1: rozdział 26
Leżeli razem na szpitalnym łóżku, oczekując wieści od lekarza apropo Eddiego. Już godzinę nie dostawali raportu, co zaniepokoiło Ranve, ale starał się zachować zimną krew. Nie mógł pozwolić sobie na panikę w takiej sytuacji.
- Ranve?-mruknęła leżąc brzuchem na torsie mężczyzny, który bawił się jej włosami.
Mruknął w odpowiedzi, dzięki czemu usta blondynki przekręciły się w uśmiechu.
- Myślałam, że śpisz.
Znowu mruknął, co wywołało chichot kobiety.
- Zdrętwiałem.-wymamrotał.
- Gdzie?-spojrzała na niego w górę, a on się uśmiechnął.
Uniósł biodra w górę, przez co blodnynka parsknęła, a Ranve się zaśmiał.
- Rozmasujesz?
- Weź.-pacnęła go w udo.
Ponownie się zaśmiał. Chwila ciszy została przerwana przez lekarza, który wszedł do pomieszczenia. Zatrzymał się widząc pozycję, w jakiej leżeli.
- Niech pan nie komentuje, proszę i dziękuję.-powiedział szatyn.
- Zwykle jak widzę małżeństwo przytulające się na łóżku szpitalnym, to proszę o zachowanie powagi i okazanie szacunku, ale widząc was mam w głowie tylko młodość. Ah, kiedy to było?-pokręcił głową.- No nic, nie ważne. Mam winiki pani syna.-uniósł spięte dokumenty aby to udowodnić.- Więc tak...-założył okulary.- Krew podana przez pana Collinsa jest zgodna z krwią pani syna. Operacja jest możliwa, ale potrzebujemy pana zbadać. Zobaczymy czy nerka jest zdatna do przeszczepu i nie zaszkodzi dziecku.
- Kiedy te badania?
- W zasadzie to już możemy oana zabrać.-spojrzał na szatyna spod okularów.
Ranve pokiwał głową i pomógł Hailey zejść z niego. Potem ułożył ją wygodnie na łóżku, a sam wyprostował się.
- Jakie te badania?
- Uh, na pewno rentgen i badanie moczu, a czy USG, to się sprawdzi potem.
- Dobrze.-kiwnął głową, po czym spojrzał na Hailey.- Uratujemy chłopaka.-uśmiechnął się do niej i nachylił, całując jej czoło.
Pogłaskała jego policzek i obdarowała oczy szatyna widokiem jej szczerego uśmiechu.
- Zaraz wrócę.-obiecał.
Niedługo potem wyszedł razem z lekarzem z sali, a w tym czasie, gdy Ranve był badany, Hailey odpoczywała. Grace zerwała się z krzesła słysząc trzask drzwi spowodowany wtargnięciem szefa do jej biura.
- Przygotuj mi kawę, albo najlepiej melise.-polecił ostrym tonem, przez co wystraszona kobieta kiwnęła szybko głową i pokierował się do drzwi.- Stój.
Tego się obawiała.
Zagryzła warge i powoli odwróciła się do swojego szefa, który podchodził do niej powoli. Mierzył wzrokiem jej zgrabne ciało aż do momentu, gdy nie zatrzymał się przed nią. Miała wzrok wbity w podłogę. Bała się tego, co ma zamiar zrobić szef.
- Patrzyłem wczoraj na twoje akta.-mruknął, a ona zagryzła warge.- Spokojnie mogę cię awansować, Grace.
Spojrzała na niego spod długich, czarnych jak noc rzęs. Nie wiedziała, co może ja czekać, ale miała pojęcie do czego dojdzie.
- Ale musisz mnie przekonać do tej inwestycji.-uśmiechnął się cwaniacko.
- Myślałam, że przed wczoraj wszystko sobie wyjaśniliśmy.-szepnęła.
- Owszem.-złapał ją za gardło. Nie, żeby przydusić, ale żeby w razie czego ją przytrzymać.
Była zmuszona patrzeć mu w oczy, które zionęły nieugiętością, pogardą i pewnością siebie. Nie ukryło się również podniecenie.
- Ale liczę na powtórkę, panienko Grace.-poprowadził ją do biurka, nad którym kazał się pochylić tak, żeby jej policzek dotykał blatu.- Ty awansujesz, ja się odpręże. Wszyscy zadowoleni.-zaśmiał się gorzko.
Grace mogła tylko zacisnąć pięści, gdy podwijał materiał jej sukienki nad tyłek. Pośladek kobiety zaznał bólu uderzenia z ręki mężczyzny.
- Ani pisku.-szepnął do ucha kobiety, kiedy odpinał pasek swoich spodni.
- Proszę się położyć.-mruknął lekarz do szatyna, kiedy ten był już po badaniach kontrolnych.
Czekało go jeszcze USG, do którego przygotowywał się mentalnie od samego początku. Miała bowiem już kiedyś takie badanie i nie wspomina tego dobrze.
- Taraz podwinąć koszulke do piersi i nabrać powietrza do płuc.-lekarz polał głowice urządzenia specjalnym płynem, a Ranve wykonał polecenie.- Wstrzymać oddech.-rozkazał.
Kiedy tylko szatyn poczuł go zimno i uczucie przejeżdzania głowicą po jego brzuchu, omal nie zemdlał. Bynajmniej nie było to przyjemne.
- Mhm.-mruknął lekarz patrząc na monitor.- Jeszcze raz nabrać powietrza i zatrzymać w płucach.
Szatyn czuł się jak kobieta w ciąży.
- Wszystko jest w porządku.-powiedział i odłożył sprzęt na miejsce.
Ranve wytarł się papierowym ręcznikiem, który podał mu lekarz, a następnie usiadł, zwieszając nogi na podłogę.
- Operacja może być przeprowadzona zaraz po podaniu panu leków oczyszczających. W ten sposób pozbędziemy się toksyn z nerek.
- Ile to potrwa?
- Dwa dni max.-zapewnił, a szatyn skinął głową i przeczesał włosy palcami.- Teraz idź co małego, bo z tego, co wiem, obudził się i na jego miejscu nie chciałbym być sam.
- Miałem w planach do niego zajrzeć, tylko chciałem najpierw kupić mu coś słodkiego. Mogę?
- Tak, ale nie za dużo, nerki ciężko sobie radzą ze słodkim.
- Rozumiem.-przytaknął, wychodząc z sali, skąd od razu pokierował się na korytarz na niższym piętrze.
Stanął przed maszyną, aczkolwiek nie zbyt długo zajęło mu wybieranie słodyczy dla Eddiego. Wystukał kod batonika czekoladowego, po czym wrzucił do odpowiedniego wcięcia w maszynie dwa centy i niedługo potem miał w rękach słodycz. Odwrócił się, ale od razu wpadł na kogoś, przez co omal się nie przewrócił.
- Przepraszam.
Powiedzieli jednocześnie, a dopiero potem na siebie spojrzeli.
- Zack?-zapytał szatyn ze zdziwnieniem.- Co ty tu robisz i co to jest?-wskazał na szyny założone na łuku brwiowym swojego przyjaciela.
- Um, to?-wskazał w to samo miejsce.- A to! To nic takiego. Taki mały... No.-uśmiechnął się.
- A tak na serio?-rzucił mu oczywiste spojrzenie.
- A tak na serio... Wywróciłem się na schodach.
- Patałach.-zakpił.
- Dzięki, bracie.-uśmiechnął się ironicznie.- A ty co tu robisz? Nie widzę, żebyś miał jakieś obrażenia.
- Jestem tu, bo Peter pobił, uh, Eddiego.-powiedział i oblizał usta, które zawsze mu pierzchły, gdy kłamał lub nie mówił całej prawdy.
- A co z Emily czy jak jej tam?
- Emily. Jest w moim mieszkaniu z Grace.
- Aha, to dobrze. Ale czekaj.zmarszczył brwi.- Pobił tylko Eddiego? A ta dziwka?
- Przestań.-warknął.
- Oh, czyli jest tutaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro