23 marca 2005, środa
23 marca 2005, środa
8 powodów, dlaczego kocham przerwy w szkole
8. Są krótkie i przez to jeszcze bardziej się je lubi. Nie od dzisiaj wiadomo, że to co dobre, szybko się kończy!
7. Są bezstresowe. Nie trzeba ich spędzać z Gruszką ani żadnym innym nauczycielem, który w każdej chwili może wywołać cię do tablicy i wstawić gałę.
6. Można coś zjeść, a na lekcjach niezbyt (chyba, że schowa się słone paluszki w piórniku, tak jak to czasem robimy na niemieckim).
5. Można odrobić lekcje. Bycie pilnym i wzorowym uczniem bez przerw byłoby nieosiągalne!
4. Można latem wyjść na dwór.
3. Można gadać bez ograniczeń.
2. To jedyny czas w szkole, gdy mogę spotkać Michała. I nie ważne, czy tylko się witamy, czy pyta, co było na sprawdzianie z biologii, czy rozmawiamy o nowej piosence Nelly'ego, czy opowiada mi, co ostatnio odwaliła Bułka. Za każdym razem mam wrażenie, jakby zaglądał w głąb mojej duszy tymi pięknymi niebieskimi oczętami.
1. Widok Jaśminy i Michała siedzących razem nie kłuje mnie już w oczy.
Bo ostatnio prawie wcale nie widuję ich razem.
24 marca 2005, czwartek
Czuję się mega dziwnie.
Ale wiem, że chcę to opisać.
***
Wczorajsza pogoda była okropna. Było strasznie pochmurno i kropił deszcz.
Wracaliśmy z angielskiego z Michałem i moim bratem.
Zapytał, czy może do nas przyjść w ten weekend. Moje serce radowało się.
–Pewnie, że tak – powiedział Tomek.
Michał pytał, o której może przyjść. Nie wiedzieliśmy jeszcze dokładnie, jakie nasi rodzice mają plany.
–Będziesz dzisiaj na GG? – zapytałam.
–No nie wiem. Mój tata się wkurza, że korzystam tyle z kompa. Może pogadamy przez telefon?
–Ja idę do domu, Ada! – zawołał Tomek, bo deszcz zaczynał padać coraz mocniej. Pożegnał się z nami i zniknął w oddali.
Zostaliśmy tylko ja i Michał.
–Mogę zadzwonić do ciebie na domowy – powiedziałam. –Po 20:00 mam za darmo.
–Spoko, ale mogę ci wcześniej puścić sygnał? Jeszcze jedna osoba ma zadzwonić i znając życie pewnie będzie mi gadać przez godzinę.
Zdziwiłam się. Myślałam, że tylko ja i Marta tyle rozmawiamy.
–Wow – zawołałam. –I gadasz godzinę przez telefon?
–Nie, ja odkładam słuchawkę, a ona sobie gada.
Ona.
Poczułam ukłucie w sercu, ale chyba jakiś wrodzony masochizm kazał mi zapytać:
–Kto to?
Wtedy spojrzał na mnie i z tajemniczym uśmieszkiem odpowiedział:
–A pamiętasz kartkę...?
Czułam, jak coś rozdziera moje serce. Och... Jak to BOLAŁO...
Wtedy on podszedł bliżej mnie, tak jakby nie chciał, by ktokolwiek usłyszał to, co miał mi powiedzieć. Chociaż na ulicy, na której staliśmy, nie było żywej duszy.
–Słuchaj... Od zeszłego piątku...
–Tak...?
–...Już z nią nie chodzę.
NIGDY NIE ZAPOMNĘ JEGO WYRAZU TWARZY.
Śmiertelna powaga. Mina mówiąca "wszystko raz na zawsze skończone". Moje serce po prostu zaczęło wariować.
–Jak to?
–Po prostu. Zerwałem z nią.
Zrobiłam smutną minkę pełną współczucia.
Może aktorstwo jest jednak moim powołaniem?
–CO SIĘ SMUCISZ? – zawołał nagle wesoło. –JUHUUU!!! – i wyrzucił ręce do góry z radości.
Nic na to nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam się śmiać. Byłam strasznie zmieszana. Nie wiedziałam, jak zareagować. On również się śmiał. Padało coraz mocniej. Pożegnaliśmy się i każde z nas pobiegło w swoją stronę.
***
Gdy wróciłam do domu to nic, tylko włączyłam muzę na fulla i zaczęłam skakać.
Moja radość jest po prostu NIE DO OPISANIA!!!
25 marca 2005, Wielki Piątek
Przyglądałam się dzisiaj Jaśminie. Faktycznie wygląda ostatnio na trochę smutną.
Jakby korona jej z głowy spadła.
Hahaha!
Jaka ja jestem okrutna.
Cieszę się z czyjegoś nieszczęścia.
Nie, nie jestem taka, wcale się nie cieszę...
A WŁAŚNIE, ŻE SIĘ CIESZĘ!!!
JESTEM JAKA JESTEM!
To jest MÓJ pamiętnik i najpiękniejsze jest to, że mam prawo pisać tutaj CO MI SIĘ TYLKO PODOBA!
Nikt nie może mi tego odebrać.
Napiszę więc zupełnie szczerze, bez owijania w bawełnę, tak jak jest.
Czuję przeogromną RADOŚĆ!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro