Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Poznajmy się"

-Czego chcesz ananasie?-warknął chłopak w czerwonej bluzie.
-Masz współlokatorkę komunisto.-powiedział dość spokojnie Tom.
-Ah tak? Witaj moja droga >:). Nazywam się Tord.-chłopak sięga po moją dłoń, całując ją. Czuję, że przybieram kolor jego bluzy.
-[T/I].-mówię, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Tom chyba się wkurzył, bo walnął moją torbę na ziemię i odszedł.
-Zapraszam.-usłyszałam głos, dziwnie kojący mnie i moje uczucia.
-J-już idę...-odparłam, i weszłam do pokoju rogacza. Był czerwony. Nad łóżkiem wisiało kilka karabinów w gablotce, a koło biurka kolekcja pistoletów. Od razu podążyłam w stronę materacyka walniętego na podłodze. -Prawie jak w wojsku zaśmiałam się w myślach. Kiedy już chciałam usiąść na materacu, Tord odchrząknął.
-Ekhem, gwiazdeczko, tu nie śpimy. Ty śpisz na łóżku, ja na tym.-powiedział wskazując na swoje tymczasowe "łóżko".

Kiedy się rozpakowałam, była godzina 3:00. Padłam na łóżko, ale chyba doszło do mnie, że jestem głodna.
-Komunisto! [T/I]! Kolacja!-krzyknął Tom
-Nie drzyj się tak, ananasie!- usłyszał w odpowiedzi. -Idziemy!-dodał Tord.
-Moja droga...- rogacz otworzył mi drzwi i wskazał na schody.
-Dzięki.-odpowiedziałam.
Kiedy szliśmy do kuchni, myślałam, co teraz dzieje się w tym pieprzonym sierocińcu.
-[T/I]. Rozpakowana?-zapytał mnie Edd.
-Tak.-odrzekłam posyłając mu blady uśmiech.
-Coś nie tak [T/I]?
-Wszystko Ok, jestem po prostu zmęczona... A tak poza tym, to wy nie jedliście kolacji wcześniej?
-Nie.-usłyszałam w odpowiedzi, której nadawcą był Matt.
-[T/I], rano jedziemy do sądu z Tomem, a ty, Tord i Matt idziecie do Centrum Handlowego Bella, na zakupy. Matt pokaże Ci jakieś fajne sklepy i inne tam, bo nie masz zbyt wiele ubrań?
-No, nie, nie mam...

Znowu przypomina mi się to co się stało trzy lata temu. Edd miał wtedy 17 lat. Był wtedy sierpień. Ja i mój brat mieliśmy mieć urodziny za dwa miesiące, ale wtedy w domu wybuchł pożar. Edd mnie uratował, ale rodziców nie... Edd i ja poszliśmy wtedy do tego "sierocińca". Edd wyszedł, kiedy skończył 18 lat... ja wtedy miałam 15 lat... w tym roku mam kończyć 18, a Edd 21. Kiedy odszedł, przydzielili mnie do pokoju z tym głuchym idiotą. Wtedy też, ta głupia baba-Rosalia (przewodnicząca tego sierocińca) zabrała moje ubrania, i spaliła, mówiąc, że mam wyglądać jak wszyscy...

-[T/I]! Halo! Pytałem się o coś!
-Hę? Co jest?- wyrywam się z moich zamyśleń, wpatrując się w Torda.
-Pytałem, ile masz lat?
-W październiku 18.-odpowiadam mu.
-Aha...
-A ty? Bo wiesz, resztę akurat znam... (dop. autora; xddddd)
-Heh, ja mam 22.-mówi Tord.
-Wiecie co? Jest już 4:00 i chyba lepiej, żeby [T/I] poszła już się umyć i spać, bo jutro o 12:00 idziecie do centrum.-mówi mój brat.

*timeskip*

Umyłam się już, i kładę się właśnie do łóżka. Tord już śpi, ja nie mogę. Cały czas myślę o jutrzejszym dniu. Nie mogę się doczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro