1: rozdział 20
Grace stała przed sceną cała zestresowana, zagryzając swojego kciuka, podczas gdy Ranve oraz jego szef byli już na wzniesieniu i obgadywali szczegóły, takie jak "ty idziesz wtedy w prawo, a ja w lewo" albo "pokazujesz szkic". To były błahostki, ale to od takich szczegółów zależał prestiż występu. Grace miała jedno zadanie - wyjść na scenę, gdy Ranve o to poprosi i przedstawić nowy budynek, jaki mają w planach postawić za pieniądze ze sprzedaży starej stacji. Kobieta wypuściła świst powietrza z ust i otarła spocone dłonie o uda. Miała szczera nadzieję, że wszystko się uda albo chociaż przed jej wejściem na scenę wybuchnie jakiś pożar i nie będzie musiała nic przedstawiać. Wszyscy inwestorzy byli już na sali i rozmawiali ze sobą, czekając na oficjalne rozpoczęcie panelu. Na scenę wszedł starszy mężczyzna w czarnym garniturze i muszce tego samego koloru. Stanął za mównicą i ustawił mikrofon tak, aby był na wysokości jego ust, ale nie zasłaniał mu twarzy.
- Bienvenue sur l'investissement officiel du panneau!-powiedział do mikrofonu, a sala ucichła.- Je demande à chacun de prendre les endroits désignés.-poprosił, a wszyscy obecni usiedli na krzesłach z ich imionami lub nazwiskami.
Grace weszła bocznymi schodami na scenę i niezauważona usiadła na krzesłach ustawionych z tyłu sceny. Zajęła miejsce obok Ranve, który szeptał coś do szefa siedzącego obok niego.
- Merci d'être venu et nous vous souhaitons investissements réussis.-kontynuował mówić.- Comme le premier groupe invité au GasoCenter basé à New York.-zaczął klaskać do mikrofonu, więc widownia zrobiła to samo.
Prezes szatyna wstał, poprawił swoją marynarkę i wyszedł na środek sceny, gdzie szybko został podstawiony mikrofon. Poprawił go na swoją wysokość i zaczął mówić.
- Drodzy towarzysze.-zaczął.- Nie zajmiemy wam dużo czasu, bo w naszej firmie nie chodzi o bajerowanie, a o zyski i kontakty.-kontynuował, a widownia wydała się być zainteresowana tym, co mówi.- Jak możecie zobaczyć na tym wykresie...-wskazał na olbrzymi telewizor za sobą, który przypominał ekran kinowy.-...nasza firma skupia się głównie na własnym wydobyciu oraz sprzedaży paliwa organicznego.
Grace nachyliła się w bok, aby szepnąć do ucha szatyna.
- To ten panel nie jest po francusku?
- Jest, ale inwestorzy mają w uszach specjalne tłumacze.-poklepał się w ucho, jakby chciał pokazać jej takowe urządzenie, ale nie miał go w posiadaniu.
Blondynka pokiwała głową prostując się na krześle.
- Rozszerzamy swoje horyzonty o nowe znajomości oraz siedziby. Naszym celem na ten rok jest rozpoczęcie budowy nowej siedziby w Norwegii, a dokładniej Oslo. Do tego potrzeba jednak funduszy, ale o tym opowie wam jeden z moich najlepszych pracowników, Ranve Collins.-wskazał dłonią na szatyna, który uśmiechnął się wstając z siedzenia.
Poprawił swój krawat idąc do swojego szefa, który poklepał go po ramieniu.
- Nie spieprz tego.-szepnął mu do ucha, na co szatyn kiwnął głową i poprawił mikrofon.
- Nowa siedziba, no dobrze, na co im to, pomyślicie.-wychrypiał.- A no po to, żeby móc lepiej, sprawniej i zwinniej zajmować się problemami norwegów. Nie mamy w Oslo żadnego agenta, połączenia czy nawet człowieka, który badałby co się tam dzieje. Do tej pory robią to maszyny, aczkolwiek wiadomo, że jeżeli chce się być wpływowym, to lepiej mieć swoich ludzi na miejscu.-mówił, a Grace uchyliła usta ze zdziwienia.
- Skurwysyn.-mruknął szef słysząc co mówi jego pracownik. On także był pod sporym wrażeniem umiejętności szatyna.
- Teraz przejdziemy do suchych faktów.-wyjął mikrofon ze stojaka i podszedł do biurka, na którym leżał jego tablet, którym obsługiwało się ekran na scenie.- Właśnie takie coś chcemy stworzyć.-wystukał coś na tablecie, a ekran pokazał zdjęcie szklanego wieżowca o dość dużej wysokości.- Budynek będzie mieć pięćset metrów wysokości, pięćdziesiąt pięter i dwieście pięć biur plus recepcja i pokoje zapasowe.-wyjaśnił.- Pewnie myślicie, że potrzebna będzie fortuna do zbudowania czegoś takiego, ale tu was zdziwię, bo cały projekt z wykonaniem kosztuje niecałe dwa miliardy dolarów.
Grace zagryzła pieść w oczekiwaniu na jej kolej do wykładania faktów.
- Cały zbiór cen oraz wyjaśnienie dlaczego co ile kosztuje przedstawi moja koleżanka, Grace.-wskazał na kobietę, która znacznie pobladła wstając z krzesła.
Udała się na swoich szpilkach do Ranve, który przekazał jej mikrofon w ręce.
- No więc największe koszt wynikają z samego wzniesienia budynku, ponieważ Norwegia to bardzo bogaty kraj, a przez to wysoko ceni sobie siłę roboczą. Jednak my przewidzieliśmy, że norwescy robotnicy będą chcieli niebanalne sumy za swoją pracę, dlatego postanowiliśmy, że to właśnie z Francji skorzystamy jeżeli chodzi o wzniesienie budynku. Nie dość, że jest taniej, to lepiej wykonane.-mówiła, a słowo za słowem samo wypływało z jej ust.- Następnie mamy problem kosztów architektury, ponieważ na taki budynek potrzeba sporą działkę i przynajmniej dwieście metrów pola zapasu. Tutaj zwróciliśmy się do Szwajcarskiego rządu, aby nawiązał porozumienie z Norweskimi władzami i przydzielił nam jedną z działek państwowych. To też nie taki interes, ale opłaca się, zwłaszcza, że liczymy na nie małą sumę z tego panelu.
Ranve był pod wrażeniem jak kobieta sobie poradziła, jednak jego szef nie wyrażał takiego zainteresowania. Szatyn nie zwracał na to uwagi i słuchał dalej aż w końcu Grace z powrotem zasiadła na swoim miejscu. Wtedy właśnie została pochwalona przez szatyna. Panel skończył się o godzinie bliskiej północy.
- Grace.-zawołał idący za nią korytarzem Ranve.
Kobieta odwróciła się do niego i uśmiechnęła, a potem zapiszczała, kiedy podniósł ją w gorę i okręcił się z nią na rękach. Odstawił ją na ziemię, aczkolwiek radość przerodziła się w seksualne napięcie między nimi. Oboje pochylili się równocześnie, dzięki czemu ich usta spotkały się w połowie drogi. Nie był to delikatny i czuły pocałunek, ale brutalny i gwałtowny z użyciem języków. Ranve przywarł kobietę plecami do ściany, a jej nadgarstki skrzyżował i objął dłonią, unosząc ponad głowę kobiety. Druga jego dłoń błądziła gdzieś po jej nabierającym temperatury ciele. Szatyn sięgnął ręką w bok i magnesową kartą otwarł drzwi, za którymi oboje zniknęli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro