Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 41

Siedziałam do późna, znam tylko jedną osobę używającą kluczy, ale co ona by tu robiła? W zasadzie to ostatni raz byłam w gildii ,gdy Leafia była jescze małą eevee. Tyle się zmieniło od ostatniego spotkania. W zasadzie to nie byłam jeszcze wtedy trenerem, kilku lat mi brakowało. Ciekawe czy poznałabym ich teraz? Albo oni mnie. Nickit chyba uznał, że trzrba przerwać moje siedzienie i patrzenie na jedzenie. Teraz mam cztery pieszczochy. Nickit przynajmniwj jeszcze nie próbował nikogo z moich towarzyszy zabić, nie to co Booster. Od pierwszego dnia gryzł mojego brata, potem był ember w twarz, sprawy się trochę pogorszyły gdy nauczył się flamethower. Alcremie wygląda na trochę nieśmiałą, ale raczej sobie z tym poradzimy, to nie jest pierwszy przypadek. Dzisiaj w planach był wyjazd do Unowy, zobaczyć jakieś ruiny, nie wiem czy nie będą musieli sobie sami poradzić.
-o czym tak rozmyślasz?
-co?
-co jest? Chodzi o te dziwne klucze?
-nie zrozumiecie...muszę tam wrócić. Musicie sobie sami poradzić
-no nje!!! Też chcę wiedzieć oco chodzi!
-jesteście dziwni...nie chcę was mieszać
-nie zapominaj kto jest starszy!-to typowy argument mojego brata mówiący jasno ,,idę z tobą, nie masz wyboru"
-dobra...tylko nie marudźcie jak oberwiecie.

-Nevermore poradzisz sobie?-szepnęłam do malutkiego fioletowego smoczka, przynajmniej może się wydawać malutka, do puki się nie powiększy. To jej specjalność,wiele razy ratowało nas to podczas wykonywania różnych zleceń.
Lot wydawał się dłużyć przy trzech osobach na jednym smoku, tylko dlatego, że smoki potrafią podróżować miedzy światami, ja potrafię przenosić tylko siebie. Po jakichś 30 minutach byliśmy na przedmieściach miasta.
-jest dokładnie tak jak ją zapamiętałam!-rozglądałam się po okolicznych budynkach. Staliśmy na drodze pomiędzy domami ,a rzeką i po drugiej stronie jeszcze więcej budynków. Z tego co pamiętam budynek samej gildii znajdował się w samym centrum miasta, ale przyjemne jest samo chodzenie po ulicach. Przywołuje wspomnienia.
-co to za miasto? -usłyszałam za sobą głos Gou
-Magnolia. Siedziba gildii Fairy Tail.
Spojrzałam na niebo. Prawie nad nami leciał niebieski kot z zieloną kokardką i białym brzuszkiem. Mimo wolnie na jego widok zawołałam ,,Happy". Po chwili uderzyłam plecami o ziemię, na brzuchu czułam ciepło i miekkie futerko kota. Jego obecność znaczyła przynajmniej jedno, Natsu też tu jest. Co znaczy ,że pewnie i reszta drużyny. Nigdzie nie widziałam różowowłosego.
-Happy ,gdzie znajdę Lucy?-zapytałm kota, gdy ten skończył wtulać się w món brzuch
-lecę do niej-odpowiedział mi kot, miny moich ,,towarzyszy" poprostu piękne (XD). Wkońcu nie na codzień widzi się latającego kota, króry potrafi gadać
-mógłbyś jej to zanieść?-wyciągnęłam z kieszeni pęk kluczy- to chyba należy do niej
-nie idziesz?
-nie...Lucy jest czasem straszna, chociaż nie tak bardzo jak Erza.
-ale Natsu zaraz miał przyjść...
-naprawdę nie wiem czy mogę...właśnie Happy ,nauczyłam się nowej magi, teraz potrafię wykorzystac nie tylko moc ognistego smoka od Natsu ,ale i lodową wersję Nevermore.
-Lyria? Gdzie masz Leafie?
-no tak...ostani raz ,gdy się widzieliście była jeszcze małą eevee...możesz zejść ze mnie?
-Aye!
-wybacz Happy...możesz poprostu zaniść Lucy klucze?
-a co z Natsu?
-poradzi sobie,spotkamy się następnym razem...
-skąd możesz to wiedzieć? Co jeśli będzie jak ostatnio?!-kot ponownie wtulił sie w mój brzych. Nie mogę być niczego pewna. Chyba nie mogę zawsze polegać na Nevermore, nigdy nie wiem kiedy może zniknąć jak pozostałe smoki. Musi być jakiś inny sposób na przemieszczanie się, skoro przedmiot z tego świata znalazł się w moim. Gdzieś muszą się łączyć. Już tak dobrze nie pamiętam jak to robiłam, zanim pojawił się mój smok.
-nie zostaniesz na Hanami?- tu w gildii mamy taką tradycję w związku z kwitnącymi wiśniami, zwłaszcza że w centrum mamy wyjątkowe drzewo,które w nocy kwitnie kolorami tęczy.
-wybacz Happy...

Nie chciałam ,żeby to trwało zbyt długo. Mimo to podczas powrotu milczałam. Nie jestem pewna czy dam radę tu wrócić w najbliższym czasie. Ci za mną również milczeli. Jedyna nie zdająca sobie sprawy z tego co się dzieje Nevermore powarkiwała na różne przelatujące obok nas ptaki, co jakiś czas wlatując w chmury i rozpraszając je skrzydłami. To nie była ta sama trasa ,którą tu lecieliśmy. Zniżyła lot, pod nami znajdowało się wiele drzew kwitnących w pudroworożowym odcieniu. Nie dziwne by było gdyby ktoś nas zauważył, smok raczej nie jest czymś co łatwo przegapić. Zwłaszcza jeśli nie pokazywały się od tak długiego czasu. Nevermore ma prawo na jakiś czas wrócić do swoich korzeni. Kiedyś znalazłam jej jajo w lesie w pobliżu miasta. Zwykle wśród smoczych zabójców jest odwrotnie i to oni są wychowani przez smoki. To trochę dziwne tak teraz o tym myśleć.
-ten kot...wspominał o kimś o imieniu Natsu...
-co masz na myśli?-to wyrwało mnie z zamyślenia, lekko położyłam się na grzbiecie stworzenia, by mieć lepszy widok na tych za mną
-to imię...czy przypadkiem tak nie nazwałaś swojego wymyślonego przyjaciela, gdy byliśmy młodsi?
-Happy mówił właśnie o tym Natsu.
-czyli on nie był wymyślony?! Samo to miejsce wydaje się jakieś znajome
-nie...znajome?
-o czym wy gadacie?-nie zwróciłam na to uwagi
-więc...jaki on jest?
-Natsu? Ten Natsu jakiego pamiętam był bardzo ciepły...wkońcu to normalne dla maga ognia, jakby się zastanowić...macie nawet podobny charakter, obaj nie zawsze myślicie...
-to było wredne!
-a jakie prawdziwe...ona też go zna, tylko dla ciebie Natsu był kimś wymyślonym.- smoczyca zaczynała trochę wariować- co tam wyczułaś?
Delikatnie warknęła i zaczęła gwałtownie lądować. Często tak reagowała na kogoś , kogo zna. Ona także tęskni. Po jakimś czasie szybkiego lotu ku ziemi, również wypatrzyłam jej powód. Natsu. Dość wysoki chłopak o różowych włosach, wokół jego szyi jak zawsze owinięty biały szalik przypominający smocze łuski, ubrany w czarne ,,szaty" z odkrytym brzuchem, a na ramieniu czerwony znak gildyjny. Wyglądał tak samo jak go zapamiętałam. Był z nim Happy i ktoś jeszcze, niższy od niego chłopak o czarnych włosach. Wyczułam znajomy zapach, prawie nic się nie zmieniło.
-nie trudno jej nie zauwarzyć- usłyszałam znajomy głos
-no co ty nie powiesz...-nevermore po ,,zwaleniu" nas z pleców zaczęła biegać wokół chłopaka, w taki sposób okazywała radość, z tego co wiem smoki zwykle mówiły jak my, ale w jej przypadku wystarcza mowa ciała.
-trochę minęło,trochę ci się urosło co?
-może troszeczkę, nie tylko mi. Leafia!-podrzuciłam mała kuleczkę. Leadia jak zawsze gotowa do działania
~leafon!
-heee....to naprawdę ona! Zawsze wydawała się trochę mniejsza...teraz jest nie wiele niższa od ciebie
-dzieki...
-a ta dwójka to... kto?
-ten z myszä na ramieniu to mój brat, a ten drugi to nasz znajomy...bywa ,że gorsi od Grey'a.
-zostawisz nas na chwilkę?
-um...tak
Nie mam pojęcia oco może chodzić. Chociaż, gdy byłam o wiele młodsza na początku znajomości, bywało że trochę opowiadalam Natsu o moim rodzeństwie, o tym jak siostra zawsze wkurzała się na brata za byle co. Wkońcu nie mogłam tego wytrzymać i pierwszy raz uciekłam z domu. Wtedy właśnie poznałam Natsu i Happy'ego. Nadal pamiętam jak za pierwszym razem Leafia-jeszcze jako eevee. Rzuciła się na Happy'ego myśląc,że jest innym pokèmonem. Można powiedzieć,że spędziłam tu większość dzieciństwa. I dalej twierdze ,że Natsu bardziej bałagani niż mój brat.
-ah... wracają wspomnienia...!
-praktycznie nic się nie zmieniło...-usłyszałam głos Romeo. Gdy przesiadywaliśmy w budynku gildyjnym prawie zawsze spędzaliśmy razem czas. Po tym jak dotknął mojego ramienia pisnęłam i podskoczyłam
-wystraszyłeś mnie! Co się nie zmieniło?
-nadal jesteś tą samą uroczą dziewczynką co dawniej...-chłopak zaczął się śmiać. Często ci z gildii mówili tak ,żeby mnie wkurzyć. Nawet moj brat tak na mnie mówi, żeby mnie wkurzyć ,albo gdy myśli,że śpię.
-zaczynasz gadać jak mój brat
-może tylko trochę ci się urosło...Leafia strasznie się zmieniła
-i jestem silniejsza niż kiedyś...-ton mojego głosu mimo wolnie się zmienił.
-nadal się rumienisz ,gdy ktoś ci mówi takie rzeczy!
-w-wcale się nie rumienię!
-jak idzie z tym blondynem...Denkim?
-oco ci chodzi? Nic między nami nie ma...jesteśmy tylko przyjaciółmi...skąd ci się to wzięło?
-poprostu. Byliście przecież dosć zgraną parą!
-w zasadzie to... jesteśmy parnerami ,ale nic więcej.
-a to co było kiedyś?
-skądy ty? To nic takiego!-zawsze z Kaminarim byliśmy dość bliskimi przyjaciółmi, kiedyś nawet kilka razy przyprowadziłam go do glidii. Na początku szkoły, uwarzałam Shoto za zwykłego kretyna, często znajdywałam jakieś karteczki w szafce i plecaku. Do tego stopnia miała dosyć,że raz na pożegnanie pocałowałam Denkiego w policzek i szybko pobiegłam do domu, potem przez jakieś dwa dni bałam się iść do szkoły,żeby przypadkiem nie zacząć się rumienić przez samą jego obecność. Kaminari dość często zwracał mi uwagę na to jak Todoroki przez wsystkie lekcje i przerwy na mnie patrzy. Raz nawet na mnie wpadł na przerwie obiadowej ,ale tylko wydusił szybkie przepraszam i pomógł mi wytrzeć tyle ile się dało z mundurku zaplamionego jogurtem.
-właśnie, dalej wierzysz w iluzje?
- skąd ci to przyszło do głowy? Jasne ,że...- poczułam jak by coś...było nie tak. Nie chodziło o samą obecność chłopaka, to było coś innego. "-Każde żyjące stworzenie ma swój zapach, oczy zawsze łatwo oszukać ,ale węchu nigdy. Zwłaszcza jeżeli ktoś ma tak dobry węch jak smoczy zabójca.
-mój tata nie ma żadnego zapachu...
-dziwne...jezteś pewna ,że ten ktoś napewno jest twoim ojcem?" Właśnie wtedy ,gdy poszłam z siostrą również nie czułam jego zapachu, był czymś widocznym,ale nie pachniał.
-coś nie tak?
-to nic takiego...- faktycznie coś było z nim nie tak...jakoś nie pamiętam...co? Kim on wogóle był? Na jednej z lekcji w bibliotece przeszukałam cały spis bochaterów, ale nigdzie nie mogłam znaleść mężczyzny o nazwisku Ketchum. Dlaczego?- właśnie Romeo...co wiesz o iluzjach?
-nie znam zbytnio magów tworzących iluzje...z tego co wiem pierwsza była mistrzem iluzji, ale...
No tak, nasza pierwsza mistrzyni i założycielka gildii zginęła wraz z zerefem ok.chyba roku temu. Gildia również poniosła ogromne straty, ale najwidoczniej wszystko wróciło już do normy.
-jak dorośniem...stwórzmy kolejną najsilniejszą drużynę w gildii.
-jasne!
-jeszcze trochę się zejdzie ,ale...obietnica?
-hai!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem patrząc po serii mam ogromne opóźnienie,  ale to jest związane ze sprawami prywatnymi
Do następnego ❤❤❄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro