18 października 2004, poniedziałek
WYDARZYŁA SIĘ DZISIAJ PRAWDZIWA TRAGEDIA.
Nie mogę uwierzyć we własną głupotę...!!!
Siedziałam sobie na przerwie z dziewczynami i uznałyśmy z Marcelą, że powinnyśmy kontynuować zbieranie podpisów do naszej petycji, bo znowu zrobiłyśmy sobie w naszej akcji za długą przerwę, a z sekundy na sekundę umiera coraz więcej zwierząt.
Sięgnęłam do plecaka, żeby jej poszukać, kiedy...
OKAZAŁO SIĘ, ŻE NIE MAM TEGO ZESZYTU!!!
–Marcela, a ty go ostatnio czasami nie spakowałaś? – zapytałam koleżankę przerażona.
–No nie jestem pewna, Ada, ale raczej nie – odpowiedziała, równie przejęta.
–Nigdzie go nie widzę...
–Może po prostu zostawiłaś w domu? – zasugerowała. –Ja też poszukam. Spokojnie!
–Okej – zgodziłam się. –Poszukajmy w domu. Naprawdę mam nadzieję, że się znajdzie.
***
Na próbie na 11 listopada nie musiałam nawet za szczególnie udawać, że chce mi się płakać w czasie mojej recytacji.
***
PRZESZUKAŁAM CAŁY DOM I TEGO ZESZYTU TUTAJ TEŻ NIGDZIE NIE MA!
Marcela napisała mi SMSa, że u niej zeszytu również brak.
Jestem totalnie załamana. Brak mi słów do własnej głupoty. Jak to się mogło stać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro