8 maja 2005, niedziela rano
Właśnie płaczę. Dlaczego wszystkie smutki tak bardzo dotykają mnie?
Czy ja zrobiłam komuś coś złego?
Kurczę...
Nie wiem, czy potrafię to opisać, ale spróbuję...
***
Wczoraj byłam z Martusią i Marcelką na spacerku.
Przechodziłyśmy koło pustego domu, który był nieogrodzony i przyszedł nam do głowy świetny pomysł, by tam wejść i usiąść sobie na tarasie.
Zrobiłyśmy to, będąc w stanie totalnej głupawki, po czym przez bardzo długi czas grałyśmy w "Co by było, gdyby" i rozmawiałyśmy o wszystkim, co nam tylko przyszło do głowy. Zastanawiałyśmy się, jak zareagowałaby straż miejska, gdyby nas tam przyłapali.
Przyszłam do domu i byłam w świetnym humorze. Włączyłam Gadu–Gadu. Nagle w dolnym rogu ekranu zobaczyłam komunikat "Marta Maciejka jest dostępna". Ucieszyłam się, że pogadamy. Napisałam:
Ja: Hej Marta! Dostałaś łańcuszek od Michała?
Marta: Tak
Ja: Wysłałam już do 30 osób :D
Marta: Super
Ja: To miała być ironia?
Marta: No
Ja: O co ci chodzi?
Marta: Oj nic, mam zły humor
Już wtedy wydawało mi się to podejrzane. To nie w jej stylu. Przecież jeszcze tego samego dnia śmiałyśmy się i wydurniałyśmy na maxa siedząc na czyimś tarasie. To dziwne, że tak szybko straciła humor!
Pisałyśmy dalej, a ona była jakaś dziwna.
Marta: Oj Ada, nie mam czasu
Wchodziła na niewidoczny, a później znowu na dostępny i tak w kółko. Po chwili wysłała mi wiadomość:
Marta: Modrzew mi się podoba
To już było przegięcie.
Ja: O co ci chodzi? Czemu się tak wygłupiasz?
Czułam się, jakbym pisała z jakąś zupełnie obcą osobą.
Napisałam do Joli.
Ja: Piszesz z Martą?
Jolka: Tak, powiedziała, że Modrzew jej się podoba
Ja: A ty co na to?
Jolka: No żeby z nim pogadała
Ja: Acha
Szczypałam się kilka razy, ale to nie wyglądało na sen. Widocznie takie dziwne rzeczy mogą się dziać także na jawie...
Ale nie mogłam uwierzyć w te bzdety.
To był czysty absurd.
Dręczyło mnie tylko pytanie:
PO CO ona się tak nabija?!
Marta: No co, jesteś moją przyjaciółką, czy nie? Bo jak na razie się tak nie zachowujesz
Ja: Eeeee... Za bardzo nie wiem, co mam ci na to odpisać
I wtedy do mnie dotarło – Marta ma przed kompem niezłą polewkę! Gdy spotkamy się na żywo, wyśmieje mi się w twarz i będzie się dziwić, że dałam się nabrać na taką głupotę. A Jolka była częścią planu. Zmówiły się.
Po chwili napisałam:
Ja: Wiesz co, ja dzisiaj zorientowałam się, że kocham Wojtka Stolarczyka!!!
Marta: COOOOOOO???????????????????????????????????????????????????
Ja: NO TAK!
CZEMU MI NIE WIERZYSZ?
Przecież ja go tak dobrze znam i tyle razy w życiu z nim rozmawiałam!!!
Marta: Ale ja naprawdę kocham Modrzewa
Ja: A ja Wojtka!!!
Marta: :O
Ja: Wiesz, i tak wiem, że to nieprawda, bo nie powiedziałabyś tego Jolce, więc wiem, że to ŚCIEMA!!!
Marta: Jak mi nie wierzysz, to trudno
Ja: Ale ja Wojtka Stolarczyka naprawdę kocham
Marta: Ok
Wierzę ci
Nie mam czasu Ada, więc spadaj
Wkurzona wyszłam z GG. Postanowiłam do niej zadzwonić i wybadać, co jest grane.
–No hej – przywitała się.
Jej ton głosu nie wskazywał na to, by była zła, lub obrażona. Nie brzmiała również, jakby była rozbawiona.
Zamurowało mnie.
–Idziemy jutro do tego kościoła? – zapytałam.
–Tak, a co?
–No ok, a słuchaj, co to miało znaczyć to na GG?
Cisza.
–Eee... – zawahała się Marta. –To my gadałyśmy dzisiaj na GG?
W gardle urosła mi taka jakby wielka gula. Wiem, że to określenie zaczerpnięte z "Mikołajka", ale jakże trafne.
W każdym razie, bliska płaczu, pisnęłam:
–O nie...
–CO?
–Nie...
–No co?!
–Przysięgnij, że nie było cię dzisiaj na GG.
Musiałam usiąść. W głowie wirowały mi tysiące myśli.
–No... NO PRZYSIĘGAM!!!
–Ktoś włamał się na twoje GG – oznajmiłam.
Od początku powinnam się tego domyślić.
ALE JAK TO SIĘ MOGŁO STAĆ???
Ten ktoś włamał się na GG Marty.
TO ZNACZY, ŻE MIAŁ DOSTĘP DO CAŁEGO ARCHIWUM
Nieee...
Szybko dopadłam kompa – umówiłyśmy się z Prawdziwą Martą. Tym razem miałam już pewność, że to ona – mówiła hasłami i w ogóle.
Na początku posądziłam o tę akcję Jolkę i nieźle się pogryzłyśmy.
Ale już się pogodziłyśmy, bo to chyba jednak nie ona.
Wiecie, co zrobiłam, gdy tylko wyłączyłam komputer?
Poszłam do swojego pokoju, zamknęłam się na klucz, włączyłam głośno muzykę, żeby mnie nie było słychać i wybuchłam histerycznym płaczem. Szlochałam w poduszkę jakieś pół godziny bez przerwy.
Zwierzałam się Marcie na GG ze WSZYSTKIEGO. Rozmawiałyśmy o naszych sympatiach, problemach, obgadywałyśmy ludzi ze szkoły, grałyśmy w "co by było, gdyby", gadałyśmy o naszych największych tajemnicach. W zapisach moich rozmów z nią można znaleźć prawie tyle samo informacji o mnie, co w moim pamiętniku. W najgorszych snach nie wyobrażałam sobie, że ktoś to kiedyś przeczyta.
Zasypiając, miałam mega wielkiego doła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro