Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20 stycznia 2005, czwartek

O Jezu.

Jaką ja jestem kretynką. Jaka ze mnie idiotka...! Jak ja mogłam chociaż przez chwilę pomyśleć, że on te serduszka wysłał na serio... JAK JA MOGŁAM BYĆ TAKA NAIWNA I GŁUPIA!

Jeeeeeeeeeezuuuuuuuu.

Ale wszystko po kolei...

***

Rano nic nie zwiastowało nieszczęścia, które miało mnie czekać.

Właściwie dzień rozpoczął się dobrze. A nawet BARDZO dobrze.

Gdy tylko zdążyłam wejść do szkoły, od razu spotkałam Michała. Przywitaliśmy się ciepło i pośmialiśmy. Czy może być lepszy początek dnia...?

Zaraz po tym dopadła mnie pani Lisocka – od matematyki.

Myślałam, że może znowu coś zrąbałam, ale zastanawiałam się, co takiego mogłoby to być, skoro oceny na semestr są już wystawione.

Ale nie.

Ona podbiegła do mnie z lśniącymi oczami i powiedziała, że czytała moją pracę na konkurs "Moja szkoła", bo była w komisji.

Ona? Nauczycielka od matematyki? Byłam trochę skołowana, ale słuchałam dalej.

–Adusia – mówiła. –PIĘKNIE. Normalnie CUDO! To dopiero dobra robota. Muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem.

Moje serce się radowało.

Nie mogłam w to uwierzyć!

Pani Lisocka patrzyła na mnie z podziwem.

Pani od MATEMATYKI.

Jestem przecież bardzo średnia z tego przedmiotu, więc zawsze myślałam, że ma mnie za tłumoka... Po raz pierwszy słyszałam coś tak pozytywnego na mój temat z jej ust.

Czułam się prawie tak, jak w czwartej klasie podstawówki, kiedy pani od polskiego przeczytała moje wypracowanie o "Rogasiu z Doliny Roztoki" i przy całej klasie powiedziała:

–Słuchajcie, wasza koleżanka ma naprawdę wielki talent. Bardzo możliwe, że macie w klasie przyszłą sławną pisarkę.

Podziękowałam pani Lisockiej za miłe słowa i powiedziałam, że strasznie się cieszę.

–Czy są już wyniki konkursu? – zapytałam.

–Twój tekst jest jednym z finałowych – zdradziła nauczycielka. –Jutro będzie krótki apel i wtedy ogłosimy wyniki wszystkim. Przygotuj się proszę, że być może będziesz musiała wyjść na środek i przeczytać z tego wybrany przez siebie fragment.

Poczułam ukłucie w żołądku.

Naprawdę mam wyjść przed całą szkołę i czytać swój pamiętnik?

Nawet fikcyjny. Nawet taki, w którym pozmieniałam dużo faktów.

Czym innym jest recytowanie łzawego wiersza na 11 listopada, albo granie aniołka a czym innym odczytywanie na głos swoich myśli przed całą szkołą.

Zacisnęłam zęby. Pozytywne myśli mimo wszystko miały przewagę na strachem.

–W porządku – powiedziałam. –Zrobię to.

***

Byłam tak podekscytowana, że natychmiast musiałam się pochwalić koleżankom!

Wszystkie od razu chciały przeczytać moją pracę.

Akurat tak się złożyło, że miałam przy sobie kopię.

W ciągu dnia dziewczyny wymieniały się kartkami, czytając mój "udawany" pamiętnik jedna po drugiej.

Wszystkie zgodnie stwierdziły, że jest SUPER!

–Ada, ty powinnaś wydać swój pamiętnik! – mówiła Jolka. –Normalnie ZARĄBISTE! To by było jak ten, no... "Pamiętnik księżniczki"!

–Nooo! – przytaknęła Marta. –Ja też czytałam jej prawdziwe pamiętniki i mówię wam, jakie zajebiste!

Czułam, jak wszystko się we mnie raduje a na twarzy mam uśmiech od ucha do ucha.

–Zainspirowałaś mnie – powiedziała Marcela. –Zaczynam sama pisać pamiętnik, bo te Twoje są takie BOMBOWE...!

O jeeejku... Nawet nie wiecie, jak było mi miło.

Zaczęłam o tym naprawdę myśleć.

Wydać mój pamiętnik...?

Na następnej lekcji pogrążyłam się w marzeniach.

Wyobrażałam sobie, jak rozdaję autografy w księgarni swoim fanom... Jak udzielam wywiadów... Jak piszą o mnie artykuły:

"Mała 13–latka zadebiutowała przebojowym pamiętnikiem, którego nie wahała się pokazać światu...!"

Te marzenia były tak fantastyczne, że kompletnie odpłynęłam.

Nie słyszałam już niczego, o czym mówiła nauczycielka.

***

Życie jednak nie składa się z samych dobrych chwil.

I już wkrótce miało nastąpić coś, co brutalnie zburzyło mój dobry nastrój.

Ze szkoły wracałam z Martą.

Szłyśmy sobie tak szkolnym boiskiem w stronę wyjścia, trajkocząc w najlepsze o wszystkim: o Wafelku, o Pizzy, o Frytkach... Gdyby ktoś nas słyszał, pomyślałby, że mamy jakąś obsesję na punkcie jedzenia. Podzieliłam się z nią moimi marzeniami związanymi z wydaniem pamiętnika. Byłyśmy w naprawdę dobrych humorach.

Wtedy nagle zobaczyłyśmy coś, co dosłownie zmroziło mi krew w żyłach.

–Ada – odezwała się nagle Marta z niepokojem w głosie. –Widzisz to, co ja?

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. W jednej chwili zrobiło mi się niedobrze i słabo.

Na tylnej ścianie szkoły, w miejscu, gdzie w ciepłych miesiącach znajduje się palarnia, zobaczyłyśmy wielki, narysowany czarną kredą napis:

MM + JK = BWM

Inicjały się zgadzają.

Michał Modrzew + Jaśmina Król = Bardzo Wielka Miłość

Gdyby zaś ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, pod spodem widniał drugi napis:

KOCHAM MICHAŁKA M.

JAŚMINA K.


–Chodźmy stąd – powiedziałam. –Nie możemy tutaj tak stać i się gapić.

Chwilę szłyśmy w milczeniu, kiedy Marta odezwała się:

–Może coś jej odwaliło i sama to napisała, nie wiadomo, czy to jest odwzajemnione. Podpis jest tylko jej, a on...

–Marta – przerwałam jej. –Nikt nie pisze takich rzeczy publicznie, jeśli nie jest pewien, czy jego uczucia są odwzajemnione. Nikt nie zrobi z siebie takiego błazna. Dla mnie to oznacza tylko jedno – że oni ze sobą chodzą.

–Niekoniecznie...

–Marta... – nie chciałam jej w ogóle słuchać. –Daj już spokój. Najlepiej będzie, jeśli po prostu sobie odpuszczę.

–Na serio...? – zdziwiła się przyjaciółka.

–Tak – przytaknęłam. –Zdecydowanie serio.

***

Na angielski dzisiaj nie poszłam. Powiedziałam mamie, że boli mnie głowa.

Ale to nie głowa mnie boli, tylko serce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro