[005]
Pani psycholog podeszła do okna, po czym podała napój dziewczynie:
— Och, kochana, wiem, że cierpisz...
— Ale ja nie mogę ciągle płakać... — ledwo powiedziała. — Ja nie mogę... — Kolejna łza spłynęła jej po policzku.
Dzwonek zadzwonił — zaczęła się przerwa.
— Płacz to nic złego, kochana... — Pogłaskała dziewczynę po włosach, po czym spojrzała na zegarek. — Będziesz musiała za chwilę iść. Historię masz, tak?
Gosia pokiwała głową „na tak".
— A mam pytanie — zaczęła kierując się w stronę drzwi. — Mogę zabić osobę, która zrobiła to Julii?
Oczy pani psycholog zaszkliły się.
— Nie... Skąd... Skąd taki pomysł?! — ostatnie słowa wykrzyczała w kierunku nastolatki.
— Rozumiem — odpowiedziała z obojętnością w oczach. — I przepraszam za marnowanie czasu. — Wyszła z pokoju.
~*~
— Igor, będę mogła tym razem... — zaczęła mówić dziewczyna.
— Tak, będziesz mogła, tylko nie szalej za bardzo, nie chcemy mieć problemów u szefa. — szybko odpowiedział.
Poprzez „nie szalej za bardzo" rozumiał, by nie wydłubywała ofiarom oczu, jak to było ostatnio, lub, żeby nie odrąbywała palców. Do tego wszystkiego była zdolna Iga.
~*~
Ciężka, biała jak mleko mgła zwisała nad uczniami, podkreślając ich sytuację. Szkoła podstawowa na ulicy Cichej była kiedyś zwykłym budynkiem, dającym dobre wspomnienia. Ostatnio jednak... Dopiero zaczynał się październik , a już szkole pojawił pierwszy problem. Nazwano go „Double". Zyskał taki przydomek z powodu... sposobu dokonywania morderstw — zawsze zabijał dwie osoby, nigdy mniej, nigdy więcej.
— Co ty robi...?! — Nie zdążyła nawet dokończyć słowa. — Co... ja ci zrobiłam...?
Dziewczyna słyszała wiele ostatnich słów, ale „co ja złego zrobiłam?" były najczęstsze. Wyjęła zakrwawiony nóż z piersi dziewczyny, po czym pomyślała: „powinnam pozbyć się ciała... broni w zasadzie też. A może... byłoby ciekawie gdybym ją wrobiła w samobójstwo...". Roześmiała się na samą myśl.
— Banda skończonych idiotów... — syknęła pod nosem.
— Coś mówiłaś, Laura? — zapytała ją przyjaciółka, która w pół sekundy znalazła się przy niej, będąc kompletnie niezauważalną.
— Ja? Nie...
— Jesteś pewna...? Ostatnio często mamroczesz pod nosem — martwiła się Tosia. — Czy ma to związek z tymi... morderstwami...? — Na samą myśl przeszły ją ciarki.
— Nie, ostatnio jestem po prostu... rozkojarzona...
Tosia pokiwała głową, dając znak, że rozumie.
Szkoła była białym budynkiem, który nie wyróżniał się bardzo od innych tego typu. Korytarze były pomalowane w szaroniebiesko-żółte paski, a sufit był biały. W holu były drzwi między innymi do pokoju dyrektora lub sekretariatu.
Do tej samej szkoły uczęszczała Julia Filipiak i Zosia Piękna. Obie zostały zamordowane jednego dnia.
Lekcje minęły szybko. Była już godzina piętnasta pięćdziesiąt dwa.
Laura wróciła do domu i już myślała nad tym, jaką następną dwójkę zabić i w jaki sposób.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
Em ym...
Przepraszam za przerwę...
Mam nadzieję, że się podoba
I ogólnie omygy
Dziękuję ❤️ (づ。◕‿‿◕。)づ
~ZUS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro