6 I 2020
Tak, wiem. Miałem napisać wczoraj.
Tyle że wróciłem po piątej do swojego pokoju, a dziś miałem wykłady i dopiero teraz znalazłem na to chwilę.
Można z tego wywnioskować, że moje spotkanie z Jaimim poszło dobrze. Bo tak było. Znaczy, byłoby dla każdej normalniej osoby. A ja zbyt normalny nie jestem.
Spotkaliśmy się w barze. Minęło trochę czasu, jak się nie widzieliśmy, więc stwierdziliśmy, hej może po prostu gdzieś pójdziemy, usiądziemy i pogadamy. Po podróży samochodem i niewyspaniu się bardzo mi się ten pomysł spodobał. Zamówiliśmy piwo, jakieś jedzenie, usiedliśmy na kanapach i zaczęliśmy rozmawiać. O tym, jak święta minęły, opowiedziałem mu o sytuacjach z Timothym (opuszczając wątek mojej obsesji), jak spędziłem Sylwestra z Andrew i innych pierdołach. On natomiast wspomniał o tym, że coraz bardziej myśli nad tym, jak otworzyć własną kawiarnię (brzmiało jak realne plany, dobrze dla niego) i właściwe, że jego rodzina w ramach prezentu na święta zadeklarowała się mu w tym pomóc. Miło z ich strony. Myślał nad jakimś miejscem w Seattle.
Koło, czy ja wiem, północy (?), wyszliśmy z baru. Sądziłem wtedy, że przejdziemy się trochę i wrócę do siebie. Jasne w mojej głowie pojawiały się mniej przyzwoite scenariusze, ale wolałem sam z siebie ich nie prowokować. Naprawdę byłem zmęczony. Do tego nie byłem jeszcze pewien czy jestem całkowicie przekonany o związaniu się z nim. Straciłem jednak panowanie nad tym, co się dzieje. Jaimie zaczął (chyba głównie przez to) pod wpływem alkoholu mówić o różnych dwuznacznych rzeczach, na co ja reagowałem jeszcze bardziej dwuznacznie. Co normalnie ma odbicie w moim sarkazmie, gdzie sam nie wiem, czy mówiłem sarkastycznie, czy nie. A nawet jeśli mówiłem, to on na pewno tego nie załapał.
Mówił bardzo dużo. Przez to, że znamy się dość krótko, tak żeby faktycznie się znać, a nie tylko rozmowa grzecznościowa, bo razem pracujemy, największym osiągnięciem były dość namiętne pocałunki. Nie narzekam oczywiście, bo sam się powstrzymuje, żeby dopóki nie będę bardziej pewny, do niczego nie doszło. Wtedy jednak to zjebałem. Stąd też mój późny powrót do pokoju.
Wrobił mnie w odprowadzanie sobie pod jego miejsce zamieszkania. Okey, zazwyczaj on mnie odprowadza, to dziś ja mogłem jego. Przyznaję, że dałem się mu pocałować. Wiedziałem oczywiście, jak to się skończy. Nie chcę robić z siebie ofiary, że o prawie przespałem się z gościem, który mi się podoba, ale no... I tak ledwo, co go powstrzymałem od seksu, mówiąc, że hej lepiej to sobie dawkować na następne spotkania i że dla mnie to jednak jeszcze trochę za wcześnie (co chyba jest kłamstwem, ale szczerze będę od teraz w to wierzyć). Przyznam kolejną rzecz, było fajnie i bym to powtórzył. Nie będę oczywiście opisywać, co miało miejsce – trochę nie wypada. Ja tu tylko wspominam o faktach.
W pewnym momencie oboje zasnęliśmy. A kiedy się przebudziłem i zobaczyłem, która jest godzina, doszedłem do wniosku, że wypada, żebym wrócił do siebie. Wysłałem mu SMS, czemu musiałem wyjść (coś rzekomo miałem do załatwienia i musiałem się wyspać, a przy nim jest to nie możliwe, oczywiście jako komplement). Tak wypadało zrobić. Parę godzin odpisał mi, że przeprasza jeśli poczułem się niekomfortowo przez niego i to, co zrobiłem, było całkowicie zrozumiałe. Ja nie zasługuję na tego człowieka, on jest za dobry dla mnie.
Cała reszta dnia minęła bez przygód.
Kilka wykładów, chodzenie po kampusie, o i spotkanie z Alchemikiem w ramach... Właściwie nie wiem jak to nazwać. Poprosił, żeby osoby, które chodzą do niego na zajęcia po prostu przyszły do jednego parku obok miejsca, gdzie prowadzi zajęcia, bo chce po prostu z nami spędzić czas. No więc poszedłem tam. Opowiadał o tym, jak ma wyglądać zaliczenie semestru, bo będziemy robić i inne takie. Po tych bardziej oficjalnych sprawach wyjął butelkę whisky i powiedział, że chciałaby się z nami napić w ramach wypicia za nowy rok. Coraz bardziej zaczynałem lubić tego człowieka. Na sam koniec poprosił, żebym został wraz z Felixem.
– Chciałabym wam tylko powiedzieć, że liczę, że zaliczycie najlepiej z grupy ten semestr – powiedział, pijąc przy tym trzecią szklankę z alkoholem – Nie wiem, czy zauważyliście, ale uzupełniacie się idealnie, jeśli chodzi o moje zajęcia. Felix posiada ambicje, Victor natomiast inteligencję przewyższającą nas wszystkich. Gdyby tylko to połączyć...
Nie powiedziałbym tego o swojej inteligencji. Trochę mnie to speszyło.
– Nie wiem, którą osobą lepiej być. Albo gorzej – mruknął Felix. Rozumiałem, co by nie mówić, po części to docenia nas obu, ale jednocześnie obraża na dość wysokim poziomie.
– Nie będę was oszukiwać, taka jest prawda.
– Skoro pan tak mówi.
Wyjście z tej sytuacji nie było proste. Jakoś doszliśmy do wniosku, że obaj z Felixem poczuliśmy się urażeni. Nawet jeśli to o mnie to prawda, bo brak mi ambicji.
Jednocześnie zaznaczył, że na najbliższych zajęciach będziemy robić eksperyment z zakresu nekromancji. Sprawdzimy, czy prąd jest w stanie ożywiać martwą żabę. Czy to jest coś, czego mieliśmy nie robić? Parędziesiąt stron wcześniej o tym pisałem, że to jest to, czego mieliśmy nie robić. Trochę się obawiam tych zajęć.
Jeszcze przyleganie do mnie Frankenstein. Błagam, proszę nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro