Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: rozdział 38

Grace's P.O.V

Uniósł mnie za uda, nie przerywając naszego namiętnego pocałunku. Oplotłam go nogami w pasie, ale nie długo to porwało zanim upadłam plecami na materac łóżka. Rozpiął swoją marynarke i wyrzucił ją gdzieś na podłogę. Potem ukląkł na końcu łóżka, zabierając się za zdejmowanie mojej szpilki. Spojrzał na mnie, cmokając wierzch mojej stopy, kiedy już but upadł na ziemię. To samo zrobił z drugą kończyną, a następnie wspiął się nade mnie i oparł ręce po bokach mojej głowy.

- Bierzesz tabletki?-spytał, na co pokręciłam głową.

- Mam spirale.-wyjaśniałam.

Kiwnął głową, a kolejną rzeczą, jaką wiedziałam były jego usta na moich. Nie patyczkował się; od razy jego język zawitał w moich ustach. Pozwoliłam mu na to, aczkolwiek nawet jak próbowałam zdominować pocałunku, on mi nie dawał.

- W górę.-wymamrotał między pocałunkami, wkradając się dłonią pod moje plecy.

Wygięłam się w łuk, dzięki czemu mógł rozsunąć mi suwak sukienki. Zdjął ją ze mnie i uważnie mi się przyjrzał.

- Siedziałem z tobą w restaruracji nie wiedząc, że nie masz nic pod sukienką?-zapytał, a ja mogłam tylko wzruszyć ramionami.- Za takie oszustwo należy ci się kara, moja droga.-zahaczył ustami o moje wargi i spojrzał mi w oczy.

Och bierz mnie.

Sama wzięłam się za zdejmowanie mu koszuli, która pachniała męskimi perfumami. Wiedziałam, że rano ją ubiorę.

- Pozwól.-zaproponował mi pomoc w rozpinaniu jego paska, z którym miałam problem.

Zdjął go, a potem szybko poszło i został zupełnie nagi, tak, jak ja. Miał lekko zarysowane mięśnie. Nie tak, jak Ranve, ale jednak.

Whoa.

Stop.

Nie Ranve, Drew.

Czemu myślę o Ranve?

Złapał się za przyrodzenie i zaczął się pompować, zanim wszedł we mnie w całości. Sapnęłam, otulając jego szyję ramionami i przysysając się ustami do szyi mężczyzny.

Dziwnie było czuć w sobie kogoś innego niż Ranve.

Czułam się, jak nastolatka przeżywająca swój pierwszy raz.

- W porządku?-spytał i w tamtym momencie zorientowałam się, że patrze na jego twarz jak zombie. Bez uczuć.

- Uh, tak, tak.-zapewniłam, uśmiechając się nikle.

- Nie jesteś dziewicą, nie? Czuł bym coś.-zagryzł warge, opadając na swoje łokcie po bokach mojej głowy.

- Nie, nie jestem. Tylko... Um... Nie ważne.-zakryłam twarz dłonią.- Przepraszam, to miało być idealne dla nas obu.

- Hej.-złapał mnie za dłonie i usadowił je na swoim karku, potem całując krótko moje usta.- Jest idealnie.-stwierdził.- Po prostu się odpręż, a ja zajmę się wszystkim, okej?

- Okej.-szepnęłam, przytakując głową. Kolejna dziwna rzecz. Zwykle, to ja mam kontrolę nad wszystkim, a teraz? Leżę pod nim i czekam aż zechce się ze mną kochać.

Traktował mnie jak dziewicę. Wszystkie jego ruchy były delikatne i przemyślane, a kiedy wypieścił już moje ciało, wsunął się we mnie ostrożnie.

I wiecie co?

Spodobało mi się to.

Byłam zależna od niego.

Miał kontrolę nad tempem, mocą i ruchami. Nade mną. Nad wszystkim. Nie jęczał, ale sapał i głośno oddychał w moją szyję. Zapragnęłam go i jego ust, więc wplotłam palce we włosy mężczyzny i pociągnęłam je lekko, dając mu znak, że chcę, żeby mnie pocałował.

Właśnie, on mnie, nie ja jego.

Zlani potem i zmęczeni, ale kontynuowaliśmy zbliżenie do czasu, aż oboje zaznaliśmy szczytu.

A potem był gwałtowny spad...

Zmęczenie uderzyło we mnie, przez co opadłam z powrotem na poduszki, a Drew przykrył mnie swoim ciałem. Uniosłam dłoń i przeczesałam jego włosy, głaskając skórę głowy. Sapnął głośniej i podniósł się na łokciu, dzięki czemu mógł spojrzeć mi w oczy.

- Najlepszy seks w moim życiu.-stwierdził, kładąc dłoń na moje udo.

Pokiwałam głową na zgodę.

- Mówisz to wszystkim?-mruknęłam z rozbawieniem.

- Wszystkim blondynkom z brązowymi oczami i imieniu Grace.-wyjaśnił, a ja się zaśmiałam.- I o uroczym śmiechu.-dodał, przy czym prychnęłam.

- Nie jest uroczy, nienawidzę go.-przyznałam, kładąc dłonie na jego torsie, dzięki czemu mogłam z łatwością przewrócić go na plecy i ułożyć się na torsie mężczyzny.

- Ja nienawidzę swojego. To tragedia.

- Nie słyszałam jak się śmiejesz.-zadarłam głowę i spojrzałam mu w oczy.

- No podczas seksu nie miałem okazji do śmiechu.-wychrypiał, po czym zapadła chwila ciszy. Praktycznie usnęłam na jego piersi, gdy jego telefon zaczął wibrować.- Wybacz śliczna.-zsunął mnie z siebie, aby móc wstać i podejść do swoich spdni, w których znajdował się jego telefon. Odebrał go, wracając do mnie na łóżko.- Brooks.-mruknął do słuchawki, kiedy już wygodnie się na nim położyłam.- Czy to muszę być ja?-spytał z wyraźnym żalem w głosie.- Ale panie komisarzu... Wiem, tak.-spojrzał na mnie przepraszająco, a ja już wiedziałam co się święci.- Pamiętam, że przysięgałem stać na straży prawa, ale to nie jest odp... Tak jest.-westchnął zrezygnowany.- Będę za godzinę.-rzucił i rozłączył się, a ja z niego zeszłam.- Grace, przepraszam, ale to rozkaz z...

- Idź.-przerwałam mu, podciągając kolana do piersi, które objęłam ramionami.

- Wiem, że chciałaś, żebym z tobą został.-powiedział z żalem patrząc w moje oczy.

- Przyzwyczaiłam się.-stwierdziłam, bo faktycznie seks był na moim porządku dziennym, ale ani raz nikt ze mną potem nie zostawał. Choćby na tą jedną noc.

Westchnął i ociągając się zszedł z łóżka. Ubrał się, a następnie do mnie podszedł i usiadł obok mnie. Wziął moje ręce w swoje, ale ja odwróciłam wzrok.

- Grace, spójrz na mnie.-polecił, aczkolwiek zero reakcji z mojej strony go nie zdziwiło.- Skarbie.-ujął mój policzek.

Byłam bliska płaczu, bo "skarbie"?

Nikt do mnie tak nie powiedział.

Nigdy.

Obrócił moją głowę tak, żebym patrzyła mu w oczy. Kiedy tylko to zrobiłam, zapadłam się w ich kolorze.

Naprawdę jeszcze nigdy nie widziałam tak jasnej, soczystej barwy zieleni, jaką on posiadał.

Przez myśl przeszło mi, że ma soczewki, ale nie. Zauważyła bym.

- Nie chcę od ciebie tylko seksu.-pogłaskał kciukiem moją skórę na policzku.- Nie jestem taki. Mam swoje lata i chciałbym się już ustatkować.-druga jego dłoń znalazła się na kolejnym moim policzku.- Naprawdę chcę zostać, ale nie mogę. Rozkaz od góry. Wrócę zanim się obudzisz, okej?

- Wrócisz?-spytałam, aby się upewnić, że nie czeka mnie kolejny zawód.

- Wrócę.-przyłożył moje czoło do swojego.- Obudzisz się ze mną u boku albo zjesz ze mną śniadanie, jeżeli się spóźnię. Obiecuję.

- Dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro