Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Witaj szkoło! Smuta buzia

Agnes

 Akurat teraz muszę iść do szkoły. Kiedy są problemy z Luthorem, wszyscy mamy doła, a paczka się rozpada! Zatanna, ta od pocieszania, wyjeżdża na studia do innego wymiaru! Postanowiła rozwijać swoje umiejętności magiczne. Zaczynam wierzyć w to, że wiedźmy są wredne z charakteru. Raquel postanowiła sobie zamieszkać z mężem. Niebyłoby w tym nic złego, gdyby nie mieszkał w Grecji! A Megan, serce i dusza naszego zespołu, chce zrezygnować z funkcji bohatera. Masakra! Gdzie jest Wally, kiedy go potrzeba.

Westchnęłam, wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku szafy po ubrania. Ok. Będę chodzić do szkoły. Trzeba ją w końcu skończyć, napisać maturę i tak dziwne, że mnie przyjęli. Koniec końców przez tą całą inwazję olałam szkołę w stu procentach, a ostateczne starcie musiało wypaść akurat w dniu matury. To się nazywa pech. Przegapiłam cały drugi semestr i ten nieszczęsny egzamin.

Ale niech nie myślą, że będę grzeczna. Uśmiechnęłam się pod nosem wyciągając z szafy wyciągnięty podkoszulek z logo zespołu Metallica. Do tego skórzana kurtka i spodnie z dziurami. Naszykowałam je wczoraj na biurku pomiędzy pasem z bronią a sztangą, ale tam ich nie ma! Przekopałam kupkę z brudnymi ubraniami, które trzymam za drzwiami. Muszę tu kiedyś posprzątać.

- Anno, gdzie są moje spodnie?! - krzyknęłam.

- Gdybyś posprzątała łatwiej byłoby ci coś znaleźć.

- Chodzi mi o te z dziurami na kolanach. Naszykowałam je na biurku.

- Zacerowałam je.

- Ile razy mam ci powtarzać. One są zrobione celowo!

- To wstyd chodzić w dziurawych spodniach - powiedziała wchodząc do mojego pokoju. Drobna, szczupła, blondynka o włosach związanych w staranny warkocz. Ubrana jak zwykle w grzeczny sweterek i materiałowe spodnie. - Chciałam cię obudzić. Mówiłam żebyś wróciła wcześnie.

Podała mi spodnie. Stałam już na nogach. Narzuciłam na siebie koszulkę i zaczęłam wbijać się w spodnie.

- Wróciłam bardzo wcześnie.

- O czwartej nad ranem.

- Mamy różne definicje "wcześnie".

- Spóźniłaś się do szkoły.

- Nie mogłam się spóźnić skoro mnie tam nie ma.

- Jest dziewiąta.

- Spóźnię się jak tam pójdę.

- Nie kombinuj.

- Jeżeli nie pójdę to się nie spóźnię.

- No i kombinuje.

- Nie idę do szkoły - postanowiłam i usiadłam za biurkiem. Wzięłam do ręki niedojedzoną pizzę i zaczęłam ją jeść jednocześnie odgrzewając ją moją mocą.

- Mogłam się tego spodziewać. Mateusz!

No i po śniadaniu. Kiedy wychodziłam (czytaj Mateusz siłą spakował mnie do samochodu) okazało się, że w szkole nie będę sama. Garfield jechał ze mną. Mało tego, wyglądał... jak człowiek. Rude włosy, biała skóra i piegi na nosie i policzkach. Uśmiechnął się do mnie, prezentując szczerbę między zębami.

Fiona

Jechałam z Billy'm do szkoły. Gmach znienawidzonego miejsca rósł  na naszych oczach. Byliśmy coraz bliżej. Nie odzywał się do mnie. 

- Dalej masz na mnie focha za ten nieszczęsny wieczór?

- Co się z tobą stało?

- O co ci chodzi. Jestem taka odkąd poszliśmy do liceum!

- No właśnie! Zaczęłaś zadawać się z Natashą, a stara dobra Fiona zniknęła.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi!

- Dalej to sobie wmawiaj. Jesteś wredna, nikogo nie szanujesz z wyjątkiem swoich psiapsiółek.

- Ta rozmowa, o ile tak to można nazwać, nie ma sensu. Poza tym spełniam marzenia mojej matki. Jestem na szczycie.

- A czy tego chciałby twój ojciec.

- Nie mów o moim ojcu! - krzyknęłam. Byłam taka wściekła. Samochód profesora Quimby'ego wzbił się w powietrze i spadł z hukiem. Moje moce są co raz silniejsze. Zauważyłam, że im bardziej jestem wkurzona, tym bardziej dają się we znaki.

Ruszyliśmy do budynku. Pierwsza matematyka. Z profesorem, któremu nie chcący rozwaliłam auto. Oj, nie będzie lekko.

- Słyszałaś ten huk?! - spytała podekscytowana Valentina.

- Ktoś wysadził wóz Quimby'ego - mruknął Billy.

- Znowu? - odparła nieco rozczarowana. Ona chyba nigdy nieprzestanie uganiać się za superbohaterami.

- Dziewczyny, pozycja. Lepiej, żeby nikt nas tu nie zobaczył - zauważyła trzeźwo Natasha.

Ustawiłyśmy się. Natasha pośrodku, ja po prawej, a Valentina po lewej. Billy wywrócił oczami. Uważał to za jakąś żenadę. Odszedł. Szkoda, że nie możemy się trzymać razem. Jak paczka. Rozmawiałam o tym z dziewczynami, ale one uważają, że na szczycie mogą się utrzymać tylko nieliczni, a nie duże paczki. Zresztą Billy uchodzi za mojego chłopaka i dodatkowo jest kapitanem szkolnej drużyny footballowej, więc i tak ma szacunek. No bo, kto dałby radę nam podskoczyć. 

W tym roku jest mnóstwo nowych. Trzeba im pokazać, kto tutaj rządzi.

Rose

Ten rok zapowiada się zupełnie inaczej niż wszystkie inne, a ta szkoła wydaje się być zupełnie inna niż te do których chodziłam wcześniej. W końcu ktoś mnie polubił! I to dwie osoby! No może trzy, nie wiem, bo siostra Kate, Paige, nic nie mówi. Kate mówi, że to przez nieśmiałość. Chłopak Kate wrócił też z obozu dla surferów. Męskich, dlatego Kate nie mgła jechać. Wysoki blondyn o brązowych oczach z długimi włosami związanymi w kucyk.

Opowiadaliśmy sobie o mocach, oni je mieli i to na wysokim poziomie, bo widziałam jak Kate steruje wodą, a Ace miota błyskawicą. Twierdzi, że nie panuje nad tym tak dobrze, ale jest na dobrej drodze. Widać, że lubi się popisywać.

Aktualnie stałam przed szkołą z plecakiem na plecach. Patrzyłam na ogromny, rozłożysty budynek. Składał się z wnęki i dwóch skrzydeł. Na placu mnóstwo uczniów witało się z dawno niewidzianymi kolegami i koleżankami. Za gmachem pewnie jest parking, bo widziałam latający samochód. Zapowiada się ciekawie.

Obok mnie stał mój brat, który naturalnie zwrócił uwagę na nietypowy przedmiot w powietrzu. Ba, zrobił mu zdjęcie.

- Będzie czadekstra!

- Takie słowo nie istnieje.

- Istnieje, bo ja je wymyśliłem.

Na placu mignęły mi bliźniaczki. Ruszyłam w ich kierunku na początku szybko, ale później zwolniłam. Pewnie mnie nie pamiętają. Paige mnie zauważyła i delikatnie się uśmiechnęła, pomachała, prawie niezauważalnie. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w ich kierunku. Paige włosy miała związane w dwa warkocze, zarzucone za ramiona. Ubrana była w pomarańczową tunikę i białe dżinsy. Kate natomiast miała długie rozpuszczone włosy. Mokre. Pewnie poszła surfować przed lekcjami. Ubranie też było nieco wilgotne. Skromna, niebieska sukienka w kwiaty i sandały. Jak mnie zauważyła od razu mnie uściskała. Jej chłopak tradycyjnie miał włosy związane w kucyk, luźną błękitną koszulę i brązowe szorty.

- Poranna sesja?

- Tak. I chciałam potrenować z moimi mocami, ale tak jakby straciłam panowanie. Podczas suszenia.

Pokiwałam głową. Sama po powrocie chciałam użyć moich zdolności, ale mi się nie udało. Próbowałam, ale nic się nie działo, a przecież robiłam to samo co ostatnio.

- Cześć - zauważyłam Ace'a idącego w naszą stronę. Włosy znowu sterczące, ubrany w czerwoną bluzę z błyskawicami po bokach, do tego żółta koszulka z logo Flasha, albo Małego Flasha. I oczywiście długie spodnie. - Surfing, czy moc?

-Jedno i drugie. - Paige westchnęła cicho.

Po chwili w naszą stronę ruszyła jakaś dziewczyna. Miała skórę w kolorze mlecznej czekolady, włosy związane w milion warkoczy i kucyk dodatkowo. Czoło zasłaniał jej materiał z którego wystawało piórko nie określonego ptaka. Poruszała się szybko i sprężyście na kilkunastocentymetrowym obcasie. Była dumnie wyprostowana w tunice z materiału łudząco podobnego do materiałów Indian, a pod spodem miała obcisłe skórzane leginsy.

- Hej, jestem Fauna - przedstawiła nam się i podała nam rękę przyozdobioną manicure'm o imponującej długości. Usta też miała wymalowane ciemną szminką, a policzki nieco błyszczały od podkładu.

- Rosemary.

- Katarzyna Ciesielska, ale możesz mi mówić Katrina, albo Kate, jak ci się podoba.

- Paige.

- Ace, miło poznać madame.

- James - przedstawił się i delikatnie ujął jej dłoń, żeby ją ucałować.

- Jestem tu po to żeby oprowadzić nowych - powiedziała. Zauważyłam na jej szyi naszyjnik z pacyfką, a na palcach lewej ręki aż trzy pierścionki z wizerunkami różnych drapieżników. - Chodźcie za mną - powiedziała.

Oprowadziła nas po całej szkole. Wskazała nam nasze szafki, pokazała sale lekcyjne, korytarze, stołówkę oraz gabinet dyrektora, sekretariat, a nawet schowek na szczotki. Zrozumiałam jaka to ogromna szkoła, ponieważ zwolnili nas z pierwszej lekcji, żebyśmy mogli obejrzeć całą szkołę. Wydawała się bardzo miła.

- To wszystko. W razie problemów możecie mnie o wszystko pytać. Strzeżcie się profesora Quimby'ego, to prawdziwa piła. Nie wchodźcie w drogę tapetom, bo was pożrą żywcem niczym lwice drobne antylopy. Miłego dnia. A widzieliście może Agnes Grayson i Garfielda Logana? Też są nowi, ale nigdzie nie mogę ich znaleźć.

Jak na zawołanie przez korytarz biegła niska nastolatka w skórzanej kurtce, czarnym podkoszulku i spodniach z czerwonymi łatami na kolanach. Miała włosy ścięte do ramion. Była ruda, aczkolwiek z czerwonymi końcówkami na grzywce i całej reszcie włosów oraz czerwonymi goglami we włosach. Prawie na nas wpadła. Towarzyszył jej niski rudy chłopak w białej koszulce i długich, brązowych spodniach.

- Gdzie mam się zameldować. Agnes Grayson.

- I Garfield Logan.

- Macie fart. Trafiliście na odpowiednią osobę. Fauna jestem, a to wasze nowe koleżanki i koledzy. Niestety nie mogę was już dłużej męczyć, bo zwolnili mnie tylko na jedną lekcję.

Powiedziała i odeszła.

- Cześć, jestem Katarzyna...

- Po prostu Kate. Ja to Ace, to Paige, Rose, Marcus i James.

- Fajnie. Bardzo mamy przekichane?

- Możecie powiedzieć, że byliście z nami - zaoferowała Kate. Nie popieram takiej nieuczciwości, więc nic nie mówiłam.

- Ok. 

Odwróciliśmy się i całą grupą ruszyliśmy korytarzem. Była przerwa, a na przeciw nas szły jakieś trzy dziewczyny, dumna blondynka po środku, po prawej dziewczyna o azjatyckim pochodzeniu, po lewej dziewczyna o jasnobrązowych włosach. Wszystkie miały mocny makijaż i skąpe ubranie. Prawie nas rozdeptały.

- Sorry? - rzuciła Agnes, kiedy blondyna trąciła ją ramieniem i jak gdyby nigdy nic poszła dalej.

- Ja myślę. Powinnaś uważać jak chodzisz - odparła. To pewnie te tapety przed którymi ostrzegała nas Fauna.

- Ja szłam normalnie, może księżniczka powinna spuścić wzrok ze swojego zadartego noska i patrzeć gdzie idzie.

- To nie było miłe - szepnęła Kate. Stanęła pomiędzy dwiema dziewczynami obrzucającymi się morderczymi spojrzeniami. - Dziewczęta jesteśmy w jednej szkole, po co się kłócić? Podajcie sobie ręce na zgodę i zachowujmy się zwyczajnie.

- Bardzo chętnie, ale niech przeprosi - rzuciła Azjatka.

- Niedoczekanie twoje - burknęła Agnes i ruszyła w przeciwnym kierunku.

Tapety podniosły dumnie głowy i ruszyły przed siebie.

Ace zerknął przez ramię w stronę dziewczyny po lewej. Dziwnie uśmiechnął się pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #fantasy