Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wpis piąty

Po pamiętnym piątku nastała tygodniowa majówka, po której nie wróciłem do szkoły. Nie, żeby to był mój dobrowolny wybór czy coś, po prostu jako uczeń technikum miałem miesięczne praktyki. Ale to nie było dla mnie jakimś wielkim problemem. Wręcz przeciwnie. Jako że byłem leniem i załatwiałem sobie praktyki na ostatnią chwilę, przyjęli mnie jedynie w miejskim Domu Kultury, w którym i tak nigdy nic się nie działo, więc czas mijał mi głównie na siedzeniu na recepcji i graniu w pasjansa. Raz czy dwa zdarzyło się jakieś wesele, jedna komunia, a poza tym było naprawdę spokojnie. Po miesiącu wróciłem jednak do szkoły, do mojej szarej rzeczywistości. Tam zorientowałem się, że moja szara rzeczywistość zmieniła się w krwawy koszmar.

7 czerwca

Powrót do szkoły w czwartek to najlepsze, co mogło mnie spotkać. Nie dość, że zaczynałem lekcje od drugiej godziny, to jeszcze miałem tylko pięć godzin, bo szóstą był w-f, na którym i tak nie ćwiczę, więc mogłem iść do domu. Ale do rzeczy. Pierwszą lekcją była ekonomia - luzik. Przynajmniej tak sądziłem, zanim przyszedłem do szkoły. Już po wejściu do budynku poczułem na sobie spojrzenia kilku osób. Tylko że to nie były spojrzenia w stylu "przyszedł ktoś, zobaczę kto to". O nie. Wzrok tych ludzi był raczej odczuwalny tak, jakby patrzyli na kilkudniowe zwłoki szczura, którego obeszły już karaluchy. Pierwsze skojarzenie. Czym prędzej udałem się do toalety, która znajdowała się na końcu korytarza, by jak najszybciej uciec od tych spojrzeń. Przed toaletą spotkałem jednak tylko większą ilość osób. Tak, jakby wszyscy nagle zgadali się na jakąś akcję, o której jako jedyny nie byłem powiadomiony. Poczułem, jak moje serce ze zdenerwowania od razu przyspiesza tempo bicia. Wziąłem głęboki oddech, by się uspokoić, po czym wszedłem do łazienki, od razu zamykając się w jednej z kabin. Usiadłem na sedesie, podciągając nogi do klatki piersiowej, by od dołu nie było widać, kto siedzi w środku. Robiłem tak zawsze, gdy czułem potrzebę, by się schować, a przebywałem akurat w szkole. Jak do tej pory metoda ta była bardzo skuteczna.

Spędziłem w środku kilka minut, aż nie usłyszałem, że ktoś wchodzi do środka. Na sekundę wstrzymałem oddech. Potem jednak przypomniałem sobie, że jestem tylko człowiekiem i potrzebuję tlenu do życia. Zacząłem więc oddychać wolniej, ale głębiej, dzięki czemu byłem niemal niesłyszalny. Niemal, bo nie miałem pojęcia czy bicia mojego serca nie słychać przypadkiem w całym mieście.

- Hej, a słyszałaś tę plotę? - spytała jedna dziewczyna, której głos rozpoznałbym wszędzie. Tak samo, jak reszta szkoły. Była to największa plotkara w całej historii technikum. A chodziła ledwo do drugiej klasy, tak jak ja.

- Jaką plotę? - O, a to była jej najlepsza przyjaciółka. Taka sama suka, jak pierwsza. O ile nie gorsza.

- No o tej lasce z drugiej technikum, z której klasą mamy w-f. Chociaż nie wiem czy powinnam na nią mówić "laska", skoro ponoć to chłopak jest. - W tamtym momencie poczułem, jakby stanęło mi serce, a potem zaczęło bić trzy razy szybciej. Co? Ale skąd one... Nie... Przecież Paweł nie mógł...

Czy mógł?

- Zboczeniec jakiś? Za laskę się przebiera i chodzi tak do szkoły?

- Albo zboczeniec, albo psychol. W sumie na jedno wychodzi, jakby się tak zastanowić.

- A może to uciekło z jakiegoś psychiatryka?

- Kto wie? Lepiej się do tego nie zbliżać.

Chichot, kroki i dźwięk otwieranych, a potem zamykanych drzwi. Poszły sobie. Wypuściłem powietrze z płuc, które jeszcze chwilę temu wstrzymywałem. Próbowałem wziąć oddech, ale czułem tylko nieznośną gulę w gardle. Wiedziałem, że tak będzie. Skoro one wiedziały, prawdę znała także cała szkoła. No, może nie stu procentową prawdę, ale sam fakt, że nie jestem dziewczyną. I już zaczęły mówić o mnie w formie nijakiej.

Nie chciałem wychodzić z tej cholernej łazienki, ale z drugiej strony nie mogłem opuszczać zajęć, bo odzywał się we mnie pieprzony perfekcjonista, który po prostu nie pozwalał mi zszargać frekwencji. Poza tym miałem jednak cichą nadzieję, że ludzie z mojej klasy mieli więcej oleju w głowie, niż pozostali i nie będą tak reagować na wiadomość, że jestem... inny.

Nie mogłem się bardziej mylić. Po wejściu do klasy zostałem wręcz osaczony samym spojrzeniem. Po moich plecach przebiegł mocny dreszcz, przez który chyba nawet cały zadrżałem. Albo może to przez strach. Wymamrotałem w stronę nauczyciela jakieś pierwsze lepsze usprawiedliwienie, po czym szybko podszedłem do jedynej wolnej ławki i usiadłem przy niej. Nauczyciel chyba nawet mnie nie usłyszał, zbyt zajęty przeklinaniem komputera, na którym nie mógł nic zrobić. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Reszta klasy miała przez to mnóstwo czasu na rozmowy. Ściślej mówiąc - na rozmowy o mnie. Po szkole roznosiło się już tyle plotek, że na ich podstawie powstawały kolejne historie; jeszcze bardziej zmyślone, oczywiście. Zaczynając od tego, że jestem pedałem, przez psychola i zboczeńca, kończąc na tym, że nawet moi rodzice muszą być chorzy, skoro wychowali takie coś.

Nie wytrzymałem jednak dopiero, gdy ktoś na przerwie podszedł do mnie i wprost powiedział, że w tej szkole nie powinno być takiego dziwaka, jakim jestem. Wtedy po prostu wstałem, zabrałem swoje rzeczy i wybiegłem z klasy. Miałem dość, a to był dopiero początek. Jeśli zostałbym tam chociaż chwilę dłużej, może posunęliby się do czegoś gorszego, niż same gadanie po sobie czy plotki. Wzdrygnąłem się już kolejny raz tego dnia. Co mogło być gorszego od nękania psychicznego?

Nękanie fizyczne.

- Hej, wybierasz się gdzieś? - ułamek sekundy po usłyszeniu pytania poczułem rękę zaciskającą się na moim nadgarstku, drugą na przedramieniu... Trzecią na barku, czwartą na drugim nadgarstku. No to jestem w dupie, pomyślałem, zanim zostałem wepchnięty do męskiej toalety. Uderzyłem plecami w drzwi jednej z kabin, przez co się skrzywiłem. Wieczorem przywitam kolejne siniaki. - Jak się masz, Karolina? A może w tej sytuacji powinienem mówić na ciebie Karol, co? Odpowiesz mi? - Że też musiałem trafić na najgorszą dwójkę w szkole. Każda szkoła ma swój teoretyczny gang, do którego należą najgorsi z najgorszych. Tych dwóch stało jeszcze wyżej. Mogli robić niemal wszystko - demolować ławki czy całe sale, wyciągać haracz od innych uczniów, raz nawet podpalili pokój nauczycielski, paląc przy tym na popiół trzy dzienniki. Wszystko uchodziło im na sucho, bo ich rodzice byli bogaci. Tym razem postanowili wyżyć się na mnie, co? Westchnąłem ciężko i spróbowałem się wyrwać z ich uścisku, ale nic z tego. Nie dość, że byli ze dwa razy silniejsi, to mieli nade mną przewagę liczebną.

- Gdybym miał wybierać, wolałbym, żebyś nie odzywał się do mnie wcale, żebym nie musiał słuchać twojego idiotyzmu, bo w połączeniu z nieświeżym oddechem staje się naprawdę zabójczy. - powiedziałem, po raz pierwszy w szkole mówiąc w formie męskiej. Poczułem wtedy ulgę nie do opisania, że w końcu nie musiałem udawać. To, że mój charakter nie pozwalał mi odezwać się do niego inaczej, niż chamsko, to już inna sprawa. Za którą też od razu zapłaciłem. Poczułem uderzenie w brzuch, przez które przypomniało mi się śniadanie sprzed tygodnia. Przełknąłem wymiociny z powrotem i skrzywiłem się z obrzydzenia.

- Zaraz zobaczymy czy nadal będziesz taki pewny siebie! Jestem szalenie ciekaw, co chowasz pod ubraniem. - Od razu zrobiło mi się słabo, pewnie też wyraźnie zbladłem. Bo takiego obrotu sytuacji nie przewidziałem. Zacząłem się szarpać, gdy poczułem dłoń jednego z nich na swoim brzuchu, już pod koszulką. Drugi odpiął mi spodnie. No nie. No kurwa chyba nie.

- POMOCY! POM-

Zasłonili mi usta. Poczułem łzy, zbierające się w kącikach oczu. Czułem się bezsilny. Z drugiej strony podskoczył poziom adrenaliny, a mózg zaczął pracować na zdwojonych obrotach. Co zrobić, by wyrwać się z uścisku silniejszego od siebie faceta? To było jasne, jak słońce. Wystarczyło tylko wycelować...

... i kopnąć z całej siły w jaja. Po chwili koleś leżał już na ziemi i zwijał się z bólu. Drugi nadal trzymał dłoń na moich ustach, dlatego mocno go ugryzłem, aż z krzykiem mnie puścił. Jego też kopnąłem w krocze, tak dla pewności, że nie będą za mną gonić, po czym wziąłem swój plecak, który do tej pory leżał bezpiecznie przy drzwiach i jak najszybciej tylko potrafiłem, wybiegłem z toalety, po drodze poprawiając ubranie. Od razu bez zastanowienia wybiegłem także ze szkoły. Nie zastanawiałem się też, gdzie biegnę, w głowie miałem tylko jedną myśl: byle jak najdalej. Zatrzymałem się dopiero na ścieżce, która prowadziła dookoła jeziora. Czyli byłem na drugim końcu miasta. Rozejrzałem się. Usiadłem na samotnie stojącej ławce przy ścieżce, położyłem plecak obok i głęboko odetchnąłem. Dopiero wtedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Było bardziej, niż oczywistym, że nie mogłem tam wrócić. Nie, kiedy wszyscy wiedzieli i taka sytuacja mogłaby się powtórzyć. Z drugiej strony byłem w drugiej klasie, tak właściwie już ją kończyłem, a to już przecież połowa szkoły. Może mógłbym wytrzymać...

Pokręciłem głową i wytarłem twarz rękawami bluzy. Nie ma nawet takiej opcji, nie mogłem. Mało tego, nie chciałem tego wytrzymywać. Chciałem w końcu żyć tak, jak chciałem, a nie tak, jak powinienem, bo starsi tak mówią. Powłóczyłem się więc jeszcze jakiś czas po mieście, obmyślając w głowie dokładny plan, którego zarys miałem już na tej ławce. Wrócę do domu. Powiem mamie, że zmieniam szkołę. Jestem pełnoletni, więc nie może mi zabronić. Załatwię wszystko sam, przecież to nic trudnego. Podam się za faceta, w końcu nim jestem. Psychicznie. Fizyczne, em... niedoskonałości da się zakryć. Bindery, duże bluzy... No, Igor, przecież o tym czytałeś. Zamówię sobie binder albo dwa przez internet i będę je nosić zamiast tego cholernego stanika. A jak uzbieram na operację, to moje problemy same znikną. - myślałem tak sobie przez całą drogę do domu. Przy okazji zastanawiałem się też, co takiego powiem mamie w formie usprawiedliwienia, że przyszedłem... (Spojrzałem na zegar w telefonie.) ... o trzy godziny za wcześnie. Powinienem być jeszcze w szkole, ale nie mogłem. Wziąłem głęboki oddech i wstrzymałem go na dłuższą chwilę w płucach, po czym wypuściłem. Oddech od razu zrobił się cięższy, w głowie zaczęło się lekko kręcić, a twarz zrobiła się blada i jednocześnie czerwona na policzkach.

Będę po prostu symulować.

Odczekałem jeszcze trzy sekundy, żeby się mentalnie przygotować, a potem najciszej, jak tylko potrafiłem, wszedłem do mieszkania. Od razu dopadł mnie pies, którego wytargałem tak, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej przez kilka miesięcy, a nie kilka godzin. W zamian obślinił całe moje ręce, twarz, a nawet włosy. Po krótkiej chwili czułości na korytarzu pojawiła się moja matka. Spojrzała na mnie tylko i uśmiechnęła się. Nie wyglądała na złą.

- Wróciłaś dziś wcześniej. Coś się stało? - spytała, na co ja w pierwszej chwili cały zesztywniałem. Potem zacisnąłem dłonie w pięści, przez co nieco się rozluźniłem, bo całe napięcie z ciała przeszło tylko w to jedno miejsce. Spojrzałem mojej rodzicielce w oczy.

- Zmieniam szkołę.

***

Mówiłem, że będzie ciężko. ¯\_(ツ)_/¯

(1748 słów - jak na razie najdłuższy rozdział)

#883 - Literatura faktu (04.05.2018)

#491 - Literatura faktu (08.05.2018)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro