Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 31

Jestem coraz bliżej wyjazdu. Mam do stoczenia jeszcze trzy walki. Zmierzamy z Satoshim do gymu elektrycznego następnym punktem będzie trawiasty. Ostatnia walka z Misty poszła Sparkyemu doskonale.Świetnie poradził sobie z jej mega gyaradosem. Mam nadzieję ,że równie dobrze zawalczmy z Sergem.Gdy jeszcze zdobywałam odznaki Kanto walczyłam Sunem ojca. Nadal nie jestem pewna kogo wystawić na jego raichu. Może eevee i z-atak?Z tego co pamiętam raichu nie znał szybkiego ataku. To moja przewaga.
Dotarliśmy do gymu.
-zostańcie tutaj
-czemu?Nie będziemy cię rozpraszać
-nie oto chodzi.Pamiętasz jak ten raichu traktował pikachu?
-no tak...
-no właśnie
-to czemu jesteśmy tu sami?Obronimy was przed Sergem.
-pikachu pilnuj go ,by nic sobie nie zrobił. Ja i Leafia wchodzimy.
~pika!
-i ty pikachu przeciwko mnie?
-dobrze wiesz czemu...zostawię cię samego, a wpadniesz w jakieś kłopoty
-podaj przykład
-nw...ktoś cię złapie, pobiegniesz za dzikim pokemonem,coś sobie zrobisz...jak na ciebie jest tego sporo
-jak na mnie? Przecież umiem być ostrożny
-mam ci przypomnieć jak spadłeś z łóżka przy wstawaniu
-to był wypadek...śpieszyłem się
-jak wtedy co skakałeś po czymś i na kilka dni przetrzymywali cię w szpitalu bo bali się ,że jeszcze się wywalisz przy wstawaniu
-dobra wygrałaś zostaniemy tu
-pikachu naprawdę go pilnuj i nie pozwól mu nigdzie iść
~pika!
-Leafia wchodzimy

Weszłyśmy do budynku
-kolejny odważny trener na przegraną walkę z moim raichu
-ta jasne...
-dziewczyna od epeona?
-przyszłam zawalczyć jako trening
-rozumiem...więc walcz...raichu!
-eevee! Swift!-zaraz oo pojawieniu się eevee zaatakował gwiazdami prędkości
-electro ball
-Iron tail! Odbij!
Iron tail odbił electro balla w raichu
-eevee quick atack!
"pamiętam jak Searg kiedyś mówił ,że evoluował raichu zaraz po złapaniu co oznacza ,że nie zna quick atacku ,bo uczy się go jako pikachu"
eevee zaczął biegać wokół raichu
-raichu uważaj!
-wyskok i shadow ball!
-unik!
shadow ball uderzył w ścianę
-nasza kolej eevee! "oby eeveeium z go pokonało"-dotknęłam kryształu-eevee!-stworek wskoczył na moją głowę. Wykonałam specjalny ruch- evtreme eevee bust!-z moich pokeballi wyszły eeveelucje. Przerodziły się one w różne energie zwiększając statystyki-eevee last resort!
eevee podskoczył, wielka gwiazda z jego ogona uderzyła w raichu

-raichu nie zdolny do walki!
zawróciłam eeveelucje zostawiając Leafie i eevee
-udało ci się eevee!-kucnęłam by móc przytulić oba stworki- jesteście super!
-gratulacje
-dziękuję to ich zasługa
-zawsze gdzieś leży zasługa trenera.Jednak czemu poprostu go nie evoluowałaś?
- to proste lubię go takim jaki jest
Wyszliśmy z budynku
-pikachu!Satoshi!
~pika!
-pikachu!
-już jesteś? Jak poszło?
-wygraliśmy!To dzięki eevee'emu!
-brawo!Gdzie teraz?!
-teraz...na Erike
-do niej?!
-no tak...chciałam podtrenować Boostera i torracata
-nie możemy gdzie indziej?
-czemu
-jak kiedyś chciałem zdobyć tam odznakę musiałem się przebrać za dziewczynę...błagam nie rób mi tego
-to było dawno...spokojnie to ja mam walczyć
-mogę tym razem iść z tobą?
-jasne, to był jednorazowy przypadek
-gdzie potem?
-na psychiczny
-tobie życie nie miłe?!Nie dasz rady!Ja się jej boję!
-bez przesady...chodź chcę jeszcze dzisiaj stoczyć walkę w trawiastym gymie
-ale ja nie chcę oberwać czy coś
-spokojnie...potem zastanowie się co dalej...
-tylko pamiętaj ja nie chcę się znowu przebierać błagam!
-teraz jesteś ze mną. Uspokuj się trochę
-...zgoda

-Walka między wzywającą Lyrią z Alabasti ,a liderką sali Eriką
-glum !Raizor leaf!
-torracat! Flameflower!
Liście nie doleciały.
-flame charge!
-vine vip !
torracat unikał pnączy. Jego ciało pokryło się ogniem. Uderzył super efektywnie
-glum nie zdolny do walki

"ostatnia runda"
-tangela vine vip!
-torracat unik i fire blast!

-tangela nie zdolną do walki!
-udało się torracat ! Teraz wracaj odpocznij sobie- zawróciłam kota- kolejna walka zaliczona Leafia!
~leaf!
"jeszcze tylko trening w pobliżu domu...już się chyba nie mogę doczekać Aloli"
Podbiegłam do wyjścia z sali
-pikachu ,Satoshi udało się!
~pika!
-fajnie...
-dobrze się czujesz?
-tak,jestem tylko trochę...
-napewno to nic większego? Zwykle jesteś pełen energii
-to tylko zmęczenie...coś jeszcze?
-chciałam trochę potrenować w ogródku, ale skoro się źle czujesz...
-przecież mówiłem to tyko zmęczenie można jeszcze potrenować
-tylko mi nie padnij z tego ,,zmęczenia"
-spokojnie pójdę wcześniej spać czy coś i rano będzie ok

Droga powrotna trochę zajęła. Chłopak się uparł ,że napewno da radę." Jak on się uprze to dyskusja skończona" .Patrzyłam na niego z niepokojem."To nie wygłąda na zwykłe zmęczenie,zwłaszcza jeśli chodzi o niego.
-teraz trening?
-może przełożymy go na jutro? To nie wygląda dobrze...
-przecież jest wszystko dobrze...to tyko zmęczenie
-jeśli to tyko zmęczenie, wracamy do domu i sobie odpoczniesz. Ty poczujesz się lepiej ,a ja będę spokojniejsza
-a co z treningiem?
-trening może poczekać do jutra
-eh jak chcesz...
-co taka nagła zmiana?
-poprostu...
"czyli jest z nim źle. Zwykle jest ruchliwy,ma pełno energii i stawia na swoim...kiedyś często ukrywał choroby. Może wystarczy jak się poprostu położy...będę go pilnować, lepiej teraz niż potem jak będę gorzej . Chyba czasami przesądza z tą nadopiekuńczością ,ale to dla jego dobra. Kiedy on to zrozumie?"
-tym razem śpisz w moim pokoju
-czemu niby?
-będę mieć na ciebie oko.
-a ty znowu swoje...nie jestem chory!
-ale widać ,że jesteś osłabiony.To wystarczy
-a kto zajmie się w tym czasie pikachu?
-przecież ja się nim zajmuję ty poprostu odpocznij ,albo sama cię tam zaciągne
-chyba wolę sam iść
-dobry wybór.
-zostawiam to bez komentarza
-i dobrze
-jest środek dnia...
-nie narzekaj

Chłopak grzecznie "jak na niego"poszedł za mną do pokoju
-jakbyś czegoś potrzebował daj znać...
-a wy czym się zajmiecie?
-pewnie zrobimy coś do jedzenia...trochę będziemy oglądać
-mogę pomóc w gotowaniu?
-pikachu i Leafia mi pomogą.Przynajmniej ten jeden raz
-eh...no dobra
-dzięki "oby jutro było z nim lepiej...no cóż muszę mieć nadzieję ,że to nic większego.Ciekawe ile to jeszcze potrwa"
powoli skierowałam się ze stworkami do wyjścia
-śpi dobrze- wyszeptałam wychodząc-chodźcie.Zajrzałam do telefonu 20 powiadomień z grupy klasowej i 2 od Brocka.
Brock:czemu nigdzie was nie ma?
Brock:coś się stało?
:Satoshi chyba źle się czuł. Jesteśmy w domu
Brock: chyba? lol to możliwe?
:jak widać tak...
Brock:jak po nim to poznałaś...bo nie sądzę żeby ci się przyznał
:był widocznie osłabiony
Brock: po tylu latach znajomości stwierdzam ,że to nie jest zbytnio możliwe...jak to mogło się stać?
:nwm kiedy,jak, gdzie, wiem poprostu ,że słabo wyglądał

Pewnie na klasowej gadali o szkole.
:hej co tam w szkole?
Denki:no w końcu!Co się z tobą dzieje?Wiem ,że masz treningi i tp ale kontakt nam się urywa...możesz dziś gadać na priv ?
:wybacz...chwilowo nie mogę
Denki:znowu masz treing czy tym razem musisz spędzić czas z bratem?
:Satoshi jest chyba chory nic nie poradzę. Rano wyglądał słabo ,a po ostatniej walce chyba mu się trochę pogorszyło
Denki:cały czas z nim spędzasz .Wiem ,że jest twoim bratem ,ale spędź z nami trochę czasu...przynajmniej porozmawiaj .Rozumiem ,że się o niego martwisz ,ale my też się martwimy tylko o ciebie.
:przepraszam.Chwilowo poprostu muszę się nim zająć
Denki:ja rozumiem.Znam twojego brata i wiem jaki jest. On nigdy nie powiedziałby ci gdyby był chory ,serio musiał słabo wyglądać
:nawet nie wiesz jak .Był spokojniejszy niż zwykle. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć.Zaraz sprawdze jeszcze czy nie ma przypadkiem gorączki
Denki:oby nie...wiem ,że się naprawdę martwisz i rozumiem jak bardzo byś się załamała gdyby ją miał
:poprostu się martwię.Kocham go i chcę mu pomóc
Denki:chodź ną priv
:zgoda ,a gdzie są wszyscy?
Denki:kazali mi spadać. Sami chcą coś obgadać. Todoroki jest inny od kiedy brak z tobą kontaktu
:dziwne...dobra chodź na priv

:oco ci chodzi?
Denki:wiem,że zobaczmy z tematu, ale za ile jedziecie?
:nwm narazie chcę poczekać aż z Satoshim będzie lepiej
Denki:weź może napisz do Todorokiego. O chyba jest trochę zazdrosny
: o kogo niby?
Denki:o tego chłopaka z gymu ,pewnie Blue i napewno o twojego brata...często teraz się nim opiekujesz i spedzasz z nim czas
:Blue i Brock to moi przyjaciele ,a Satoshim muszę się zająć...zwłaszcza teraz
Denki:wytłumacz to innym
:ta wiem...

Deku:ice czemu nie rozmawiałaś z nami!?
:mój brat jest chory
Todoroki: ta jasne...pewnie udaje
:on nigdy nie udaje choroby.
Denki:to akurat prawda...znam go i nigdy nie martwiłby jej czymś takim
Todoroki:to niby co mu się stało?
:wyglądał słabo i strasznie cicho mówił.Potem wyglądał na tak zmęczonego , że bałam się podczas powrotu ,że zemdleje
Todoroki:to czemu go nie zostawiasz z tym całym Blue?
:Blue ma wiele obowiązków
Todoroki: a ten cały Brock czy jak on miał?
:Brock. On ma na głowie dzieciarnie i sale gdzie przychodzą trenerzy po odznakę
Todoroki: to czemu nie zostawiasz go samego? Przecież jest starszy i powinien sobie poradzić
:nie wiem ile czasu ukrywał chorobę. Wolę nie ryzykować
Todoroki: to czemu to wogóle robisz?
:kocham go,jest moim bratem On zawsze mi pomagał gdy byliśmy młodsi i mnie wspierał i nadal wspiera
Todoroki: to czemu niby ukrywał chorobę?
Denki:jej brat nigdy nie lubił jej niepokoić ostatni raz gdy nie udało mu się nic ukryć musiała mi się wypłakać
:ja zresztą też nie chcę go niepokoić . Dlatego staram się przy nim nie płakać i przynajmiej udawać ,że mam nadzieję ,że to się odkręci. Wiem ,że jemu także jest ciężko i staram się tego nie utrudniać
Deku:przestań przed nim ukrywać
:poprostu wiem ,że w ten sposób mogę mu jak powiekę pomóc.Przynajmniej dać nadzieję...
Momo:życzę mu zdrowia. Nie mogę patrzeć jak ukrywasz łzy.Rozumiem cię.Poprostu się martwisz. Nic w tym złego.
:dzięki.Zw pikachu coś chcę

Stworek spoglądał na schody
-coś nie tak pikachu?
~pika!
-dobra chodź- szybko otarłam małą łezkę i ruszyłam za stworkiem-Leafia idziesz?
~leaf!
"pewnie chodzi mu o Satoshiego. Ciekawe co z nim. Jest jakoś cicho"
Stworek stał przy drzwiach mojego pokoju uchyliłam je delikatnie.Stworek wbiegł i stanął przy łóżku
"pewnie chcesz do niego". Spojrzałam na spokojną twarz chłopaka.Uśmiechał się delikatnie
-połóż się obok niego jak chcesz tylko go nie obudź-szepnęłam do stworka brata. Ten delikatnie wskoczył i położył się obok niego "ciekawe o czym śni ,że się tak uśmiecha. Urocze" delikatnie przykryłam ich kołdrą i dotknęłam pacem czoła chłopaka "przynajmniej nie ma gorączki. Aż tak źle z niem nie jest. Może jutro będzie się czuł lepiej" Za oknem słońce powoli zachodziło.W pokoju było już ciemniej."wygłądają tak spokojnie...kto by pomyślał ,że jest to spowodowane chorobą"
Chciałam wyjść jednak coś mi nie dawało. Pojedyncza łza spłynęła mi po pliku zaraz po niej kolejne.Delikatnie usiadłam przy łóżku.Łzy coraz bardziej napływały mi do oczu.
-wiem ,że raczej tego nie słyszysz, ale przepraszam.Przepraszam ,że niezauwarzyłam wcześniej ,że coś ukrywasz.Jutro będzie lepiej przynajmniej mam nadzieję.Staram się ukrywać ,ale ciężko mi i wiem ,że tobie też dlatego nie chcę nic pogarszać. Teraz chcę tylko abyś wyzdrowiał. Nie chcę patrzeć na twój ból nie ukrywaj więcej chorób.Przepraszam ,że wcześniej niezauważyłam ,że coś jest nie tak.Wracaj do mnie szybko i zdrowiej-wyszeptałam przez łzy.Schowałam głowę w nogach i płakałam. Jak bym chowała to przez wiele lat- przepraszam jeśli zobaczysz moje łzy. Ja nie chcę sprawiać ci trudności.Chcę tylko abyś wiedział jedno.Kocham cię.Dziękuje ,że wspierałeś mnie po odejściu Suna ,gdy walczyłam bez niego, towarzyszyłeś mi w trudnych chwilach, gdy probowałeś mnie pocieszać co noc chociaż sam chciałeś dołączyć. Gdy trafiłeś do szpitala pocieszałeś mnie ,że to szybko się skończy,że nic ci nie jest mimo iż lekarze mówili co innego ,gdy broniłeś mnie i Leafie. Byłeś ze mną gdy poznawałam swoją moc ,że zawsze mnie wspierałeś - wtuliłam twarz w wolną przestrzeń obok brata-nie pozwolę ci odejść. Satoshi nie poddałby się łatwo.Walczyłby do samego końca. Za to cię podziwiam. Jesteś moim bohaterem ,a bohater nigdy się nie poddaje. Sam mnie tego uczyłeś. Zdrowiej szybko i wracaj do nas. Potrzebuję cię.
Wyrzuciłam z siebie chyba wszystko co leżało mi na sercu teraz chciałam się tylko wypłakać ,Chciałam zobaczyć te brązowe oczy mówiące ,,wszystko będzie dobrze. Nie płacz.Jakoś się wszystko ułoży"chciałam zobaczyć ten wzrok pełen troski i zrozumienia.Chciałam zobaczyć ten uśmiech mówiący ,że wszystko dobrze.Tęskniłam za tym Satoshim. Tym wiecznie uśmiechniętym Satoshim. Zawsze mnie uspokajał nie zależnie od sytuacji.
-Nie wiem ile to jeszcze potrwa ,ale boję się.Boję się ,że już nic nie będzie takie samo..że nie uda się tego odkręcić. Boję się ,że z mojej winy coś ci się stanie tylko dlatego ,że niezauwarzyłam twojej choroby.To moja wina
-hej spokojnie-poczułam jak coś miękkiego gładzi mnie po włosach- wszystko będzie dobrze .Nie bój się to tylko przeziębienie przejdzie mi...to nie jest twoja wina.Nie poddam się przynajmniej ze względu na ciebie-usłyszałam słaby głos chłopaka.Delikatnie spojrzałam na niego przez łzy. Jego oczy znowu były pełne wyrozumienia i pocieszenia
-to nic złego ,że płaczesz.Rozumiem ,że musi ci być ciężko.Nigdy nie chciałem cię martwić dlatego zwylke ukrywałem chorobę
-przepraszam Satoshi- wtuliłam się w brata i wypłakiwałam się w jego futrko-kocham cię Satoshi
-też cię kocham-chłopak odparł słabo
"zasnął?" Jego oczy były zamknięte jednak nadal się uśmiechał tym razem słabiej.Był cieplejszy niż wcześniej, oddychał też trochę ciężej. Przytknęłam rękę do jego czoła.Było gorące "pogorszyło mu się".Wyjełam szybko telefon i napisałam do Blue

:możesz mi pomóc Satoshi ma gorączkę. Błagam
Blue: zaraz będę
:dzięki

Zbiegłam szybko po schodach zaraz potem usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi i na wejściu przytuliłam przyjaciela
-dzięki ,że jesteś
-co się dokładnie stało?
-od rana wykazywał oznaki choroby jednak wmawiał mi ,że to tylko zmęczenie.Potem kazałam mu się położyć ,bo nie wyglądał dobrze. Jakiś czas potem zaczęłam mu się wypłakiwać i mówić do niego chociaż spał. Potem zaczął mnie pocieszać, przytuliłam go i jakiś czas temu pogorszyło mu się i ma gorączkę-wypowiedziałam wszystko z płaczem- a teraz boję się ,że będzie jeszcze gorzej
-spokojnie Satoshi jest silny będzie dobrze...
-a jeśli nie?
-zajmiemy się nim ,to mu pomoże. Jak myślisz czego by chciał?
-pewnie abym się nie martwiła...jak zwykle...masz rację zajmiemy się nim jak najlepiej możemy
-widzisz on napewno by nie chciał żebyś się martwiła. Idź do niego przygotuje coś co mogłoby obniżyć gorączkę.Zaufaj mi...będzie dobrze
-jasne ,że ci ufam.Idę tam do niego

Wbiegłam po schodach do pokoju.Pikachu siedział obok chłopaka, a Leafia w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu się wypłakiwałam. Widząc go w takim stanie chciałam znowu się wypłakać "NIE. Satoshi napewno by tego nie chciał.Myśl o tym ,że napewno razem z Blue mu pomożecie" Podeszłam bliżej jego twarz była rozgrzana.Po policzku spływała mu pojedyncza łza. Otarłam ją.
-będzie dobrze Satoshi...musi być-delikatnie pogłaskałam chłopaka po głowie- Zawsze mi to powtarzałeś.Nigdy nie można się poddać ,więc proszę ty też nawet nie próbuj się poddawać.Jesteś silny wiem o tym.Mam nadzieję ,że to słyszysz...zawsze mnie pocieszałeś i pomagałeś...teraz moja kolej.Zrób to dla mnie i pikachu.Nie martw się będzie dobrze. Przez te lata uczyłeś mnie abym się nie poddawała.Proszę i tym razem bądź silny.Nie chcę cię stracić.
Blue wszedł do pokoju z nawilżoną ściereczką
-połóż mu to na czoło powinno chociaż trochę pomóc
-dzięki-odebrałam ściereczkę od chłopaka i położyłam bratu na czoło co jakiś czas gładząc go po policzkach
-ale spokojnie nic mu nie będzie przecież wiesz...
-jest silny...wiem o tym
-słuchaj ten chłopak z twojej klasy...wy jesteście razem?
-o którego chodzi?
-o tego z białoczerwonymi włosami...
-a chodzi o Todorokiego...to tak ,jesteśmy razem
-nigdy nie widział Kanto?
-nie...
-to wiele wyjaśnia...aż tak mi ufasz ,że pozwalasz sobie mi pomóc w opiece nad nim?
-jesteśmy przyjaciółmi od chyba zawsze.Jasne ,że ci ufam...on napewno też ,więc poprosiłam ciebie.Co teraz?
-czekamy
-nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony ,wiem że potrzebuje trochę spokoju ,a z drugiej...chcę zostać.Poprostu...chcę przy nim być.Jak myślisz...jak długo to ukrywał?
-trochę napewno skoro doprowadził się do takiego stanu.
Usłyszałam dzwonek z mesengera
-odbierz to może coś ważnego.
-jeśli grupa klasowa to napewno nie.Jakoś nie mam humoru
-wytłumacz im to
-nie będziesz zły?
-no co ty
-dzięki.

-halo?
-co się z tobą dzieje?!Co chciała ta mysz?!-usłyszałam
-nie mam humoru gadać...
-co się dzieje?-usłyszałam głos Momo
-coś z Satoshim czy pikachu- zapytał Denki
-Satoshiemu się pogorszyło-do oczu znowu napłynęły mi łzy
-ale nie płacz ,przejdzie mu- usłyszałam Momo-jak mu się pogorszyło?
-ma gorączkę i ciężko oddycha.Jestem teraz z Blue i próbujemy mu jakoś pomóc
-jesteś teraz z Blue?-usłyszałam głos Deku-kim jest ten Blue i czemu Todoroki jest o niego zazdrosny?
-sam zapytaj Todorokiego czemu jest zazdrosny.Ja nie mam pojęcia...teraz najważniejszy jest dla mnie Satoshi i żeby mu jakoś pomóc
-jak na bohaterkę przystało- ktoś wykrzyczał
-nie jest bohaterką chcę poprostu pomóc bratu tylko tyle
-uroczo- ktoś powiedział w tle
-niech zdrowieje ,aż żal mi go teraz chociaż go nie znam. Skoro tak bardzo się nim opiekujesz naprawdę musi mieć dobra siostrę...-uznała Momo
-dzięki...wracam do chłopaków chyba będzie trzeba mu zaraz podać leki
-z kąd macie leki?-zapytała chyba Hagakure
-Blue jest profesorem w moim mieście. Po śmierci profesora Oak ,a jego dziadka ,u którego miał ,,praktyki"
-da się być profesorem u was?-zapytał llida
-profesor danego regionu zajmuje się badaniem pokemonów i opieką starterów dla nowych trenerów oraz wręczeniem ich zgodnie z wyborem trenera.Daje również pierwsze pokeball do łapania i pokedex do uzyskiwania informacji o danym gatunku
-ej to serio odpowiedzialne
-dobra wracam do chłopaków trzeba zająć się Satoshim
-powodzenia!
wyszłam z rozmowy grupowej
-mam pomysł co mogłoby mu pomóc tylko skoczę do laboratorium
-jasne czekam
Chłopak wybiegł z pokoju ,a potem z domu.Zostałam teraz sama z bratem i naszymi stworkami.
-niemogę patrzec jak on cierpi i ty razem z nim
-niestety Yuki to rzeczywistość...
-co to za zdjęcie?
-które?
Yuki wskazała na zdjęcie obok łóżka
-to zdjęcie
-a to...to my Twailaight i nasze stworki...chyba dzień po odejściu Suna albo jeszcze w jego ostatni dzień
-co się potem stało?
-Twailaight została gdzieś wezwana i ma wiele pracy i zostałam na jakiś czas z Satoshim potem on wybrał się w kolejną podróż a ja poszłam do szkoły ,gdzie poznałam Denkiego.Jednak co jakiś czas wracałam do Kanto. Potem coraz mniej czasu.
-czekaj...podróżowałaś że swoim bratem
-kilka razy...zawsze mnie wtedy wspierał
-Blue coś długo nie wraca...
-pewnie szuka...co powiesz na chwilę czytania?
-co do czytania?
-fajną książkę którą jakiś czas temu czytałam.Przynajmniej tak zajmiemy czas czekania.
-może ty się trochę uspokoisz...on jest w dobrych rękach
-wiem...

Spojrzałam na łóżko.Poruszył się "czyli nie jest tak źle".Twarz chłopaka przybrała inny wyraz twarzy.Podeszłam bliżej i usiadłam obok pikachu.
-będzie z nim dobrze pikachu...nie martw się
Stworek spojrzał na mnie swoimi okrągłym brązowymi oczami. Leafia już spała obok. Dotknęłam chustki na czole chłopaka "jest ciepła". Zmoczyłam ją swoją wodą.Dotknęłam jego czoła "nadal jest gorące...Blue pośpiesz się". Zaczęłam delikatnie gładzić chłopaka po głowie
-będzie dobrze...Blue zaraz powinien coś przynieść co powinno ci polepszyć.Jestem obok.
Usłyszałam kroki na schodach. Leafia nadstawiła uszy
-Jesteś tam?-usłyszałam wołanie chłopaka
-jasne!-odkrzyknęłam
Drzwi od pokoju zostały tworzone do środka wszedł Blue z kilkoma kartkami
-znalazłem tylko to...coś się zmieniło?
-praktycznie nic...co masz?
-szukałem w starych zapiskach dziadka...
-i jest coś dobrego?
-praktycznie nic poza tym ,że ma dużo leżeć
-tyle to i ja wiem...zostańmy przy okładach
-poczekajmy ,aż to pomoże
-mówiłaś coś ,że miałaś trenować jutro
-tak, ale nie zostawię go samego ,a raczej do jutra mu nie przejdzie
-ja mogę z nim zostać
-ale...
-on napewno by nie chciał żebyś rezygnowała masz ligę za jakiś czas...ja mogę się nim zająć
-a laboratorium?
-poczeka...to co zwykle robisz jak jesteś sama?
-często czytamy to poprawia nastrój
-fajnie

-może coś innego?
-jasne...wybierz coś
-dawaj to
-ale to manga.
-i co z tego?
-jak chcesz (fragment mangi ,,my hero academia" vol. 7)
-...,,słyszeliście o turbo bohaterze ingeniumie?
-No jasne! To bardzo popularny bohater!Jego agencja znajduje się w Tokio i zatrudnia 65 pomocników!
-Dużo wiesz...no cóż to mój brat!
-Prosto z mostu!Fajowo!(korekta chciała zmienić na gazowo)
Jest cudownym bohaterem ,który przewodzi ludziom,trzymając się wszelkich zasad i przepisów!Podziwiam go i dlatego chcę pójść w jego ślady.
Nie trać z oczu tego...kim chcesz być.Dobrze zapamiętaj imię bohatera ,który cię pokona!Brzmi ono Ingenium! Jaki ze mnie bohater...przyjaciele mnie bronią...i przelewają za mnie krew. W takim razie trzeba było najpierw go uratować.Aby uzmysłowić Stainowi jego winy...przejąłem imię mojego brata.Jednak nic się nie zmieniło od egzaminów wstępnych...
Przymknęłam oczy.Zaraz potem poczułam ciepło.

Obudziłam się rano przykryta kocem.Przy moich nogach leżała Leafia, a na kolanach pikachu
-hej maluchy...
stworki podniosły głowy i spojrzały na mnie "ciekawe ile się namęczył w nocy" Wzięłam pikachu na ręce z kąd przeszedł na ramie.Chustka ,którą wcześniej kładłam na czóle chłopaka leżała obok niego
-jak się czujesz śpiochu-szepnęłam w kierunku chłopaka.Nie dostałam odpowiedzi- pewnie całą noc się męczyłeś co?-dla pewności delikatnie dotknęłam jego czoła- już jest lepiej... ciekawe czy mnie słyszysz...-delikatnie usiadłam obok i zaczęłam gładzić go po głowie od jakiegoś czasu stało się to moim nawykiem.Chłopak ma bardzo mięciutkie futrko."Ciekawe co tam pisali...powiadomienia i telefon mam wyciszone.Jakoś nie mam humoru na rozmowy z nimi"
Blue:wybacz ,że cię nie obudziłem ,ale pomyślałem ,że ci się to przyda.Jak Satoshi?
:lepiej gorączka już prawie całkiem zeszła
Blue:to chyba dobrze...ciszysz się?
:jasne, że tak
Blue: mówiłem ci ,że jest silny
:tak chciałam się przejść i nie mogę zostawić go samego
Blue:jasne zaraz będę
:chodzi o to żeby zajrzeć do niego co jakiś czas mimo ,że z nim lepiej nie można ryzykować
Blue:idź się przejść zajmę się wszystkim
:dzięki
Blue:jakby co będę pisać
:jasne
Czekając wróciłam do swojego zajęcia z przed chwili. Dziwiło mnie i jednocześnie cieszyło ,że mimo wczorajszej sytuacji jest z nim dobrze. Dość szybkio mu się poprawiło "chcę już koniec..chcę z powrotem...starego Satoshiego.Jak dobrze ,że jest z nim lepiej."
Usłyszałam pukanie do drzwi "Blue już jest"
-już idę!

-hej- przywitałam się w drzwiach z chłopakiem
-możesz iść. Zajmę się wszystkim...
-dzięki...napewno sobie z nim poradzisz?
-tak napewno
-dzwoń jakby coś się działo
-jasne...miłego spaceru!
-dzięki!

"idealny dzień na spacer" wszędzie robi się zielono,od czasu do czasu ptaki podśpiewują ,a kwiaty kwitną.Drzewa wiśni już są pokryte kwiatami podobnie jak drzewa mirabelek oraz krzaki forsycji. Razem z przyjemnym ciepłym wiatrem leciały w moim kierunku płatki jaśminu.Trawa soczyście zielona.Powietrze miało przyjemny zapach kwiatów,trawy i delikatnej woni lasu.Słońce przyjemnie ogrzewało.Wiatr przynosił także delikatny szum strumyka znajdującego się nieopodal. Leafia wydawała się zachwycona okolicą. Podeszłyśmy pod wzniesienie.Położyłam się na ogrzanej przez słońce trawie tak miękkiej ,że aż łaskoczącej w plecy.
-pięknie tu co?
~leaf!
-...jak myślisz...co dalej?
~leaf!
-wsumie masz rację...nie ważne co dalej teraz chyba może być tylko lepiej...jedno jest pewne...
~leaf!
-będziemy partnerkami do końca...co kolwiek się wydarzy...będziemy razem
Poszłyśmy dalej w kierunku strumyka ,gdy doszłyśmy do wody zdjęłam buty i weszłam do wody sięgającej do kolan "jak dobrze, że mam krótkie spodenki"
-Leafia chodź woda jest ciepła!
~leaf!
Leafia podeszła do wody wkładając powoli to jedną łapę ,to drugą zaraz potem wzięła rozbieg i wskoczyła do wody ochlapując mnie.
-no dzięki teraz jestem cała mokra- pwiedziałam z śmiechem i zaczęłam ją chlapać- masz za swoje
~leaf!
Leafia urzyła stalowego ogona na tafle wody tworząc sporą fale
-nie tym razem!- rozpędzałam wodę niestety nie do końca- no jednak.
~leaf!
-masz rację dopiero teraz jestem cała mokra-woda ze mnie ściekała, mokre ubranie przylegało do mojego ciała "chyba jednak trzeba się trochę wysuszyć" -Leafia zaraz trzeba się wysuszyć.
~leaf!
-ale to za chwilę chodź się jeszcze pomoczyć puki jestem mokra
~leaf!
Kolejny stalowy ogon uderzył w wodę, tym razem udało mi się zatrzymać falę
-tym razem mi się dało...twoja kolej na falę!-skierowałam falę w Leafie.Była cała mokra.Nie została mi dłużna. Wbiegła na mnie przekraczając nas obydwie.
-dobra,dobra wygrałaś- zaczęłam się śmiać.
~leaf!
-masz rację trzeba się trochę podsuszyć...chodź tu-podgrzałam swoje ciało...ubranie momentalnie z ociekającego wodą stało się delikatnie wilgotne niestety włosy nie wyschły tak szybko"i tak będę musiała się przebrać"- twoja kolej!-po ,,otrząchnięciu" się z wody podeszła i dała się wysuszyc.Wracałyśmy do domu w między czasie dostałam wiadomość ,żebyśmy wracały.Przyspieszyłyśmy kroku i za 20 minut byłyśmy obok domu."super jestem jeszcze wilgotna...może nikt nie zauważy".Weszłam do domu.
-już jesteśmy!- najpierw usłyszałam delikatny tupot na schodach zaraz potem ich twórca radośnie wskoczył mi na ramie- hej pikachu
Zaraz potem weszłam po schodach na górę
-muszę się przebrać wiesz?
"nie ma Blue? Pewnie jest w laboratorium"
Weszłam do pokoju
-hej-usłyszałam męski głos należący do brata
-oh hej...jak się czujesz?
Chłopak się podniósł
-lepiej.Gdzie byłaś?Myślałem ,że coś się stało
-wybacz byłyśmy na spacerze i...nie chciałam cię martwić
-spokojnie i jak było?
-przyjemnie
-czemu jesteś mokra?!
-wpadłam do strumyka... zaraz się przebiorę
Podeszłam do szafy i wzięłam suche ubranie.Niebieskie luźne spodenki i białą koszulkę. Gdy weszłam do łazienki sięgnęłam po ciemny milutki ręcznik.Położyłam go obok prysznica, gdy ciepła woda przyjemnie spływała po moim ciele rozmyślałam nad ostatnimi wydarzeniami."Cieszę się ,że z Satoshim wszystko już dobrze i ,że jest znowu taki jak dawniej...praktycznie nic się nie zmieniło.Po wyjściu z pod prysznica otarłam się i założyłam suche ubranie.Szybko wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju
-może tak załóż bluzę wieczorami nadal robi się zimno
-mówi to chłopak ,który ukrywał chorobę i jakiś czas leżał w łóżku...miałam po nią iść- wyciągnęłam z szafy białą bluzę i szybko ją narzuciłam
-wcale nie byłem chory!
-a kto leżał z gorączką?Myślałam ,że zaraz będzie trzeba cię brać do szpitala
-ale skończyło się dobrze ,dzięki ,że tego tak nie zostawiłaś
-nie masz za co.Najważniejsze dla mnie było ci pomóc...
-ale czekaj serio było tak ciężko?
-wiesz co ty może jeszcze zostań trochę pod kołdrą tak na wszelki wypadek
-eh
-następny razem mnie tak nie strasz!
-następnego razu nie będzie
-a ty znowu swoje...chcesz coś ciepłego?
-po co?
-żebyś się rozgrzał
-jest ciepło...
-a ty nadal powinieneś odpoczywać po chorobie zaraz wracam
Zaszłam na dół gotować mleko zaraz potem dodała m miód i weszłam z kubkiem do pokoju stawiając go na szafce nocnej
-ktoś do ciebie dzwonił
-jasne zaraz oddzwonię...pij
-jasne dzięki-chłopak spojrzał na zdjęcie- ostatni dzień gdy byliśmy w całą trójkę
-myślisz ,że czemu je mam?
-no tak...myślisz czasem o tamtych czasach?
-nawet zbyt często...szkoda ,że to nigdy nie wróci...nikt Suna ani taty nie przywróci
-nie ,ale możemy ich spotkać
-jak?Myślałam ,że tylko duchy i pół duchy mogą spotykać zmarłych
-jest jeszcze jeden sposób
-jaki?
-tapu fini strażnik Poni, ona może nam pomóc
-czyli jeszcze jest szansa. Na jakiej wyspie jest ta szkoła?
-no tak słyszałem ,że na jakiś czas zmieniasz szkołę.Szkoła jest na Mele Mele.Będziemy w jednej klasie
-serio super!
-Zatrzymujemy się u profesora Kukui jednocześnie naszego nauczyciela
-czyli jak ostatnio...
-miałaś do kogoś oddzwonić
-no tak...
-hej oco chodziło?
-Lyria wkońcu!
-hej Todoroki
-gdzie jesteś?
-jeszcze jesteśmy w Kanto
-a jaka jest ta Alola?
-region Alola składa się z 4 wysp każdej z nich strzeże boski strażnik. Występują tam pokemony podobne do tych z Kanto jednak są między nimi różnice
-naprzykład jakie?
-vulpix i Shiron obydwa to vulpixy jednak różnią się typami i wyglądem.Jeden pochodzi z Kanto ,a Shiron wykluła się z jaja znalezionego na Mount Lanakila
-ciekawie
-o hej ice!
-hejka Kirishima
-jak na Aloli?
-jeszcze jesteśmy w Kanto...Satoshi mówi ,że lecimy za dwa dni
-super!Jak tam jest?
-byłam tylko raz...jest ciekawie
-słyszałem ,że składa się z wysp
-z 4 wysp ,szkoła jest na Mele mele
-czyli Satoshi zdrowy?Słyszałem od dziewczyn ,że strasznie się bałaś.
-tak to prawda ,ale jest ok
-szybki jest
-jak jest w tym Kanto?
-przyjemnie pełno zieleni i kwiatów jest ciepło. Mam tu przyjaciół.Jesteśmy w rodzinnym mieście .Jest wiele miejsca do treningów .Sale z liderami i piękne miejsca
-macie tam sale treningowe?Super!
-oraz pełno trenerów chętnych do walk
-toczycie ze sobą walki?
-to jeden z najlepszych sposobów na trening przed ligą,a na Aloli chcę podjąć dalej wielką próbę
-wielka próba?-usłyszałam wiele głosów
-dzięki niej zdobyłam z-kryształy, a dzięki nim mogę używać specjalnych ataków.
-kto rządzi tym wszystkim?
-wyjaśnie potem lecę jeszcze na szybki trening
-powodzenia!

-idziesz na trening?
-tak
-gdzie będziesz?
-blisko domu.Czemu pytasz?
-za jakiś czas robi się ciemno
-za 3 godziny
-wróć przed zmrokiem
-jasne,jasne

-Lycanroc biegniemy!
Kamienny wilk ruszył biegiem w kierunku ,,plaży" blisko miasta.
-poczekaj na nas!
Lycanroc stanął przed taflą wody patrząc w naszym kierunku.Dobiegałyśmy do celu
-lapras!-rzuciłam swoim pokeballem w wodę.Ten momęt wyglądał podobnie do wynurzenia się stworka z wody.Lycanroc wskoczyła na jego ,,muszle".

Dopłynęliśmy do wysepki.Postanowiliśmy się przejść jej brzegiem.Lapras płynął przy brzegu.Znaleźliśmy miejsce ,gdzie było pełno kamieni i zwalonych drzew "idealne miejsce na trening"
-Lycanroc rock tomb!
(oszczędzę wam treningu...o ile ktoś dotarł do tego momętu)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hej...to mój chyba najdłuższy rozdział

Za kilka dni mam egzamin klasy 8 ,a w maju do wymarzonej szkoły.Trzymajcie kciuki.

Do następnego rozdziału!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro