1: rozdział 33
- Kochanie, spokojnie.-powiedział szatyn widząc, że kobieta nie może opanować swoich nerwów i usiedzieć na miejscu.
- Jak spokojnie? Jak ty mi nawet nie powiesz kto to będzie!
- Bo to niespodzianka.-spojrzał na nią ze swojego miejsca na kanapie.
- Jezu. Ty i te twoje niespodzianki.-jęknęła sfrustrowana, siadając obok swojego chłopaka, który objął ją ramieniem, tym samym przyciągając do swojego boku.
Ucałował skroń kobiety i pogłaskał jej nagie ramie, dzięki czemu dodał otuchy kobiecie.
- Mam tylko nadzieję, że nie są wegetarianami.-mruknęła, a dokładnie po tych słowach rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Tylko spokojnie.-powiedział szatyn, wstając z kanapy, aby podejść do drzwi.
Otwarł je i uśmiechnął się na widok swojego przyjaciela oraz jego miłości, która miała zgrabnie zaokrąglony brzuszek przez ciążę.
- Cześć.-przywitał się, zaraz potem biorąc udział w braterskim uścisku z blondynem.- Hej.-przytulił się do kobiety stojącej obok swojego przyjaciela i zrobił to naprawdę delikatnie z uwagi na jej stan.- Wejdzcie.-cofnął się do środka pomieszczenie.
Hailey wstała z kanapy i poprawiła swoją sukienkę we wzorze w kwiatki. Złączyła swoje dłonie i spojrzała na gości. Chwilę zajęło zanim dotarło do niej kim jest ten blondyn.
- O... BONE?!
- No Bone, Bone.-przedrzeźnił ją, udając jej pisk, na co Ranve prychnął śmiechem.- Aww, chodź no tu.-rozłożył ręce, dzięki czemu blondynka mogła się do niego przytulić, co zrobiła.- Zmieniłaś się.-złapał ją za ramiona i dokładnie się jej przyjrzał.- Cycki ci urosły.
- Za to twoje zmalały.-odparła, dźgając go palcem w brzuch.
- To moja żona, Ariana.-cofnął się tak, aby być obok swojej miłości i objął ją ramieniem.- Ari, to Ranve, mój dawny przyjaciel z kryminału, a to jego partnerka, Hailey.
Brunetka nieśmiało skinęła głową, ale szczery uśmiech jaki miała na ustach w pełni wystarczył jako miłe powitanie.
- Przepraszam, jeżeli się otrujecie, ale nigdy nie gotowałam niczego podobnego.-powiedziała blondynka stawiając na stół, przy którym wszyscy już siedzieli naczynie żaroodporne.
- E tam i tak lepiej wygląda niż to, co ja zmajstrowałem w naszą rocznicę ślubu. Pamiętasz?-blondyn szturchnął łokciem bok swojej żony, a ta się zaśmiała.
- Nie spodziewałam się, że można spalić wodę.-dodała, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Bone potrafi.-skwitował Ranve, biorąc do ust kęs pieczeni, którą ugotowała Hailey.
- M, co ty gadasz, Hailey? To jest świetne.-pochwalił Bone z ustami pełnymi jedzenia.
- Dziękuję.-odpowiedziała, upijając łyk czerwonego wina ze swojej lampki.
- To mówcie jak to się stało, że Bone ma rodzinę? Co zawsze było dla ciebie przecież idiotyzmem.-szatyn postanowił rozpocząć rozmowę.
- Mam ci tłumaczyć jak się dzieci robi?-zaśmiał się blondyn.
- Jak się poznaliście?-wcięła Hailey, chcąc uniknąć dalszego oczekiwania na odpowiedź.
- Cóż.-westchnął Bone, przenosząc wzrok na żonę.- Moja małżonka ma tendencje do pojawiania się w nieodpowiednich miejscach w nieodpowiednim czasie.-uśmiechnął się.
- Byłam reporterką i miałam za zadanie przeprowadzić wywiad w redakcji prasy "View".-dodała.
- Niestety jakiś debil postanowił rzucić niedopałek papierosa w trawę przed budynkiem redakcji.-spojrzał po przyjaciołach.- Budynek zajął się ogniem w mniej niż kwadrans.
- Matko.-szepnęła Hailey wyobrażając sobie jak to mogło wyglądać.
- Byłam przerażona.-zarzekała się.- Siedziałam pod biurkiem tak, jak kazał mi jakiś facet.
- Pamiętam, że wdarłem się do tego budynku, bo ktoś powiedział, że nie ma pani Nown.-przypomniał sobie.- Nie chcieli mnie wpuścić, ale na serio nie pamiętam jak się tam dostałem.-mruknął z rozbawieniem.
- A to nie było tak, że oknem wszedłeś?-zapytała brunetka, mrużąc oczy.
- Och, faktycznie.-uśmiechnął się kącikiem ust.- Ranve? Okno, ucieczka, pamiętasz?-spojrzał na przyjaciela, któremu uśmiech grał na ustach.
- Pamiętam.-spojrzał na Hailey.- Początek naszej rozłąki.-dodał.
- A wy jak się zeszliście?-zapytała brunetka, upijając łyk napoju ze szklanki, ponieważ nie mogła pić alkoholu.
- Na komisariacie się zobaczyliśmy, a z naszym zejściem się było naprawdę ciężko i to skomplikowana historia.-powiedziała Hailey z uśmiechem.
Ranve złapał jej dłoń pod stołem, a palcem zaczął głaskać jej knykcie w troskliwym geście.
- Czyli teraz nie pracujesz?-zapytała Hailey Arianę, kiedy mężczyźni zajęli się rozmową między sobą.
- Nie, myślisz, że pan nadopiekuńczy by mnie puścił do pracy?-prychnęła.
- To chyba dobrze, że się o ciebie martwi.
- No tak, ale wiesz. Co za dużo, to nie zdrowo.
- Ta.-westchnęła.
- A wy macie zamiar robić jakieś kroki?
- To znaczy?
- No wiesz. Dzieci? Ślub?
- Uh, na razie ślub i dzieci nie są możliwe.-powiedziała i zagryzła warge, przekładając widelcem jedzenie na talerzu.
- Dlaczego?-wypaliła, a Hailey rzuciła jej spojrzenie, przez co brunetka zrozumiała co przed chwilą powiedziała.- Jejku, przepraszam. Ja zawsze coś palne nie tak.
- Nie przejmuj się.-uśmiechnęła się niemrawo.
- Czyli co? Zamierzacie przeprowadzke czy coś?-zapytał Bone dość głośno, aby zespolić pogawędke.
- Na razie nie.-odparł Ranve, odchylając się na krześle. Oparł łokieć o oparcie krzesła Hailey, dzięki czemu kobieta mogła się oprzeć na jego ramieniu.
- Czekacie na coś?
- Na awans.-zaśmiał się szatyn.- Możliwe, że przeniosą mnie do osobnej firmy, która towarzyszy naszej. Wtedy będę mógł przeprowadzić się do LA.
Hailey zaskoczona spojrzała na Ranve, ale ten udawał, że nie widzi jej spojrzenia. Kolacja skończyła się chwilę potem, a goście wyszli. Ranve usiadł ciężko na kanapie i poluzował swoją koszulę. Hailey za to stanęła przed nim z założonymi rękami na piersi. Szatyn spojrzał na nią i wyszczerzył się, marszcząc przy tym oczy i przechylając głowę w bok.
- Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Ugh.-sapnął.- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Zepsułaś.-wydął warge.
Westchnęła, przeczesując swoje włosy, po czym usiadła mu na kolanach okrakiem i splotła swoje dłonie na jego karku.
- Czyli co? Awans i się wyprowadzasz?
- Czemu mówisz to tak, jakbym was zostawiał? Przecież jasne, że będziecie tam ze mną.
- Ale nie mogę wyjechać z mista do końca rozprawy rozwodowej, Ranve.
- Ale nikt nie mówił, że wyprowadzamy się teraz. Z resztą i tam muszę jeszcze zrobić parę rzeczy, a to zajmie czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro