Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: rozdział 29

#niesprawdzony

- Proszę pana, słyszy mnie pan?-lekarz klepał Ranve po policzku, ponieważ szatyn po podaniu mu leków przeciwbólowych odleciał.
Mężczyzna mruknął, obracając głowę w bok, po czym zmrużył oczy i je otwarł.

- Niech pan na mnie spojrzy.-pokierował jego podbródkiem tak, żeby Ranve spojrzał mu w oczy swoim zdezorientowanym wzrokiem.- Mhm, teraz patrzeć na mój palec.-polecił i wyciągnął palec oraz lampke, którą przyświecił w oczy mężczyzny.- Dobrze.-schował lampke.- Jak się pan czuje?

- Chyba dobrze.-wymamrotał czując jak jego ciało odmawia mu posłuszeństwa.

- Podaliśmy panu leki przeciwbólowe dożylnie i to spowodowało, że pan zemdlał. Czy czuję się pan osłabiony?

- Mhm.-pokiwał głową.

- Rozumiem. Spał pan dwa dni.-poinformował, a kiedy informacja dotarła do umysłu Ranve, uniósł brwi w zaskoczeniu.

- Hailey...?

- Bez obaw, jest na korytarzu, wypisano ją wczoraj. Czeka aż będzie mogła wejść. Wpuścić ją?

- Tak.

Lekarz kiwnął głową, a następnie wyszedł z sali. Niedługo potem na jego miejsce przyszła blondynka z uśmiechem na ustach.

- Hej.-podeszła do łóżka, nachyliła się i cmoknęła czoło szatyna ustami.- Jak się czujesz?-usiadła na brzegu łóżka.

- Dobrze.-uśmiechnął się.

- Lekarz mówił, że myślą nad wprowadzeniem cię w śpiączke farmakologiczną.

- Że co?-uniósł brew.

- Nie bój się, wybiłam im to z głowy. Chcieli żebyś nie musiał znosić bólu po operacji.

- Ale mnie nic nie boli.-zarzekał się, z czego ona zachichotała.

- Bo jesteś naćpany lekami.-stwierdziła, a on się uśmiechnął.- Eddie jest w takiej śpiączce.

- Ale wszystko z nim w porządku?

- Tak.

- A gdzie mieszkasz?-zmarszczył czoło licząc, że odpowiedź będzie taka, jakiej pragnie.

- U ciebie, tak, jak to ustaliliśmy.

Nie zawiódł się, dlatego uśmiech na jego ustach znacząco poszerzył się. Hailey przeczesała włosy szatyna palcami i spojrzała w jego oczy, które powoli odzyskiwały swój blask.

- Patrz jak to się wszystko ułożyło.-westchnęła patrząc na dłoń mężczyzny, którą przykryła swoją ręką.- Byłam zwykłą nastolatką z rozpieszczonym ego, potem byłeś ty, kryminalistyczny bad boy, którego nienawidziłam...

- Na wzajem.-uśmiechnął się cwaniacko, co nie uszło jej uwadze.- Tylko że ja nienawidziłem cię za samo to, że byłaś dziewczyną.

- A ja ciebie za arogancjie, skurwysyństwo, ignorancje, charakter, bezduszność, znieczulice i...

Cios poduszką w twarz skutecznie ją uciszył i rozbawił jednocześnie.

- Więc.-odchrząknęła.- Potem my razem. W senie zakochani i ta ucieczka. Mój ojciec. Rozłąka na dwa lata. Każde z nas wydoroślało i rozwinęło życie, a teraz spotykamy się i udajemy, że nic się te dwa lata temu nie stało.

- Nie wiem czemu tak jest, ale zdecydowanie nie jesteśmy dorośli, skoro tak się zachowujemy.-stwierdził, a blodnynka przytaknęła.

- To takie dziwne. Udawać, że się przyjaźnimy i wszystko jest okej. Mieszkamy razem, a tak naprawdę oboje widzimy, co się dzieje.

- Wiesz co?-obrócił się bokiem, tak, żeby móc na nią patrzeć.- Chciałem o tobie zapomnieć. Upijałem się, pracowałem, ale i tak nic nie pomogło. Cały czas zastanawiałem się co robisz w danej chwili i czy tęsknisz. I chociaż wszyscy mi mówili, że masz mnie w dupie, to ja po prostu wiedziałem, że nie mogłabyś tak zwyczajnie mnie znienawidzić od rozłąki.

- Nie nienawidziłam cię ani nie miałam żalu. Tęskniłam, bardzo, ale co ja mogłam?-zmarszczyła czoło wspominając ból tamtych chwil.

- Rozumiem.-wsunął swoją dłoń na jej udo, które pogłaskał troskliwie palcem.- Hailey?-spojrzał na swoją dłoń.

- Hm?

- Czemu nie spróbujemy?

- Co?-zmarszczyła brwi nie rozumiejąc jego słów.

Uniósł wzrok na jej oczy.

- Dlaczego nie spróbujemy znowu? Razem.

Zamrugała parę razy przyswając do siebie te słowa, jednak nadal w pełni ich nie rozumiała.

- Masz na myśli...?

- Tak i nie mów, że nie chcesz tego tak mocno jak ja, bo nie uwierzę.-uśmiechnął się widząc łzy w jej oczach.- Chcę być dla ciebie kimś, kogo zawsze będziesz mieć przy sobie. Kimś, kto cię wysłucha, pocieszy i sprawi, że się uśmiechniesz.-pogładził jej policzek.- Zasługujesz na kogoś lepszego niż Peter. Pozwól mi być tym jedynym.

- A...-urwała nie wiedząc co tak naprawdę chciała powiedzieć. Ostatecznie rozpłakała się wzruszona i przytuliła do piersi mężczyzny.

Przytulił ją do siebie, ucałował skroń i pogłaskał po plecach dla uspokojenia.

- Pozwolisz mi?-szepnął do jej ucha, ale nie mogła niczego powiedzieć, więc tylko pokiwała głową, co w pełni usatysfakcjonowało szatyna.

W tym samym czasie Grace siedziała w swoim gabinecie jak na szpilkach. Nie mogła bowiem spokojnie siedzieć, ponieważ pośladki ją niemiłosiernie piekły od uderzeń z dłoni swojego szefa. Bała się go, ale nie mogła mu się sprzeciwić. Zależało jej na tej posadzie i nie miała zamiaru zaprzepaścić całej swojej kariery z powodu tego, że jej szef nie ma kogo pieprzyć. Wmawiała sobie, że niedługo to minie, a ona awansuje i będzie dobrze, ale w tyle głowy wiedziała, że dopóki będzie pracować w tym samym budynku co on, to to nie przeminie.

- Grace.

Uniosła wzrok z nad papierów i spojrzała na swoją koleżankę z pracy, która nie wyglądała za dobrze.

- Prim, coś się stało?-zapytała zmartwiona widząc bladą i zmęczoną twarz kobiety.

- Możemy porozmawiać?

- Um, jasne, chodź.-wskazała na kanapę obok regału z segregatorami, na której sama usiadła.- Coś się stało?-dopytywała jak tylko jej koleżanka zajęła miejsce obok.

- Chodzi o to... Że, um, jesteś sekretarką pana Bröwna, tak?

- No tak.-skinęła głową.

- I pewnie nie raz się do ciebie, no wiesz...

Grace poczuła jak jej serce obija się o żebra, a oddech rwie się jak po maratonie.

- Prim, o czym ty do mnie mówisz?

- Powiem w prost.-nabrała powietrza w płuca.- Szef proponował ci kiedyś seks za awans?

Rozszerzyła oczy nie wiedząc jak powinna zareagować. Powiedzieć prawdę? A co jeżeli Prim została wysłana przez prezesa, żeby sprawdził czy Grace umie trzymać język za zębami?

- Prim...

- Grace, ja wiem że tak, ale czy się zgodziłaś?

- Czemu chcesz to wiedzieć?

- Bo ja się zgodziłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro