[006]
— Witam panią niższą niż niską — rzekł z kpiną w głosie. — Zdecydowałaś się do nas dołączyć? A może brak ci szacunku do starszych?
— Cicho siedź i mi nie podskakuj! Wchodzę w to, ale nie macie jakiegokolwiek prawa, żeby mówić ile osób mam zabić. A nawet jeśli to zawsze będę mordowała parami. I to się nie zmieni! — Próbowała przy tym brzmieć dorośle, ale jej głos nastolatki jej na to nie pozwalał. — I powiesz w końcu jak macie oboje na imię?
Chłopak prychnął pod nosem.
— Ja Igor, a tamta blondyneczka to Iga. Dziwna jest. Ma inne definicje różnych słów i się śmieje kiedy jest zła — wytłumaczył.
Laura się zdziwiła, ponieważ mężczyzna wskazał na brunetkę:
— Blondyneczka...?
— Przezwisko — odpowiedział, ignorując to, jak Iga się śmiała i wrzeszczała jednocześnie. — A jak się niziołek zwie? I wymyśl sobie od razu drugie imię.
— Laura się nazywam, a na drugie będę miała Kaja.
~*~
— Maciek, proszę, odpowiedz! Czemu chcieli ciebie zabić? Czemu dałeś mi ten naszyjnik? Dlaczego?
Chłopak podający się za Maćka milczał dalej. Miał zamknięte oczy, żeby nie widzieć smutnej Julii.
„Gdybyś wiedziała, że to nie ja...", pomyślał.
„Prawdziwy" on był zupełnie gdzie indziej. Na ulicy Słonecznej pukał do drzwi domu państwa Filipiak.
~*~
Dziewczyna szła nucąc sobie pod nosem. Wszystko by wyglądało jak codziennie rano, ale nie zgadzał się jeden szczegół. Była pierwsza w nocy. Czemu wybrała taką godzinę na spacerowanie? Ponieważ w szkole już się z niej śmiali, a kiedy było ciemno i nikt nie chodził po ulicach był też lepszy nastrój.
— Kocha mnie, nie kocha... — Odrywała płatki stokrotki. — Nie kocha...? — powiedziała, odrywając ostatni z nich.
Byłaby szczęśliwsza gdyby chociaż jeden z kwiatów wyszedłby na opcję „kocha". Łza spłynęła po jej policzku.
„Dam radę! Zrobię wszystko, żeby ze mną był", pomyślała.
~*~
Dzień zmierzał ku końcowi, kiedy zmęczone ciało Gosi leżało na łóżku. Płakała. Już nie jeden raz myślała o tym, żeby popełnić samobójstwo.
Ciemne, chmury zdobiły swoim smutkiem niebo i powoli zaczynały wyciskać z siebie krople deszczowych łez.
Do drzwi pokoju ktoś zapukał. „Może to rodzice", pomyślała, po czym otworzyła drzwi. Stała tam dorosła kobieta, której nie znała. Trzymała nóż w ręce i wcale nie ukrywała w jakich zamiarach przyszła. Zanim Gosia zdążyła cokolwiek powiedzieć, powiedziała:
— Dobranoc, za chwilę zobaczysz swoją przyjaciółkę... — Szybko wbiła nóż w jej brzuch, wyciągnęła go i powtórzyła. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, próbując uświadomić sobie, co się dzieje.
— Daj mi to... — poprosiła, ku wielkiemu zdziwieniu kobiety. — Proszę, podaj...
Niewiele myśląc podała jej to, o co prosiła. Gosia położyła się na łóżko, po czym zrobiła ostatnią rzecz w jej życiu — wbiła nóż w klatkę piersiową. Uśmiechnęła się i tak oto wyzionęła ducha, wyglądając na radosną.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
Przepraszam za spóźniony rozdzialik, ale Tajemniczy Ogród to najlepsza książka jaka istnieje i się zaczytałam
Proszę o wybaczenie
No i mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jakby, smutno mi się samej zrobiło czytając opis śmierci naszej Gosi, ale było to zaplanowane od samego początku
Jeszcze raz proszę o wybaczenie,
~ZUS—senpai
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro