Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20: Upiór w ruderze

Kate

Spałyśmy spokojnie. Na górnym łóżku było mi bardzo wygodnie. Śniło mi się, że latam. W pewnym momencie dało się słyszeć głuchy łoskot. Zignorowałam to i przewróciłam się na drugi bok. Mam czujny sen. Bez tego na obozie sportowym chyba spałabym na dworze. Jak Bart. A i posiadanie wspólnego pokoju z siostrą jest ryzykowne. Bardziej przytuliłam się do Śnieżynki, mojej ukochanej misi, bez której nigdzie nie wyjeżdżam. Poczułam, że jest mokra. Wstałam i przyjrzałam się ciemnemu pokojowi.

Tamara smacznie spała na łóżku na przeciwko mnie, szczelnie przykryta kołderką. Fiona delikatnie unosiła się nad łóżkiem pod Tamarą. Oczy miała zasłonięte pluszową zasłonką. Rose pode mną spała zwinięta w kłębek. Wszystko wydawało się być w porządku. Spojrzałam na Śnieżynkę. Była cała mokra, a na twarzy miała czerwoną szminkę, przedstawiającą napis: "POMÓŻCIE". Z głośnym krzykiem spadłam z łóżka na podłogę. Nie przestając krzyczeć cofnęłam się do drzwi. Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. Z wrzaskiem uniosłam ręce, a za nimi otworzyło się okno. Do pokoju wpadł śnieg i zawirował w okół mnie.

Dziewczyny zerwały się jak oparzone. Zapaliło się światło. Z lękiem spojrzałam za siebie i z ulgą stwierdziłam, że za mną stoi Wodnik. Miał na sobie kostium superbohatera. Czy on w nim śpi?

- Coś się stało? - zapytał przecierając oczy.

- Dududu...

- Dudek? - zgadywała Rose. Piżama Rose była zielona z długimi rękawami w kratę.

- Dureń? - Tamara. Ona spała w kombinezonie, w którym ją poznałyśmy.

- Duńczyk? - Fiona. Wszyscy spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem. - Słyszałam, że są straszni - broniła się, wzruszając ramionami. Ta miała różową koszulę nocną na ramiączkach. Na czole miała puchatą zasłonkę.

- DUCH!!!!!!!!!!!! - krzyknęłam i wskazałam na moje łóżko. Słowo daję, że coś się nad nim unosiło. Było mi zimno. Ciężko się dziwić. Moja piżama miała biały podkoszulek, odsłaniający pępek i krótkie, błękitne spodenki. Z lękiem podeszłam do okna, zamykając je.

- Pewnie coś jej się przyśniło - rzuciła Agnes w drzwiach. Ona nie nosiła piżamy w ogóle. Spała w tym samym podkoszulku, co go nosiła za dnia i zmieniała go co rano na nowy.

Reszta westchnęła i rozeszła się do swoich pokoi. Dlaczego nikt mi nie wierzy?

Agnes

Przez histerie Kate rano czułam się beznadziejnie. Dziwne, że jej wrzaski nie wywołały lawiny.

Z lodówki wyciągnęłam ostatni karton mleka i resztę płatków. W zlewie były wszystkie miski. Oczywiście brudne. Kto późno wstaje, ten ma zmywanie. Nie zamierzałam brać się do tego od razu, ale śniadanie zjeść musiałam. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami, przecież tutaj Anna nie zdzieli mnie za to szmatą. Zawartość pudełka płatków wsypałam prosto do ust, a następnie przepiłam to mlekiem prosto z kartonu.

- Co ty wyprawiasz?! - zakrztusiłam się. Do kuchni weszła Rose, ganiąc za coś Kate.

- Muszę zdobyć kamerę na podczerwień i zainstalować ją w naszym pokoju - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic. Miała na sobie jaskrawą kurtkę/misia i niebieski szalik. Zakładała jeszcze czapkę z kocimi uszkami w tym samym kolorze i rękawiczki/łapki.

- Nadal upiera się przy duchu? - zapytałam znudzona tą gadką. Pięścią wytarłam usta z mlecznych wąsów.

- Słyszałaś co sobie wymyśliła? - zwróciła się do mnie Rose. - Ubzdurała sobie, że zdobędzie dowód na istnienie ducha. Przecież duchy nie istnieją!

- Tak samo jak strażnicy żywiołów, mówiące zwierzęta, kosmici, inne wymiary i Święty Mikołaj?

- Mikołaja na pewno nie ma.

- Więc kto podkłada prezenty?

- Rodzice?

- A może Mikołaj chce żebyśmy tak myśleli?

Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia. Ach ta dziecinna wiara Kate. Po za tym, tutaj na prawdę nie ma duchów. JUŻ nie.

Fiona

Mimo wszystko świetnie bawiłam się z dziewczynami na zakupach. Stwierdziłam, że dla Tamary przydałyby się nowe ubrania, w których nie zwracałaby na siebie uwagi. Rachel też postanowiłam zabrać. Jej styl dawał wiele do życzenia. A dokładniej brak stylu. Wyglądała, jakby wkładała na siebie przypadkowe ubrania. Postanowiłam to zmienić. Z resztą i tak trzeba było uzupełnić zapasy. Mały Flash zżera wszystko.

Tamara przymierzała ubrania, które dla niej wybrałam, a znudzona Rachel siedziała przy oknie i patrzyła na bawiące się dzieci. W uszach miała słuchawki i nic jej nie interesowało. Może to ją Kate wzięła za ducha? Nie zdziwiłabym się.

- I jak? - zapytała blondynka, wychodząc z przymierzalni. Założyła czarną koszulkę, idealnie podkreślającą jej figurę. Miała długi rękaw, odsłaniała zgrabny brzuch dziewczyny z żółtym "T" na piersi. Do tego krótkie żółte spodenki. We włosy włożyła sobie gogle narciarskie.

- W porządku, ale do krótkich spodenek nie zakłada się długiego rękawa.

- Dlaczego?

- Bo to nieestetyczne.

- Tworzę własną estetykę - westchnęłam. W ogóle nie jestem dla nich autorytetem w kwestii mody.

Wzięłyśmy jeszcze kilka rzeczy. Rachel zdecydowała się tylko na grubą, granatową bluzę. Dla siebie znalazłam cudowną, małą, czarną.

- Po co mi w ogóle te nowe ubrania? - zapytała się Tamara wolno krocząc obok mnie. W różowej, futerkowej kurtce było mi dość zimno i nie chciałam wdawać się w dyskusję. Westchnęłam cicho i odpowiedziałam:

- Żebyś nie rzucała się w oczy. Chcesz coś Rae?

- Żebyś nie mówiła do mnie Rae - odpowiedziała brunetka.

- Żebym nie rzucała się w oczy, mam Cosima.

- Kochanie, mówiący kot, sam rzuca się w oczy.

Wstąpiłyśmy jeszcze do spożywczego. Kiedy stałyśmy w kolejce do kasy usłyszałam rozmowę dwóch, starych babć. Nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie padło słowo: "duch".

- Podobno do tej starej rudery wprowadzili się nowi studenci. Biedne dzieci, nie wiedzą, że tam straszy.

- Dzisiaj to tylko o tym mówią. Jedna z tych studentek przyszła do starego Johna, żeby kupić kamerę. Ale nie taką zwykłą, tylko na duchy.

- A po co jej to?

- A bo ja wiem? Pewnie do jakiego programu chce to wysłać.

- Młodzi. Dzisiaj to na wszystkim chcą się bogacić.

Nie wytrzymałam. Musiałam się czegoś dowiedzieć. Kate pewnie rozprowadza te plotki, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ale musiałam zapytać:

- Co za duch?

Starsze panie zwróciły na mnie uwagę. Zlustrowały mnie krytycznym spojrzeniem, jakbym nie wiadomo co robiła. Pewnie chodzi o to, że jestem "nietutejsza". I do tego Azjatka. Nie pierwszy raz mnie to spotyka. Ponowiłam pytanie i dopiero wtedy raczyły odpowiedzieć:

- Kojarzy, panienka, ten stary dom co stoi na uboczu?

- Tak.

- Kiedyś tam zabili jakiego porucznika, czy kogo tam. No i tam straszy.

Kiwnęłam głową. Mało zajmująca historia i do tego naciągana, zwłaszcza, że wszystkie historie o duchach dotyczą starych, zaniedbanych domów, należących do arystokratycznych rodów, a nie luksusowych domków do wynajęcia, w których mieszkają od czasu do czasu młodzi agenci Ligi Sprawiedliwych.

Kiedy wyszłam usłyszałam jak niepochlebnie się o mnie wyrażają. Podobno wyglądam jak rozpustnica, jestem bezczelna, a "dzieci", które są ze mną muszą być rozwydrzone.

- Dlaczego do nich zagadałaś? - zapytała Rae.

- Z ciekawości. Kate nie mogła widzieć ducha.

- Skąd wiesz? - zapytała Tamara.

- Duchy nawiedzają stare rudery, a nie luksusowe domki.

- To stereotyp. W świątyni duchy odwiedzają nas non stop.

- Może potrzebujesz naszej pomocy? - zaproponowała Rae.

- Chyba nie wierzycie w te brednie. Kate się coś przyśniło, a teraz gada bez sensu, a te stare baby nie mogą mieć racji. Zamordowany oficer na takim zadupiu? Weźcie choć część tych zakupów.

Ace

Jaime i Bart budowali bałwana i kłócili się do kogo jest bardziej podobny. Tymczasem Kate namówiła mnie do zamieszczenia kamery w salonie. Zgodziłem się dla świętego spokoju.

Dziewczyna tymczasem krzyknęła tak głośno, że prawie spadłem z krzesła, na którym stałem. Po wejściu do kuchni zauważyłem Kate, która groziła blenderowi patelnią.

- To duch! Włączył blender i ruszał tamtym krzesłem!

- Ten duch potrafi więcej od ciebie - bąknęła Agnes, która akurat weszła do kuchni. Za nią wbiegła Rose w szlafroku. Pewnie korzystała z jacuzzi.

- Nie uwierzycie, czego się dowiedziałam w wiosce - rzuciła Fiona, jeszcze w płaszczu, układając zakupy. Dziewczyny jej pomogły.

W tym momencie stało się coś mega dziwnego. Blender się włączył, a sok, który był w środku zaczął chlapać na ścianę, tworząc napis: "POMOCY".

- Bardzo zabawne Kate - powiedziała Rose. - Myślisz, że ci uwierzymy jak będziesz robić takie numery?

- To nie ja - pisnęła Kate, chowając się za plecami Agnes. Instynktownie cofnąłem się.

W drzwiach kuchni pojawiła się przezroczysta postać mężczyzny.

- Pomóżcie strażnicy - wychrypiał. Teraz dziewczyny wydały z siebie przerażone głosy i przytuliły się do siebie. Sam zachowałem się jak facet.

Agnes

Nie wierzę! Tu na prawdę straszy! Sama byłam blada jak kreda i nie mogłam się ruszyć. Dziewczyny wrzeszczały, ale chyba głośniejszy od nich był Ace. Do kuchni wparowali chłopcy.

- Kate nie ściemniała. Kaldur, chyba serio przywołaliśmy ducha.

Wszyscy, z wyjątkiem Kaldura, popatrzyli na mnie zbici z tropu.

- Jako dzieci bywaliśmy tu bardzo często. Dokuczały nam tutejsze łobuzy i drażniły stare baby, które ciągle się tu kręciły, więc wymyśliliśmy plotkę o duchu. Przebieraliśmy się za nie i ostatecznie odegraliśmy teatrzyk z wywoływaniem ducha. Nie sądziliśmy, że na prawdę przywołamy, prawdziwego upiora. A ten portret jest Alfreda. Jest bardzo sympatycznym dziadkiem, ale wygląda przerażająco - wyjaśniłam pod wieczór, kiedy wszyscy zebraliśmy się w salonie.

Dziewczyny uparły się, że będziemy spać w jednym pomieszczeniu. Pokoje były za małe na pomieszczenie tylu osób, więc ulokowaliśmy się w salonie.

- Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł? - zapytała Rose.

- Agnes - odpowiedział Kaldur. Na przyjaciół można liczyć, nie ma co. Wszyscy popatrzyli na mnie z wyrzutem.

- Miałam 14 lat. Ludzie w tym wieku, przeważnie mają głupie pomysły.

- Ja mam 14 lat - bąknął obrażony Bart.

- Widzicie?

- Ja też - rzuciła Rachel.

- Przeważnie. Po za tym, ja jestem zła, bo to wymyśliłam, czy ci co mi w realizacji pomagali?

Kaldur odwrócił wzrok, wyraźnie zmieszany. W pewnym momencie zgasły wszystkie światła. Kaldur sprawdził włącznik. Nie działał.

Kate rzuciła się z uściskami na najbliższe osoby, Rose, Ace'a i pluszowego misia. Bart krzyknął, Jaime wetknął mu do ust pop corn, chyba sam był wystraszony, a Kaldur uścisnął mi dłoń, dla dodania otuchy. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, choć sama byłam przerażona. Tylko Tamara i Rachel zachowały spokój.

Dziewczyny wyciągnęły z plecaków świeczki i kredę. Rachel narysowała w okół nas koło, a Tamara ustawiła krąg z świeczek. Usiadły na kształt kwiatu lotosu, złapały się za ręce i wyciągnęły dłonie do swoich, pozostałych sąsiadów. Wszyscy poszliśmy w ślady za dziewczynami. Duch pojawił się w środku kręgu.

- Już myślałem, że się nie doczekam - powiedział. - Od waszych wrzasków można zwariować.

- W jakim celu przybyłeś? - zapytała Rachel.

- Przywołano mnie. Dlatego miałem okazję się rozejrzeć po tym świecie. Strażnicy powinni wsiąść się wreszcie do roboty. Trygon nadchodzi, a wy nadal jesteście nieprzygotowani.

- Niby jak mamy się przygotować? - zapytałam.

- Zdobyć 5 artefaktów. Po jednym dla każdego z was. Klejnot Trygona już macie. Do zebrania został pierścień Azerath, różdżka Merlina, berło Morgany oraz Moc Trzech. No i treningi.

- A Excalibur? - zadała pytanie Kate.

- On nie jest dla was. Jeszcze by się komuś coś stało.

- Kto cię przywołał - spytała Fiona.

- Romulus - odpowiedział i zniknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #fantasy