Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20 maja 2005, piątek

20 maja 2005, piątek

–Ada, musimy koniecznie zrobić wasze urodziny tutaj i go zaprosimy – mówiła Marta podekscytowana, gdy siedziałyśmy wieczorkiem u niej na działce.

–Czadowy pomysł! – zawołała Marcela.

Roześmiałam się.

–Czemu tutaj? – zapytałam. –Może lepiej zrobimy urodziny normalnie, u nas w domu, jak zawsze?

–Oj Adaa, weź – przewróciła oczami Marta. –Kończysz 14 lat! U mnie na działce będzie fajniej. Bez rodziców. Możemy robić, co chcemy. Możemy nawet kupić jakieś piwko.

–Tomek na pewno nie będzie chciał pić – powiedziałam. –Ja w sumie też nienawidzę piwa.

–A próbowałaś? – zdziwiła się Marcela.

–Jak miałam jakieś 6 lat – śmiałam się. –Mieliśmy imprezę rodzinną i spróbowałam trochę piwa z kufla taty, który stał na stole. Było tak obrzydliwe, że wyplułam wszystko z powrotem do tego kufla.

–Hahahahaha! – kumpele śmiały się jak nienormalne.

–No co? Piwo jest ohydne – wzdrygnęłam się.

–Dobra, to jest szczegół – machnęła ręką Marta. –Najważniejsza jest lista gości... My, Tomek... Modrzew... Może nawet zaprosimy nasze sympatie? – dodała, patrząc na Marcelę z gwiazdkami w oczach.

–Widzę, że plany macie niezłe – śmiałam się.

–To będzie super imprezka! – wołała Marcela.

Podekscytowane włączyłyśmy muzę na fulla i zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć.


21 maja 2005, sobota

Czuję, że odbiła mi totalna wiosenna szajba.

Wróciłam właśnie z zajefajnego spacerku z ziomalkami. Włóczyłyśmy się po Tulipku z Martą i Marcelą, kiedy niespodziewanie spotkałyśmy Pamelę jadącą na rowerze.

Pogadałyśmy chwilkę. Okazało się, że Jolka też ją już denerwuje. Zjednoczyło nas to.

Poszłyśmy z nią do jej domu, by zostawiła rower i mogła do nas dołączyć.

Wydurniałyśmy się pół dnia – na przykład stawałyśmy jedną nogą na słupkach pod strażą pożarną i robiłyśmy konkurs, która najdłużej utrzyma równowagę.

Śpiewałyśmy i wygłupiałyśmy się. Udawałyśmy, że ja, Marta i Marcela jesteśmy Destiny's Child (jak zwykle), a ona Shakirą i, że nagrywamy razem nowy kawałek.

–Whenever, wherever! – wydzierała się Pamela.

–To chyba nie jest nowy kawałek, tylko mega stary – śmiałam się.

–Cicho! – zawołała tamta. –Jesteśmy w dwa tysiące pierwszym! Przeszłyśmy właśnie przez magiczny portal czasowy!

Wzięłyśmy się wszystkie pod ramię i udawałyśmy, że jesteśmy jednym wielkim czterogłowym potworem i nie możemy się rozdzielić.

Było genialnie!

ŻYCIE NIE MA SENSU!

Ale jest takie BOSKIE!


KOCHAM ŻYCIE, CHOCIAŻ NIE MA ONO SENSU!!!

ALE CO Z TEGO???

JEST WSPANIAŁE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro