Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2: rozdział 15

Zdążyłem przyzwyczaić się do gwizdania w uszach zanim samo minęło. Jednak w odróżnieniu od ostatniego razu, gdy bomba wybuchła, teraz byłem przytomny, a mój wzrok był w dobrym stanie, więc dokładnie widziałem dziurę w asfalcie, jaka powstała na skutek granatu, czy ręcznej bomby, którą rzuciła moja narzeczona.

- ZWARIOWAŁAŚ?!

Wyszedłem zza ciężarówki, chcąc zobaczyć co jest przyczyną krzyku Sophi. Okazało się, że Hailey.

- Mogłaś nas pozabijać!-blondynka kontynuowała atak na moją narzeczoną, a ta wyglądała jak zbity pies.

- Uratowała nas.-wtrącił Bone, dzięki czemu Hailey posłała mu wdzięczny wzrok.

- A przy okazji omal nie porozrywała naszych ciał na strzępy.-warknęła blondynka, nie dając za wygraną.

- Zamknij się, Soph.-powiedziałem, podchodząc do nich. Objąłem swoją ukochaną ramieniem, przyciągając do swojego boku, a ona wtuliła się we mnie, drżąc ze strachu. Nie dziwiłem jej się. Przeżyć coś takiego, będąc taką malutką istotką i przy tym bardzo wrażliwą.

Blondynka skrzywiła się na mój widok, bo wiedziała, że mnie się nie podskakuje. Zamilkła, a głos zabrał Bone, który miał ranęna ramieniu zapewne po kuli, która go drasnęła.

- Dobra, wszyscy cali, a przynajmniej zdolni do drogi?

Po chwili wszyscy się zgodzili, a ja i Bone zajęliśmy się szukaniem po ciałach napastników jakichkolwiek znaków rozpoznawczych, to znaczy loga firmy, nazwisk, dokumentów, czy przyszywek na ubraniach. Jednak jedyne, co znaleźliśmy, to kartę kuponową do McDonald's.

- Nie wiemy nic.-podsumowałem, kiedy oboje wyprostowaliśmy się z klęczek nad ciałami.

- Dziewczyny?!-krzyknął Bone do blondynek, które szukały całego samochodu lub tira, żebyśmy mogli się przemieścić.

- No?!-odkrzyknęła Sophia, wskazując Hailey białego Sedana. Dziewczyna poszła do niego go sprawdzić, a ja na to patrzyłem, bo chciałem mieć ją cały czas na oku po tej całej akcji. Miałem też świadomość, że to dopiero początek.

- Trzeba się stąd zmyć, bo zaraz mogą inni przyjechać i dopiero będzie zamęt.-powiedziawszy to, kazał mi sprawdzić, czy któryś ze samochodów jest na chodzie i będzie można nim odjechać.- Sophia, znalazłyście coś?

- Nie, znaczy nic oprócz koca i apteczki, która zawiera tylko jakąś strzykawkę. 

- Dobra, to nie szukajcie, po drodze coś wyhaczymy.

Po kilku chwilach udało mi się odnaleźć starego vana, który co prawda odpalił, ale miałem wrażenie, że daleko nim nie uciekniemy. Bone jednak stwierdził, iż jest okej i wsiadamy, więc to zrobiliśmy. 

Oczywiście ja byłem kierowcą, bo jakby coś poszło nie tak i auto zgasło, to było by na mnie, nie?

Starałem się omijać przeszkody typu ludzkie ciała, czy szczątki, samochody i przeróżne rzeczy. Zabawki dla dzieci były porozrzucane po całym asfalcie, dlatego trudno było uwolnić się od nastroju niepokoju, jaki zwykle panuje w horrorach, ale teraz miałem wrażenie, że naprawdę jakaś zjawa na nas wyskoczy. Zwłaszcza, że wszystkie światła zgasły, a w naszym vanie działało tylko jedno przednie, bo tylne w ogóle odmówiły współpracy. Próbowałem wydostać nas z tego tunelu w jednym kawałku, ale auto było niskie, więc wiadomo, że czasem zahaczałem o różne nierówności i wyboje, czego skutkiem było odpadnięcie dwóch kołpaków i uszkodzenie zawieszenia, ale jechaliśmy dalej. 

- No chyba nie.-mruknęła Hailey, gdy naszym oczom ukazał się szkolny autobus przewrócony na bok, blokując nam drogę na całej linii asfaltu. 

- I co teraz?-zapytałem, zatrzymując vana tuż przed autobusem. Nie widziałem naszej przyszłości kolorowo, zwłaszcza, że w każdej chwili nieprzyjaciele mogli nadjechać, a wtedy bylibyśmy - za przeproszeniem - w dupie.

- Trzeba, nie wiem, przepchnąć to bydle.-stwierdził Bone, wysiadając z samochodu. Nie wiem czy on myślał, że jest jakimś super herosem, czy coś, ale przecież szanse na to, że sam przepchnie kilkutonowy autobus, były zerowe. A nawet jeszcze mniejsze.

- Boże, jaki debil.-mruknąłem, idąc za swoim towarzyszem. Stanęliśmy przed autobusem i musiało to wyglądać naprawdę komicznie, gdy dwójka facetów o dość sporych rozmiarach i muskulaturze stoi przed żółtym bydlęciem, patrząc na niego jakby się zastanawiali czy jest to w ogóle możliwe, żeby go ruszyć. 

Nie było.

Ale ego Bone'a było większe niż jego mózg.

Tak więc musieliśmy spróbować.

Po kilku próbach Bone się poddał, popadając w depresję. 

- Aw, nie smutaj.-zagruchała Sophi, wyciągając ręce w kierunku mężczyzny, ale ten mruknął coś pod nosem i ominął ją, wsiadając do samochodu. Wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem, ale w momencie, gdy Bone posłał Hailey mordercze spojrzenie, ta udała, że kaszle i wyłapała moje rozbawione spojrzenie, uśmiechając się.

- Będziemy musieli zawrócić, albo iść na piechotę przez ten autobus.-zauważyłem, wsiadając na miejsce kierowcy. 

- Słuchajcie.-powiedziała Sophia, unosząc palec wskazujący. Posłusznie ucichliśmy, wsłuchując się w odgłosy ciszy. Jednak po dłuższym nasłuchiwaniu dało się słyszeć ryk motorów.

- Mamy gości.-mruknąłem.

- Kurwa.-przeklął Bone, po czym udał się na tył vana, gdzie otworzył drzwi i załadował swój pistolet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro