Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wpis 12

W Missouri, w małej knajpce doszło do morderstwa. Oprócz sześciu ludzi zginął jeden Anioł. To był dobry żołnierz. I jest kolejnym trupem. Ta wojna mnie powoli zniesmacza.

Zadzwoniłem po Sama i Deana. Tak ogólnie zauważyłem, że zawsze gdy udają agentów FBI, podają nazwiska znanych muzyków. Zatem na miejscu uprzedziłem, że przyjadą Agenci Spears i Aguilera. Byłem dumny z tego spostrzeżenia.

Gdy przybyliśmy do mojego biura, Hannah powiedziała, że jeden z naszych - Josiah - zniknął. Ktoś inny znalazł nagranie tuż sprzed tragedii w knajpce. Był na nim Oren, który skupił na sobie całą energię, zabił siebie oraz, jak się okazało, jednego ze zwolenników Metatrona, krzycząc: ''Dla Castiela!''. Byłem tym bardzo zdziwiony. Nigdy nie pozwoliłbym, aby kiedykolwiek zaszła podobna sytuacja. Nie miałem pojęcia o co z tym chodziło.

Dean mi nie wierzył. Nakazał mi zostać w biurze, podczas gdy on i Sam mieli iść do szpitala, gdzie stacjonowali moi zwolennicy. Chcieli spytać się, czy ktokolwiek znał Anioła, który został zabity na nagraniu. Nie miałem zamiaru się zgadzać. Nie mogłem siedzieć bezczynnie i czekać, aż oni trafią na jakąś poszlakę. Stwierdziłem, że będę szukał jakiegokolwiek tropu na temat Josiah. Dean dalej mi nie ufając, wysłał ze mną Sama.

Podczas podróży Sam opowiedział mi o tym, że Dean zabił Abaddon.

Dean... on się zmienił. Stał się bardziej natarczywy oraz mniej ufny. Przynajmniej mi i swojemu bratu nie ufał już tak bardzo jak kiedyś. Nie mam pewności, lecz uważam, iż to poniekąd zasługa Znamienia. On się zmienia z dnia na dzień. Nie wróży to nic dobrego.

Potem dotarliśmy do starego budynku w poszukiwaniu Josiah. W międzyczasie zadzwonił do nas Dean z informacją, że znalazł Tessę, która mogła nam wyjawić dużo potrzebnych wiadomości. Po wielu problemach trafiliśmy do pewnych drzwi. Byłem przekonany, że to były Bramy Nieba. Słyszałem, słyszałem jak mnie wołały. Jednak... to był podstęp Metatrona. W pomieszczeniu spotkaliśmy jedynie na wpół żywego Josiah'a. Chciałem go uleczyć. Lecz on wolał umrzeć, niż zostać uratowanym przeze mnie. Nie wierzył mi. Twierdził, że nie jestem szlachetny i że nie jestem już tym Aniołem co kiedyś.

Czasami, gdy nikt nie widzi, załamuję się. Myślę, jak długo jeszcze to wszystko będzie trwało. Jestem przerażony, tym bardziej, że skradziona łaska powoli się kończy. Wypala się. A gdy wypali się do końca, ja razem z nią. Dlatego nie mam za dużo czasu i boję się, że umrę, zanim cokolwiek uda się nam zrobić. Zanim pokonam Metatrona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro