Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Miasto... miłości?" cz.3

Minęły już dwa dni, odkąd jesteśmy w Paryżu. Byłam z Tordem i Tomem na wieży Eiffla, było cudownie... Jedliśmy w jednej z najlepszych restauracji, byłam z Tordem na romantycznej kolacji. Nie wiem, czy wspominałam, ale mam pokój sama. Tord ma obok, Tom też, ale z drugiej strony. Natomiast Edd i Matt, mieszkają piętro wyżej, mają pokoje obok siebie... Aktualnie siedzę sama w pokoju, i myślę nad sensem życia...
*Puk Puk*
-Idę!-wstałam z kanapy, i poszłam otworzyć drzwi. Stał w nich Tom.
-Oh, hej Tom... co tam?
-Nah, wszystko dobrze, ale trochę mi Ciebie brakuje...-powiedział, po czym wyciągnął błękitną różę zza pleców.
-Piękna róża, dla pięknej Pani-mruknął, uśmiechając się przy tym.
-[T/I], chcesz iść ze mną na kolację?
-Ja... Tak... Chętnie Tom-odparłam z delikatnym uśmiechem. Poszłam się ubrać, a czarnooki usiadł na sofie, czekając na mnie. Wybrałam granatową sukienkę, do tego beżowe szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
(Dop. Aut. Zdjęcie sukni i butów)





Kiedy wyszłam, ubrana już na wyjście, Tom siedział nadal na kanapie. Gdy mnie zobaczył, krew mu lekko pociekła z nosa, ale szybko ją przetarł. On nie musiał się przebierać. Od razu, gdy przyszedł był już ubrany w granatowy garnitur, i czarną koszulę. Chłopak podszedł do mnie, ujął moją dłoń w swoją, i skierował się w stronę drzwi.
-Panie przodem-szepnął mi do ucha, a potem znowu wrócił do wcześniejszej pozycji. Szliśmy tak przes hotel, a potem przez Paryż. Tą porą dnia i roku, to miasto jest piękne... Wieża Eiffla była rozświetlona tysiącami lampek. Tom udał się w jej stronę...
-Tom, mieliśmy...-nie dokończyłam, bo chłopak połączył nasze usta w pocałunku... Szliśmy dalej, ale w ciszy... Czarnooki wszedł do windy, i wyjechaliśmy na sam szczyt Eiffla. Na górze mieściła się restauracja...

~~~~~~~~~~

Ten wieczór, był piękny, chociaż nie czuję się z tym dobrze... Dlaczego? Ha! Ja, [T/I], kąpałam się z Tordem, a potem całowała z Tomem... Nie potrafię sama podjąć jedej, pieprzonej decyzji! Kocham ich obu, ale nie mogę łamać ich serc...
-[T/I], wszystko w porządku?-zapytał Tom.
-Ta-ak...-odparłam nadal zamyślona.
-Chcesz dzisiaj spać ze mną?
-Ta-ak... Ale najpierw sprawdzę co u Torda... Dobrze?
-Skoro tak Ci na tym zależy...-westchnął czarnooki-[T/I], widać że kochasz nas obu... Ale wiedz o tym, że to rozumiem... Lecz, wybierz... Dobrze...
-Kocham Cię Tom, Torda też... Przepraszam...-zaczęłam płakać, i rzuciłam mu się na szyję. On mnie objął i pocałował.
-Tom, zaraz przyjdę do Ciebie, ale zobaczę co u...
-Komucha....
-Tordzika....

~~~~~

Poszłam się umyć, i przebrać w koszulę nocną. Kiedy wykonałam wszystkie czynności, w tym umycie zębów, udałam się do pokoju Torda. Zapukałam, ale odpowiedziała mi cisza, nikt nie otworzył. Znowu zapukałam... Cisza... Zadzwoniłam do chłopaka, ale nie odebrał... Dziwne. Wiedziałam, że jest w pokoju, światło było zapalone w jednym z pokoi.
-Tord?-krzyknęłam.
-Czego chcesz?-odpowiedział mi cichym jęknięciem.
-Otwórz, martwię się o Ciebie...
-Nie, n-n-nie ot-woo-rzę...
-Nie dałeś mi wyboru, wchodzę przez balkon!-powiedziałam ze złością, poszłam do mojego pokoju, weszłam na balkon, i przeskoczyłam, z mojego na Torda. Drzwi były otwarte, widocznie nie usłyszał, jak mówię, że wejdę przez TAJEMNE wejście.
-Tord?-zobaczyłam chłopaka, który siedział z zakrwawioną ręką, nożem w drugiej, i alkoholem obok.
-Jezu, co się stało?!-podbiegłam do niego, a on spojrzał na mnie nieprzytomnie.
-Moja gwiazdeczka, poszła z... t-tym Jehową... O-ona mnie n-nie kocha... J-ja nie chc-cę żyć... B-bez niej, t-to nie ma s-sen-nsu...-wydukał i zaczął płakać. Byłam zdezorientowana, ale szbko się otrząsnęłam. Zdjęłam bluzkę, i zatamowałam krwotok z ręki mojego rogacza. Spokojnie, miałam stanik... Zabrałam mu nóż i alkohol, po czym przytuliłam go i pocałowałam w usta. Było czuć od niego cygarami i Smirnoffem (zapewne zarąbał go od Toma). Miał całe opuchnięte oczy. Tuliłam go mocno, dopóki nie zasnął, a ja razem z nim...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro