Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sasha

29.02.2004 Niedziela

Igor nie przyszedł dzisiaj do mnie.

Nie odezwał się słowem, nie zadzwonił, nawet nie napisał durnego SMS-a.

Nic.

Żadnego znaku życia.

Chyba jest naprawdę wściekły.

Na pewno jest wściekły, ale ja też mam prawo być zła.

Wie dobrze, że nie lubię, gdy gada z Sarą. Nie może po prostu urwać z nią kontaktu. Wyprosić jej z klubu. Wybrać mnie?!

Nie, on woli, abym jej unikała!

Chce mi się krzyczeć i płakać ze złości!

Późny wieczór

Już byłam gotowa wywiesić białą flagę.

Trzymałam telefon w dłoni, pisząc długi na ponad dwieście słów MMS, dlaczego zachowuje się jak gówniara, ale akurat w tej samej chwili wpadła do kamienicy Patrycja, która nie omieszkała mi wspomnieć, że jej współlokatorka widziała wczoraj Igora w klubie z Sarą.

– Ale co dokładnie mówiła ? – Dopytywałam, próbując ukryć zazdrość, chociaż żal do mojego chłopaka z każdą sekundą się powiększał. Upiłam duży łyk czarnej kawy. Nienawidzę takiej, ale jej gorzko-kwaśnawy smak trochę równoważy cierpkość mojego życia.

– Zapytała tylko, czy już nie jesteście parą – zrobiła dramatyczną pauzę. – A gdy odpowiedziałam, że jesteście razem, mocno się zdziwiła, ale nie chciała powiedzieć mi nic więcej.

– To o niczym nie świadczy – brzmiałam dużo pewniej, niż się czułam. – Igor i Sara znają się prawie całe życie, pewnie po prostu dobrze się bawili.

Słowami starałam się ratować mój rozpadający się związek. Siostra jednak nie dała się zwieść, przyglądała mi się ze zmartwioną miną, ale widziałam trochę satysfakcji w jej oczach. Może miała rację, tyle razy, tyle osób ostrzegało mnie przed Igorem, a ja jak mucha do światła leciałam na niego, nie bacząc na nic.

01.03.2004 Poniedziałek

Igor nadal się nie odezwał, ja nie zrobię tego pierwsza!

Napisałam już chyba ze sto SMS-ów, ale ani jednego nie wysłałam. Nie ulegnę, to nie ja zawiniłam w tym wszystkim.

Chociaż łzy cisną mi się do oczu, gdy tylko o nim pomyślę, a że myślę o nim w kółko, to wyglądam, jak wyglądam.

Po prostu duma nie pozwala mi się odezwać, ale tak bardzo chciałabym znaleźć się w jego ramionach, wyjaśnić sobie wszystko i pójść dalej.

Mam nadzieję, że po dzisiejszym treningu uda nam się zdobyć na rozmowę.

02.03.2004 Wtorek

Wczoraj Igora nie było na treningu. Nie napisał nic ani małej głupiej informacji, a ja nie zamierzałam ulec i zrobić pierwszego kroku. Niewiedza łamała mnie od środka, nie mogłam się na niczym skupić. Dziś w szkole Destiny nawet nie próbowała ze mną rozmawiać, widząc, że błądzę myślami. Po korkach postanowiłam pójść na chwilę na salę. Wyładować emocje.

Na dole pani Rozalia miała zajęcia z dzieciakami, ale górna salka była wolna. Cicha i ciemna. Nie zapalałam lamp, przydrożne latarnie dawały wystarczająco dużo światła, bym nie potknęła się o własne nogi. Włączyłam cichutko muzykę i zaczęłam tańczyć. Minęło sporo czasu, zanim poczułam ulgę, wyrzucając z myśli ciążący mi balast, zatapiając się w dźwiękach Kinga.

– Twoja babka powiedziała mi, że tu jesteś – znajomy głos przebił się lekko przez ciszę. Tak bardzo go tu chciałam i nie chciałam jednocześnie. W końcu udało mi się na chwilę usunąć jego osobę z moich myśli i nie do końca chciałam, aby znowu mi tam mieszał. – Ana posłuchaj, wiem, że zachowuję się jak idiota i wiem, że Alex i ty jesteście tylko przyjaciółmi. Ale widzę, jak on na ciebie patrzy, bo patrzy tak jak ja! Jakbyś była całym jego światem. Zatrzymaj się! – Złapał mnie za ramiona, odwracając ku sobie. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie z determinacją. – Przepraszam, ale cholera mnie bierze, gdy on tak na ciebie patrzy! A Sara nic dla mnie nie znaczy. Jeśli chcesz, powiem jej, żeby nie przychodziła do klubu.

Tak! Moje ciało krzyczało TAK!

TEGO CHCĘ!

Hurra! Wybrałeś mnie!

Mimo że w środku ledwie udało mi się utrzymać serce na miejscu, z największą, na jaką było mnie stać obojętnością, wzruszyłam ramionami, z całych sił powstrzymując kąciki ust przed drgnięciem.

– W sobotę nieźle się bawiliście – wspomniałam o słowach Patrycji, wnikliwie obserwując jego reakcję, ale wydawał się całkowicie spokojny.

– Nie byłaś w klubie – przyznał pewnie.

– Nie musiałam tam być, żeby...

– Mała... – przerwał mi, czule obejmując moją twarz dłońmi. – Tak Sara tam była. Tak, była u nas w boksie. Tak, gadałem z nią. Tak, bawiliśmy się dobrze, bo cała nasza paczka dobrze się zna – westchnął, przeszywając mnie spojrzeniem. – To jednak nic nie zmienia między nami.

Cały czas mam przy nim tak mieszane uczucia, jakby coś nie pozwalało mi w stu procentach mu zaufać. Chciałam ciągnąć temat, dopytywać, prosić o więcej tłumaczeń, ale w końcu wzięłam głęboki oddech, pozwalając sobie zatracić się w miłości.

Delikatnie zbliżyłam moje usta ku jego. Nasze wargi jeszcze się nie dotykały, a ja już czułam w całym ciele przyjemne mrowienie. Igor pochylił się i złożył pełen tęsknoty pocałunek na moich ustach. Nasze ciała szybko odnalazły wspólny język, a dłonie błądziły, szukając nagości. Moje ubrania spadały kolejno, zostawiając za nami ścieżkę, gdy doszliśmy do ściany luster, byłam już całkiem naga. Igor zsunął spodnie, odwrócił mnie i przyparł przodem do zimnego szkła, łapiąc moje rozpalone spojrzenie w lustrze, uśmiechnął się zadowolony, napierając na mnie jeszcze mocniej. Czułam jego kutasa wbijającego się w mój pośladek, jego usta na mojej szyi i barkach zostawiające wilgotne ślady wywoływały w całym ciele wibracje. Pragnęłam go jak nigdy, w tej dzikości było coś rozbrajającego. Całe moje ciało prosiło o pieszczotę, usta domagały się jego warg, moja cipka pulsowała, czekając na niego, skóra pragnęła dotyku. Gdy jedną dłonią złapał mnie za włosy, zmuszając, bym się lekko odchyliła ku niemu, a drugą zaczął krążyć po mojej łechtaczce, myślałam, że oszaleję. Kolanem rozsunął moje uda i szybkim ruchem wsunął we mnie palec. Aż pisnęłam z ulgi, jaką odczuło moje spragnione go ciało.

– Cii – upomniał mnie ochrypłym głosem, delikatnie przygryzając płatek mojego ucha. Starałam się być cicho, ale gdy zaczął poruszać palcem, nie mogłam się opanować. Dłonią zakrył moje usta, po raz kolejny upominając mnie o ciszę. Zimno szkła, gorąco mojego ciała, nasze rozpalone odbicia w lustrze, coraz szybsze i płytsze oddechy. Czułam, że jestem już blisko i on też to wyczuł, wysunął ze mnie palce, na co mruknęłam niezadowolenie.

Uśmiechnął się zadziornie, odwracając mnie ku sobie. Jego wargi prawie zaatakowały moje usta, a język bez ostrzeżenia gwałtownie naparł na mój. Podniósł mnie lekko, sadzając sobie na biodrach. Jego dłoń ściskała mój pośladek, dociskając mnie do szkła. Chwycił kutasa i już czułam jego czubek w sobie, gdy nagle przerwał.

– Kurwa – odchylił do tyłu głowę, zaciskając mocniej dłoń na moim pośladku. Złapałam jego wzrok, marszcząc brwi niezadowolona, że przestał. – Nie mam gumki.

Głośno wypuścił powietrze, odstawiając mnie delikatnie na ziemie. Czubkiem języka zwilżył usta, dłonią przeczesując włosy, wziął kilka głębszych wdechów, próbując opanować oddech. Przyglądałam mu się rozanielona, podziwiając jego nagie ciało. Zdecydowanie zbyt rzadko widzę go bez ubrania.

– Powinnaś się szybko ubrać. Lady tu idzie. – W chwili, gdy to mówił, usłyszałam na schodach stukot obcasów. W panice zaczęłam zbierać ubrania z podłogi, wkładając je pospiesznie na ciało. Igor spokojnie podciągnął bokserki i spodnie. A ja nadal w popłochu szukałam moich majtek.

– Tak myślałam, że tu jeszcze jesteście. – Lady weszła na salę, rozświecając światło, w tym, samym czasie Igor schylił się po moją bieliznę i jednym ruchem spakował ją do kieszeni spodni. Pani Rozalia rozejrzała się po sali. – Idę już do domu, zostajecie czy...?

– Zostajemy – odpowiedziałam.

– Idziemy. – W tej samej chwili odpowiedział Igor. Lady roześmiała się i wychodząc, upomniała nas, by oddać klucz ochroniarzowi. Gdy wyszła, Igor spojrzał na mnie bardzo jednoznacznie, wyjmując majtki z kieszeni.

– Myślę, że dzisiaj Ci się już nie przydadzą – zmierzył mnie gorącym spojrzeniem, miętoląc kawałek materiału w dłoni. – Zbieraj się, jedziemy do mnie. Mamy niedokończone sprawy.

Podbiegłam do odtwarzacza, wyłączyć muzykę po drodze spoglądając na lustro, na którym odbite były dziwne kształty.

– Boże czy ona to widziała? – Zapytałam zawstydzona, ale i rozbawiona łapiąc spojrzenie mojego chłopaka.

– Kochanie, myślę, że Rozalia widziała już w swoim życiu gorsze rzeczy – roześmiał się z pasją w oczach.

04.03.2004 Czwartek

Wszystko idzie ku lepszemu.

Szkoła, tańce, Igor znowu płyniemy swoim rytmem.

05.03.2004 Piątek

Kocham go tak mocno.

Igor przyjechał dzisiaj po mnie do szkoły. Urwałam się z ostatniej lekcji i pojechaliśmy na lodowisko, długo spacerowaliśmy Krakowskimi uliczkami, ostatecznie kończąc u niego w łóżku, rozgrzewając się przemarznięci po całym popołudniu. Gdy cofam się pamięcią o kilka dni, chce mi się śmiać z własnej głupoty. Wiem, że jestem dla niego bardzo ważna i ufam mu.

06.03.2004 Sobota

Po moich korkach pojechałyśmy z babką po Patrycję i razem wybrałyśmy się na obiad, później były zakupy, kosmetyczka, fryzjer. A na koniec poszłyśmy na przedstawienie do Krakowskiego teatru. Tak mało czasu spędzamy razem. A jeśli za kilka miesięcy pójdę na studia albo wyjadę, to znowu będziemy widywać się kilka razy w roku. Dlatego powinnam teraz tym bardziej poświęcać mój wolny czas dla nich.

Rozmawiałam przed chwilą z Igorem, jedzie do klubu (mimo jego próśb nie zdecydowałam się jechać z nim). Obiecał, że nie będzie tam długo, żebyśmy mogli spędzić razem niedzielę.

07.03.2004 Niedziela

Mam złe przeczucia. Niby nie mam powodu, wszystko sobie wyjaśniamy i przecież ufam Igorowi, ale czuję, że coś jest nie tak. Staram się myśleć racjonalnie, nie wymyślać sobie w głowie dziwnych scenariuszy, ale po tym, jak złapałam dzisiaj mojego chłopaka na kłamstwie ciężko mi nie wyobrażać sobie znowu wiele.

Ale od początku.

Pojechaliśmy razem na tańce, co prawda nie było treningu, ale konkurs zbliża się wielkimi krokami, a my mamy jeszcze wiele niedociągnięć. Igor wyglądał na zmęczonego i wiecznie błądził gdzieś myślami. Trening nie poszedł nam najlepiej, na szczęście nie było Pani Rozalii, więc po jakieś godzinie odpuściliśmy i pojechaliśmy do niego. Po drodze zamówiliśmy pizzę i zapowiadało się naprawdę miłe popołudnie.

Wszystko było niby dobrze, włączyliśmy TV, zjedliśmy, trochę leżeliśmy, przysypiając i dużo się przytulaliśmy, ale Igor cały czas zdawał się obecny jedynie ciałem.

– Jesteś jakiś zamyślony – stwierdziłam fakt, nie mogąc dłużej milczeć. Odwróciłam się ku niemu, a że byliśmy dość ciasno objęci, bo kanapa nie dawała nam zbyt wielkiego pola manewru, to nasze twarze prawie się stykały. – Wydaje mi się, że myślami jesteś gdzie indziej.

– To nie prawda – skłamał, może nie jest otwartą książką, ale tym razem te trzy słowa zabrzmiały bardzo niewiarygodnie. Widziałam, że wiedział, że mu nie uwierzyłam. Pogładził mnie po policzku, kciukiem zahaczając o moje usta. – Miałem ciężką noc, dużo pracy...

– Gdy wcześniej pytałam, mówiłeś, że wróciłeś po dwunastej do domu. – Uniosłam brew zdziwiona, czekając na więcej informacji.

– Może... nie wiem dokładnie. – Wywrócił oczami, chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się, najdalej jak pozwoliła mi kanapa.

– Chcesz odpocząć? Mam sobie iść?

– Nie – odparł szybko. Pocieszałam się, że chociaż te trzy litery brzmiały pewnie. – To ostatnie czego chcę. Zostań, proszę. Po prostu jestem zmęczony.

Przytulił mnie na łyżeczkę i wróciliśmy do oglądania TV. Właściwie Igor dość szybko zasnął, a ja mimo najszczerszych starań nie mogłam się skupić na niczym poza rozmyślaniem, dlaczego skłamał, o której wczoraj wrócił, co było powodem jego zmęczenia i czy przypadkiem nie chodzi o długonogą blondynkę. Na stoliku leżał jego telefon, nie powiem, że nie kusiło mnie, by sprawdzić czy przypadkiem nie ma tam czegoś, co mogłoby mnie uspokoić, ale przecież dopiero co pisałam, że mu ufam.

Ufam mu!

08.03.2004 Poniedziałek

Destiny czekała na mnie przed szkołą. Nie miała zadowolonej miny, od razu domyśliłam się, że chodzi o Adama. Okazało się, że moja przyjaciółka postanowiła złożyć papiery na jedną z uczelni w Berlinie, co bardzo nie spodobało się Adamowi. Z jednej strony zupełnie mu się nie dziwię, prawdopodobnie to oznaczałoby dla nich rozstanie, ale z drugiej strony ludzie żyją w związkach na odległość latami, a jeśli przez niego nie pojedzie, może tego żałować całe życie, co pewnie znacząco wpłynie na ich relację.

Tak się zagadałyśmy, że ledwo zdążyłyśmy na pierwszą lekcję.

Na naszej ławce leżały czekoladki. Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone, przenosząc wzrok na resztę osób w klasie. Alex spojrzał na nas, mrugając znacząco, ale my nie załapałyśmy.

– Dziś dzień kobiet! – Gdy wyszliśmy z lekcji, zarzucił na nasze ramiona swoje ręce, składając życzenia.

Obie totalnie zapomniałyśmy. Rozbawione podziękowałyśmy za słodkości. Alex jest niezastąpiony, chociaż on o nas pamiętał. Nasi faceci nas olali. Igor zapomniał o mnie na dobre, nawet nie pojawił się na tańcach, oczywiście nie racząc nikogo w tym mnie swojej partnerki, dziewczyny... durnym SMS-em. Dzwoniłam do niego i pisałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. I gdy już zaczęłam panikować, że może coś się mu stało, może miał wypadek autem i teraz walczy o życie, może ktoś go napadł, dźgnął nożem i wykrwawia się, może jego bliskim coś się stało i...

No, miałam wiele obrazków w głowie, gdy w końcu dostałam SMS-a.

„Przepraszam, wytłumaczę gdy się zobaczymy"

Świetnie Igor!

Moja głowa wcale nie wariuje, nie wymyślam sobie żadnych scenariuszy, nie próbuję całą sobą powstrzymać łez.

I wcale nie świruję, łącząc wszystko z sobą. Odkąd pojawiła się, Sara mój chłopak zaczął całkowicie mnie olewać, pewnie wreszcie zrozumiał, że jestem jedną wielką pomyłką i kombinuje jak to teraz odkręcić. Bo przecież jak mógłby chcieć mnie zwykłą dziewczynę ze wsi marzącą o nauczaniu małych dzieci, domku gdzieś na obrzeżach miasta i gromadce bąbelków biegającej po kuchni. Skoro może mieć modelkę zwiedzającą cały świat, pożądaną przez każdego, towarzyską, piękną, mądrą... idealną.

Muszę przestać pisać, bo łzy spadające na kartki zamieniają moje słowa w kałuże.

09.03.2004 Wtorek

Nie chcę panikować, ale panikuję!

Wiem, że coś jest nie tak, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem bezradna.

Już wolałabym, żeby zerwał ze mną od razu, bo to czekanie mnie dobija.

Pisałam dzisiaj do niego, bo nie mogłam się powstrzymać, ale nie dostałam satysfakcjonującej odpowiedzi. Jedynie „Kochanie proszę daj mi czas"

To „kochanie" teoretycznie powinno dawać mi nadzieję, że jednak coś jeszcze jest między nami, ale to tylko teoria.

11.03.2004 Czwartek

I: „Czekam na parkingu"

SMS od osoby, o której usilnie starałam się nie myśleć, wyrwał mnie ze skupienia. Babka z Polaka właśnie po raz kolejny przypominała nam zasady pisania rozprawki. Czasami myślę, że to jedyne zadanie, jakie czeka mnie z tego przedmiotu na maturze, bo ona w kółko to wałkuje.

Niecierpliwie wierciłam się na krześle, odliczając minuty do końca. Zegar na ścianie jakby nagle zwolnił, wskazówki leniwie sunęły po tarczy, napinając moje nerwy niczym struny.

Gdy zadzwonił dzwonek, nie bacząc na nikogo, wrzuciłam zeszyt do torby i wybiegłam z klasy. Zahaczając szybko o szatnie, zabrałam kurtkę i pobiegłam na parking. Czarne Audi czekało tam schowane między kolorowymi samochodami w większości należącymi do nauczycieli.

– Hej – rzuciłam krótko, siadając na fotelu pasażera. Pozwoliłam moim oczom tylko na krótkie spotkanie z jego osobą, a w całym ciele odezwała się dobrze przeze mnie duszona tęsknota. Żeby ukryć napływ emocji i łzy w oczach całą uwagę poświęciłam zapinaniu pasa.

– Jesteś na mnie zła – Igor zauważył słusznie, wbijając we mnie swoje zielone oczy.

– Cały tydzień mnie olewasz. – Burknęłam, zmuszając się w sobie, by podnieść na niego wzrok. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, czułam, jak zaczynam się rozpadać. Mogłam myśleć tylko o tym, czy „my" mamy jakiekolwiek szanse na przetrwanie, tego, co się dzieje.

– Wiem, przepraszam. – Próbował mnie pocałować, ale szybko odwróciłam głowę. Czułam, jak wierci mi dziurę w głowie spojrzeniem, ale nie miałam siły się odwrócić, nie chciałam, aby widział moje mokre oczy. W końcu skapitulował i odpalając auto, ruszył. – Ana zrozum, miałem wir pracy, nawet nie wiem, kiedy była noc, a kiedy dzień do tego szkoła, nowy klub... – tłumaczył się doskonale, ale ja czułam, że coś między nami wisi. – Ana słuchasz mnie? – Odwrócił na chwilę wzrok od jezdni. – Jedziemy na tańce, a później do mnie, pogadamy?

– Nie mogę, obiecałam Destiny, że pomogę jej z Polskim.

– Rozumiem – odparł niespecjalnie zasmucony moimi planami bez niego. Jechaliśmy w zupełnej ciszy, nie zadawał żadnych pytań. Ani o tańce, ani o szkołę, ani o moje samopoczucie. Z całych sił próbowałam trzymać usta na kłódkę, skoro sam nie chce nic wiedzieć, to ja nie będę prosić się o uwagę, nie chce mi wszystkiego wyjaśnić, to nie będę pytać. No z tym drugim nie wytrzymałam za długo.

– Powiesz mi, co się dzieje? – zapytałam, nie kryjąc wkurzenia. Jego napięta sylwetka ani drgnęła, intensywnie wpatrywał się w ulicę, jakby jechał co najmniej w formule, a nie wąskimi krakowskimi uliczkami z ograniczeniem do pięćdziesięciu.

– Nic – odparł niby lekko, ale w jego głosie nie dało się nie słyszeć podenerwowania.

– Jeśli musisz kłamać, to lepiej nie odpowiadaj wcale – fuknęłam zła i zasmucona. Igor nie skomentował tego, jednocześnie przyznając się do kłamstwa. Odwróciłam się, opierając czoło na zimnej szybie, czułam jak pojedyncza łezka, uciekła z mojego oka. Z całych sił zagryzłam zęby, powstrzymując wybuch płaczu.

Tańce szły nam fatalnie. Pani Rozalia była wściekła i nie starała się tego ukryć.

Ja też byłam wściekła, nie wściekła, smutna, jedynie Igor wydawał się niewzruszony, pochłonięty swoimi myślami.

13.03.2004 Sobota

Wczoraj musiałam zwierzyć się Destiny z trapiących mnie myśli. Jestem skołowana. Zresztą ona sama to poznała, pytając od kilku dni czy wszystko jest dobrze.

Problem polega na tym, że nic nie jest dobrze. Opowiedziałam, jej wszystko. Opowiedziałam o moich przypuszczeniach, że z Igorem coś się dzieje, że nie wiem, czy chce ze mną być, że chociaż w kółko powtarza, że mnie kocha, zachowuje się, jakby było zupełnie inaczej. Jestem zdołowana i nie wiem, co robić. Po wypłukaniu moich żali postanowiłyśmy iść do klubu. W końcu tam wszyscy go znają, tam będzie wśród swoich i tam najszybciej mogłabym się dowiedzieć, jeśli coś jest nie tak. Niestety nie myliłam się.

Cały piątek Igor się do mnie nie odzywał, co ostatecznie przekonało mnie, że skontrolowanie go to nie najgorszy pomysł.

Wymalowane i wystrojone pojechałyśmy do klubu. Destiny wypiła u mnie trochę wina, ale ja ze stresu postanowiłam odpuścić. Czułam, że pod wpływem alkoholu widząc mojego chłopaka, w objęciach jego ex zrobię coś głupiego, albo rozpadnę się przed nimi na tysiąc małych kawałeczków, kompromitując się do reszty.

Nie musiałam długo szukać Igora, już kilka chwil po wejściu prawie wpadłam na niego, gdy nerwowo przechadzał się po lokalu. Ewidentnie zaskoczony i niezadowolony moim pojawieniem, rozglądał się nerwowo dookoła. Podążając za jego wzrokiem, dostrzegłam Sarę i wydawało mi się, że już wszystko wiem. Czułam, jak moje serce zamiera.

– Ana to nie tak – zaczął się tłumaczyć, spojrzał nerwowo na Destiny, ale ta stała z boku czekając na mój znak. – Kochanie nie dopowiadaj sobie niczego. Mam teraz coś do załatwienia, ale jak skończę, znajdę Cię i wytłumaczę. Obiecuję. – Objął dłońmi moją twarz, przyciskając swoje czoło do mojego. – Zaufaj mi w końcu i daj mi czas. – Przyglądał mi się zawzięcie, a gdy lekko skinęłam głową, odetchnął z ulgą ledwie muskając moje wargi swoimi i odszedł.

Jego słowa nie uspokoiły mnie, a nawet dały odwrotny efekt i chociaż całą sobą miałam ochotę wyjść, zostałam.

Przywitałam się z jego znajomymi i poszłam z Destiny do barku, a później na parkiet. Obserwowałam Igora kątem oka, nie miał najlepszego humoru, krążył po sali z obcymi dla mnie dwoma napakowanymi typkami, co chwilę łapiąc moje spojrzenie. Powiedziałam Destiny o moich przypuszczeniach, że Igor mnie zdradza z Sarą, ale ta mnie wyśmiała. Czułam, że tym razem ona się myli. Po północy znajome dłonie objęły mnie w talii, a usta znalazły szyję. Igor odwrócił mnie do siebie i zaczął ze mną tańczyć. Pocałował mnie czule i przytulił, ciągle tańcząc.

– Piłeś – zauważyłam lekko zdziwiona. Igor rzadko pił alkohol, w klubie tym bardziej starał się go unikać, a w tamtej chwili wydawał się już całkiem nieźle wstawiony.

– Czasami piję. – Wzruszył lekko ramionami, ciągnąc mnie i moją przyjaciółkę do baru. Zamówił nam szoty, które gdy barman nam podsunął, od razu wypił z Destiny i zamówił kolejne.

– Od kiedy tyle pijesz? – zapytałam, zaniepokojona widząc, że coś jest nie tak.

– Liczysz, ile wypije – parsknął wkurzony. – Sama nie jesteś najlepszym przykładem to, że dzisiaj pierwszy raz odkąd Cię poznałem, nie zalewasz się w trupa, nie znaczy, że możesz mi prawić morały.

– Po prostu widzę, że coś jest nie tak! – Brzmiałam ostrzej, niż zamierzałam, ale jego słowa mnie zabolały.

– Daj mi spokój! – Wypił kolejnego szota i odszedł od nas.

Spojrzałam na przyjaciółkę, a ona na mnie. W tamtej chwili już żadna z nas nie miała wątpliwości, że coś jest nie tak. Czułam, że dłużej nie utrzymam łez pod powiekami i informując przyjaciółkę, prawie pobiegłam do toalety, wpadając tam na nikogo innego jak Sarę.

– Anastazja dawno Cię tu nie było. – Chwyciła moje zdruzgotane spojrzenie w lustrze. Poprawiając, swoją idealnie nałożoną szminkę. – Żałuj, przegapiłaś przedstawienie – roześmiała się, ale nie brzmiała na rozbawioną. – Radzę Ci od razu odwieść go na leczenie.

– Nie rozumiem – odwróciłam się ku niej, ocierając mokre policzki. Może mi się wydawało, ale pierwszy raz czułam, że traktuje mnie na równi z sobą.

– Nie poznałaś jeszcze Sashy – odezwała się bardziej "ludzkim" głosem. – Gdy go poznasz, zrozumiesz.

– Kto to jest? – Zapytałam rozbita.

– Zapytaj Igora! – Wrócił jej normalny wyniosły ton głosu. Ostatni raz zerknęła w lustro, poprawiając już i tak idealny makijaż i nie racząc mnie więcej, spojrzeniem wyszła. W poszukiwaniu odrobiny prywatności, weszłam do jednej z kabin, oparłam głowę o zimne brudne płytki i zamykając oczy, wzięłam kilka głębokich wdechów, ale chwila samotności nie trwała długo. Zniecierpliwione dziewczyny dobijały się do drzwi w poszukiwaniu wolnej toalety.

Po wyjściu z łazienki szybko odnalazłam przyjaciółkę i zdecydowałyśmy się wyjść. Mijając boks Igora, widziałam go w nim z jego kumplami dość mocno podpitymi, nawet nie zauważył, że wychodzę, a ja nie zdecydowałam się z nim pożegnać.

W drodze prywatnej zapytałam Destiny o Sashę, ale to imię mówiło jej tak samo mało co mnie.

Jestem tak rozbita, że nie mam siły pisać nic więcej.

15.03.2004 Poniedziałek

Od kilku godzin leżę w łóżku, nie mogąc poskładać myśli. Czuję się okropnie, nie wiem, czy to przeziębienie, czy myśli, których nie mogę wyrzucić z głowy.

Igor przyszedł dzisiaj na trening. Pojawił się jednak na tyle późno, że nie miałam czasu pogadać z nim przed tańcami, a na sali wolałam nie poruszać tematu.

Trening szedł nam trochę lepiej, bo Igor był bardziej skupiony, ale tym razem to ja ledwie mogłam oddychać, będąc tak blisko niego. Jego dotyk palił moją skórę, był tak blisko mnie, a zdawało mi się, jakby nigdy nie był dalej. Ledwie wytrzymałam do końca zajęć. Poprosiłam Destiny, żeby nie czekała na mnie, szybko się przebrałam i pobiegłam na hol, gdzie mój chłopak już na mnie czekał.

– Kto to jest Sasha? – zapytałam, bez ogródek torując mu wyjście. Igor zacisnął zęby, momentalnie poważniejąc.

– Nie słuchaj Sary – jego zirytowany głos przedarł się boleśnie do mojej głowy. Staliśmy chwilę w ciszy, ostro mierząc się spojrzeniem.

– Kim on jest? – Dopytywałam, chcąc znać prawdę.

– Mój stary znajomy, co chcesz namiary? – Odwarknął bezczelnie. Czułam, jak łzy znowu napływały mi do oczu.

– Igor tylko pytam...

– A ja odpowiadam – odparł już nieco delikatniej, unikając mojego wzroku.

– Mogę go poznać? – Ciągnęłam, nie dając mu spokoju.

– Nie!

– Dlaczego? – Nie odpowiedział. – Zdradzasz mnie z Sarą?! – Gwałtownie przeniósł na mnie spojrzenie, z boleścią wpatrując się w moje oczy.

– Nie wiem, kogo próbujesz ze mnie zrobić. Nigdy bym Ci tego nie zrobił! – Czule pogładził mój policzek.

– Igor po prostu ja widzę, że coś jest nie tak! – Byłam zdesperowana i tak też brzmiałam. – Unikasz mnie, kłamiesz, odsuwasz się ode mnie. Co mam sobie myśleć? Wszystko to zaczęło się, odkąd pojawiła się Sara i zachowuję się teraz jak zazdrosna idiotka, ale niech tak będzie, chcę wiedzieć, mam prawo wiedzieć – poprawiłam się. – Co się do cholery dzieje? Chcesz ze mną zerwać, to zrób to! Ja...

Jego wargi gwałtownie z tęsknotą opadły na moje.

– Daj mi czas, a wszystko Ci powiem – wydyszał w moje usta, gdy już w końcu udało nam się od siebie oderwać. – Zaufaj mi, proszę.

17.03.2004 Środa

Sasha, Sasha, Sasha nie mogłam wyrzucić tego imienia z głowy. Kim jest ten człowiek, że pojawiając się znikąd, robi tyle zamieszania. Po za Sarą znam tylko jedną osobę, która mogłaby wiedzieć kim jest Sasha. Wahałam się, ale z desperacji podjęłam ciężkie kroki.

– Hej Alex! – Złapałam go na korytarzu. Postanowiłam nie silić się na udawaną grzeczność, tylko od razu zadać nurtujące mnie od kilku dni pytanie. – Możemy pogadać...znasz może niejakiego Sashę? Znajomego Igora?

Alex, który szedł obok mnie, jak zawsze wyluzowany nagle zatrzymał się, przyglądając mi się ze szczególną ostrożnością.

– Dlaczego o niego pytasz? – Głos miał nerwowy.

– Znasz go? – dopytywałam.

– Jest w mieście? – odpowiadał pytaniami na pytania. Jak ja tego nienawidzę!

– Możesz mi odpowiadać jak człowiek? Kim on jest? – Spojrzałam na niego błagalnie.

– Kimś od kogo powinnaś trzymać się z daleka! – Ostrzegł mnie poważnie, ale ja jedynie westchnęłam zirytowana. – Nie żartuję Ana, to niebezpieczny typ, Igor nigdy nie powinien ci go przedstawiać.

Mój przyjaciel wydawał się naprawdę przejęty, ale w tamtej chwili średnio obchodziły mnie jego uczucia. Potrzebowałam informacji, które on miał, a ewidentnie nie chciał mi ich dać.

– Nie poznałam go – zaczęłam tłumaczyć. – Igor nie chciał...

– Jeśli Igorowi choć trochę na tobie zależy, będzie cię trzymał od niego z daleka. – Alex ruszył przed siebie rozjuszony emocjami, nie wiedziałam, czy jest zły, czy przestraszony, ale nie zamierzałam się tak łatwo poddać. On wiedział coś, czego ja nie wiedziałam.

– Alex co to znaczy niebezpieczny typ? – Pobiegłam za nim, dopytując.

– Pogadaj z Igorem!

– On nie chce mi nic powiedzieć – jęknęłam bezradnie, łapiąc go za rękaw bluzy. Alex zatrzymał się i już wydawało mi się, że się łamie, że coś chce mi powiedzieć, ale jakby nagle oprzytomniał.

– Uważaj na siebie i na niego – brzmiał spokojniej, niż wyglądał.

– Na kogo? Na Igora? – ciągnęłam, ale on zacisnął zęby i znowu ruszył, coraz bardziej przyspieszając krok. – Alex !? – wołałam za nim, ale ani drgnął. – Alex!

Zostałam tam sama na środku korytarza z jeszcze większą dziurą w głowie niż kilka minut wcześniej.

Igor prosił mnie bym mu zaufała, ale o zaufanie się nie prosi, je się zdobywa, a on swoim dziwnym zachowaniem wymazuje po kolei każdy punkt, który zdobył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro