Rozdział 3: Witaj szkoło! Smuta buzia
Agnes
Akurat teraz muszę iść do szkoły. Kiedy są problemy z Luthorem, wszyscy mamy doła, a paczka się rozpada! Zatanna, ta od pocieszania, wyjeżdża na studia do innego wymiaru! Postanowiła rozwijać swoje umiejętności magiczne. Zaczynam wierzyć w to, że wiedźmy są wredne z charakteru. Raquel postanowiła sobie zamieszkać z mężem. Niebyłoby w tym nic złego, gdyby nie mieszkał w Grecji! A Megan, serce i dusza naszego zespołu, chce zrezygnować z funkcji bohatera. Masakra! Gdzie jest Wally, kiedy go potrzeba.
Westchnęłam, wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku szafy po ubrania. Ok. Będę chodzić do szkoły. Trzeba ją w końcu skończyć, napisać maturę i tak dziwne, że mnie przyjęli. Koniec końców przez tą całą inwazję olałam szkołę w stu procentach, a ostateczne starcie musiało wypaść akurat w dniu matury. To się nazywa pech. Przegapiłam cały drugi semestr i ten nieszczęsny egzamin.
Ale niech nie myślą, że będę grzeczna. Uśmiechnęłam się pod nosem wyciągając z szafy wyciągnięty podkoszulek z logo zespołu Metallica. Do tego skórzana kurtka i spodnie z dziurami. Naszykowałam je wczoraj na biurku pomiędzy pasem z bronią a sztangą, ale tam ich nie ma! Przekopałam kupkę z brudnymi ubraniami, które trzymam za drzwiami. Muszę tu kiedyś posprzątać.
- Anno, gdzie są moje spodnie?! - krzyknęłam.
- Gdybyś posprzątała łatwiej byłoby ci coś znaleźć.
- Chodzi mi o te z dziurami na kolanach. Naszykowałam je na biurku.
- Zacerowałam je.
- Ile razy mam ci powtarzać. One są zrobione celowo!
- To wstyd chodzić w dziurawych spodniach - powiedziała wchodząc do mojego pokoju. Drobna, szczupła, blondynka o włosach związanych w staranny warkocz. Ubrana jak zwykle w grzeczny sweterek i materiałowe spodnie. - Chciałam cię obudzić. Mówiłam żebyś wróciła wcześnie.
Podała mi spodnie. Stałam już na nogach. Narzuciłam na siebie koszulkę i zaczęłam wbijać się w spodnie.
- Wróciłam bardzo wcześnie.
- O czwartej nad ranem.
- Mamy różne definicje "wcześnie".
- Spóźniłaś się do szkoły.
- Nie mogłam się spóźnić skoro mnie tam nie ma.
- Jest dziewiąta.
- Spóźnię się jak tam pójdę.
- Nie kombinuj.
- Jeżeli nie pójdę to się nie spóźnię.
- No i kombinuje.
- Nie idę do szkoły - postanowiłam i usiadłam za biurkiem. Wzięłam do ręki niedojedzoną pizzę i zaczęłam ją jeść jednocześnie odgrzewając ją moją mocą.
- Mogłam się tego spodziewać. Mateusz!
No i po śniadaniu. Kiedy wychodziłam (czytaj Mateusz siłą spakował mnie do samochodu) okazało się, że w szkole nie będę sama. Garfield jechał ze mną. Mało tego, wyglądał... jak człowiek. Rude włosy, biała skóra i piegi na nosie i policzkach. Uśmiechnął się do mnie, prezentując szczerbę między zębami.
Fiona
Jechałam z Billy'm do szkoły. Gmach znienawidzonego miejsca rósł na naszych oczach. Byliśmy coraz bliżej. Nie odzywał się do mnie.
- Dalej masz na mnie focha za ten nieszczęsny wieczór?
- Co się z tobą stało?
- O co ci chodzi. Jestem taka odkąd poszliśmy do liceum!
- No właśnie! Zaczęłaś zadawać się z Natashą, a stara dobra Fiona zniknęła.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi!
- Dalej to sobie wmawiaj. Jesteś wredna, nikogo nie szanujesz z wyjątkiem swoich psiapsiółek.
- Ta rozmowa, o ile tak to można nazwać, nie ma sensu. Poza tym spełniam marzenia mojej matki. Jestem na szczycie.
- A czy tego chciałby twój ojciec.
- Nie mów o moim ojcu! - krzyknęłam. Byłam taka wściekła. Samochód profesora Quimby'ego wzbił się w powietrze i spadł z hukiem. Moje moce są co raz silniejsze. Zauważyłam, że im bardziej jestem wkurzona, tym bardziej dają się we znaki.
Ruszyliśmy do budynku. Pierwsza matematyka. Z profesorem, któremu nie chcący rozwaliłam auto. Oj, nie będzie lekko.
- Słyszałaś ten huk?! - spytała podekscytowana Valentina.
- Ktoś wysadził wóz Quimby'ego - mruknął Billy.
- Znowu? - odparła nieco rozczarowana. Ona chyba nigdy nieprzestanie uganiać się za superbohaterami.
- Dziewczyny, pozycja. Lepiej, żeby nikt nas tu nie zobaczył - zauważyła trzeźwo Natasha.
Ustawiłyśmy się. Natasha pośrodku, ja po prawej, a Valentina po lewej. Billy wywrócił oczami. Uważał to za jakąś żenadę. Odszedł. Szkoda, że nie możemy się trzymać razem. Jak paczka. Rozmawiałam o tym z dziewczynami, ale one uważają, że na szczycie mogą się utrzymać tylko nieliczni, a nie duże paczki. Zresztą Billy uchodzi za mojego chłopaka i dodatkowo jest kapitanem szkolnej drużyny footballowej, więc i tak ma szacunek. No bo, kto dałby radę nam podskoczyć.
W tym roku jest mnóstwo nowych. Trzeba im pokazać, kto tutaj rządzi.
Rose
Ten rok zapowiada się zupełnie inaczej niż wszystkie inne, a ta szkoła wydaje się być zupełnie inna niż te do których chodziłam wcześniej. W końcu ktoś mnie polubił! I to dwie osoby! No może trzy, nie wiem, bo siostra Kate, Paige, nic nie mówi. Kate mówi, że to przez nieśmiałość. Chłopak Kate wrócił też z obozu dla surferów. Męskich, dlatego Kate nie mgła jechać. Wysoki blondyn o brązowych oczach z długimi włosami związanymi w kucyk.
Opowiadaliśmy sobie o mocach, oni je mieli i to na wysokim poziomie, bo widziałam jak Kate steruje wodą, a Ace miota błyskawicą. Twierdzi, że nie panuje nad tym tak dobrze, ale jest na dobrej drodze. Widać, że lubi się popisywać.
Aktualnie stałam przed szkołą z plecakiem na plecach. Patrzyłam na ogromny, rozłożysty budynek. Składał się z wnęki i dwóch skrzydeł. Na placu mnóstwo uczniów witało się z dawno niewidzianymi kolegami i koleżankami. Za gmachem pewnie jest parking, bo widziałam latający samochód. Zapowiada się ciekawie.
Obok mnie stał mój brat, który naturalnie zwrócił uwagę na nietypowy przedmiot w powietrzu. Ba, zrobił mu zdjęcie.
- Będzie czadekstra!
- Takie słowo nie istnieje.
- Istnieje, bo ja je wymyśliłem.
Na placu mignęły mi bliźniaczki. Ruszyłam w ich kierunku na początku szybko, ale później zwolniłam. Pewnie mnie nie pamiętają. Paige mnie zauważyła i delikatnie się uśmiechnęła, pomachała, prawie niezauważalnie. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w ich kierunku. Paige włosy miała związane w dwa warkocze, zarzucone za ramiona. Ubrana była w pomarańczową tunikę i białe dżinsy. Kate natomiast miała długie rozpuszczone włosy. Mokre. Pewnie poszła surfować przed lekcjami. Ubranie też było nieco wilgotne. Skromna, niebieska sukienka w kwiaty i sandały. Jak mnie zauważyła od razu mnie uściskała. Jej chłopak tradycyjnie miał włosy związane w kucyk, luźną błękitną koszulę i brązowe szorty.
- Poranna sesja?
- Tak. I chciałam potrenować z moimi mocami, ale tak jakby straciłam panowanie. Podczas suszenia.
Pokiwałam głową. Sama po powrocie chciałam użyć moich zdolności, ale mi się nie udało. Próbowałam, ale nic się nie działo, a przecież robiłam to samo co ostatnio.
- Cześć - zauważyłam Ace'a idącego w naszą stronę. Włosy znowu sterczące, ubrany w czerwoną bluzę z błyskawicami po bokach, do tego żółta koszulka z logo Flasha, albo Małego Flasha. I oczywiście długie spodnie. - Surfing, czy moc?
-Jedno i drugie. - Paige westchnęła cicho.
Po chwili w naszą stronę ruszyła jakaś dziewczyna. Miała skórę w kolorze mlecznej czekolady, włosy związane w milion warkoczy i kucyk dodatkowo. Czoło zasłaniał jej materiał z którego wystawało piórko nie określonego ptaka. Poruszała się szybko i sprężyście na kilkunastocentymetrowym obcasie. Była dumnie wyprostowana w tunice z materiału łudząco podobnego do materiałów Indian, a pod spodem miała obcisłe skórzane leginsy.
- Hej, jestem Fauna - przedstawiła nam się i podała nam rękę przyozdobioną manicure'm o imponującej długości. Usta też miała wymalowane ciemną szminką, a policzki nieco błyszczały od podkładu.
- Rosemary.
- Katarzyna Ciesielska, ale możesz mi mówić Katrina, albo Kate, jak ci się podoba.
- Paige.
- Ace, miło poznać madame.
- James - przedstawił się i delikatnie ujął jej dłoń, żeby ją ucałować.
- Jestem tu po to żeby oprowadzić nowych - powiedziała. Zauważyłam na jej szyi naszyjnik z pacyfką, a na palcach lewej ręki aż trzy pierścionki z wizerunkami różnych drapieżników. - Chodźcie za mną - powiedziała.
Oprowadziła nas po całej szkole. Wskazała nam nasze szafki, pokazała sale lekcyjne, korytarze, stołówkę oraz gabinet dyrektora, sekretariat, a nawet schowek na szczotki. Zrozumiałam jaka to ogromna szkoła, ponieważ zwolnili nas z pierwszej lekcji, żebyśmy mogli obejrzeć całą szkołę. Wydawała się bardzo miła.
- To wszystko. W razie problemów możecie mnie o wszystko pytać. Strzeżcie się profesora Quimby'ego, to prawdziwa piła. Nie wchodźcie w drogę tapetom, bo was pożrą żywcem niczym lwice drobne antylopy. Miłego dnia. A widzieliście może Agnes Grayson i Garfielda Logana? Też są nowi, ale nigdzie nie mogę ich znaleźć.
Jak na zawołanie przez korytarz biegła niska nastolatka w skórzanej kurtce, czarnym podkoszulku i spodniach z czerwonymi łatami na kolanach. Miała włosy ścięte do ramion. Była ruda, aczkolwiek z czerwonymi końcówkami na grzywce i całej reszcie włosów oraz czerwonymi goglami we włosach. Prawie na nas wpadła. Towarzyszył jej niski rudy chłopak w białej koszulce i długich, brązowych spodniach.
- Gdzie mam się zameldować. Agnes Grayson.
- I Garfield Logan.
- Macie fart. Trafiliście na odpowiednią osobę. Fauna jestem, a to wasze nowe koleżanki i koledzy. Niestety nie mogę was już dłużej męczyć, bo zwolnili mnie tylko na jedną lekcję.
Powiedziała i odeszła.
- Cześć, jestem Katarzyna...
- Po prostu Kate. Ja to Ace, to Paige, Rose, Marcus i James.
- Fajnie. Bardzo mamy przekichane?
- Możecie powiedzieć, że byliście z nami - zaoferowała Kate. Nie popieram takiej nieuczciwości, więc nic nie mówiłam.
- Ok.
Odwróciliśmy się i całą grupą ruszyliśmy korytarzem. Była przerwa, a na przeciw nas szły jakieś trzy dziewczyny, dumna blondynka po środku, po prawej dziewczyna o azjatyckim pochodzeniu, po lewej dziewczyna o jasnobrązowych włosach. Wszystkie miały mocny makijaż i skąpe ubranie. Prawie nas rozdeptały.
- Sorry? - rzuciła Agnes, kiedy blondyna trąciła ją ramieniem i jak gdyby nigdy nic poszła dalej.
- Ja myślę. Powinnaś uważać jak chodzisz - odparła. To pewnie te tapety przed którymi ostrzegała nas Fauna.
- Ja szłam normalnie, może księżniczka powinna spuścić wzrok ze swojego zadartego noska i patrzeć gdzie idzie.
- To nie było miłe - szepnęła Kate. Stanęła pomiędzy dwiema dziewczynami obrzucającymi się morderczymi spojrzeniami. - Dziewczęta jesteśmy w jednej szkole, po co się kłócić? Podajcie sobie ręce na zgodę i zachowujmy się zwyczajnie.
- Bardzo chętnie, ale niech przeprosi - rzuciła Azjatka.
- Niedoczekanie twoje - burknęła Agnes i ruszyła w przeciwnym kierunku.
Tapety podniosły dumnie głowy i ruszyły przed siebie.
Ace zerknął przez ramię w stronę dziewczyny po lewej. Dziwnie uśmiechnął się pod nosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro