoi, ale Destiny nigdzie nie było. Patrycja była wściekła cały czas prawiąc mi jakieś morały o Igorze, o tym, że mam chłopaka, o tym, że ona nie ma już chłopaka, bo Bartosz to dupek jak większość facetów i że ja mam takiego fajnego, a uganiam się za największym dupkiem w Krakowie...
I tak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Destiny w jednym z pokoi tańczącą na stole z jakąś na wpół rozebraną laską.
-Ja z Wami zwariuję -moja siostra była już nieźle wkurzona- Zostawiam was na chwile same, a wy co robicie?
-Bawimy się, też powinnaś-Destiny zobaczyła nas i zeskakując ze stołu tuz na nas, uwiesiła się na jej ramieniu-Jesteś taka spięta, powinnaś czasem wyluzować. Patrz tamten typek Cię obczaja-Destiny pomachała do niego-Naprawdę powinnaś się bawić, każdy robi własne głupoty i jeśli zatańczę nago na stole, prześpię się z kimś czy upiję się do upadłego to moja rzecz, nie będę miała o to jutro do Ciebie pretensji.
Patrycja nie lubi prawienia kazań. Zostawiła nas urażona, wracając do swoich znajomych. Długo nas unikała, chociaż widziałam jak kątem oka cały czas nas obserwuje.
A my jeszcze długo się bawiłyśmy. Tańczyłyśmy, flirtowały, piły, jarały i znowu tańczyły. Spotkałyśmy Adama z grupką jego znajomych, w śród nich była jedna niska brunetka którą dość jednoznacznie obejmował. To totalnie dobiło Destiny. Chciałam go zabić, ale stwierdziłyśmy, że nie warto. Później trochę obserwowałyśmy Sarę i jej znajomych, ciesząc się widząc ich wielkie wyjście. Mam dość dużo czarnych okienek z tej nocy, ale pisząc to coś tam mi się przypomina.
Gdy już impreza lekko zwolniła tempa, a część ludzi pozamykała się w pokojach, ktoś objął mnie dość mocno w talii.
-Czy Twoja dziewczyna właśnie nie wyszła? -Destiny była niemożliwa-Troszkę ją szpiegowałyśmy- jej nagła prawdomówność nie była oczekiwana- O nie chyba się zrzygam! -pobiegła do toalety.
-Chyba zamówię wam taksówkę co? -skinęłam głową i poszłam za nią do łazienki. Po powrocie czekała już na mnie Patrycja z... nie pamiętam jego imienia i Igor.
-Taksówka już czeka- oznajmił- Jak się czujesz? - Destiny była aż zielona, ledwo skinęła głową -Trzymaj się-wziął ją na ręce
-Dziękuję za cudowną imprezę-przytuliłam Patrycję.
-Nie rób głupot, bo kac moralny jest gorszy od alkoholowego! -ucałowała mnie na dobranoc.
Odwieźliśmy Destiny odkładając ją do łóżka i pojechali pod kamienicę babki.
-Mała pobudka -troszkę przysnęłam z głową na jego kolanach-Wypij dużo wody niż zaśniesz i weź tabletkę na ból głowy, a gdyby coś to możesz...
-Nie bądź taki-przerwałam mu.
-Jaki?
-Nie zachowuj się jakby Ci zależało-oparłam głowę o jego klatkę czując jak znowu zasypiam.
-Zależy mi mała, tak cholernie nie chce, a tak cholernie mi zależy...
Film urwał mi się na dobre. Nawet nie wiem czy ta rozmowa odbyła się naprawdę czy jest to jedynie twór mojej wyobraźni.
Obudziłam się rano w bieliźnie, w moim łóżku z szklanką wody i tabletką obok.
Od pani Doroty dowiedziałam się, że to sprawka Igora.
Ta noc jest tak żywa i mógłbym to wszystko interpretować na sto różnych sposobów, ale nie mogę. Nie wiem nawet czy to wszystko co napisałam to prawda czy mix zioła i alkoholu.
Nawet jeśli to prawda to co mogę z tym zrobić?
Czuję się fatalnie, do tego chaos który Igor wywołuje w moim życiu i głowie...
Dlaczego on tak się zachowuje, dlaczego?
Lubi mnie tak dręczyć?
Czy może...?
Nie to niemożliwe!
Jasno powiedział mi, że nic między nami nie jest i nie będzie, wie dobrze co do niego czuje, nie jest idiotą, gdyby chciał, gdyby...
Ale to jasne, że nic nie chce. Pewnie dalej bawi się mną, bo przecież w innym wypadku nie planowałby ślubu z inną.
13.10.2003 Poniedziałek
Gdyby matematyka była tak prosta jak reszta przedmiotów byłabym prymusem, a tak babka została wezwana do szkoły.
-Wiesz dobrze, że mam problemy z matematyką-siedziałam zła na tylnym siedzeniu samochodu.
-Myślałam, że Alex ci pomaga!
-Pomaga, ale....
-Może powinnam znaleźć ci kogoś innego? -była wściekła.
-Babko ja to nawet rozumiem, ale ten nauczyciel tak mi to później pogmatwa, że...
-Ana nie chcę żebyś zawaliła to ostatni rok, masz maturę, a później studia.
-Wiem podciągnę się.
-Może na razie powinnaś odpuścić tańce?
-Nie! -zaprzeczyłam gwałtownie. Co to to nie. Zrobię wszystko byle tylko zostać na tańcach.
Po tańcach przyszedł Alex. Babcia trochę go ochrzaniła za moje słabe oceny. Było mi go szkoda, bo to przecież nie jego wina, że jestem głupia jak but z tej matmy. Ale babka ma rację, muszę się bardziej skupić na nauce. Nie mogę zawalić ostatniego roku.
-To jak mała zabieramy się do pracy? -Alex rozsiadł się wygodnie w fotelu wyjmując lekcje. Spojrzałam na niego zaskoczona słowem "mała"-No co? To słowo chyba nie jest zarezerwowane wyłącznie dla mojego brata? -prawie mnie wyśmiał,
-Nie bądź śmieszny-też się śmiałam, ale do śmiechu mi nie było. Bo właściwie tak, to słowo jest zarezerwowane dla jego brata!
Nauka nie trwała nam długo. Właściwie Alex szybko przeniósł się na łóżko i pociągnął mnie za sobą. I chwilę się całowaliśmy, ale w końcu zaczęłam się wymigiwać nauką i znowu się pokłóciliśmy.
Mam już tego dość!
15.10.2003 Środa
Patrycja pojawiła się u mnie od razu po szkole. Chciała żebym wyszła z nią i jej znajomymi na miasto, ale nie mogłam, bo miałam trening.
-Wiesz wydaje mi się, że jak mieszkałaś w Wysokiej miałaś więcej czasu dla mnie
-Zabrzmiało to tak, jakbyś codziennie pytała mnie czy spędzimy czas razem-wywróciłam oczami.
-Odprowadzę Cię -wzięłam torbę i wyszłyśmy.
-I jak rozwinęła się sytuacja z kolesiem z soboty? - Patrycji rumieniec wyszedł na policzek.
-To stary znajomy, właściwie znamy się z liceum, to nic wielkiego- mówiła niby obojętnie, ale wiem dobrze, że tak nie było tak.
-Jest przystojny i wydawał się miły-nie za bardzo go pamiętam co prawda, ale mógł być miły.
-Proszę Cię cały wieczór kleiliście się z Igorem...
- Jaki cały wieczór? -zaprotestowałam- Chwilę na balkonie, to była przesada -przyznałam- a później zabrał nas do domu.
-No chyba byłaś bardziej zjarana niż Ci się wydaje, bo długo tańczyliście razem w korytarzu i chyba tylko gadaliście w moim pokoju dość długo. W ogóle zachowywaliście się jak para. Sara była wściekła, na szczęście dość szybko wyszła, ale to jasne, dlaczego.
-Co? Ja nic...-ale nagle coś zaczęło mi świtać. Obrazki przed moimi oczami były przyjemne, były bardzo dobre i jednocześnie bardzo złe-O nie! - poczułam znajomy ucisk w brzuchu. Prawdopodobnie było tak cudownie, ale nie powinno tak być!
-Wiem, że jesteś w nim zakochana, a Igor zdecydowanie coś do Ciebie czuje...-Patrycja zatrzymała mnie-Ja nie mam nic przeciwko wiesz? Lubię go i byłam nim zauroczona, może jeszcze jestem, ale wiem, że nie mam szans. Tylko on nie ma dobrej opinii na mieście i ma narzeczoną, a baluje z Tobą, a Ty chodzisz z jego bratem-przytuliła mnie-nie daj się skrzywdzić!
Na treningu tańczyłam dziś cza-czę lite trzy godziny. Cza, cza, cza i znowu cza, cza, cza... jak się ucieszyłam, gdy w drzwiach stanął Alex z zapytaniem czy może mnie już porwać. Igor nie był zachwycony, ale nie zatrzymywał mnie.
Alex zabrał mnie do wesołego miasteczka tam, gdzie byliśmy na naszej pierwszej randce.
-Mama zaprasza cię jutro na obiad po szkole- miał dziwny ton głosu.
-Mam jutro trening- po ostatnim obiedzie, średnio miałam ochotę na kolejne spotkanie z Panią Ewą.
-Ok- nie był ani trochę zły, troszkę mnie to zastanowiło.
-Co ok? -było na tyle zimno, że postanowiliśmy jednak wracać do domu.
-Nic. Ok, jako że rozumiem. Nie masz czasu- dał mi szybkiego buziaka w policzek
-Wiesz, że to dziwne -stanęłam przed nim-To twoje ok!
Wahał się, ale ostatecznie wyznał mi prawdę.
-Chce zaprosić cię za tydzień na nasz coroczny wyjazd do babci-nie był zachwycony tym pomysłem.
-A ty nie chcesz żebym jechała? -zrobiło mi się trochę przykro choć właściwie jeszcze wtedy nie wiedziałam, czy w ogóle chcę jechać.
-Nie, to nie tak..., ale wiem, jak to będzie wyglądać-westchnął- Igor jest tam królem wszyscy w miasteczku go uwielbiają, co roku tak jest. Igor to Igor tamto. A gdy Ty będziesz tam z nim...-wziął głęboki oddech-To nie tak, że nie chcę żebyś jechała, chcę i to bardzo, tylko...
-Ok-ruszyłam dalej.
-Przepraszam nie powinienem nic mówić- teraz on mnie zatrzymał.
-Dobrze, że mi powiedziałeś odmówię od razu- próbowałam nie wyglądać na złą.
-Nie, czekaj! -odkrzyknął-Chcę żebyś jechała!
-Zaczynam się gubić-irytacja rosła we mnie. Nie lubię, gdy nie mówi wprost czego chce.
-Naprawdę chcę żebyś poleciała z nami na Sycylię- trochę mu nie wierzyłam, ale po dziesięciu minutach przekonywania mnie w końcu zdecydowałam.
-Dobrze- pocałowałam go- Czekaj! Co? Gdzie?!
To mega szalony pomysł! Jestem trochę przerażona, ale i podekscytowana. Co prawda jeszcze oficjalnie mnie nie zaproszono, ale w sumie to już oficjalne.
Aaa!
Przecież ja nigdy nie byłam za granicą!
Nigdy nie leciałam samolotem!
A Sycylia?!
Trochę niepokoi mnie myśl spędzenia kilku dni z Panią Ewą i rodziną Alexa której jeszcze nie znam. A co, jeśli jego dziadkowie z strony ojca okażą się tam samo nieprzyjemni jak Ci drudzy?
Do tego Igor też tam będzie.
I Sara.
Ale czy to ważne! Lecę z moim chłopakiem na Sycylię. Nie dam sobie zepsuć humoru!
19.10.2003 Niedziela
Tak jak się przewidział Alex jego rodzice zaprosili mnie na weekend do ich babci na Włoch. Okazało się, że latają tam co roku w tym samym okresie by uczcić rocznicę ich ślubu która przypada dokładnie na dwudziesty piąty października.
Nigdy nie byłam na Sycylii.
Co ja mówię!
Nigdy nie byłam nigdzie!
Muszę tylko jeszcze przekonać do tego babkę.
21.10.2003 Wtorek
Nie wiem, dlaczego tyle czasu kombinowałam, jak powiedzieć babci o wyjeździe. Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami, a ja byłam coraz bardziej nerwowa. Moje obawy okazały się jednak bezpodstawne. Babki w ogóle nie interesowało, że lecę z chłopakiem w ciągu roku szkolnego na Sycylię. Dla niej ważne było tylko, że dostałam zaproszenie na tak wielkie rodzinne wydarzenie i nic jej nie powiedziałam.
-Chyba zapomniałaś mi o czymś powiedzieć-złowrogi ton jej głosu nie zapowiadał niczego dobrego, weszła do pokoju razem z Patrycją.
-Ja? -zrobiłam niewinną minę, mogłam się spodziewać, że się dowie na spotkaniu komitetu do spraw... (nawet nie wiem czego)
-Zostałaś zaproszona przez Wysockich na weekend.
-Lecisz na Sycylie? -nawet Patrycja wiedziała o co chodzi, zaskoczyło mnie jak ważna to musi być sprawa.
-I co z tego? -obie z babką wytrzeszczyły oczy.
Babka streściła mi jak wielkie to ma znaczenie. Okazało się, że na długi weekend składa się z kilka przyjęć, lunche, koktajle, herbatki, wyścigi konne, mecze polo...resztę zapomniała. A w tym roku jest wyjątkowo wystawnie, gdyż rodzice pana Jana, obchodzą pięćdziesiątą rocznicę ślubu
-Lecisz tam z Igorem czy z Alexem? -Patrycja uniosła brew zaintrygowana.
-Czy to ważne- babka wywróciła oczami- Ale musimy iść na zakupy, przecież wylatujecie pojutrze-babka rozsiadła się podekscytowana. A my parsknęłyśmy śmiechem
22.10.2003 Środa
Jeszcze jeden dzień szkoły i wylatujemy!
Babka będzie musiała usprawiedliwić moją nieobecność, ale w tym wypadku w ogóle jej to nie przeszkadza.
A ja zaczynam się lekko denerwować tą podróżą.
Wczoraj na treningu Igor był co najmniej łagodnie mówiąc niezadowolony z powodu mojego wyjazdu z nimi. Nie wiem o co znowu mu chodzi, przecież nikt nie mówi, że musi tam ze mną gadać. Szczerze nie nadążam za jego humorami. Raz jest miły, troskliwy tak, że czasami nawet zaczynam wierzyć, że coś między nami jest, a później zachowuje się jak totalny dupek. Jest opryskliwy, arogancki albo zupełnie obojętny co choć nie powinnam tego pisać boli mnie najbardziej.
Dzisiaj udało mi się z nim nie spotkać. Nie mogłam pójść na tańce, bo babka „musiała" zabrać mnie na zakupy.
Cztery godziny gonitwy po najdroższych butikach. Moja szafa bogatsza o dziesięć par butów (głównie szpilek, w których połamię nogi), osiem sukienek. Spodnie, bluzki, stroje bikini, bieliznę, biżuterię trzy pary okularów przeciwsłonecznych (gdy zapytałam babkę po co, aż trzy myślałam, że dostanie palpitacji). Nie ominęła mnie też przyspieszona lekcja wychowania. Jak mówić, jak jeść, jak się uśmiechać i kiedy.
Wiem, że jeszcze niedawno nie wiedziałam do czego służy mały widelczyk, ale te kilkanaście tygodni u babki, spotykania się z „elitą" Krakowa i synem jednego z najbogatszych ludzi w Polsce bardzo wiele mnie nauczyło.
Cholera ani nie zdawałam sobie sprawy w jak ważnych kręgach się otaczam, dopóki tego nie napisałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro