10 września 2004, czwartek
Ten dzień był pełen smutku...
Gdy rozmawiałam na przerwie z Marceliną, zauważyłam, że jej wielkie niebieskie oczy są całkiem czerwone. Wyglądało to niepokojąco.
Od razu zapytałam ją, co się stało, na co ona powiedziała, że wczoraj odeszła jej świnka morska, Strojnisia i przepłakała całą noc.
O mój Boże! Nie wyobrażam sobie, co ona musi teraz przeżywać... Od razu pomyślałam o tym, jak ja bym się czuła, gdyby Reksio zmarł. Aż strach pomyśleć...
Marcelina powiedziała, że Strojnisia była z nią, odkąd miała 7 lat. Wspominała, jak to było, jak była malutka. Właściwie dorastały razem. Często rozmawiała ze Strojnisią o wszystkich swoich troskach i marzeniach. A teraz już jej nie ma...
Jak tak zaczęła o tym mówić, zauważyłam, że z jej oczu znowu zaczęły lecieć łzy. Serce mi się krajało, czułam, że zaraz sama się rozpłaczę. Starałam się ją pocieszyć.
–Wiem, że to bardzo trudne, Marcela – mówiłam. –Ale pomyśl o tym, że Strojnisia naprawdę miała super życie. Jestem przekonana, że na pewno nie mogła mieć fajniejszej właścicielki, niż ty!
–Dziękuję ci, Ada, doceniam to, bardzo – odpowiedziała łamiącym się głosem.
Wkrótce przyszły do nas inne dziewczyny i wszystkie zaczęły pocieszać Marcelinę.
–Już starczy tego płaczu! – zarządziła Jolka. –Pamela ci zaraz opowie coś śmiesznego, to od razu się rozweselisz. Prawda, Pamela?
–No mogę coś zapodać – zgodziła się.
–To dawaj, czekamy tutaj na jakąś bekową historię – poganiała ją Jolka.
–Mogę opowiedzieć, jak mój wujek zgubił palca w fabryce.
–Jak to zgubił?! – zdziwiła się Marta.
–No bo mój wujek pracował kiedyś w fabryce – powiedziała Pamela – i ucięło mu palca. Ale to się stało tak nagle i szybko, że on tego w ogóle nie zauważył.
–Cooo??? – zawołała Sylwia.
–No i skończył normalnie pracę i poszedł sobie do domu. I jego żona mówi do niego – "no gdzie masz tego palca?" I on wtedy dopiero się zorientował, że mu palca brakuje! I poszli razem z całą rodziną do tej fabryki i szukali tego palca kilka godzin. W końcu ta żona znalazła, podniosła go z ziemi i krzyknęła "o, tu jest!" Pojechali razem do lekarza, żeby mu przyszyć i teraz ma normalną rękę, tak jak wcześniej.
Przyznaję, że szczęka opadła mi z wrażenia po tej historii.
Chyba muszę jakoś obniżyć swój poziom empatii, bo po historii Marceliny chciało mi się płakać, a po historii Pameli aż zakręciło mi się w głowie i zaczęłam łapać się mocno za palce u ręki, bojąc się, że mi odpadną.
Ja nie mogę wszystkiego tak przeżywać, bo mi w końcu odbije.
Ale Marcelina faktycznie zaczęła się śmiać, ocierając łzy, więc najważniejsze, że cel został osiągnięty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro