Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Tort urodzinowy"

Była już 14:00, zaraz Matt i Edd mieli jechać na zakupy do centrum (znowu), i kupić jakieś przekąski na imprezę.
-[T/I], to my będziemy jechać... Tord, Tom, zero kłótni! I ŻADNYCH ZABAW, NIC W TYM STYLU-podkreślił Edd i wyszedł.
-To co maleńka?-zapytali Tom i Tord w tym samym czasie, i widocznie tej dwójce nie przypadło to do gustu, bo spojżeli na siebie spod byka. Ja tylko sięgnęłam po mąkę, bo muszę upiec ciasto, kiedy przyszedł mi sms. Odblokowałam telefon i popatrzyłam na jego treść. To Edd napisał...
-Co się stało, gwiazdeczko?-zadał pytanie Tord.
-Hehe... wiedzieliście, że mamy upiec tort, tak?
-Ummm... Nie?-doparł Tom, i wziął łyk Smirnoffa. Właśnie wtedy doszło do mnie, że mamy tylko godzinę, żeby upiec tort dla Matta (ma urodziny, i dlatego ta impreza), ogarnąć dom i jeszcze przygotować salon, do zabawy. Oh my God... Dlaczego Edd, dlaczego?
-Chłopaki! Zbierać się!
-Ohoho! [T/I] zrobiła się stanowcza! Właśnie to lubię-powiedział Tom, i zrobił swojego typowego Lenny Face'a.
-Ugh, zamknij się Jehova...warknął rogacz, podszedł do stołu i usiadł na krześle.
-Oke. Więc mamy godzinę, na to żeby upiec tort (Dop. Aut. Autokorekta mówi "upiec Tord" xdd) i posprzątać dom, więc ruszać się! Tom, ty sprzątasz dół, Tord górę, ja piekę. Jak skończycie, to do mnie migiem, i zdobimy ciasto!
-Tak jest, Pani Kapitan!-krzyknął Tord i pobiegł sprzątać nasze pokoje, osiedle bogów (kibelek) i hol. Tom wydał z siebie tylko swoje typowe "Nah" i poszedł czyścić salon. Ja wzięłam potrzebne mi składniki i zaczęłam robić biszkopt. Po około 20 minutach udało mi się to zrobić, i przelałam do formy, w kształcie jajka. Wsadziłam do nagrzanego piekarnika i zaczęłam tworzyć masę do przełożenia. Kiedy dodałam fixy poczułam, że ktoś kładzie ręce na moich ramionach...
-I jak Ci idzie?-mruknął Tom.
-Meh... Bywało lepiej......... Posprzątałeś?
-Tak. Pomóc?
-Jeśli możesz-odparłam i posłałam mu ciepły uśmiech. On go odwzajemnij, i objął mnie łapiąc przy tym mikser, który znajdował się w moich dłoniach. Spaliłam dorodnego pomidorka, ale Tom nie przeszkadzał sobie, i robił co chciał (Dop. Aut. Co ja robię ze swoim życiem, lemme smash). Zaczęłam się wiercić, a Tom coraz mocniej mnie tulił. W końcu dałam za wygraną i poddałam się jego woli (Nie ten kontekst zboczuszki). W pewnym momencie ciasto się upiekło, a piekarnik rozpoczął ofensywę pikającą. "Dziękuję piekarniku..." pomyślałam i wyrwałam się z objęcia czarnookiego. Podbiegłam do mojego wybawcy i wyjęłam biszkopt. Przekroiłam go i razem z Tomem zaczęliśmy go przekładać masą.
-Jestem...-usłyszałam głos rogacza, który zszedł po schodach i skierował się w naszą stronę.
-Coś... nie tak?-zadałam mu pytanie, na które w jego oczach pojawiły się iskierki.
-Wszystko ok, gwiazdeczko. To czym zdobimy to cacko?-zapytał się rogacz, wskazując palcem na tort.
-Eh, ma kształt lustra, trzeba zrobić tylko ramę, bo reszta jest już gotowa-spojrzałam na Toma, a ten się uśmiechnął.
-Gdzieś tutaj były złote barwniki.... Aha! Tu jesteście!-krzyknął radosny Tord, i podał mi małą tubkę, o kolorze złotym.
-Dzięki-odparłam, i dodałam barwnik do masy, która pod jego wpływem przybrała kolor ramy lustra. Kiedy tak się stało, przełożyłam ją do specjalnego woreczka, i zaczęłam zdobić. Wow. Efekt był genialny!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro