Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2: rozdział 10

Hailey's P.O.V

Ceremonia ślubu zbliżała się wielkimi krokami, a my nie byliśmy w ogóle przygotowani... Moja suknia, cóż, nie istniała, sala nie przygotowana, alkohol nie kupiony, dzieci nie wystrojone, fryzura nie wybrana... A do ślubu trzy miesiące! Oczywiście to nie było tak, że sama sobie z tym musiała radzić, ale tak wolałam. Tylko kiedy Ranve się coś nie podobało, to wspólnie ustalaliśmy jak jest dobrze. Dzisiaj miałam w planach kolejny dzień na mieście, więc wzięłam swoją dość obszerną torebkę Michaela Korsa w kolorze czarnym, gdzie spokojnie byłam w stanie zmieścić buteleczkę wody, portfel, telefon, power banka i inne kobiece rzeczy, które mogą mi się przydać na mieście i poza nim. W salonie, gdzie zwykle chodziłam po przymiarki sukien zobaczyłam, że mieli nową dostawę. Jedna suknia od razu wpadła mi w oczy. Była balowa, miała falbany i utrzymywała się tylko na ramiączkach z perełek. 

- GEORGIA!-krzyknął nagle William, kolejny wariat z tego sklepu oraz mój przyjaciel-gej-dziwak-dziwkarz-świr-mąż. Tak... Mam dziwnych przyjaciół, ale tacy najlepiej mnie rozumieją i nie muszę się przy nich hamować.- O MÓJ BOŻE! GEORGIA!-ponownie zakrzyczał, a szatynka wybiegła z pokoju przymiarkowego jak poparzona.

- Co się stało?!-zapytała spanikowana. Wzrok Willa nie wiedzieć czemu był przykuty do mnie. Miałam coś na twarz?

- PATRZ!-złapał ją za ramiona i ustawił przed sobą, wskazując na mnie palcem. Rozglądnęłam się na boki i tak, wzrok wszystkim, dosłownie WSZYSTKICH był na mnie.

- No... Hailey.-mruknęła tak samo jak ja zdezorientowana.

- NO NIE WIDZISZ?! SPÓJRZ JAK PATRZY NA TĄ SUKIENKĘ! O MÓJ BOŻE! LOUIS!

Jakiś blond włosy chłopak podszedł do niego, a Georgia tak samo jak Will stała się podekscytowana. 

Zabijcie mnie...

- Wyciągaj tą sukienkę!-rzuciła Georgia, ciągnąc mnie do pokoju przymiarkowego z numerem pięć. A ja tylko szłam i wolałam się nawet nie odzywać.

Wkrótce potem William przyszedł do pokoju z tym cudem w rękach, które było zasłonięte plastikową folią. Była niesamowita.

- Rozbieraj się.-powiedział Will, a ja i Georgia spojrzałyśmy na niego jak na największego idiotę na całym wielkim wszechświecie.- No co? Jestem gejem!-obrobił się. Rzuciłam szatynce rozbawione spojrzenie, ale rzeczywiście zaczęłam się rozbierać. W końcu zostałam w samych figach. Byłam bez stanika, co Will nie mógł zostawić bez komentarza...

- No no, pozazdrościć.

- Oh, zamilcz.-pacnęłam go w głowę.

- Ow.-złapał się za bok głowy, gdzie dostał ode mnie. Uśmiechnęłam się, wchodząc w sukienkę, w czym pomagała mi Georgia. Bałam się, bo w biodrach była trochę ciasna, ale Will pomógł mi odpowiednio się ułożyć, żeby suknia się wyprostowała na moim ciele. 

- Wow...-sapnęła Georgia widząc mnie już ubraną. Rzeczywiście wyglądałam pięknie. Przeglądałam się w lustrze na ścianie, a Will nagle zrobił mi zdjęcie. Rzuciłam mu spojrzenie typu wykasuj-to-zdjęcie, ale on tylko się uśmiechnął bezczelnie. 

Suknia? Check. 

Teraz sala.

Pojechałam na Marble Street, gdzie mieściła się sala balowa na wynajem. Już ją zamówiliśmy, ale muszę obeznać się w sytuacji, żeby zobaczyć, czy dekoracje typu Vintage będą odpowiednie. Zastanawiałam się też nad stylem Art Deco, ale Ranve był przeciwny, bo nie lubi takich stylów. Jego zdaniem najlepszym stylem byłby Diesel. Jasne...

- Dzień dobry.-przywitał się ze mną właściciel sali. Obok niego stał jakiś młody chłopak w czarnym snapbacku i takiej samej koszulce. Nie wydawał się być zainteresowany tą sytuacją, za to obserwował mnie (moje ciało) z największym skupieniem. Udawałam, że tego nie widzę, ale było to co najmniej nie komfortowe.- Wybrała już pani wystrój?-zapytał właściciel, do którego się uśmiechnęłam ,nie zwracając za dużej uwagi na chłopaka.

Aktualnie patrzył mi w cycki.

- Cóż.-westchnęłam, nie będąc zbyt zadowolona obecnością tego młodziaka. 

Zabierzcie go ode mnie...

- Rozumiem, że jeszcze się namyślamy.-uśmiechnął się do mnie w pobłażający sposób.

- Tak, um, dziękuję za pana cierpliwość.-mruknęłam z lekkim rozbawieniem, ale tak, już dwa miesiące się zastanawiamy nad wyborem stylu. To taki ważny wybór. Jak ma wyglądać sala w tym jednym, jedynym dniu. 

- Ja dziękuję, że pani się zdecydowała na moją salę.-mruknął i nagle zwrócił uwagę na chłopaka po swojej prawicy.- Oh, a to jest Justin.-położył dłoń na ramieniu chłopaka, a ten bez krępacjo patrzył mi w oczy.

Tylko się do niego uśmiechnęłam, ale to był uśmiech typu zostaw-kurwa-mnie. 

- Może pokażesz pani jak wyremontowaliśmy studio zdjęciowe?-zaproponował, na co chłopak ochoczo pokiwał głową i się do mnie bezczelnie uśmiechnął.- To idźcie, a ja pogonię sprzątaczki, bo syf się zalągnie.-zaśmiał się, po czym odszedł.... Nie zostawiaj mnie z nim.

- Chodź.-mruknął chłopak, odchodząc tyłem w kierunku schodów, prowadzących do piwnicy. 

- Od kiedy jesteśmy na ty?-syknęłam, ale jednak za nim poszłam. Naprawdę chciałam zobaczyć to studio. 

- Odkąd zobaczyłem twoje cycki.

Otwarłam usta,  żeby coś powiedzieć, ale postanowiłam, że jednak nie będę mu pyskować. Jest niebezpiecznym typkiem i widać to już z daleka, a na dodatek schodziliśmy do piwnicy, która może jakaś straszna nie była, bo naprawdę przytulnie urządzona, ale jednak nikogo tam nie było. Tylko ja i on.

- Tutaj zrobili coś w stylu barku.-wskazał na mały bar, ale wydawał się on być pusty.- Nie wiem po co, skoro na górze jest cała kuchnia, no ale okej.-dodał, na co przewróciłam oczami.- Tam masz przebieralnie.-pokazał mi białe, perłowe drzwi.- I chyba tyle.-wzruszył ramionami, omijając taką kwestię jak to, że był tu też w miarę nowoczesny sprzęt do fotografii, tło i rekwizyty. 

Odwróciłam wzrok od drzwi i zobaczyłam jego twarz. Tuż przed moją.

Oh wow... Okej, za blisko.

- Jesteś...-urwałam, bo dodatkowo się zbliżał.- Bardzo blisko.-dodałam, kiedy już dzieliły nas milimetry. Chciałam uciec, albo coś, ale złapał moje nadgarstki w swoją dużą dłoń, a usta zakrył mi drugą ręką. Byłam przerażona i tak też na niego patrzyłam. W końcu nie codziennie się takie coś zdarza... 

- Teraz mnie posłuchasz.-stwierdził. Nie poprosił, nie zapytał. Po prostu to zrobił, a ja miałam ochotę się rozpłakać i byłam w stu procentach pewna, że widział łzy w moich oczach. Nie przejął się nimi.- Radzę ci zostawić Ranve, jeżeli nie chcesz, żeby go spotkała krzywda.-zamurowało mnie. Skąd znał imię mojego narzeczonego?- Nie będę się powtarzał. Masz trzy miesiące, żeby go rzucić i wyjechać.-zabrał dłoń, która przytrzymywała moje usta. Już chciałam krzyczeć o pomoc, ale jakimś cudem jego usta znalazły się na moich, brutalnie całując. 

Mój krzyk został zduszony w wargach chłopaka, kiedy jego dłonie przemieściły się na mój tyłek i go ścisnęły. Czułam się jak dziwka... Jak wtedy, gdy chłopaki wystawili mnie jako sukę na noc i zgarnęli za to dwadzieścia tysięcy. Niespodziewanie dla mnie się odsunął, a bezczelny uśmiech wtargnął na jego błyszczące i lekko czerwone usta.

- Sza.-mruknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro