Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6 II 2020

Widziałem się z Jaimiem. Przez to, że trochę go unikałem, chciał ze mną porozmawiać na żywo. Nie miałem innego wyjścia jak się zgodzić. Poszliśmy się przejść na kawę. Właśnie to on zamówił kawę, a ja gorącą czekoladę. Chciałem zasnąć tej nocy bez problemów. Ostatnio bardzo mało sypiam.

Po zamówieniu usiedliśmy przy stoliku. Przez chwilę rozmawialiśmy o niczym. Jak zwykle. O tym, jak dzień minął i innych takich.

– O czym chciałeś porozmawiać? – zapytałem w końcu. Zależało mi na czasie, przed powrotem do sobie musiałem jeszcze położyć spać Timothy'ego, który wciąż mnie traktuje jak ojca. Lub matkę. Nie wiem.

– O tobie.

– O mnie? Naprawdę chcesz rozmawiać o mnie?

Skinął tylko głową.

– Nie jestem głupi. Możesz traktować tak wszystkich wokół, bo jestem niesamowicie inteligentny, ale widzę, kiedy coś jest nie tak... Kiedy przestajesz się odzywać.

Uśmiechnąłem się wtedy krzywo. Trochę to prawda.

– Muszę przemyśleć kilka spraw. Lily wciąż się do mnie nie odzywa... Przeżywam zmiany priorytetów w życiu.

– Priorytetów?

– Nie chce o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Nie, dopóki nie poukładam wszystkiego w głowie. Obiecuję, że wszystko ci opowiem w swoim czasie.

Co właściwie jest prawdą. Nie mogę powiedzieć nikomu o Timothym i o tym wszystkim, dopóki sam nie będę umiał wytłumaczyć tego, co widzę. Jest to okropna sytuacja, gdzie nie ważne, co zrobię, jestem na straconej pozycji. A tak może przynajmniej nie wywołam paniki. Albo zmniejszę jej objawy.

– Jesteś pewien, że sam sobie z tym poradzisz? Wyglądasz, jakbyś nie spał od kilku dni i ledwo, co funkcjonował.

– Śpię. Jakoś. Ale zaczynam brać melatoninę.

– Victor...

Powiedział to bardzo dziwnym dla mnie głosem. Rzadko mówił do mnie po imieniu. Niby jakby chciał zacząć mnie pouczyć, jednocześnie jakby się po prostu martwił o mnie i moje zdrowie. Takie nastawienie w moją stronę często się nie zdarza.

– Dam sobie radę. Zawsze dawałem ze wszystkich. Teraz nie będzie inaczej.

Wtedy zacząłem żałować, że nie poszliśmy do baru. Jedyne, o czym mogłem wtedy myśleć, to to, że chciałabym się najebać. W tym momencie już mi to przeszło, ale alkohol pomógłby na chwilę zapomnieć. Albo sprawiłby, że myślałbym o tym jeszcze więcej.

– Rozmawiałeś z Lily? – spytałem po chwili. Nie byłem pewien, jaką odpowiedź chce usłyszeć, ale nie mogłem się powstrzymać.

– A ty?

– Gdybym rozmawiał, to bym nie pytał o to samo ciebie teraz.

– Rozmawiałem.

– Nienawidzi mnie, czy też może mnie nienawidzi? Bo jak widać, już się odkochała. – Okey tego drugiego nie powiedziałem. Pomyślałem o tym, ale ostatecznie się powstrzymałem.

– Właściwe to zaczyna się o ciebie martwić. Tak samo o Timothy'ego.

– Powinna mnie znać na tyle, że z premedykacją się do niej nie odzywam. Nie będę błagać o wybaczenie za słowa, których nie żałuję... A co tamten jej zrobił?

Trochę jestem w szoku, że z trudem przyszedł mi nieprzyjemny ton pytając Timothy'ego. A to nowość.

– Już zdążyłem zapomnieć, jak go nienawidzisz... W tym rzecz, że nic. Od jakiegoś czasu w ogóle się podobno nie widują. Jedyny ich kontakt ogranicza się do wiadomości. Podobno jest chory, ale ona zaczyna podejrzewać, że może ją zdradzać. I że mogłeś mieć rację co do niego.

Oczywiście, że miałem rację.

Na tym gdzieś ta ważna część rozmowy się urwała. Posiedzieliśmy tam może jeszcze z pół godziny, po czym powiedziałem, że muszę wracać, żeby się wyspać. Nie mógł mi odmówić, wręcz nalegał, żebym się wyspał. Oczywiście, zamiast wrócić do własnego pokoju, poszedłem do Timothy'ego sprawdzić jak żyje. Trzeba by go przywrócić do towarzyskiego życia.

I nauczyć, że wśród ludzi nie powinien się do mnie wracać tak, jak to aktualnie robi. To nie będzie proste. Nie mogę jednak pozwolić, żeby Lily zaczęła węszyć wokół tego. To dla mnie najgorsza opcja. Już wolę powiedzieć jej to prosto w twarz. Przełknąć dumę i przyznać, że miała rację, nawet jeśli byłby to kłamstwo. Wszystko po to, żeby nie zaczęła sama szukać odpowiedzi. Wtedy byłbym skończony.

Chyba nawet mam pomysł, co zrobić, żeby ją lekko zdezorientować. Za dwa tygodnie w Los Angeles gra Avalanche, jeden z jej ulubionych coverowych zespołów.

Może by tak w czwórkę pojechać do LA?

Muszę się z tym przespać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro