27.02.2021
Wczoraj rozbiliśmy się. Na szczęście trafiliśmy do oceanu Atlantyckiego. Niestety nie udało mi się odłączyć Teni, dałam z siebie ile tylko mogłam, a to i tak było za mało. Zawiodłam... Szukałam jej w częściach wraku, które dryfowały naokoło miejsca katastrofy, nigdzie jej nie było. Teraz siedzę w swojej kajucie i piszę, a właściwie zdaję relację z tego co się wydarzyło kilkanaście godzin temu. Reszta paczki już do mnie płynie... Tylko po co? Żeby mnie jakoś pocieszyć chociaż sami pewnie ledwo dają radę? Szukałam jej dopóki ratownicy siłą nie wciągnęli mnie na pokład, obiecując, że znajdą ją, choć jak na razie nie natrafili nawet na najmniejszy ślad. Czyli tak kończą bohaterzy, ci, którzy poświęcają się, aby uratować innych? Nie musiała tego robić, dostała wybór, mogła po prostu zrezygnować. Nawet jeszcze na początku, kiedy trafiliśmy do Ameryki, nie musiała im nic mówić, ale zrobiła to. Chciała pomóc nie tylko swojej rodzinie, ale i innym nieszczęśnikom. I jak skończyła? W ciemnych odmętach Atlantyku. Podobno przed śmiercią zdążyła się pożegnać. Wszystko jest w jej pamiętniku... Nie wiem czy aby na pewno chcę to czytać. Już teraz na samą myśl, że oddała życie za tych, których nawet nie zna, sprawia, że płaczę. Nie mam pojęcia czy zniosę ostateczne pożegnanie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro