Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: rozdział 6

Następnego dnia wypadał wtorek, a ja postanowiłem pogrążyć się w pracy, aby nie mieć do czynienia z wspomnieniami o Hailey i mnie. Tak więc siedziałem do późna w biurze, gdzie mogłem zaznać spokoju od własnych myśli. Szperanie w dokumentach na blacie biurka przerwała mi Grace, wchodząc do pomieszczenia w towarzystwie stukotu swoich szpilek.

- Ranve? A co ty tu robisz?-zapytała wyraźnie zdziwiona moim pobytem w pracy o tak późnej godzinie.

- Pracuje?-odparłem podnosząc w górę jeden z dokumentów, aby to udowodnić.

- Ale o tej porze? I znowu...

- A przeszkadzasz mi ponieważ?-uciąłem temat nie chcąc zaczynać z nią pogadanki typu mama i synek.

- Ponieważ potrzebuje kluczy do biura w razie jakbym potrzebowała wejść.-powiedziała podchodząc do mnie, a gdy już za mną stanęła, nachyliła się i sięgnęła ręką do szafki w biurku tuż nad moim kroczem.

Zagryzłem warge usiłując się opanować od tego, co krążyło po moich myślach.

- Panie kierowniku.-zachichotała wyciągając klucze, przy czym otarła dłonią moje krocze.- Co panu chodzi po głowie?-zamruczała obejmując moją szyję ramionami.

Musnęła ustami płatek mojego ucha, przez co oddech zaczął mi się rwać.

- Hej!-pisnęła, gdy wyrwałem kluczyki z dłoni i schowałem w swojej pięści. Odwróciłem się na krześle, żeby być przed nią.- Oddaj! Czemu to robisz?-jęknęła, zakładając ręce na piersi.

- Muszę się jakoś odprężyć po pracy.-wzruszyłem ramionami, próbując zamaskować uśmiech.

- Ah tak? To odprężaj się dalej, a ja pomogę.-powiedziała, po czym klęknęła między moimi nogami.

Otwarłem szeroko oczy patrząc na jej usta, po których przejechała językiem dbając o to, abym dokładnie to widział. Poczęła odpiąć mój pasek, a kiedy już wisiały na moich biodrach, wsunęła w nie dłoń.

- Cholera.-przekląłem odchylając głowę w tył, ponieważ jej dłoń była tak dobrze wyczuwalna na moim penisie.

- Słyszałam, że mają cię wynieść na nowe fronty, no wiesz, szef szefa.-mówiła jednocześnie poruszając dłonią, przez co w ogóle nie mogłem się skupić na słowach jakie do mnie kieruje.

- T-tak? A-a skąd to wie-o Chryste.-urwałem, kiedy wzięła mnie do ust.

Skończyła swoją robotę w momencie, gdy doszedłem w jej gardle.

- Poczytaj sobie swoje opinie od szefostwa. Kochają cię.-stwierdziła, wstając z klęczek, podczas gdy ja doprowadzałem się do porządku zewnętrznego i wewnętrznego.

- Ta? Fajnie.-sapnąłem.

- To mogę te klucze?-zapytała, a ja wręczyłem kobiecie pęk kluczyków.- Nie siedź długo.-poprosiła, po czym pocałowała moje czoło i opuściła pomieszczenie.

Wedle jej prośby wszedłem kilka minut po niej. Pokierowałem się od razu do swojego mieszkania, gdzie wziąłem kąpiel. Siedząc w wannie spojrzałem na umywalke, na której leżał liścik z numerem telefonu. Westchnąłem wstając, ale tylko po swój telefon oraz te karteczke. Spowrotem wszedłem do wanny i wybrałem numer. Kilka sygnałów i usłyszałem krzyk w słuchawce, czego się wystraszyłem.

- Halo?-zapytał głos chłopca, na co zmarszczyłem brwi.- Jest tam ktoś?

- Hej, um, jak masz na imię?

- Eddi.-wyjawił i znowu ten krzyk.- Zaraz cię naucze posłuszeństwa.-warknął jakiś facet w tle.

- Eddie, powiedz mi jak ma na imię tatuś.

- Peter.

- A mamusia?

- Hailey.

Szeroko otwarłem oczy kiedy to powiedział. Przełknąłem ślinę słysząc krzyki.

- Zostaw mnie, proszę...-załkała kobieta.

- Teraz mnie prosisz?!

- Eddie, gdzie jesteś?-zapytałem szybko, wychodząc z kąpieli, aby się ubrać.

- W domku.

- No dobrze, a gdzie ten domek?

- Mama nie pozwala mi rozmawiać z nieznajomymi, mówi, że tak nie wolno.

- Ale ja nie jestem nieznajomy, jestem Ranve.-powiedziałem chcąc go do siebie jakoś przekonać.

- Nie znam cię.

- Mama mnie zna.

- Mamusia? Jesteś jej kolegą?

- Tak, właśnie, to gdzie jest twój domek?-zapytałem zbierając klucze z blatu kuchennego.

- Front Ave, jedziesz do mnie?

- Tak, kochanie, nie wychodź z domku okej? Jesteś bezpieczny? Nic ci nie jest?

Zadawałem mnóstwo pytań o niego, ale nie chciałem żeby mu się coś stało. Dziecko nie jest niczemu winne w takich sytuacjach.

- Tak, tatuś tylko uczy mamusie.

- Jak to uczy? Czego uczy?

Nie doczekałem się odpowiedzi, ponieważ rozłączyło nas, gdy wsiadałem do samochodu. Przekląłem pod nosem wiedząc, że muszę się pospieszyć. Tak więc ruszyłem z piskiem opon nadając sobie kierunek na dom Eddiego. Swoją drogą zdziwiło mnie, że Hailey ma syna. No i faceta, nie powiem. Nie wiedziałem dokładnie, który dom należy do chłopca, ale na szczęście nie było ich jakoś dużo, a po zapytaniu się przechodnia o miejsce zamieszkania Hailey, zaparkowałem przed małym, wyniszczonym domkiem z odpadający tynkiem. Wyskoczyłem z samochodu, a jeszcze szybciej wparowałem do domu, gdzie dym papierosowy unosił się w powietrzu.

- A ty tu czego?-warknął brunet, przygważdżający zapłakaną Hailey do ściany.

Coś we mnie pękło, gdy zobaczyłem ten widok. Bez namysłu rzuciłem się na faceta, popychając go w bok, dzięki czemu upadł na ziemie. Jednak szybko się podniósł i zaatakował mnie, uderzając pięścią moją twarz. W odwecie przywaliłem mu kolanem w krocze, a gdy uklęknął wyjąc z bólu, potraktowałem go lewym sierpowym. Upadł zemdlony na podłogę. Sapałem niemiłosiernie, ale to było tego warte. Spojrzałem w bok, gdzie zobaczyłem, że Hailey siedzi skulona na ziemi pod ścianą, a Eddie się do niej przytula.

- Jesteś Ranve?-zapytał mały, na co się do niego lekko uśmiechnąłem.

- Tak, a ty Eddie.-wychrypiałem kucając obok nich.- Chodź, zabiore was do domu.-oznajmiłem, jednak młody uparł się, że nie pójdzie bez mamusi.

- Eddie.-odezwała się blondynka, głaszcząc włoski chłopca.- Idź z Ranve, ja pójdę po Emily.-powiedziała i próbowała wstać, jednak była wyraźnie poturbowana i zmęczona, przez co zachwiała się i osunęła na swoich nogach.

Złapałem ją zanim zdążyła by upaść na ziemię. Wsunąłem dłoń pod kolana blondynki oraz plecy i tak podniosłem kobietę.

- Chodź mały, zaraz wrócimy po Emily. To twoja siostra?-zapytałem wychodząc wraz z nim na zewnątrz.

- Mhm.-przytaknął żywo głową, kiedy układałem ciało Hailey na fotelu pasażera.

- Ile ma lat?

- O tyle!-powiedział pokazując mi trzy paluszki.

- Okej, mistrzu, chodź mi ją pokazać.-mruknąłem uśmiechając się niemrawo.

Wróciliśmy do wnętrza domu, gdzie mały poprowadził mnie do małego pokoju pomalowanego na fioletowo. Znajdowało się tam małe łóżeczko, w którym spała grzecznie blondyneczka o cudownie różowych policzkach oraz malutkich usteczkach. Zagryzłem warge patrząc na tą bezbronną istotke, którą zaraz wziąłem w swoje ramiona tak, aby jej nie obudzić. Eddie usiadł z tyłu samochodu i sam zapiął sobie pasy, podczas gdy jego siostrzyczka znalazła się na moich kolanach nadal śpiąc. Dopiero kiedy zacząłem jechać w kierunku domu, uświadomiłem sobie co robię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro