"Miasto... miłości?" cz.2
Obudziły mnie promyki Słońca, wpadające przez okno. Spojrzałam na Torda, który spał, obejmując mnie dłońmi. Odwróciłam się w jego stronę, i wtuliłam w tors chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się delikatnie, i spał dalej. Chwilę tak leżałam, ale po jakimś czasie mi się to znudziło, i postanowiłam iść się ubrać. Kiedy już wstałam, i kierowałam moje kroki w stronę szafy, rogacz złapał mnie za rękę, i pociągnął na łóżko.
-Moja gwiazdeczka już wstała?-zapytał, uśmiechając się przy tym.
-Tak Słonko. Chcesz coś na śniadanie?
-Tak...-odparł, głaszcząc mnie po głowie.
-Oki. A co byś chciał?....
-Hmm... A może by... Ciebie?-powiedział chłopak i mocno pocałował moje usta.
-H-hej, jest jeszcze za wcześnie...!-krzyknęłam szeptem (Dop. Aut. Dat PSAJCHOLODŻIK, nie wnikajcie).
-Meeehh...Dlaczego?!-jęknął rogacz, ale jednak nie wypuścił mnie ze swoich objęć. Leżeliśmy tak kilka minut, kiedy nagle szarooki wstał, ze mną na rękach, i wyszedł do salonu. Kiedy już byliśmy na dole, położył mnie na kanapie, i poszedł do kuchni zrobić śniadanko. Ja włączyłm telefon, i zaczęłam przeglądać jakieś filmiki Disowskiego. Nagle przyszedł mi SmS. Otworzyłam go, to był Tom.
-Hej, [Z/I] (zdrobnienie imienia), ja i chłopaki pojechaliśmy do sklepu, będziemy około... 16?
-Okej Tomku, czekamy-odpisałam i poszłam zobaczyć co Tord robi w kuchni.
-Mmm... co tak ślicznie pachnie Torciku kochany, ty mój?
-Moje gofry, z nutellą, gwiazdeczko...-mruknął rogacz, podając mi talerz z posiłkiem.
~~~~~~
-To było pyszne, Tord!-krzyknęłam i poszłam odłożyć pusty talerzyk.
-Wiem-odparł z uśmiechem na twarzy. Podszedł do mnie i objął mnie w talii, kiedy ktoś nagle zadzwonił do drzwi.
-Jezuuh, dlaczego teraz?-jęknął,i poszedł otworzyć. W drzwiach stał jakiś chłopak, z szarymi włosami, i zielonymi paczałkami. Miał na sobie czarne, potargane spodnie, i czarną bluzę.
-Hej, czy tutaj mieszka [T/I] Gould?
-Czego chcesz?-warknął Tord, patrząc z ukosa na gościa.
-Tak. Jestem jej przyjacielem z dzieciństwa-rzekł zielonooki, zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Chwila... Daniel, to ty?!-krzyknęłam, a on rzucił mi się na szyję.
-Jak na Cię dawno nie widziałem!
-Ja Ciebie też!
-Chwila, co tu się odpiernicza?-huknął Tord.
-To mój stary przyjaciel, Danielek. Znamy się od małego... Nie widziałam go trzy lata!
-Aha... To super...-burknął rogacz i poszedł usiąść na kanapę. Tymczasem ja i Daniel opowiadaliśmy sobie, co się działo przez te trzy lata.
~~~~~~~~13:37~~~~~~~~~
Po długiej rozmowie, mój stary przyjaciel wyszedł. Mieszka naprzeciwko, od około 2 dni. Podeszłam do mojego komunisty, i usiadłam mu na kolanach. On mnie objął rękami, i zaczął całować. Potem przeszedł do bardziej intymnych spraw (dop. Aut. Nie będę tego opisywać, moja psychika mi na to nie pozwala, ale wiecie o co chodzi xd).
~~~~~~21:29~~~~~
Zakończyliśmy zabawę około 21... Chłopaków jeszcze nie było. Poszłam się umyć, Tord poszedł ze mną. Poszłam po nasze ubrania, kiedy je wzięłam udałam się do łazienki, gdzie czekał na mnie rogacz. Całe pomieszczenie było w świeczkach, zwykłych i zapachowych, wszędzie walały się róże i ich czerwone płatki. Leciała jakaś romantyczna muzyka, a Tord siedział w wannie, czekając na mnie ze swoim lenny'm na twarzy. Ja tylko się zaśmiałam i weszłam do wanny.
~~~~~~23:39~~~~~~
Okazało się, że Tom się pomylił, i mieli przyjechać jutro, około 21. Matt mi napisał, że jeszcze pojechali do mamy Edda. No cóż. Ja i Tord mamy więcej czasu dla siebie. Razem z chłopakiem się ubrałam w ubrania do snu, ale nie zamierzaliśmy spać. Mieliśmy zamiar....
Nadal chcesz to czytać?
Nie.
Po co dalej to robisz?
Na dzisiaj to koniec
Widzę, że się nie poddajesz.
Jeszcze tu jesteś?
Widzę, że Moc jest w Tobie silna...
Dobrze, a więc oto nagroda⬇
Mieliśmy zamiar oglądać horror (dop. Aut. A co wy myśleliście zboczuszki wy moje kochane). Wybór padł na "Egzorcyzmy Emily Rose". Ogólnie film był ciekawy. Czasami wtulałam się w Torda, ale tylko wtedy, gdy była jakaś naprawdę straszna scena. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam...
Obudziłam się w czarnym lesie... Wokoło były drzewa, i ciemność... Wstałam, i zaczęłam iść przed siebie... było strasznie. W pewnym momencie usłyszałam jakieś dźwięki i odgłosy, kiedy nagle z krzaków wyskoczył Tom, z granatowymi uszami, i ogonem. Jego ręce były większe, z ostrymi pazurami. Kiedy mnie zobaczył, zaczął biec w moją stronę. Rzuciłam się do ucieczki, gdy nagle uderzyłam w coś... a raczej kogoś... Kiedy spojrzałam nad siebie, zobaczyłam Matta... ale to nie był zwykły Matt... Jego oczy były całe czerwone, a skóra białą... Zęby miał ostre... Wyglądał jak wampir! Zaczęłam się wycofywać, ale coś mnie złapało za rękę.... To był Edd! Mój kochany braciszek... Miał zieloną maskę, i strój superbohatera.
-Chodź [T/I], on tu idzie... musimy uciekać, inaczej...-w tym momencie ktoś uderzył Edda w tył głowy, a on runął na ziemię. Przytuliłam mojego brata, i zaczęłam płakać. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę... Miał mechaniczną rękę, a jedno oko było zasłonięte opaską. Nie zdążyłam mu się przyjrzeć lepiej, bo Tom mnie złapał i uciekał ze mną na rękach... Ten ktoś sięgnął po pistolet, i zastrzelił czarnookiego...
-Nie, Tom! Nie, tylko nie MÓJ KOCHANY TOM! Ty dupku! Dlaczego!? Gdzie jest Matt i Tord...?!-kiedy krzyczałam te słowa, tajemnicza osoba, zbliżała się w moją stronę. Ja tylko płakałam. Nagle, za mordercą pojawił się Matt-wampir. Już miał go zabić, ale zabójca był szybszy. Kula wylądowała w głowie Matta. Chłopak upadł na ziemię, i zmarł. Ja zaczęłam uciekać, gdy nagle stanęłam nad przepaścią... Za mną stanął tajemniczy ktoś...
To był tylko zły sen... Obudziłam się cała spocona. Obok mnie leżał Tord. Przytuliłam go i zasnęłam ponownie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, moi drodzy! Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Dzisiaj (chyba) pojawi się końcówka tego działu. Ale na razie, pa :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro