rozdział 6
Następnego dnia po szkole wróciłam jak najprędzej do domu miałam trenować. Wybjegłam na polanę i chwyciłam trzy kule
-leafea,shiron,fire! Z kul wyszły trzy stworki moja partnerka oraz dwa sześcioogonowe lisy jedna biała druga zaś pomarańczowa
-leaf tornado,power snow,fire spin! Podskoczylam w górę wokół mnie rozpętało się zamrożone liściaste tornado a ziemia była pokryta ognjem. Moim zadaniem było unikać ataków oraz kontratakowanie jednak trening nie potwał długo pierwszym znakiem były wybuchy i krzyki chłopaków z mojej klasy, zawróciłam stworki i zleciałam na dół
-hejka deku co się dzieje?
-co to miało znaczyć? Ostrożniej może idiotko?!
-ciebie też miło widzieć kacchan
-hej Lyria chciała byś iść z nami do kina?
-z wami ? Sorki, ale właśnie trenowałam dopóki mi nie przerwaliście
-przepraszam
-może tak grzecznie j idiotko co?!
Poczułam jak moja ręka zamarza nie wytrzymałam po prostu go zamroziłam
,, co się dzieje?" moja bransoletka zaczeła intensywnie świecić wyleciała z niego fioletowo różowa smoczyca ,, nareszcie". Smoczyca wylądowała od ok mnie, podeszłam do niej i przytuliłam ją
-hej mała mineło wiele czasu od kiedy ostatnio się widziałyśmy. Odpowiedział mi delikatny ryk i zionjęcie ogniem. Zaśmiałam
-witaj Nevermore. Wtuliłam się jeszcze mocniej w smoczyce. Spojrzałam w bok widziałam zdezorientowanwgo deku i zamrożonwgo kacchana dotkęłam smoczycy branzoletką i zniknęła
-co to było?
- to tylko Nevermore moja smoczyca jest ze mną od dawna. Poszłam do domu i zamknęlam się w swoim pokoju usiadłam na łóżku i wpatrywalam się w branzoletkę jakiś czas później zasnęłam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro